Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 15 września 2012

Rozdział 60


Było mi trochę nie swojo, gdy obudziłam się rano we własnym łóżku, bez Przemka. Przyzwyczaiłam się do niego i tak jak wspominałam, trudno będzie mi się przyzwyczaić do nowej, choć z innego punktu widzenia, starej sytuacji.
W szkole wszystkich ogarnęła świąteczna atmosfera. Na oknach gdzieniegdzie, wisiały już odpowiednie dekoracje . Nawet nauczyciele, gdy była akurat wolna chwila, rozmawiali o zbliżającej się wigilii klasowej i przystrojeniu klasy choinką i ozdobami.
Na jednej z lekcji z moją wychowawczynią losowaliśmy osoby, którym zrobimy prezenty pod choinkę. Wszyscy byli bardzo tajemniczy, więc nie zdołałam się dowiedzieć kto mnie wylosował. Ja także niczym się nie zdradzałam, że trafiłam na Aurelię. W głowie układały mi się już różne kombinacje możliwych prezentów.
Wieczór minął mi bardzo szybko na rozmowie z Przemkiem przez telefon.
Oczywiście przyszedł by do mnie, ale miałam masę rzeczy do zrobienia , których musiałam koniecznie dokonać. Nie sposób było by mi je zrobić, gdyby obok mnie kręcił się Przemek. W zamian jednak zaproponowałam mu wypad do sklepów, ponieważ musiałam kiedyś kupić prezent dla Aureli.

Następnego dnia, w szkole nie działo się nic ciekawego. Do czasu …
Arka i Anity nie widywałam już za często na korytarzach, dlatego przestałam się nimi interesować. Być może Patryk w końcu ‘oddał’ resztę zdjęć policji i ich zamknęli. I kto by pomyślał, że zgadałam ? 
Potwierdzenie moich domysłów przyszło do szkoły, na dużej przerwie, w postaci dwóch policjantów.
Gdy siedziałam z Szymonem, Karoliną i Aurelią, na stołówce, usłyszeliśmy, że ów goście poszli do pani dyrektor. Spojrzałam na Anitę i Arka, którzy siedzieli na drugim końcu pomieszczenia. Dziewczyna wyglądała na podenerwowaną a chłopak nałożył swoją maskę „obojętności”.
Pod koniec przerwy policjanci z panią dyrektor, depczącą im po piętach, weszli do stołówki. Wszyscy umilkli, wpatrując się w umundurowanych mężczyzn. Stanęli przed wspomnianą wcześniej dwójką.
- Anita Mieczyk i Arkadiusz Wojnicki ? – zapytał jeden.
Anita przełknęła ślinę i kiwnęła głową, natomiast Arek nie odpowiedział w żaden sposób.
- Jesteście aresztowani pod zarzutem handlu narkotykami. Wszystko co teraz powiecie może być użyte przeciwko wam. Jeżeli nie macie pieniędzy na adwokata, zostanie wam przydzielony z urzędu. – wyjaśnił drugi policjant.
- Proszę wstać i wyciągnąć ręce przed siebie. – zarządził pierwszy i wyciągnął kajdanki z kieszeni.
Anita spojrzała na Arka, szukając wsparcia . Ten jednak patrzył przed siebie, nie zdradzając żadnych emocji. W końcu poddała się . Rozejrzała się, czując na sobie wzrok wszystkich uczniów. Wstała i wyciągnęła przed siebie ręce. Policjant sprawnym ruchem zakuł ją w kajdanki.
Następnie spojrzał wyczekująco na Arka. Myślałam już, że nie wstanie dopóki policjanci mu nie „pomogą”. Jednak przeliczyłam się.
Powoli, niemal się ociągając, zaczął się podnosić. Gdy policjant wyciągnął rękę z kajdankami by zakuć Arka, ten zaczął uciekać. Wszyscy wokół wstrzymali oddechy. Funkcjonariusz natychmiast zaczął biec za nim . Arek przewrócił kilka krzeseł, by utrudnić pościg . Policjant przeskakiwał pojedyncze krzesła . Plan Arka się nie powiódł . Gdy znajdował się już blisko wyjścia, policjant rzucił się na niego. Obaj wpadli na stół, roztrzaskując go. Huk i jęk Arka wypełniły ciszę. Wszystko działo się tak szybko, że połowa z nas nie nadążała za biegiem wydarzeń.
Policjant zakuł Arka w kajdanki, po czym pomógł mu wstać. Drugi z funkcjonariuszy pociągnął Anitę za sobą i w czwórkę opuścili stołówkę.
Automatycznie w pomieszczeniu zapanował gwar rozmów. Ja jednak, usiadłam na krześle i próbowałam zrozumieć co się stało.
Arka i Anitę zatrzymano, więc Patryk zrobił to o co go poprosiłam. Zastanawia mnie co teraz zrobi. Dalej będzie się ukrywał ?
Kolejna zagadka do rozgryzienia.

Popołudniu razem z Przemkiem przeszliśmy całe centrum handlowe, w poszukiwaniu prezentu dla Aureli. Na początku Przemek trochę marudził, ale przekonałam go krótkimi pocałunkami, że nie będzie nudno.
W rezultacie Przemek sam wybrał upominek. A mianowicie, średniej wielkości puchatego misia, który przypominał mi mojego, z dzieciństwa.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do kawiarenki na gorącą czekoladę.
Tam, spotkaliśmy Patrycję i Dawida. Opowiedziałam im o zajściu w szkole. Trzema słowami – szczęki im opadły. Potem zasypali mnie masą pytań, na które musiałam szczegółowo odpowiedzieć. Przemkowi i Dawidowi, spodobała się cześć ze stołem. Minęły chyba dwie godziny zanim zdołałam zaspokoić ich ciekawość. Potem postanowiliśmy z Przemkiem, że pójdziemy już do domów.
Po tym jak Przemek mnie odprowadził, trudno było nam się ze sobą rozstać, ale w końcu wyszedł Michał i prawie siłą zaciągnął mnie do domu.
Pół nocy nie spałam, pisząc z Przemkiem. Stał się nieodłączną częścią mnie, której nie dało się już odczepić.

- Weronika, obudź się.
Jak na pobudkę, to nawet bardzo miła. – stwierdziłam w myślach, wybudzając się ze snu. Otworzyłam oczy . Nad sobą zobaczyłam Michała.
- Spóźnisz się. – zaczął mnie ponaglać.
- Co ? Która godzina ? – zapytałam, tracąc ochotę na sen.
- Wczesna jak dla ciebie, ale autobus chyba na ciebie nie zaczeka.
Całkowicie zdezorientowana wyciągnęłam telefon z pod poduszki  i spojrzałam na wyświetlacz.
Niestety zostało mi dziesięć minut do przyjazdu autobusu. W tym momencie stanęło przede mną pytanie. Pośpieszyć się czy jechać następnym na drugą lekcję ? Postanowiłam, spróbować zdążyć.
Zerwałam się z łóżka. Przebrałam się w minutę, w ciuchy przygotowane wczoraj. Za co jestem sobie wdzięczna. Pobiegłam do łazienki, przeczesałam włosy i pociągnęłam rzęsy tuszem.  Wybiegłam z łazienki, łapiąc torbę i zbiegłam na dół. Podobnie szybko ubrałam płaszcz i buty.
Na przystanek dobiegłam . Zdyszana schowałam się przed płatkami śniegu. Na szczęście pobiłam swój rekord i byłam minutę przed czasem.
Autobus jednak nie nadjeżdżał.
Minęło pięć, dziesięć, piętnaście minut a autobus nadal nie przyjeżdżał.
Przestało mi się to podobać, tak więc postanowiłam nie iść dzisiaj do szkoły. Wracając do domu spotkałam Patrycję. Jej autobus też nie przyjechał. A, że wczoraj nie miałyśmy jak pogadać o naszych „babskich” sprawach zdecydowałyśmy, że pójdziemy do parku.
Śnieg zaczął prószyć a wiatr przestał wiać, więc przyjemnie się nam szło.
Gdy doszłyśmy już w wybrane wcześniej miejsce, zauważyłam znajomą postać w kapturze. Chłopak stał pod drzewem odwrócony tyłem .
Przeprosiłam na chwilę Patrycję i podeszłam wolnym krokiem do drzewa.
Stanęłam obok Patryka.
- Co tu robisz ? Nie ukrywasz się już ?
- Miałem nadzieję, że cię spotkam. – odpowiedział tajemniczo.
- Dziękuje. Mimo wszystko, jestem ci wdzięczna za to co zrobiłeś i co przestałeś robić. Chociaż przyznam, że nie postąpiłam najlepiej.
- Ale wyszło ci to na dobre. Kiedy ich zabrali ?
- Wczoraj, podczas długiej przerwy. – wyjaśniłam z szerokim uśmiechem.
- Musiało być ciekawie. – stwierdził.
- O tak.
- Teraz, kiedy nie mam już nic do zrobienia .. chciałem się z tobą pożegnać. – powiedział.
- Wyjeżdżasz ? – zapytałam ciekawa tego, co chce zrobić.
- Powiedzmy. – odpowiedział, przekrzywiając głowę w prawą stronę.
- Co to znaczy ? Patryk, co chcesz zrobić ? – zapytałam zaniepokojona.
Dziwne, ale martwiłam się o niego. W pewnym sensie zaczęłam zauważać w nim tego Patryka, którego kiedyś kochałam. Osobę, z którą chciałam spędzić najpiękniejsze chwile w swoim życiu.
- Chciałbym cie prosić o wybaczenie . – powiedział, w ogóle nie zwracając uwagi na moje pytania. W jego wzroku widać było udrękę, cierpienie. Jakby to co mi zrobił nie dawało mu żyć. I właśnie w tej chwili poczułam, że muszę mu darować, że właśnie tego chcę.
- Wybaczam ci.
Uśmiechnął się w podziękowaniu.
- To dla mnie wiele znaczy. A teraz .. żegnaj. Nigdy nie przestałem cię kochać. I pamiętaj zwal wszystko na mnie. – powiedział i odszedł. Tak jak, za pierwszym razem.
Ale nie darzyłam go już miłością damsko-męską . Teraz po prostu go polubiłam.
Niespodziewanie z drugiej strony parku, wyłoniło się pięciu funkcjonariuszy. Patryk odwrócił się w moją stronę, po raz ostatni na mnie patrząc. A potem wyjął zza bluzy pistolet. Przyłożył do skroni i zanim policjanci zdążyli do niego dobiec , pociągnął za spust.
- Niee ! – chciałam krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust.
Huk rozprzestrzenił się w całym parku powodując, że wokół zrobiło się niewiarygodnie cicho. Zasłoniłam oczy by nie patrzeć na kałużę krwi wokół bezwładnego ciała Patryka. Po chwili poczułam ciepłe dłonie przyjaciółki, przygarniające mnie do siebie. Przytuliłam się do niej prosząc by mnie stamtąd zabrała.



Na początek, przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziałów.
W szkole nie dają nam normalnie żyć, zadawając co dzień coraz więcej.
Jak myślicie ? Nie za ostro ?
Mam nadzieję, że nie olaliście tego bloga ;)
A jak u was z nauką ?
Jest już pierwsza ocena ?
Muszę się wam przyznać, że ja już dostałam. I nie należy ona do najlepszych.
A  w dodatku byłam pierwszą osobą, którą zapytano ..
Co za pech xD
Do następnego ^^