Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 19 października 2013

Rozdział 21

Jak to możliwe, że niemal każda nowa rzecz, której się dowiaduję jest związana z Damianem? Próbowałam jakoś to sobie wytłumaczyć. Jest przecież moim przyjacielem. Spędzałam z nim dużo czasu, ale o co chodzi z tym?
- No cóż. Gołym okiem było widać, że coś między wami iskrzy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Więc dlaczego niczego z tym nie robiliśmy?
Nik, wzruszył ramionami, znów wpatrując się przed siebie.
- A co było z nami?
Zapytałam, nie doczekawszy się odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- Nie chciałem niczego między wami zepsuć, dlatego odczekałem kilka dni, żeby sprawdzić jakie są wasze relację. W końcu, gdy nie zauważyłem niczego co by świadczyło o tym, że jesteście razem zapytałem Damiana o jego zdanie. Padło chyba nawet pytanie kim dla niego jesteś.
- I co powiedział?
Zapytałam, ze zbyt dużym entuzjazmem, nie potrafiąc się powstrzymać.
Nik uśmiechnął się czarująco i pokiwał głową, potwierdzając jakieś swoje przemyślenia.
- Nie zgrywaj takiego tajemniczego, okej? - zażartowałam, chcąc odwrócić jego uwagę od mojej nadmiernej ciekawości na temat Damiana.
- Zawsze wiedziałem, że ta przyjaźń przerodzi się w coś innego.
- Przestań już filozofować. Powiedz lepiej jak to było z nami i nie zbaczaj z tematu.
- Jak sobie życzysz. To znaczy mam nie zdradzać szczegółów odpowiedzi Damiana? - zapytał z chytrym uśmieszkiem, czekając aż się złamię i przyznam.. Nie. Nie przyznam.
- Nie, możesz je zatrzymać dla siebie. - odpowiedziałam poważnie.
- Zaprosiłem cię na kilka randek.
A więc się zgodził? Nie rozumiałam gniewu na Damiana, kiełkującego gdzieś w moim umyśle.
- Iii?
- I nam nie wyszło. Wiesz, nie było między nami tego czegoś, co utrzymałoby nas w tym związku.
- Ale za to zostaliśmy przyjaciółmi.
- Tak. To nam wyszło świetnie.
- I potem poznałeś miłość swojego życia. - powiedziałam z uśmiechem.
- To był jeden z najszczęśliwszych i najkoszmarniejszych dni mojego życia.
- Dlaczego?
- Może kiedyś ci opowiem.
Znów uśmiechnął się tym swoim chytrym uśmieszkiem i pomaszerował do chłopaków, którzy właśnie wyłonili się zza drzew, nie dając mi szansy na jakikolwiek sprzeciw.

***

Zaczynało zmierzchać a ja nadal nie znalazłem żadnych informacji na temat miejsca pobytu Jagody.
Podczas, gdy na zewnątrz robiło się już ciemno, w lesie panowały niemal egipskie ciemności. Jednak z czasem przyzwyczaiłem się do tego.
Tutaj mogłem wmówić sobie, że nie muszę szukać dziewczyny, która staje się obsesją Daniela.
Co mam mu powiedzieć? Że jej nie znalazłem? Za żadne skarby świata się na to nie zdobędę.
Strasznie wnerwia mnie fakt, że przez niego stałem się takim tchórzem. Boję się nawet mu sprzeciwić. A wszystko po to by nie mieć jeszcze więcej kłopotów. Co za głupiec ze mnie!
Fakt Daniel bywa agresywny i irracjonalny, ale nie mogę do końca życia wykonywać jego poleceń i być na każde skinienie.
W dodatku naprawdę nie chciałbym być tym, który powie mu, gdzie jest teraz Jagoda. Znów pakować ją w tę chorą znajomość.
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny szelest. Stanąłem jak wryty nasłuchując, podczas gdy gałęzie krzaków zaczęły się złowrogo poruszać.

***

- Słyszeliście to? - zapytała Lena.
- Jakiś szelest?
Kinga zgodziła się niepewnie, łapiąc Konrada za ramię.
- Dajcie spokój, to pewnie jakiś jeleń.
Damian starał się uspokoić dziewczyny, co chwila zerkając w moją stronę.
Wszyscy siedzieliśmy wokół ogniska, które chłopcy zdążyli już rozpalić.
Gdy zajmowaliśmy wokół niego miejsca, starałam się usiąść jak najdalej Damiana. Ominęłam wolne miejsce koło niego i usiadłam pomiędzy Nikiem a Maksem. Było to zdecydowanie bardziej praktyczne. Jednak nie uszedł mojej uwadze smutny i zawiedziony wzrok przyjaciela.
Kiełbaski skwierczały pod wpływem wysokiej temperatury, roznosząc smakowity zapach. Sprawiały, że stawałam się coraz bardziej głodna. 
- Może macie ochotę na jakąś straszną historię? - zapytał Nik, śmiesznie poruszając brwiami.
- A może jednak nie?
Malwina nieudolnie sparodiowała zachowanie swojego chłopaka co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Nie mówcie, że się boicie.
Konrad pokręcił głową z uśmiechem.
- Skąd ci to w ogólne przyszło do głowy? - powiedziała niewinnie Lena.
- Może z tego, że was znam.
- Przepraszam bardzo, a kto przy ostatnim takim wypadzie uciekał przed wiewiórką? - Malwina złapała się pod boki, wbijając rozbawiony wzrok w Konrada.
- To nie była wiewiórka! - zaśmiał się Konrad, jak i cała reszta.
Próbowałam wyobrazić sobie to zdarzenie, niestety z marnym skutkiem. Cały czas myślałam o Damianie, rodzicach - prawdziwych czy też tych drugich - Danielu..
- A co to niby było twoim zdaniem?
- Coś większego na pewno.
- Stchórzyłeś! - krzyknęła Lena, śmiejąc się .
- Bądźcie miłosierne i dajcie mi spokój, okej? Lepiej spójrzcie tam.
Wskazał ręką na przeciwległy brzeg jeziora, z nad którego połyskiwało światło reflektorów. Wszyscy zgodnie wstaliśmy z miejsc, trzymając swoje jedzenie na specjalnie naostrzonych przez Nika kijkach, by dojrzeć kto się tam znajduje. Usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwiczek, a potem dojrzeliśmy jedynie światła włączanych latarek. Było zbyt ciemno by zobaczyć kogokolwiek. Ciszę zakłócały tylko męskie i kobiece śmiechy .
- Wychodzi na to, że mamy towarzystwo. - stwierdził Nik.
- Też nas chyba zauważyli. - dodała Kinga, gdy światła z latarek przestały się poruszać, a rozmowy tak jak nasze umilkły.
 - Ciekawe kto to.. - zastanowiła się na głos Lena. Podchwyciłam przez przypadek wzrok Damiana, który w dalszym ciągu nie spuszczał ze mnie wzroku. Zaczynało mnie to irytować, nie wspominając już o tym, że i tak byłam na niego zła. Nie powinnam się na niego gniewać, dlatego że prawdopodobnie nie miał nic przeciwko temu, żebym spotykała się z Nikiem. Ale może zaczęłam wariować?
- Pewnie jutro się dowiemy.
Malwina objęła się ramionami i oparła o Nika, stojącego koło mnie.
- Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałem.
Konrad zdjął w połowie spaloną kiełbaskę z kijka i zaczął ją jeść. Na jego widok przypomniało mi się o własnym głodzie, który dręczył mnie przez cały czas, gdy je smażyliśmy. Podążyłam jego śladem, tak jak pozostali.

***

Otworzyłem drzwi, z mocno walącym sercem, które nie uspokoiło się jeszcze po tym jak jakiś durny zwierzak nastraszył mnie w lesie. Bałem się konfrontacji z Danielem, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że byłoby jeszcze gorzej gdybym nie stawił się na umówione spotkanie.
Już od progu dało się wyczuć woń alkoholu zmieszaną z dymem papierosowym. Przeszedłem przez ciemny korytarz, nasłuchując oznak obecności chłopaka. W domu panowała niewyobrażalna cisza. Z jednej strony wydało mi się to dziwne, że zostawił otwarte drzwi, wychodząc. Nie należał do ludzi rozkojarzonych, ale z drugiej odetchnąłem z ulgą na myśl, że nie będę musiał się z niczego tłumaczyć.
Zbyt szybko zacząłem się cieszyć - pomyślałem, gdy znalazłem Daniela śpiącego na kanapie. Na stoliku stało kilka opróżnionych butelek whiskey, dwie puste paczki papierosów i pełna popielniczka.
Jednak nie miałem takiego pecha jak myślałem. Znów kompletnie się zalał, co było tym razem dobrą wiadomością. Jak na razie miałem spokój. Tylko do kiedy...?

***

Po skończonym posiłku postanowiliśmy, demokratyczną większością, że tego wieczoru pójdziemy spać szybciej. Muszę stwierdzić, że wykończył mnie dojazd i rozkładanie "obozu". Natomiast Konrad i Nik, zapowiedzieli, że zgadzają się z nami tylko dlatego, że jutro mają zamiar poimprezować i dobrze się bawić. Cokolwiek by to nie znaczyło.
Damian z Maksem nie angażowali się zbytnio w rozmowę. Nie wiedziałam czy to przeze mnie Damian się wycofał i nie odzywał podczas rozmów innych. Co innego mogłabym powiedzieć o Maksie. Ten mógł się nie odzywać tylko z dwóch powodów. Pierwszym mogło być to, że Lena cały czas go ignorowała. Drugim fakt, że Nik od czasu do czasu łypał na niego groźnym wzrokiem.
Pomimo tego, że musiałam dzielić namiot z Damianem, cieszyłam się, że Maks i Nik choć w nocy będą rozdzieleni. Z ich zachowania można spodziewać się tylko jednego. A nie mam najmniejszej ochoty na kolejne kłótnie.
Jako pierwsza weszłam do namiotu. Dyskretnie i szybko się przebrałam i dałam nura pod śpiwór. Choć w dzień było zbyt gorąco, tak teraz odczułam, że lekko się ochłodziło.
Miękki materiał i to, że w końcu mogłam odpocząć sprawiło, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się zdecydowanie zbyt szybko. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, co świadczyło o tym, że być może minęła godzina lub dwie od czasu kiedy zasnęłam. Jęknęłam cicho czując jak całe moje ciało zdrętwiało. We śnie nie zmieniłam pozycji i w dalszym ciągu leżałam na prawym boku, twarzą do śpiwora. Odwróciłam się powoli, starając się robić jak najmniej hałasu.
Dzięki temu, że mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności, mogłam bez trudu rozpoznać twarz chłopaka, który spał sobie smacznie, odwrócony w moją stronę.
Oddychał spokojnie i równomiernie z rękami podłożonymi pod policzek. Wyglądał niewinnie, zupełnie jak niemowlę.
Przyglądając się mu byłam bliska kłótni samej z sobą. W połowie byłam na niego zła, ale zaczęłam też tęsknić za naszymi rozmowami. Nie wiedziałam, które uczucie przeważy w następnych dniach.
Nie chciałam zostać przyłapana na bezceremonialnym wpatrywaniu się w niego, dlatego zamknęłam oczy, udając, że śpię, gdy się przebudził.
Jednak nie zdołałam go oszukać.
- Nie możesz spać?
Zapytał szeptem, podczas gdy ja zastanawiałam się nad dalszą ewentualną kiepską grą aktorską. Może w końcu dałby mi spokój? Ale do czego by to doprowadziło? Nie chciałam go stracić.. Nie chciałam stracić przyjaciela.
- Tak jakby.
Nie chciałam być też dla niego okrutna. W końcu to on mnie tu przywiózł, zorganizował to wszystko bylebym nie była narażona na niechciane wizyty Daniela.
- Mogę dotrzymać ci towarzystwa, jeśli chcesz.
Jak mam się odnaleźć w swoich uczuciach, skoro z każdą chwilą plączą się jeszcze bardziej?
- Spróbuj zasnąć. Mną się nie przejmuj.
Zaśmiał się rozpoznając w moich słowach swoje własne. Po tamtej "bójce" podczas korku zrobiła mu się teraz fioletowa plama, dzięki której wydał mi się przystojniejszy.
- Znów odmowa?
- To nie tak.. - westchnęłam, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.. ponownie.
- Czuję, że coś nie gra, Jagoda.
W dalszym ciągu nie wiedziałam jak mu to wszystko wytłumaczyć, skoro sama tego nie rozumiałam. Albo czy w ogólne chcę mu cokolwiek powiedzieć.
- Nie chcę, żeby nasza przyjaźń się spaprała.
- Przyjaźń? Zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi?
Tym razem to on milczał.
- Nie rozumiem naszych relacji Damian. - przewróciłam się na plecy, chcąc uwolnić się od jego spojrzenia. - Nie wiem co mam o wszystkim myśleć. Coraz bardziej się w tym gubię.
- Chciałbym wytłumaczyć ci co ja czuję, ale podejrzewam, że tego nie chcesz..
- Masz rację, nie chcę.
Odparłam, i nie potrafiąc wytrzymać w tak małym pomieszczeniu, wyszłam na zewnątrz.




chyba uwinęłam się szybciej niż zamierzałam ;)
mam nadzieję, że się spodobało i was nie zanudziłam ;p
kolejny? miejmy nadzieję, że niebawem ^^

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 20

Damian spojrzał na mnie wyczekująco, a ja uzmysłowiłam sobie, że tak naprawdę nie jestem jeszcze gotowa by o tym rozmawiać.
- Lepiej pomóżmy innym.
- Jagoda? Porozmawiaj ze mną.
- My też się musimy rozpakować.
Wstałam, i nie zwracając na jego protesty podeszłam do samochodu, w którym znajdowały się moje rzeczy. Damian w końcu, jak na razie dał za wygraną, i mogłam w spokoju udawać, że nic takiego nie dzieje się w moim życiu. Tak, jakbym wszystko pamiętała, nigdy nie poznała chłopaka o imieniu Daniel, nie była skołowana w związku z uczuciami do Damiana, a ten wyjazd, jest tylko spontaniczną wycieczką w gronie przyjaciół...
Podobno marzenia się spełniają.
Przez resztę popołudnia rozpakowywaliśmy rzeczy i ogólnie urządzaliśmy się w nowym miejscu. Najwięcej kłopotu sprawił nam przydział spania w namiotach.
- To może pary w jednym, a single w drugim? - zaproponował Konrad.
- Zapomnij.
Lena, uparcie nie zgadzała się na dzielenie jednego namiotu z Maksem. Za to ten był jak najbardziej za.
- To może, jedna para i dwójka singli w jednym, i tak samo w drugim namiocie? - tym razem Kinga zabrała głos, na co Nik, odpowiedział, że w takim wypadku z pewnością trafi mu spanie obok Maksa, a tego w stu procentach nie zniesie.
Choć wiedziałam do czego był w stanie się posunąć, zaczęło robić mi się go żal. Przyjechał by, jak zgaduję, pogodzić się z Leną, a tu spotyka go sama wrogość, na każdym kroku.
- O, a może dziewczyny w jednym, a chłopcy w drugim?
Malwina uśmiechnęła się, jak zwykle, rozbrajająco radośnie.
-  Powtarzam, że nie będę spał obok tego debila.
- Ej, uważaj co mówisz, jasne?
- Taka ciota jak ty nie ma prawa mi rozkazywać!
Każde kolejne słowo było bardziej wrogie od poprzedniego. Coraz mniej mi się to podobało.
- Przestańcie, okej? Te kłótnie nie mają sensu.. Przyjechaliśmy tu, żeby pomóc Jagodzie, a wy sobie urządzacie jakieś cholerne przepychanki.
Damian choć nie podniósł głosu, uspokoił chłopaków. Z poważną miną spojrzał to na jednego to na drugiego, a później na mnie.
- Ja, Jagoda, Maks i .. Konrad? - poczekał na potwierdzenie chłopaka i kontynuował - w jednym, a Malwina, Nik, Kinga i Lena, w drugim. Pasuję?
Chciałam powiedzieć, że mnie to nie pasuję, ale wywołałabym kolejną wymianę zdań, na co nie miałam ochoty. Po za tym, nie mogłam tego powiedzieć, po tym, jak Damian oświadczył, że przyjechali tu dla mnie..
- Mam nadzieję, że nie chrapiecie..? - postanowiłam zażartować, ale skutek był zupełnie odwrotny od zamierzonego. Chciałam zmniejszyć napięcie między nami, ale wywołałam tylko siedem zdziwionych spojrzeń.
- No co?
I w tym momencie, zrozumiałam że powodem takiego wzroku może być tylko jedno.
- Nie lubię tego, prawda?
- Wręcz nienawidzisz. - wyjaśniła Kinga, z lekkim uśmiechem.
- Przypomniałaś sobie? - zapytała Lena.
- Nie wiem. Nawet nad tym nie myślałam. Po prostu..
- Ja myślę, że gdzieś w podświadomości kryję się cale twoje życie. Tylko z jakiegoś powodu, podświadomie, nie chcesz sobie go przypomnieć.
Słowa Malwiny wydały mi się bardzo prawdziwe. Jednocześnie podsunęły mi myśl o tym, kogo mogłabym się bać przypomnieć. Wolałam nie ciągnąć tego tematu.
Tak czy siak, wylądowałam zbyt blisko Damiana... w jednym namiocie.
 - Robi się ciemno. - Malwina rozejrzała się wokół siebie.
- I chłodno. - dodała Lena, pocierając ramiona.
- Rozpalimy jakieś ognisko i się zrelaksujemy. Myślę, że tego nam właśnie potrzeba. - oświadczył Konrad, po czym razem z Damianem i Maksem poszli do lasu w poszukiwaniu drewna.
Dziewczyny zaczęły przygotowywać jedzenie, a Nik podszedł do brzegu jeziora. Przykucnął i przez chwilę wpatrywał się w bezruchu w ciemniejące niebo. Bez zastanowienia podeszłam i usiadłam po turecku obok niego.
- Coś cię gryzie?
- Nie. Nie musisz się o mnie martwić. - odpowiedział z uśmiechem.
- Nie podoba ci się obecność Maksa ?
- Jak zawsze spostrzegawcza i empatyczna.
- To nie jest prawidłowa odpowiedź, jak sądzę.
- Faktycznie, zapomniałem dodać, że jesteś uparta. - powiedział i zaśmiał się cicho.
- Powiesz mi czy nie? - zapytałam z lekka ubawiona.
- Nie.
- Nie, nie powiesz, czy nie, nie podoba ci się to, że Maks tu jest?
- Zgadnij. - i znów się zaśmiał.
- Ty tak zawsze?
Zapytałam poirytowana i rozśmieszona.
- Przeważnie.
- Wkurzające.
- Z tobą też nie jest łatwo wytrzymać .
- Więc dlaczego zgodziłeś się na to by tu z nami przyjechał?
Postanowiłam zakończyć tę śmieszną, ale i niepotrzebną w tej chwili konwersację.
- Chyba coś mi odwaliło. Wtedy, gdy z nim rozmawiałem, uwierzyłem mu, że żałuje tego co zrobił. Sam nie rozumiem jak mógł polecieć na inną, mając tak fantastyczną dziewczynę. Lena była dla niego wręcz aniołem. Rzadko się złościła, nie robiła mu scen, no i nie miała nic przeciwko wypadom z kolegami.. Może i to był błąd. Być może gdyby nie była taka wyrozumiała i ten jeden raz nie pozwoliła mu iść z kumplami..
- Wydaje mi się, że jeśli miał ją zdradzić, doszłoby do tego prędzej czy później.
- Chyba masz rację. Tylko, że zaczynam żałować swojej decyzji.
- Dlaczego?
- Jeśli uda mu się ją ubłagać.. a ona mu wybaczy.. Nie wiem czy będę w stanie traktować go tak jak dawniej, czy ja potrafię mu to wybaczyć.. Nie chcę być egoistą.
Rozumiesz?
- Tak, chyba tak.
Dostrzegłam, że stara się myśleć o innych i stawiać ich dobro ponad własne. To skarb mieć takiego przyjaciela, czy chłopaka.
- Malwina jest pewnie dumna z takiego chłopaka.
Na dźwięk jej imienia uśmiechnął się mimowolnie.
- To ja jestem szczęściarzem. I pomyśleć, że to ty mogłabyś być na jej miejscu.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Przesłyszałam się czy on to naprawdę powiedział?
- Na serio?
- Tak. Kilka tygodni po tym jak Damian poznał ciebie i Kingę, przedstawił mnie wam. Nie zaprzeczam, że wpadłaś mi w oko, ale przede wszystkim spodobał mi się twój charakter. Oczywiście zanim cię gdzieś zaprosiłem zapytałem Damiana czy nie ma nic przeciwko..
- Dlaczego akurat jego?



wybaczcie, ale nie mam ostatnio czasu, żeby dodawać częściej. 
postaram się jednak dodawać kolejne w ciągu tygodnia. 
no i nie ukrywam, że mam już kilka pomysłów, dzięki którym będzie tu ciekawiej ;)
podobało się? mam nadzieję. 
do następnego ^^

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 19

Nie chciałam już nigdy więcej słyszeć tego głosu, dlatego też rozłączyłam się zanim znów się odezwał. Kierowana impulsem wyrzuciłam telefon w głąb lasu. Wzięłam kilka uspokajających oddechów, wmawiając sobie, że tu mnie nie znajdzie.
- Kto dzwonił?
Nie usłyszałam nawet, że Damian do mnie podszedł. Drgnęłam na dźwięk jego głosu, przez co od razu domyślił się odpowiedzi.
- Jagoda. Z nami jesteś bezpieczna. - powiedział odwracając mnie do siebie. Spojrzałam w jego zatroskane oczy, czując, że nie chciałabym być teraz nigdzie indziej. Wtuliłam się w ramiona Damiana, zaciskając oczy. Pragnęłam o wszystkim zapomnieć. Zaszyć się gdzieś w środku lasu i nie wychodzić z niego już do końca życia.
Z niechęcią oderwałam się od chłopaka, gdy usłyszałam warkot silnika, oznajmiający, że nasi przyjaciele właśnie do nas dołączyli.

***

Przez kilka dobrych minut patrzyłem w skupieniu jak Daniel, próbuje zapanować nad wściekłością. Chodził od ściany do ściany z zaciśniętymi pięściami i twarzą pełną szaleńczych uczuć. Właśnie w takich momentach próbowałem schodzić mu z drogi. Od kiedy go poznałem miał problemy z kontrolowaniem gniewu. Nie śmiałem nawet wspominać mu o psychologu. Jedynym, który tego spróbował, był Maciek. Wiele razy mówił mi, że żałuje tej decyzji. Nigdy nie zapomnę trzasku łamanej kości, po tym gdy Daniel usłyszał o pomocy psychologicznej. Na szczęście niczego poważnego nie wyrządził jego silny cios. Choć regularnie chodzi na siłownię rezultaty nie są widoczne gołym okiem. Żaden z nas nie chciałby się przekonywać na własnej skórze o jego postępach. Za dobrze go znamy.
- Rozłączyła się. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Nie odzywałem się. Wolałem poczekać i sprawdzić, czy w dalszym ciągu ma ochotę wyładować na kimś swoją złość.
- Rozumiesz to?! Nie chciała ze mną, kurwa, rozmawiać!
Krzyknął patrząc mi prosto w oczy. Nie odwracałem wzroku. Cierpliwie słuchałem, nie robiąc żadnych uwag.
- Jakby w ogóle miała jakiś wybór. - dodał nieco spokojniej. - Nie pozwolę na to by spędzała tyle czasu z tym fagasem, z dala ode mnie. 
- Co chcesz zrobić ? - zapytałem spokojnie, choć wewnątrz mnie głębiły się niepokój i lęk.
Daniel przez chwilę patrzył na mnie całkowicie się rozluźniając. Rozważał moje pytanie z nieobecnym wzrokiem.
- Znajdź ją. Chcę wiedzieć z kim dokładnie wyjechała, dokąd i na ile.
Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Oczywiście, jak sobie życzysz. Nie śmiałbym ci się sprzeciwić. Choć bardzo bym chciał, pomyślałem.

***

Niewielkie jezioro i pomost. I choć nie pamiętam czy potrafię i lubię pływać, lekki wietrzyk o charakterystycznym zapachu wody przyniósł mi ukojenie. Spontanicznie, nie patrząc na innych pomaszerowałam przed siebie. Stare deski skrzypiały pod moim ciężarem. Z jednej strony przyszło mi na myśl, że w każdej chwili, któraś mogłaby się załamać. Jednak mimo to dotarłam na sam koniec. Wpatrywałam się w widoki przede mną, ignorując śmiechy i rozmowy pozostałych, które fantastycznie się roznosiły. Nie uszły mojej uwadze kolejne skrzypienia desek.
- Świetny widok, prawda? - zapytała z uśmiechem niska blondynka, z niebieskimi oczami, Lena.
- Tak. Fantastyczny.
- Za każdym razem podoba mi się tu coraz bardziej.
- Byłaś tu już?
- O tak, wiele razy. Tak jak ty.
Spojrzałam na nią trochę zdziwiona, po czym odetchnęłam głęboko. O tak wielu rzeczach jeszcze nie pamiętam.
- Kto znalazł to miejsce?
Lena odwróciła ode mnie wzrok ze smutnym spojrzeniem. Patrzyła przez chwilę na las rozpościerający się na drugim końcu jeziora, po czym znów na mnie spojrzała.
- Kiedyś wybrałam się z Maksem na wycieczkę motocyklem. Było naprawdę świetnie. Uwielbiałam ten wiatr na twarzy i we włosach.. oraz to, że byłam tam z nim. Nie chcieliśmy jeszcze wracać do domu i przerywać tej magicznej chwili bycia razem, dlatego skręciliśmy w pierwszą ścieżkę, którą zobaczyliśmy i trafiliśmy tutaj - uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie, następnie spojrzała w dół, na pomost - Przez długie godziny, niemal do zachodu słońca, siedzieliśmy tu, rozmawiając i ciesząc się swoją obecnością. Był to chyba najbardziej idealny wieczór jaki dotąd było mi dane z nim spędzić.
Obejrzałam się na pozostałych, zauważając, że Maks patrzy na nas z zainteresowaniem i czymś jeszcze, czego nie udało mi się zidentyfikować z tej odległości.
- A więc otaczają mnie same pary, hm?
- Nie jesteśmy już razem. - wypowiedziała te słowa z ledwo zauważalnym smutkiem, w bardzo szybkim tempie, jakby chciała zamknąć już ten etap w swoim życiu.
Na myśl nasuwało mi się tylko jedno pytanie, ale czułam, że nie powinnam o to pytać. Nie chciałam jej zmuszać do jakichkolwiek wyjaśnień. Na wszystko przyjdzie czas.
- Zepsuł wszystko. - powiedziała. - I choć cząstka mnie chciałaby mu wybaczyć, nadal nie potrafię wyprzeć z myśli obrazu, na którym całuje się z inną.. w rozpiętej koszuli, na środku pokoju, trzymając ją za pośladki.
Zacisnęła oczy, kręcąc głową. Dobrze wiem co robiła.. Chciała wyrzucić to z głowy, ale nie potrafiła.
- Reszta o tym wie ?
- Tak, dlatego Nik, zachowuje się co do niego tak ozięble. Traktuje mnie jak młodszą siostrę, a ja jego jak brata. Do tej pory nie wiem, jak Maks zdołał przekonać Nika, by mógł z nami pojechać.
Teraz rozumiem tę niechęć, jaką wyczułam między nimi. Zresztą wcale nie dziwię się Nikowi. Z całej siły starałam się nie uprzedzać co do Maksa, by nie wprowadzać i tak już trochę napiętej atmosfery. 
- Chodźmy zobaczyć czy rozstawili namioty. - powiedziała z delikatnym uśmiechem, nadal myśląc o swoich wcześniejszych słowach.
W ciszy dotarłyśmy do reszty skupionej wokół dwóch prawie rozstawionych namiotów. Malwina z Kingą siedziały na drewnianej ławce połączonej ze stołem, której wcześniej nie zauważyłam i przyglądały się chłopakom z rozbawieniem.
- Nie radzicie sobie? - zapytałam.
- Wręcz przeciwnie. Wszystko idzie jak po maśle.
Nik, puścił do mnie oczko i uśmiechnął się przyjacielsko, wskazując na Damiana, który stał z jakimś metalowym czymś i z poważną miną patrzył na namiot.
- Coś ci chyba nie wychodzi.
- Poczekaj chwilę.
Posłusznie niczego więcej nie mówiłam, i czekałam aż Damian poradzi sobie z postawieniem namiotu. Po pozie Nika wywnioskowałam, że chciałby pomóc, ale ten mu nie pozwala. Męska duma, czy może coś innego?
Po chwili usłyszeliśmy trzask i odgłos zapadającego się namiotu.
Nie potrafiłam się opanować, widząc zagubioną minę chłopaka, więc chwilę później stałam skręcając się ze śmiechu razem z resztą.  Damian także śmiał się z siebie, ale nie uszło mojej uwadze to, że patrzy na mnie w czysto chochlikowy sposób. Zupełnie jakby coś knuł.
- Trzeba cię chyba ostudzić.
Był to bardzo dobry sposób na przegnanie ataku śmiechu. Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił i teraz stałam naprzeciw niego z miną niewiniątka, przeczuwając jakie są jego plany.
- Przecież ty nawet namiotu nie potrafisz rozstawić. - wiedziałam, że moje docinki nie skończą się najlepiej, ale nie potrafiłam się powstrzymać.
- Sama tego chciałaś. - ostrzegł i tak, że nawet nie zauważyłam wziął mnie na barana. Wydałam z siebie krótki okrzyk zaskoczenia po czym zaczęłam wymierzać w jego plecy kilka kobiecych uderzeń.
- Puść mnie. - chciałam by zabrzmiało to bardziej stanowczo, ale przypomniała mi się opowieść Damiana, gdy wnosił mnie tak po imprezie po schodach, więc znów zebrało mi się na śmiech.
- Nie ma mowy. - odpowiedział świetnie się bawiąc i niemal pobiegł na koniec pomostu, skąd zeskoczył nim zdążyłam cokolwiek wykrzyknąć.
Wynurzyłam się łapiąc powietrze, po czym uświadomiłam sobie, że mam tu grunt i mogę swobodnie stanąć. Damian patrzył już na mnie z zawadiackim uśmiechem. Nie mogłam się powstrzymać, więc ochlapałam go z całej siły i z impetem zaczęłam przedzierać się na brzeg. Faceci oczywiście nie posiadali się ze śmiechu, więc ich też troszkę ochlapałam.
- Hej, my ci nic jeszcze nie zrobiliśmy. Za co to? - Nik podniósł ręce w obronnym geście, nadal się śmiejąc.
- Za całokształt.. I na przyszłość. - dodałam po chwili namysłu.
Podeszłam do dziewczyn, w dalszym ciągu siedzących na ławce.
- Chcesz ręcznik? - zapytała Malwina.
- Chyba nie ma sensu się wycierać przy takiej pogodzie.
Słońce nadal grzało niemiłosiernie, choć teraz odczuwałam tylko przyjemne ciepło. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że za chwilę będę już sucha.
Chwilę później usiedliśmy wszyscy wokół stołu. Na Damiana nie patrzyłam, zastanawiając się czy się na niego obrazić. W ten sposób, może nie będziemy musieli wracać do tamtej rozmowy.
- I co teraz?
- Z czym? - odpowiedział lakonicznie Konrad.
- Nie będziemy raczej spać w jednym namiocie, geniuszu.
- Zawsze możesz spać na pomoście.
Lena zrobiła naburmuszoną minę i wytknęła do niego język.
- Ty też.
- Ja mam namiot. - powiedziałam, przypominając sobie, że rodzice kupili mi go tuż przed wyjazdem. Chwila.. ja przecież nie mam rodziców...
- To świetnie. - Malwina klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko. Natomiast Kinga zaoferowała się, że go przyniesie... i rozłoży na co wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem.
- No to co, trzeba się rozpakować.
Zakomenderowała Malwina. Podczas, gdy reszta poszła po bagaże do samochodów nadal nie ruszyłam się z miejsca. Tak jak i Damian.
- Co ci jest? Martwisz się o Daniela? Chwilami całkowicie się wyłączasz.
- Chodzi o moich rodziców. 



ta dam!
mam nadzieję, że się podobało ;D