Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 15

Już od kilkudziesięciu minut przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego do obejrzenia. Obejmowałam poduszkę lewą ręką, siedząc po turecku na kanapie w salonie. Jak na złość w telewizji nie puszczali niczego czym mogłabym zając myśli, w związku z czym po głowię wciąż chodziły mi skrawki rozmowy z Bonim.
Ciche pukanie do drzwi, wywołało gwałtowny wzrost adrenaliny i strachu, a serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Przez chwilę byłam przekonana, że Daniel wrócił i tym razem nie da mi tak łatwo spokoju. Może po minucie przypomniałam sobie, że miałam mieć dzisiaj bardziej przyjaznego gościa. Uspokoiłam tętno, porzucając poduszkę i na miękkich nogach podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko by sprawdzić kto rzeczywiście za nimi stoi. Z ulgą rozpoznałam Damiana, którego od razu wpuściłam do środka.
- Przestraszyłem cię?
Widocznie nie udało mi się całkowicie się opanować, a strach nadal był widoczny na mojej twarzy.
- Nie no przestań. To nie twoja wina.
- Mam nadzieję, że nie wzięłaś się za pakowanie, mam rację?
Zmienił temat za co byłam mu wdzięczna. Nie wiedziałam jak miałabym mu uświadomić, że nie jest winien moich paranoi.
- Nie, stwierdziłam, że choć raz zrobię to o co mnie poprosisz.
- Czyli nie mogę liczyć na więcej takich przypadków?
- Może kiedyś... jakimś cudem.
Zaśmiałam się cicho i zaczęłam wchodzić na górę. Wcześniej nie wyłączyłam telewizora, więc teraz towarzyszył nam oddalający się głos prezentera wiadomości.
Stanęłam na środku swojego pokoju z lekko zagubioną miną. Podniesione brwi Damiana miały mi chyba zastąpić, krótkie - i pewnie zbędne, sądząc po jego minie - pytanie Co?.
- Wiesz gdzie trzymam torby?
Zaśmiał się cicho i otworzył moją wielką szafę, po czym wyciągnął z niej średnią torbę podróżną. Dziwne, że wcześniej jej nie zauważyłam.
- Radziłbym ci zabrać rzeczy na każdą okoliczność. Nie wiem ile tam będziemy no i gdzie nas poniesie. - uśmiechnął się figlarnie i puścił do mnie oczko.
- Jesteś pewny, że nie chcesz mnie wyręczyć w pakowaniu? - zapytałam żartobliwie, choć tak naprawdę błagałam go na kolanach by zrobił to za mnie, gdyż nie miałam zielonego, żółtego czy pomarańczowego pojęcia co tak naprawdę mam ze sobą wziąć.
Spojrzał na mnie sceptycznie, ale po chwili uśmiechnął się niczym sfinks.
- W takim razie musisz przyrzec, że nie będziesz marudzić bez względu na to co ci tam zapakuję. 
I tak nie pamiętam zawartości swojej szafy, ale raczej wolę wiedzieć co mam zapakowane i sama podjąć ten wybór. Uśmiech Damiana uświadamia mi, że użył podstępu by wymigać się od mojej prośby. Dodałam sobie do listy jego kolejną cechę, spryt.
- Dobra, odsuń się.
Posłusznie przeszedł na moje miejsce na środku pokoju, gdy ja stanęłam przed szafą i zaczęłam starannie przeglądać i analizować jej zawartość.
Wkrótce wybrałam kilka par spodenek, spodni, koszulek i bluz na chłodne wieczory bądź noce, no i oczywiście kilka par butów. Pomyślałam o tym, że nie wiadomo gdzie będziemy chodzić ani co robić, więc spakowałam jeszcze kilka sukienek, które znalazłam na wieszakach.
Gdy przeszłam do bielizny Damian podszedł do mnie i z iskierkami w oczach zachęcił bym wzięła koronkowe figi w malinowym kolorze, bo są wyjątkowo urocze.
Spojrzałam na niego rozbawiona, na co odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Chcesz mi wybrać bieliznę?
- Byłbym zaszczycony.
- Fajna zabawa?
- Jeszcze się pytasz.. Jestem fascynatem damskiej bielizny.
- I pewnie zrobiłeś sobie z niej ołtarzyk nad łóżkiem, co?
- No pewnie, z twojej w dodatku. - zaśmiał się cicho widząc moją zdziwioną minę. Po chwili jednak się opamiętałam i uśmiechnęłam się sprytnie.
- Kradzież jest karana.
- A kto powiedział, że ją ukradłem? - zrobił zbolałą minę i pokręcił głową. - Nie wiem dlaczego ci to przyszło do głowy.
- Nie jestem stu procentowo pewna, zresztą wiesz z jakich przyczyn, ale raczej nie dałabym ci własnej bielizny. Skoro nie zrobiłabym tego teraz to raczej wcześniej też nie.
- A co jeśli byłaś wtedy pijana?
Przestałam się uśmiechać i zastanowiłam się nad tym chwilę. W prawdzie pod wpływem alkoholu można zrobić coś głupiego, a jak już wiem często bywałam pijana, więc w sumie mogło to być prawdą. Jednak myśl, że Damian może mieć ołtarzyk z moją bielizną otoczoną świecami, wydawała mi się dziwna i nie pasująca do mojego przyjaciela.
- Nie nabierzesz mnie na to. - pokazałam mu język, zachowując się jak dwulatka i wybrałam na chybił trafił bieliznę po czym schowałam ją w małej reklamówce i wrzuciłam do torby.
Damian dał sobie spokój, wiedząc, że go przejrzałam i położył się na łóżku.
- No, to teraz możemy odpocząć.
Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką, która jakimś cudem znalazła się blisko szafy.

Nazajutrz wstałam o siódmej by mieć przyzwoicie dużo czasu na śniadanie i poranną toaletę. Nią szczególnie powinnam była się cieszyć, bo nie wiadomo kiedy kolejny raz skorzystam z prysznica. Sprawdziłam czy na pewno wzięłam wszystko co może mi się przydać, przewiesiłam sobie przez ramię torebkę, złapałam torbę i zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie rodzice ze śniadaniem. Swój bagaż położyłam obok namiotu i śpiwora, niedaleko drzwi wyjściowych po czym weszłam do kuchni.
Jadłam w spokoju śniadanie, gdy do głowy przyszła mi wczorajsza wycieczka po domu i przeglądanie albumów.
- Znalazłam wczoraj mnóstwo swoich zdjęć w waszej szafie.
Mama otworzyła szeroko oczy ze zdumienia a tacie upadł widelec. Już chciałam ich zapytać czy nie posunęłam się za daleko, gdy do kuchni weszła Kinga. Wcześniej nie słyszałam warkotu silnika, ani nawet dźwięku otwieranych drzwi.
- Dzień dobry. Jak tam, gotowa?
Jej podekscytowanie w żadnym stopniu nie zmalało, nawet gdy zauważyła zmieszane twarze moich rodziców, które taktownie zignorowała.
- Chyba tak.
Odpowiedziałam trochę zła na siebie, że wczoraj nie zaczęłam tego tematu. A teraz musiałam się pogodzić z tym, że na razie niczego się nie dowiem.
- Wzięłaś telefon? - zapytał tata odzyskując panowanie nad sobą. Byłam zdziwiona, że moje pytanie aż tak wytrąciło ich z równowagi.
Poklepałam się po kieszeniach spodenek i ponownie zdziwiona stwierdziłam, że nie mam go przy sobie.
- Pójdę po niego. - zaoferowała się mama, i nawet nie poczekała na żaden sprzeciw czy aprobatę.
Uznałam, że to dobry moment by się czegoś dowiedzieć. Przeprosiłam Kingę i tatę i wymknęłam się z kuchni za mamą. Znalazłam ją skuloną przy łóżku. Podeszłam do niej i uklęknęłam dotykając jej ramienia.
- Mamo, co się stało?
Z jej ust wydobył się cichy jęk. Zauważyłam też kilka łez, ściekających z jej policzka.
- Ja.. Muszę ci coś powiedzieć. - wyjąkała patrząc mi prosto w oczy. - Nie jesteś naszą córką.





zbyt krótki? wybaczcie, wciągnął mnie wir wydarzeń ;)
co do Boniego.. więcej o tej tajemniczej postaci w następnym rozdziale,
który prawdopodobnie pojawi się najprędzej za TRZY tygodnie. 
w końcu gdzieś wyjeżdżam i nie będę miała czasu na pisanie. 
to tyle, do następnego ^^

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 14

Obudziłam się przykryta po uszy puchatą kołdrą. Przetarłam zaspane oczy i odrzuciłam przykrycie na bok. Pomimo tego, że okno było trochę uchylone, w pokoju było niewyobrażalnie duszno.
Dałam sobie spokój z przebieraniem i postanowiłam zejść na dół. Na schodach usłyszałam przyciszone głosy rodziców i Damiana. Zdałam sobie sprawę, że to on zaniósł mnie do mojego pokoju i najwidoczniej czekał na przyjazd moich rodziców. Błyskawicznie przypomniały mi się zdarzenia zeszłej nocy. Teraz czułam tylko ulgę, że Damian jest przy mnie i mogę na niego liczyć.
- Dzień dobry.
Przywitałam się z resztą, wchodząc do kuchni. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu, co przypomniało mi, że ostatnim posiłkiem jaki jadłam, była jajecznica przygotowana przez Kingę.
- O czym tak szepczecie? - zapytałam, nie dając im dojść do głosu.
- O niczym ważnym. Siadaj, zaraz podam ci śniadanie.
Mama wstała od stołu i podeszła do szafki, na której zaczęła przygotowywać kanapki i herbatę, natomiast ja spojrzałam wymownie najpierw na Damiana, potem na tatę - oboje dzielnie nie ugięli się pod moim spojrzeniem - i usiadłam obok niego przy stole. Jeszcze raz spojrzałam na, siedzącego naprzeciwko mnie przyjaciela, ale ten odwrócił wzrok.
Musieli coś knuć.
Smacznie wyglądające śniadanie, skutecznie odwróciło moją uwagę. Gdy skończyłam jeść, zdałam sobie sprawę, że od kiedy tu weszłam żadne z nich nie pisnęło choćby słówka. Wydało mi się to trochę dziwne, więc gdy odstawiłam, w połowie opróżnioną szklankę, postanowiłam coś z tym zrobić.
- Powiecie mi o co chodzi?
Zapytałam ostrzejszym tonem niż zamierzałam, przez co w efekcie mama wzdrygnęła się lekko, jakby przywykła już do ciszy między nami.
- Trzeba jej w końcu powiedzieć. - odezwał się tata, patrząc pytająco na mamę. Ta skinęła głową z westchnieniem, a mnie na myśl przyszło kilka koszmarnych scenariuszy ich dziwnego zachowania.
- Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli wyjedziesz.
Przez chwilę przetrawiałam sens zdania wypowiedzianego przez tatę. Mam się wyprowadzić, bo mają już dość tego, że przypominam sobie marne skrawki mojego życia? Wyjechać na jakiś czas? Czy zniknąć z ich życia i wyprowadzić się do innego miasta? A może Daniel zagroził, że jeśli się od nich nie wyprowadzę puści ten dom z dymem łącznie z mieszkańcami?
Damian widząc moją zdezorientowaną i przestraszoną minę pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Opowiedziałem twoim rodzicom o tym, że był tu w nocy Daniel i oczywiście przeprosiłem ich kilkadziesiąt razy, za to, że nie potrafiłem cię należycie przed nim ochronić. - mama złapała go pokrzepiająco za rękę dodając otuchy i dając do zrozumienia, że nie mają mu tego za złe - Wiedzieli już co nie co o jego życiu, tak jak ja, słyszeli o nim wiele rzeczy, więc razem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli wyjedziesz i się od niego oddalisz. To znaczy mam zamiar zabrać cię na jakiś biwak z dala od domu, być może z naszą paczką przyjaciół.
Od razu odetchnęłam z ulgą na wieść, że żadne z moich przypuszczeń się nie sprawdziło.
- Już myślałam, że macie mnie dość. - wyszeptałam jedną ze swoich obaw, nie chciałam teraz wspominać o Danielu.
- Co? Oczywiście, że nie. - powiedziała mama i momentalnie znalazłam się w jej uścisku. - Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?
- Chyba mam zbyt wybujałą wyobraźnię. - wymamrotałam, na co wszyscy się zaśmiali, dzięki czemu odgoniłam od siebie te nieprzyjazne podejrzenia.
- To kiedy wyjeżdżamy? - pytam, gdy mama zajmuje krzesło obok Damiana.
- Możemy nawet jutro.
- Im szybciej tym lepiej. - kwituje tata, na co ja tylko kiwam głową.

Kilka godzin później, rodzice zadeklarowali się, że kupią mi namiot i inne potrzebne rzeczy na biwak. Nie zamierzałam ich powstrzymywać. Nie widziałam w tym nawet sensu. Natomiast Damian pojechał do siebie by zadzwonić do naszych przyjaciół i namówić by z nami pojechali. Gdy rodzice zostawili nas na chwilę samych w kuchni, stwierdził, że powinnam na nowo poznać innych znajomych, bo być może dzięki ich obecności coś powróci do mojej nadwerężonej pamięci. Zakomunikował mi też, że przyjedzie wieczorem i pomoże mi się spakować, żebym czasami nie zabierała ze sobą kilku potężnych, i całkiem niepotrzebnych, walizek.
Teraz z braku jakiegokolwiek zajęcia chodziłam bez celu po domu. Nie miałam zamiaru podpadać Damianowi i zabierać mu tej "przyjemności" w pakowaniu, albo nadzorowaniu pakowania moich rzeczy. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
Zwiedziłam już cały salon i kuchnię, swojego pokoju miałam już dość, ale gdy trafiłam na drzwi sypialni rodziców postanowiłam trochę w niej poszperać. Bez wahania weszłam do środka i darowałam sobie zamknięcie drzwi za sobą, poza mną nikogo tu nie było. Pomieszczenie samo w sobie wyglądało normalnie. Duże małżeńskie łóżko. Dwie szafki nocne. Brązowa komoda z telewizorem i ogromna trzydrzwiowa szafa. Ze wszystkich tych rzeczy najbardziej zaciekawiła mnie szafa. Ile tajemnic można w niej ukrywać? A ile wspomnień?
Otworzyłam ją i moim oczom ukazało się kilka półek zapełnionych spodniami i bluzkami, obok wisiało pełno wieszaków z koszulami, sukniami... generalnie, o jakich rzeczach bym nie pomyślała, wszystkie były tutaj.
Zawiedziona perspektywą nie znalezienia niczego ciekawego postanowiłam zamknąć szafę i przestać myszkować gdzieś, gdzie na pewno nie jest to fair w stosunku do rodziców. Jednak moje spojrzenie powędrowało na dno szafy, w którym leżało kilka zamkniętych pudeł średniej wielkości. Nie potrafiłam się oprzeć chęci otworzenia ich, dlatego usiadłam na zmieni po turecku i sięgnęłam po pierwsze, położone po mojej prawej stronie.
Z coraz większym podekscytowaniem, ale i lekką obawą otworzyłam obiekt mojego zainteresowania. Znajdowały się w nim głównie albumy. Przejrzałam kilka z wierzchu, ale znalazłam w nich zdjęcia z wakacji i przeróżnych uroczystości. Odłożyłam je na bok i sięgnęłam po następne. W tych z kolei były nasze fotografie ze ślubów i wesel. Na wielu uśmiecham się stojąc obok pary młodej, babć i dziadków, kuzynów, kuzynek i oczywiście świadków. Nie brakuje też zdjęć rodziców z siostrami, braćmi czy kim tam jeszcze.
Znudzona tym, że żadne nie przywróciło mi pamięci otworzyłam przedostatni album, ukazujący fotografie mnie jako dziecka. Być może miałam wtedy z osiem albo dziewięć lat. Na kilku zdjęciach rozpoznaję Kingę - takie same piwne oczy, piegi i kasztanowe loki. Musiałyśmy już wtedy się przyjaźnić. Przewracam szybko kartkami, szukając młodego chłopca, ale z opóźnieniem przypominam sobie z opowieści Damiana, że poznaliśmy się dopiero na imprezie, gdy nie byliśmy już dziećmi.
Odechciewa mi się oglądania kolejnych, niczego nie mówiących mi zdjęć, ale otwieram to ostatnie, wiedząc, że i tak wróciłabym, żeby zaspokoić swoją ciekawość i upewnić się, że nie ma tu już niczego co mogłoby mi pomóc.
Pierwsze zdjęcie wydaje mi się dziwnie znajome - niemowlę, w którym rozpoznałam siebie. Następne ukazywało mnie jako dwulatkę i kobietę o długich, brązowych i kręconych włosach. Kolejne mnie wśród bawiących się dzieci. Zdziwiło mnie to, że wszyscy byliśmy ubrani w takie same granatowe mundurki.
Oderwałam wzrok od albumu i przycisnęłam ręce do skroni, żeby choć trochę załagodzić niespodziewany, ostry ból głowy, który przeszył mi czaszkę. Z każdym oddechem ból się nasilał, a w umyśle krążyły mi powracające wspomnienia z dzieciństwa. Dzieci, z którymi się bawiłam na placu zabaw. Uderzyła we mnie wiedza, że kazano nam nosić te mundurki, ale nia miałam pojęcia dlaczego. Kobieta, która tak czule mnie obejmowała na zdjęciu kładła mnie spać i czekała aż nie zasnę, śpiewając mi kołysanki. Co rano przychodziła i pomagała mi się ubrać i zaprowadzała mnie na śniadanie, gdzie czekały na nas też inne dzieci, w różnym wieku.
Zupełnie niespodziewanie ból głowy zniknął, na co szczerze się ucieszyłam, bo był wyjątkowo okropny, ale poczułam też ukłucie żalu, bo wspomnienia także przestały do mnie wracać. Jedyne co mogłam teraz wspominać to fakt, że nie mam pojęcia gdzie się znajdowałam jako dwulatka i gdzie w tym czasie byli moi rodzice. Przychodziło mi do głowy jedno wyjaśnienie, ale nie chciałam go do siebie dopuścić. Znów spojrzałam na zdjęcia i przewróciłam kolejną stronę, na której w końcu zobaczyłam siebie z rodzicami. Niestety nie miałam z nimi żadnych zdjęć sprzed moich skończonych dwóch lat.
Zamknęłam album, schowałam go razem z innymi do pudła i odstawiłam go na swoje miejsce. Wstałam powoli, bojąc się, że ból głowy mógłby powrócić, ale nie poczułam niczego poza tym, że zdrętwiały mi nogi. Zostawiłam szafę w pozornie nienaruszonym stanie i zamknęłam za sobą drzwi.
Nie wiedziałam co o tym myśleć, więc postanowiłam na razie się nad tym nie zastanawiać. W swoim pokoju opadłam bezwładnie na łóżko, ponieważ nie byłam wstanie zmusić się do czegokolwiek innego.
Jednak, gdy zadzwonił mój telefon byłam zmuszona, żeby go odebrać. Inaczej, ktoś mógłby źle pomyśleć, że coś mi się stało i nie wiem... wezwać policję? Chciałam tego uniknąć. I tak miałam już sporo na głowie.
- Słucham? - zapytałam nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Zobaczysz będziemy się świetnie bawić. - zaczęła rozentuzjazmowana Kinga. - Wszyscy się odprężymy i zaszalejemy.
- Aż się boję co masz na myśli, mówiąc o tym, że zaszalejemy. - odpowiadam zaczepnie. Radość Kingi na chwilę odciągnęła mnie od rozmyślań.
- I dobrze. A po za tym, poznasz Konrada.. to znaczy, wiesz o co mi chodzi, prawda?
- Tak, jasne. Rozmawiałam już na ten temat z Damianem.
Przypominam sobie słowa przyjaciela, że dobrze by było gdybym na nowo poznała naszych znajomych.
- Okej to do zobaczenia jutro. Lecę się pakować. Narazie.
- Cześć.

Myśl o biwaku i obecności Damiana i Kingi pozwala mi się trochę odprężyć. Oddycham z ulgą, myśląc, że być może zbyt przesadnie podchodzę do mych wspomnień. Skoro przypomniało mi się to, to i reszta także do mnie powróci. A to zawsze jakaś dobra nowina. Uśmiecham się na myśl o mojej głupocie, gdy z telefonu dobiegają kolejne dźwięki przychodzącego połączenia.
Tym razem także nie patrzę kto o mnie dzwoni. Z niewiadomego powodu jestem pewna, że to Damian.
- Tak?
- Cześć Jagoda. Pewnie mnie nie pamiętasz. To ja Boni, przyjaciel Daniela. 




teraz chyba nie jest zbyt krótki, prawda? ;)
mam też nadzieję, że nie jest nudny ^^
do następnego! ;D

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 13

Znów poczułam się niewiarygodnie spokojna i bezpieczna. Nic mnie nie martwiło, a przed oczami znów przelatywały mi kolorowe zdjęcia moich bliskich. Teraz byłam pewna, że ich znam, choć nadal wiele rzeczy z mojego życia mi umykało.
Kolorowe zdjęcia raz po raz stawały się czarno białe, jakby tracąc swoją wyrazistość. Próbowałam się na nich skoncentrować, żeby mi nie zniknęły. Gdyby tak się stało, ciemność pochłonęłaby mnie do reszty i nie wiadomo kiedy wypuściłaby mnie ze swoich objęć.
Gdy udało mi się przywrócić ich normalny kolor, odkryłam, że mogę je przesuwać. Wyciągnęłam rękę i zupełnie tak samo jak w dotykowych telefonach, przesunęłam fotografie. Wiele z nich już widziałam, więc przesunęłam je kilkoma szybkimi ruchami. Nagle wokół mnie zrobiło się całkowicie ciemno, a ja przestraszyłam się, że utraciłam ten mały kontakt z moimi wspomnieniami.
Ku mojej wielkiej uldze po chwili wszystko ponownie rozbłysło, ale tym razem przed oczami ukazały mi się inne fotografie, przedstawiające niemowlę. Z lekkim opóźnieniem uświadomiłam sobie, że "przeszłam do innego folderu", a te zdjęcia są pierwszymi jakie mi zrobiono w dzieciństwie. Na kolejnym, już jako dwulatka, wtulałam się w długie kręcone włosy jakiejś nieznanej mi dotąd kobiety, która uśmiechała się szeroko i czule mnie obejmowała. Na trzecim biegałam z jakimiś dziećmi, ubranymi w granatowe mundurki, na placu zabaw. Z konsternacją przeszłam do następnego zdjęcia, z rodzicami. Stałam pomiędzy nimi ze splecionymi rączkami i niepewnym spojrzeniem, a rodzice kucali obok mnie cali rozpromienieni.
Z jeszcze większą dezorientacją spojrzałam na następne zdjęcie, na którym razem z mamą i moją szmacianą lalką bawiłyśmy się siedząc na kocu przed domem.
Chciałam obejrzeć resztę zdjęć, ale usłyszałam znany mi głos.
- Jagoda? Boże. Jagoda, proszę ocknij się w końcu.
Zdekoncentrowałam, gdy rozpoznałam głos Damiana, przez co fotografie znów nabrały biało-czarnego koloru.
- No już. Nie dręcz mnie.
Poczułam na policzkach dotyk ciepłej dłoni, a zdjęcia zaczęły migać, by po chwili zniknąć mi sprzed oczu.
Nie! Chcę je zobaczyć!
Ale było już za późno.
Wszystko zaczęło do mnie wracać. Czucie w całym ciele, które przerodziło się w lekkie mrowienie. Poczułam też powiew zimnego powietrza. I fakt, że moje nogi leżą na stosie poduszek ułożonych w małą piramidkę. Niestety  strach znów zagościł w mojej głowie.
Otworzyłam ostrożnie oczy bojąc się tego co mogę zobaczyć.
- Dzięki Bogu.
To tylko Damian odetchnął z ulgą i usiadł koło mnie na kanapie.
- Co się stało?
Zapytałam odzyskując zdolność mowy.
- Zemdlałaś. Ale już jest dobrze. Leż spokojnie i głęboko oddychaj.
- Przyniosłeś mnie tu?
Rozejrzałam się po ciemnym salonie, który był oświetlany tylko przez lampę , stojącą nieopodal okna, a firanki lekko powiewały od lekkiego powiewu powietrza z otwartego okna.
- Tak. Chyba miałem deja vu.
- Co?
- W jednej chwili wypłakiwałaś się na moją ulubioną koszulkę - uśmiechnął się lekko i pokazał na jeszcze trochę wilgotną plamę - co swoją drogą będziesz mi musiała wytłumaczyć. A potem nagle ucichłaś, stałaś się taka bezwładna i blada. Poczułem się jak wtedy, gdy cię znalazłem  w parku.
 Choć nie miałam wpływu na swoje omdlenie, poczułam się trochę winna jego strachu o mnie. Nie wiedziałam, że tak źle wspomina tamto zdarzenie, ale teraz widząc jego udrękę i troskę w oczach wreszcie to do mnie dotarło.
- Ja.. Nie wiem co ci powiedzieć.
- Powiedz dlaczego płakałaś. - odpowiedział z prostotą, a ja ponownie tej nocy przełknęłam narastającą gulę w gardle.
- Przestraszyłam się.
- Czego?
- Tego jak byłam traktowana.. kiedy byłam z Danielem.
- O Boże. Przypomniałaś sobie?! - niedowierzanie i szok malował się na jego słabo oświetlonej twarzy.
Pokiwałam przecząco głową i odwróciłam ją, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy.
- Był tu.
Oczekiwałam jakiejś odpowiedzi, krzyku, nerwowego chodzenia, ale niczego takiego się nie doczekałam. Ciekawa jak zareagował Damian, odwróciłam wzrok z powrotem w jego stronę.
Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. Usiadłam na kanapie podkulając nogi pod brodę i wtedy jakby ocknął się z transu, a na jego twarzy zagościł czysty i nieokiełznany gniew.
- Zrobił ci coś?!
- Nie. Przyznał się co do tego, jaki jest w stosunku do kobiet.
- Przyznał się? - i znów niedowierzanie.
- Nie do końca, ale nie zaprzeczył.
Nie potrafiłam pohamować łez, wzbierających z coraz większą siłą. Damian jeszcze raz przygarnął mnie do siebie, pozwalając do końca przemoczyć swoją ulubioną koszulkę. Pragnęłam by te łzy mnie oczyściły. Wyrzuciły wszystkie zbędne przykrości i zastąpiły je beztroską i radością.
Ale to przecież życie, bezwzględne i nie chodzące na żadne ustępstwa, które robi interesy z przewrotnym losem. Nadzieja także zaczęła przygasać, a ja tym razem wykończona płaczem, zasnęłam na ramieniu przyjaciela.




a więc, co do tych wskazówek ;)
myślę, że da się coś z tego zrobić, i oczywiście za nie dziękuję  ^^
mam nadzieję, że znów udało mi się dodać szybciej niż zazwyczaj,
jeśli nie, wybaczcie ;p
do następnego, niebawem jak sądzę ;D

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 12


Zaschło mi w ustach a serce biło mi nierównomiernie i głośno. Ciemna sylwetka oświetlana tylko z jednej strony lampą uliczną, przestępowała z nogi na nogę. Odczuwałam przemożne pragnienie zatrzaśnięcia drzwi, ale wiedziałam, że na nic by się to zdało.
- Nie przyszłaś.
Zimny ton Daniela zmroził mnie jeszcze bardziej. Jak to jest, że zjawia się wtedy kiedy tego nie chcę? Jeszcze kilka godzin temu ucieszyłabym się z tego, że mój tak zwany, jedyny możliwy informator mnie odwiedził. Teraz jednak pragnęłam zapaść się pod ziemię i udawać, że nie istnieję.
- Daniel.. - zdołałam wyszeptać tylko jego imię. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Uwielbiam, gdy wymawiasz moje imię, skarbie. - uśmiechnął się i bezczelnie wszedł do środka. - Zamknij drzwi. - dodał surowiej.
I choć moje wszystkie kończyny odmawiały mi posłuszeństwa, jemu się nie sprzeciwiały.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam głośniej, odzyskując wewnętrzną siłę.
- Dlatego, że ty nie raczyłaś się do mnie pofatygować. A przecież wysłałem ci swój adres.
- A co jeśli nie miałam ochoty się do ciebie fatygować? - kłamałam jak z nut, no .. w połowie.
- Skarbie, oboje wiemy, że ta niewiedza zżera cię od środka. Przede mną niczego nie ukryjesz. - dodał ciszej schylając się nade mną.
- Nie mów do mnie skarbie.
Nie podobało mi się w jaki sposób do mnie mówił. Nie czułam nic do tego człowieka. Może z wyjątkiem lekkiej ciekawości i gniewu pomieszanego ze strachem.
- A to dlaczego? Podobało ci się, gdy tak mówiłem. Jesteś sama?
Dodał zaglądając do kuchni i salonu. Przypomniałam sobie o Damianie, który spał smacznie niczego nie podejrzewając. Nie mogą się tu spotkać.
- Tak. Dlatego lepiej będzie jeśli sobie pójdziesz.
Daniel uśmiechnął się uśmiechem sfinksa i podszedł do schodów.
Nie, tylko nie to. - błagałam w myślach, starając się wymazać z twarzy targające mną emocje. Wszedł na stopień i znieruchomiał, a mnie aż zrobiło się gorąco ze strachu.
- Jesteś pewna? Że nie ma tu nikogo oprócz nas?
- Myślałam, że cię nie okłamywałam, więc uważasz, że teraz bym się tego dopuściła? - zapytałam sprytnie.
- Jesteś nieprzewidywalna. U ciebie nigdy nic nie wiadomo... Właśnie to mi się w tobie spodobało.
Wszedł na drugi stopień, obserwując wyraz mojej twarzy.
- Opowiesz mi.. o nas?
Trudno było mi to z siebie wykrztusić , ale za żadne skarby świata nie chciałam zobaczyć tu konfrontacji Damiana i Daniela.
Ten ostatni uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.
- Tak już lepiej.
Spojrzałam na niego wymownie, a on zaśmiał się tylko i pokręcił głową.
- O co ci chodzi? - zapytałam skonsternowana.
- Zawsze, gdy mnie o coś prosiłaś, robiłaś to w bardzo miły sposób..
Przełknęłam narastającą gulę w gardle, przygotowując się na najgorsze.
- To znaczy?
- Och, nic takiego. - odpowiedział, widząc moją minę. - Całowałaś mnie tak długo aż ustąpię.
I spodziewa się, że teraz też tak zrobię? To niedorzeczne. Być może kiedyś... kiedy byłam w nim zakochana tak robiłam, ale teraz nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić.
- Zapomnij. - wykrztusiłam i cofnęłam się mimowolnie, odzyskując władzę nad swoim ciałem.
- Mogę to zrobić.. ,ale tylko dzisiaj.
Co? Mam go teraz uważać za wspaniałomyślnego?
- Przejdziemy się?
Zapytałam, mając nadzieję, że "ustąpi" mi także w tym, a ja zabiorę go daleko od Damiana. Bądź co bądź ich spotkanie mogłoby się źle skończyć. Nie chciałam nawet o tym myśleć, ale przypomniało mi się ich ostatnie spotkanie i wściekłość Damiana na widok mojego gościa w szpitalu..
Daniel kiwnął głową i otworzył mi drzwi, przepuszczając mnie pierwszą. Czułam, że źle robię, ale co innego mi pozostało?
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało, a ja powoli zaczynałam się oswajać z jego towarzystwem, co nie znaczy, że przestałam się go obawiać. Od czasu do czasu mijały nas jakieś samochody, ale to byli jedyni przejezdni, których mogłam poprosić o pomoc w skrajnej sytuacji.. Miałam ochotę uderzyć się za te myśli. Nic już nie mogłam poradzić, a przez nie mogłam wpaść w paranoję i niczego się nie dowiedzieć.
- Jesteś bardzo milcząca.
Stwierdził, bardzo łagodnym głosem, przerywając ciszę między nami. Nie wiedziałam czy to tylko pozory, czy naprawdę chciał, żebym go na nowo polubiła.
- A dziwisz mi się?
- Szczerze mówiąc tak. Zazwyczaj lubisz być w centrum uwagi.
- No cóż, utrata pamięci robi swoje.
- Właśnie dlatego chciałem się dzisiaj z tobą spotkać. Żeby odświeżyć ci pamięć.
- Czy to prawda? - wypaliłam, nie potrafiąc się powstrzymać.
- Czy co jest prawdą?
Odpowiedział mi pytaniem i pociągnął za łokieć, zatrzymując mnie.
- Że jesteś chamem dla kobiet.
Chyba przesadziłam ze szczerością. Spojrzałam z przestrachem w jego zielone oczy, spodziewając się gniewu, ale zastałam tam tylko ciekawość.
- Ciekawie to ujęłaś. - prychnął, absolutnie mnie zadziwiając. Według mnie taki gest do niego nie pasował.
- Czyli to kłamstwo?
Przez dłuższą chwilę mi nie odpowiadał, i nie wiedziałam czy dlatego, że chce abym sama do tego doszła, czy dlatego, że zastanawia się jak albo co mi odpowiedzieć.
Ale nad czym się tu zastanawiać? Odpowiedz na to pytanie jest jasna - tak albo nie, a jego milczenie mówiło samo za siebie.
- Chce wrócić do domu.
Powiedziałam uświadamiając sobie, że stoję obok jakiegoś kryminalisty, w środku nocy na pustej ulicy, a on darzy mnie czymś w rodzaju "ciepłych" uczuć. Oszalałam, wychodząc z nim na zewnątrz. Mogłam zamknąć się w pokoju i zadzwonić po policję.
- Sama? - zapytał czymś rozbawiony.
- Tak.
Miałam nadzieję, że mój głos nie drży i nie zdradza mojego strachu przed nim. Po głowie krążyły mi słowa Damiana "I uważasz, że na tym to się zakończy? To się grubo mylisz." .
- Wobec tego do zobaczenia.
Szczęka opadła mi z wrażenia. Nie wiedziałam czy sobie ze mnie żartuję czy mówi poważnie.
- Nie chcę cię już nigdy widzieć.
- Zobaczymy.. - powiedział zamyślony, po czym odwrócił się i poszedł .
A więc to już koniec? Dał mi spokój? Uszczypnęłam się kilka razy, nie wierząc, że właśnie zostawił mnie tu tak, bez wyrządzonej krzywdy jakiej się spodziewałam.
Odetchnęłam z ulgą, po czym ruszyłam pędem do domu, bojąc się, że Daniel zmieni zdanie.
Gdy już do niego dotarłam, starałam się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi, by nie obudzić Damiana. Wiedziałam, że nie zdołam przed nim tego ukryć, ale nie miałam najmniejszej ochoty teraz rozmawiać na ten temat. Oparłam się o drzwi, nie wiedząc czy pójść na górę i po prostu iść spać czy zostać tutaj i wszystko sobie przemyśleć. Kończyny znów odmówiły mi posłuszeństwa, więc usiadłam na ziemi, podkulając nogi pod brodę.
Choć na zewnątrz byłam skamieniała jak posąg w środku cała drżałam ze strachu i nowo nabytej wiedzy.
To prawda, że Daniel źle traktuje swoje dziewczyny. Ja z pewnością nie byłam wyjątkiem.. Uderzył mnie do jasnej cholery! Teraz nie miałam co do tego wątpliwości. I nie był to pewnie jedyny raz..
 Nie chciałam nawet myśleć o tym, do czego ten facet jest zdolny. Sama jego postawa wzbudzała we mnie tylko same niemiłe odczucia, a co dopiero jego czyny. Po całym tym spotkaniu i wyjaśnieniach Damiana nie chciałam już niczego wiedzieć na temat tego "związku", co więcej, pragnęłam z całych sił sobie tego nie przypominać, już nigdy. Nie mam pojęcia co mną kierowało ani co czułam, gdy zgodziłam się na "bycie z nim". A co jeśli wcale się nie zgodziłam? Pokręciłam głową, wyrzucając niepokojące mnie myśli. Wiedziałam jedno, Daniel nie da mi spokoju. Cokolwiek zrobię, gdziekolwiek pójdę on zawsze gdzieś tam będzie.
Nawet wtedy kiedy stawał po kolei na stopniach uśmiechał się chytrze, jakby wiedział, że na górze jest Damian. Nie zdziwiłabym się jakby wiedział też, że moich rodziców nie ma w domu. Ta myśl była okropna i bałam się, że za chwilę popadnę w paranoję. Nie potrafiłam już kontrolować łez, które spływały mi policzkach. 
Byłam tak rozstrojona, że nie usłyszałam głośnego tupania po schodach.
- Jagoda? Szukałem cię.
Chwilę później Damian ukląkł przede mną, odgarniając mi włosy z twarzy.
- Jagoda, proszę cię mów do mnie.
Naprawdę chciałam mu powiedzieć, że miał rację co do Daniela, o moim strachu przed nim, ale gdy tylko otworzyłam usta wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Damian kierowany troską przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.
Jego ramiona były takie ciepłe i przynosiły mi ukojenie. Można czuć się w nich bezpiecznie, ale na myśl o tym, przyszło mi do głowy jak różni się to od tego w jaki sposób mógł mnie traktować Daniel, narkoman i kryminalista.
Poczułam, że robi mi się słabo i zimno. A potem ogarnęła mnie moja stara przyjaciółka - ciemność.



chyba dodałam szybciej niż zazwyczaj, więc jest to jakiś postęp.
do głowy przyszło mi kilka nowych pomysłów, które mam nadzieję, już niedługo wcielę w życie ;)
bardzo dziękuję, za  te miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem.
naprawdę jestem aż tak okropna? ;c
wracając, dodały mi motywacji i chęci do pisania, tak więc NIE KRĘPUJCIE SIĘ i piszcie co myślicie ;D
do następnego ^^