Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 18 maja 2013

Zlosliwosc losu.

Wybaczcie, ale kolejny rozdzial pojawi sie najszybciej w czerwcu. Mam teraz problemy z netem i niestety nie da sie tego szybciej zalatwic. Prosze was tylko o odrobine cierpliwosci :d Byc moze przez ten czas uda mi sie cos napisac na zapas. A tymczasem, do uslyszenia :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 8

Chyba jeszcze nigdy, odkąd pamiętam, nie siedziałam w takim bezruchu. Być może był on wywołany szokiem, a może tym, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. O spokojnym śnie mogłam tylko pomarzyć. Tak jak o dowiedzeniu się komu zawdzięczam to świetne uczucie.  Czułam, że na odpowiedź, na której mi najbardziej zależy, będę musiała sobie poczekać. Chyba, że ktoś zna odpowiedź na to pytanie .. Rodzice? Ani myślę ich o to zapytać. Tylko dodałabym im powodów do zmartwień. Kinga albo Damian ? Są chyba jedynymi osobami, które potrafią mi pomóc.
A co jeśli to Damian mnie uderzył ? Nie, to przecież niemożliwe. Jest zbyt szczery by po czymś takim udawać, że wszystko jest świetnie. I, że jest moim przyjacielem. Wyrzuciłam tę absurdalną i nieprzyjemną myśl z głowy.
W końcu wstałam z łóżka i podeszłam do okna, by choć na chwilę zapomnieć  o tym wszystkim. Podziwianie zachodu słońca mogło mi w tym pomóc.
Poruszając się wyjątkowo cicho, by nie dać rodzicom znać, że jednak nie śpię, przyjrzałam się swojemu pokojowi.
Krwisto czerwone ściany kontrastowały z  jasnym kolorem mebli. Jednej wielkiej szafy, podejrzewam, że z mnóstwem ciuchów i dodatków, szafki, z półkami do sufitu wypełnionymi po brzegi książkami. Podeszłam do niej, i przejechałam delikatnie palcem po grzbietach niektórych, zakurzonych już książek.  Musiałam przez dość długi czas niczego nie czytać. Ciekawe dlaczego..  Obok stało biurko, a na nim laptop. Po nim także przejechałam palcem. Na nim też nie zabrakło kurzu. Nikt tu nie wchodził od bardzo dawna.
Zostało mi tylko łóżko, które już obejrzałam. No i szafka nocna z małą beżową lampką.
Pomimo tego, że próbowałam zając myśli czymś innym, cały czas wracało do mnie to okropne uczucie uderzenia i poniżenia. Cały czas zadawałam sobie pytanie, kim była ta osoba? Co jej zrobiłam?
Podświadomość podpowiadała mi, że powinnam unikać Daniela. Być może dlatego, że to on jest sprawcą tego „wypadku” . Ale co jeśli przyjdzie tutaj? Kto mnie przed nim obroni?
Nagle zapragnęłam znaleźć się w łazience i opłukać twarz zimną wodą. Wyszłam z pokoju i otworzyłam drzwi, które znajdowały się naprzeciwko moich. W momencie, w którym ujrzałam białe kafelki poczułam ulgę. Chociaż intuicja mnie nie zawodzi. Odkręciłam kran i ochlapałam sobie twarz lodowatą wodą, po czym oparłam ręce o brzegi umywalki. Stałam tak chwilę ze zwieszoną głową, aż usłyszałam zbliżające się kroki. Otarłam twarz ręcznikiem i gdy miałam już wyjść na korytarz Damian z Kingą weszli do mojego pokoju.
Stanęli zdezorientowani na środku pokoju a ja przyglądałam się temu z rosnącym rozbawieniem.
- Jagoda?
To Damian odezwał się pierwszy. Nie mogłam mu nie odpowiedzieć.
- Nie to pomieszczenie.
Jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę z wypisaną ulgą na twarzy.
- Jeju, widocznie wiele razy wam uciekałam, skoro tak reagujecie na każde moje zniknięcie. – zażartowałam.
- Powiedzmy,  że jesteśmy trochę przewrażliwieni.
Pokręciłam tylko lekko głową i weszłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na ziemi, opierając się o łóżko. Dobry humor uleciał ze mnie jak powietrze z przebitego balonika.
- Z pewnością czujecie się tu bardziej jak u siebie niż ja.
Przyjaciele poszli za moim przykładem i usiedli naprzeciwko mnie po turecku, podczas gdy ja podkulałam nogi pod brodę.
- Jagoda .. – zaczęła Kinga z zamiarem pocieszenia mnie, ale przerwałam jej.
- Tak wiem, wszystko sobie przypomnę .. Tylko nie wiem czy tego chcę.
Z całych sił starałam się nie wybuchnąć płaczem. Nie chciałam znów płakać. W ten sposób niczego się nie dowiem.
- O czym ty mówisz? – zapytał Damian łagodnym głosem. Spojrzałam na jego troskliwą twarz.
To nie mógłby być on. Nigdy.
- Znowu coś sobie przypomniałaś, prawda?
Moja przyjaciółka jest bardzo spostrzegawcza. Pewnie dlatego zajęła się fotografią.
- Jak to znowu?
No tak, przecież Damian o niczym nie wie.
- Niedawno Jagoda przypomniała sobie tę lalkę , którą miała od dziecka. – rzuciła, nawet nie patrząc na chłopaka. W ciągu dalszym przyglądała się mnie.
Jeszcze raz spojrzałam na Damiana z myślą, że nie tylko to sobie przypomniałam.
Przyjaciel trochę się rozpogodził na wieść, że mój mózg pod względem wspomnień zaczyna normalnie funkcjonować. Ale po chwili zmarkotniał, przypominając sobie, że znów coś do mnie wróciło. Po mojej twarzy chyba można wywnioskować, że to nic dobrego.
- Czy kiedykolwiek wspominałam wam .. albo widzieliście jak ..
Wzięłam głęboki oddech by uspokoić moje rozkołatane serce. Damian widząc to, złapał mnie za rękę, dodając otuchy.
- Jak ktoś mnie bije, albo uderza, tylko raz ? – skończyłam niepewnie. Nie wiedziałam o co konkretnie zapytać z tak małą ilością informacji.
- O Boże. – zakryła obiema dłońmi otwartą buzię, z totalnego zaskoczenia.
Reakcja Kingi uświadomiła mi, że nikomu nie mówiłam o tym zdarzeniu.  Damian ścisnął mocniej moją dłoń. Zacisnął oczy z całej siły. Mogłam się tylko domyślać, że zrobił to bym się nie domyśliła w jakim jest nastroju.
- Więc wam nie mówiłam.
- O niczym nie wiedzieliśmy. – zaczęła Kinga. – Ostatnio w ogóle niczego nam nie mówiłaś.
- Co? Dlaczego? – znów ciekawość wzięła górę nad innymi uczuciami.
- Zaczęłaś się zadawać z takimi typkami, którzy nas nie akceptowali..
Z Danielem.
- Nie, nie mów już niczego więcej. – zaprotestowałam.
Czułam, że jeśli dowiem się czegoś jeszcze, eksploduję morzem łez. Kinga wyciągnęła rękę, żeby mnie pocieszyć, ale pokręciłam przecząco głową. Rękę Damiana tez puściłam.
- Koniec z pocieszaniem. Zmieńmy temat.
Damian otworzył buzię z zamiarem zapewne wykłócania się, ale zmienił zdanie i niczego nie powiedział.
- Zabieram cię jutro na zbiórkę żywności. Dla dzieci.
Takiej zmiany tematu się nie spodziewałam.
- Często wspomagamy takie akcje? – zapytałam.
- Często bierzemy w nich udział, ale nie taki jaki myślisz.
Jej tajemniczy uśmiech nie wróżył niczego normalnego.
- Okej. Nie pytam o szczegóły .
- To dobrze. Muszę już iść. – dodała wstając z podłogi. – Zajmiesz się nią, tak?
- Oczywiście.
- Chwileczkę. Nie jestem dzieckiem. – zaprotestowałam, siląc się na powagę.
- Tak tak.
Kinga pokręciła głową, dała mi całusa w policzek i wyszła.
- Chodź. Przejdziemy się.


Dziwne uczucie mijać miejsca, które się powinno znać, a które nic ci nie mówią.
Damian szedł ze mną w ciszy. Czasami muskaliśmy się lekko palcami, ale był to jedyny kontakt między nami.
- Ty mnie przywiozłeś do szpitala?
Przypomniało mi się jak lekarz wspomniał o jakimś młodzieńcu.  Damian pokiwał głową, niczego więcej nie wyjaśniając. Ale za bardzo pochłonęła mnie ta myśl, żebym teraz odpuściła.
- Gdzie mnie znalazłeś? Dlaczego w ogóle musiałeś się tak zachować?
Przyjaciel usiadł na ławce wdychając głośno powietrze. Oparł głowę o podparte o kolana dłonie. Wpatrzył się w jakiś punkt przed sobą i wiedziałam, że w myślach wraca do tamtego dnia. Usiadłam najdelikatniej jak tylko potrafiłam by nie wytrącić go z tego stanu.
- Wracałem właśnie ze sklepu do samochodu. Żeby to zrobić musiałem przejść przez alejkę w mało odwiedzanym parku. Zazwyczaj roi się tam od porozrzucanych puszek, butelek i papierków. No i kręcą się tam sami nieszczególnie ciekawi ludzie. Normalnie starałem się jak najszybciej tamtędy przechodzić, ale akurat wtedy zobaczyłem dziewczynę.. Leżała bezwładnie na ziemi, więc pomyślałem, że coś jest nie tak.  Z każdym kolejnym krokiem uświadamiałem sobie, że to ty. – jego słowa były cichsze od szeptu. – Potem zobaczyłem, że się w coś uderzyłaś i straciłaś dużo krwi. Sprawdziłem twój puls i czy nie uszkodziłaś czegoś jeszcze i wziąłem cię na ręce. Po chwili jechaliśmy już do szpitala.
Przyswajałam sobie te informacje, starając odsunąć od siebie wszystkie nieprzyjemne myśli.
- Więc nie wiesz przez kogo straciłam przytomność?
- Uwierz mi, gdybym wiedział .. – wypowiedział te słowa z nieskrywanym gniewem. Dłonie zacisnął w pięści.
- Damian .. jesteśmy tylko przyjaciółmi?



oto nowy rozdział, zgodnie z życzeniem ;)
dziękuję za miłe komentarze, naprawdę dodały mi dużo weny.
spodobało się? wiecie co robić ;P 

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 7



- Nie wiem co o tym myśleć.
Wzdycham, patrząc na Kingę. Pozwolono mi wyjść na świeże powietrze, dlatego przyjaciółka zabrała mnie na jedną z wielu ławek, usytuowanych obok szpitala. Jednak zanim wyszłyśmy przebrałam się w swoje rzeczy, przyniesione mi przez Kingę.
- Musisz uzbroić się w cierpliwość. On nie powinien tu przychodzić, a ja raczej nie powinnam tłumaczyć ci dlaczego. Wolałabym, żebyś sobie to przypomniała. Tak będzie lepiej. – odpowiada, w połowie tak jak Damian mi wczoraj, po tym jak zmierzył się z moim gościem..

- Słucham? – zaczęłam, wytrącona z równowagi.
- Nikt ci o mnie nie opowiedział, tak?
Nieznajomy wszedł bez wahania w głąb pokoju, z ironicznym uśmiechem.
- Jak widać nie bardzo.
Zdziwiła mnie własna wrogość do tego chłopaka. Nie potrafiłam odnaleźć w sobie, źródła tego uczucia, ale postanowiłam się nad tym teraz nie głowić.
- Auć. – złapał się za serce, udając, że go to zabolało. - Nie ładnie jest się tak odzywać. Wiesz, że tego nie lubię. – dodał poważniej, wręcz surowiej.
Co takiego? Co, zapomniał, że niczego nie pamiętam?
- Właśnie nie.  
- Przypomnisz sobie.
Jego arogancja. Tak, to może wkurzyć człowieka.
- Powiesz mi kim jesteś ? Czy będziesz tam tak stał i się na mnie gapił ?
Włożył ręce w kieszenie i spojrzał na mnie z wyższością i drwiną.
- Szalałaś za mną. Gdyby nie ten wypadek nadal by tak było.
Dlaczego ja o niczym nie wiem? Ogarnęła mną irytacja. Tak się nie zachowują przyjaciele. Jestem pewna, że moja dezorientacja jest widoczna, aż za bardzo.
- O tak. – dodaje,  z szerokim uśmiechem.
- Powiesz mi, do jasnej cholery, jak się nazywasz? I co tu robisz ?
Zaciska gniewnie usta. Jego spojrzenie staje się wrogie. Nagle, żałuję swojego wybuchu, widząc jego zagniewaną twarz. Uświadamiam sobie, że nie chciałabym być osobą, na którą się gniewa. Przeraża mnie. I w tym momencie, ku mojej wielkiej uldze, do sali wchodzi Damian.
Otwiera szeroko oczy ze zdumienia na widok mojego gościa. To oczywiste, że go zna. Czuję, że muszę z nim naprawdę szczerze pogadać.
- Jak śmiesz tu przychodzić ? – wyrzuca w końcu z siebie.
- Nie gorączkuj się tak. – chłopak odpowiada z drwiną.  – Przychodzę, żeby odzyskać moją własność . – dodaje znów patrząc na mnie.
Swoją własność? Nie jestem niczyją własnością!
- Wyjdź stąd. Inaczej wezwę ochronę.
Nie wiem czy to przez lodowaty ton i zaciętą twarz Damiana, czy może przez to, że nie chcę sobie robić kłopotu z ochroną, ale nieznajomy postanawia wyjść.
Gdy jest już przy wyjściu, odwraca się i z szaleńczym błyskiem w oku oznajmia :
- Jeszcze tu wrócę.
Przechodzi przeze mnie dreszcz. Nie chcę go więcej widzieć.
- Wszystko w porządku ? – pyta Damian łagodniej. Zamyka drzwi i po chwili siada obok mnie na łóżku.
- Dlaczego nic mi o nim nie powiedzieliście ? – w moim głosie słychać żal. Poczułam się urażona, zdradzona i zawiedziona ich zachowaniem.
- Przepraszam, ale naprawdę nie chcę i nie powinien ci tego mówić.
- Dlaczego?
Ciekawość niweluje trochę ukłucie zawiedzenia.
- Wolałbym, żebyś sobie to sama przypomniała. Dla mnie to też nie jest miły temat do rozmów.
Też?
- Czyli dla mnie też nie jest miły?
- Tak sądzę.
Pierwszy raz od tego niemiłego zajścia delikatnie się uśmiecha.
- Możesz poprosić ochronę czy kogo tam znajdziesz, żeby go nie wpuszczano?
- Oczywiście. – odpowiada poważnie, a ja oddycham z ulgą.
- Możesz mi chociaż powiedzieć, jak się nazywa? Wiesz, żebym wiedziała na kogo złożyć skargę. – dodaję żartobliwie. Damian krzywi się nieznacznie, ale w końcu wypowiada imię nieznajomego z nieskrywaną wrogością.
- Nazywa się Daniel .

- Jesteś tu jeszcze ? – Kinga pstryka mi palcami przed oczami.
- Tak, przepraszam, zamyśliłam się.
- Nie myśl o tym zbyt dużo.  Bo osiwiejesz.
Uśmiecham się lekko. Po chwili kiwam twierdząco głowa, zgadzając się z przyjaciółką.
- Po za tym, teraz powinnaś skupić się na powrocie do domu. – dodaje uśmiechając się do mnie i nagle z zaskoczenia pstryka mi zdjęcie, aparatem, który do tej pory zwisał bezwładnie na jej szyi.

Kinga, przed pójściem do domu, pożegnała się ze mną i obiecała, że razem z Damianem odwiedzą mnie później u mnie. Z uśmiechem na ustach wróciłam do swojej sali, gdzie czekała na mnie mama. Okazało się, że tata poszedł po mój wypis. Pomogłam jej spakować moje rzeczy, których, jakby nie patrzeć, było niewiele.
- Zobaczę co z tym wypisem. – pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Zostałam sama ze swoimi myślami. W tej chwili wolałabym być stworzeniem bez rozumu. Niczym się nie martwiącym , szczęśliwym, bez żadnych problemów. Szkoda, że nie mam takiej super mocy, którą mogłabym wyłączyć zdolność myślenia i zamartwiania się.
A nad czym a raczej nad kim krążą moje myśli?  Cóż po ostatnich wydarzeniach można by stwierdzić, że o Danielu, ale za każdym razem, gdy przychodzi mi do głowy jakaś myśl dotycząca jego osoby, natychmiast ją odsuwam. Na jego wspomnienie mam gęsią skórkę. Jeśli rzeczywiście za nim szalałam, to teraz nie mam pojęcia dlaczego tak było. To Damian cały czas krąży wśród moich myśli .
A raczej jego zachowanie i to kim dla mnie był .. jest. Przypomina mi się zdanie, które wypowiedział, gdy dodawał mi otuchy po tym, jak pierwszy raz ujrzałam się w lustrze.
„Jestem tutaj, już zawsze będę” – właśnie .. mówił tak, żeby rzeczywiście tylko mnie uspokoić ? Czy może żywi do mnie jakieś głębsze uczucia? Oczywiście, że tak idiotko! Kocha cię, jak przyjaciela. To się wydaje logiczne, prawda?
Tak, to jedyne wytłumaczenie. Nie zostawi mnie, bo przyjaciół się nie zostawia.
- Gotowa, skarbie ?
Moje przemyślenia przerywają rodzice. Oboje uśmiechają się do mnie szeroko a tata macha do mnie karteczką, którą trzyma w ręku. Zapewne wypisem. Odwzajemniam uśmiech, by nie sprawić im przykrości, po czym łapię za torbę z rzeczami i wychodzę z pokoju. Na korytarzu zastaję mojego lekarza.
- Moim zdaniem powinnaś jeszcze trochę zostać w szpitalu, ale twoi rodzice nalegali. A, że wszystkie twoje badania wypadły całkiem dobrze, nie miały sensu jakiekolwiek dyskusję. No i po części zgadzam się z tym, że powrót do domu może ci pomóc. – zaczyna bez żadnych ceregieli, na co ja kiwam głową na znak, że rozumiem. – Musisz jednak pamiętać, żeby się zbytnio nie przemęczać i denerwować. Jeśli tylko coś cię zaboli masz od razu powiedzieć któremukolwiek z rodziców, jasne ? No i oczywiście regularnie spotykać się z panią psycholog. To tyle z mojej strony, Jagodo. I obyś nie musiała tu wracać. – kończy z ciepłym uśmiechem.
- Dobrze, doktorze. – dukam, zdziwiona jego troską. Ale jak to lekarz na pewno martwi się o wszystkich swoich pacjentów.
Podczas jazdy samochodem jak gąbka chłonę wszystkie mijane przez nas widoki z nadzieją, że może któryś okaże mi się znajomy.
Jednak zupełnie niespodziewanie przychodzi mi do głowy inne wspomnienie.

Leżę na jakiejś kanapie albo na łóżku. Kręci mi się w głowie i odczuwam lekkie mdłości, pomimo tego nie potrafię podnieść oczu. Zanim jednak ogarnie mnie alkoholowe zamroczenie czuję na policzku delikatny dotyk czyjejś dłoni i cichy głos Damiana.
- Skarbie, czy ty zawsze musisz tak szaleć?
A potem zapadam w głęboki sen.

Obraz znika a ja próbuję uspokoić swoje łomoczące serce. Zerkam nerwowo na rodziców, ale na szczęście niczego nie zauważają. Ostatnią rzeczą, na którą mam teraz ochotę, to wyjaśnianie im co się stało. Bądź co bądź cieszę się, że znów wróciło do mnie jakieś wspomnienie . Ale czy pomogło mi w czymś ?
Nie sądzę. Jeszcze bardziej wszystko mi pokomplikowało. Myślałam, że już zamknęłam rozmyślania na temat uczuć Damiana. A tu proszę. Znów mam mętlik w głowie. Przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu, gdy przypominam sobie jego słowa. Tylko czy dobrze robię dopuszczając do siebie takie emocje?
Na szczęście dojechaliśmy właśnie pod dom, więc mogę chociaż odsunąć od siebie te myśli. Mama obejmuje mnie ramieniem i prowadzi do mieszkania. W środku oprowadza mnie po kilku standardowych pomieszczeniach, które dla mnie wydają się zupełnie obce . Na koniec otwiera przede mną drzwi z tabliczką, na której widnieje moje imię.
- Może powinnaś się przespać ? Wyglądasz na zmęczoną. – proponuje, marszcząc lekko czoło. Jako, że się z nią zgadzam kiwam głową i wchodzę do środka. Nie mam siły na przyglądanie się umeblowaniu i wszystkich moich rzeczy, więc rzucam się bez słowa na łóżko i wtulam twarz w miękką poduszkę.
Słyszę oddalające się kroki mamy, która postanowiła dać mi spokój. Postanawiam przespać się z tymi wszystkimi myślami i nowym wspomnieniem. Bardziej przytulam się w poduszkę i myślę tylko o tym, by w końcu zasnąć.
Nagle z tego błogiego stanu wyrywa mnie uczucie uderzenia w twarz. Zachłystuję się powietrzem  i siadam wyprostowana na łóżku, mimowolnie dotykając mojego policzka. A potem uświadamiam sobie, że to moje kolejne wspomnienie .



hej, długo mnie nie było, można powiedzieć, że martwi mnie tak mała ilość 
komentarzy, za które i tak dziękuję ;* więc wzywam was do jakiegokolwiek odzewu..
piszcie co myślicie, bym wiedziała czy dalej publikować tu historię Jagody ;)
to tyle,  mam nadzieję, że się spodobało ^^