Traumatyczne przeżycia
pozostają w naszych umysłach na zawsze. Po jakimś czasie chowają się w głąb
świadomości by co jakiś czas o sobie przypominać. I chociaż chcielibyśmy
wyrzucić je z pamięci, one uparte przyczepiają się, nie dając szansy się
oderwać.
Tak też było ze mną.
Starałam się nie myśleć o tym feralnym dniu. Odmówiłam też składania zeznań.
Policjanci widząc w jakim jestem stanie, pozwolili Patrycji odprowadzić mnie do
domu. Na szczęście znalazł się jeszcze jeden świadek całego zajścia. Rodzicami
wstrząsnęło to, co ja musiałam oglądać. Wysłali mnie nawet do psychologa.
Tam, długa i pełna wyznań
rozmowa, pomogła mi. A Przemek .. no cóż. Wspierał mnie jak tylko mógł.
Gdy wróciłam wtedy do domu,
pierwszą rzeczą jaką zrobiłam był telefon do niego. Nic mu nie wyjaśniając
poprosiłam by przyszedł jak najprędzej. Patrycja poszła do siebie, po tym jak
utwierdziłam ją w przekonaniu, że już ze mną lepiej.
Wyszłam na schody i
usiadłam, nie mogąc doczekać się aż będę mogła schować się w jego ramionach.
Okazały się dla mnie zbawieniem. Jego głos powtarzający „Wszystko będzie
dobrze. Jestem przy tobie. Kocham cię słońce” . Dodawał mi otuchy. Był nadzieją
na lepsze jutro.
Podczas długiej
nieprzespanej nocy, w której śniłam koszmary był ze mną.
Trzymał mnie przy swoim
sercu, uspokajał miarowym oddechem.
Postanowiłam nie iść do
szkoły następnego dnia. Razem z Przemkiem poszliśmy na spacer starannie
omijając park. Długo rozmawialiśmy na temat wszystkich tych niemiłych wydarzeń.
Oboje tego potrzebowaliśmy.
Obiecaliśmy sobie, że już
nigdy nie będziemy do tego wracać. Zostawimy to za sobą, zaczynając nowe życie.
Razem.
Rodzice moi i Przemka
zrobili nam bardzo miłą niespodziankę na święta. Dwa dni przed Wigilią
oznajmili, że wynajęli domek w Zakopanem i właśnie tam spędzimy te kilka dni . Nie
spodziewaliśmy się tego, ale przyznam, że to bardzo dobry pomysł.
Przemek jednak miał jeden
problem. Nigdy nie wychodziło mu pakowanie, dlatego zaproponowałam, że mu
pomogę. Miałam w tym swój cel. Podczas, gdy Przemek szukał walizki, ja wyjęłam
mój prezent dla niego z ukrycia i schowałam do swojej torebki. Wracając niczego
nie zauważył, więc wzięłam od niego walizkę i kazałam wyjąc wszystkie rzeczy,
które chciałby ze sobą zabrać. Następnie pomogłam mu poskładać je w kostkę i
ułożyć w walizce. Nie obyło się bez kilku żartów na jego nieporadność.
Niestety albo i stety
Przemek postanowił mnie ukarać. Gdyby do jego pokoju nie wpadł Piotrek zacałował by mnie
na śmierć. Nie powiem, byłaby miła, ale chciałam jeszcze trochę pożyć, dlatego
ucieszyłam się na widok chłopaka.
- Widziałeś gdzieś moją
torbę ? – zapytał, ignorując sytuację w jakiej nas zastał.
- Nie przypominam sobie.
Wyszedł z pokoju tak szybko
jak się pojawił. A ja zostałam „zmuszona” do ponownego przyjęcia mojej kary .
Cały wyjazd odbył się w normalny sposób. Mama obudziła mnie o 6.30, abym na spokojnie przygotowała się do
odjazdu. Oczywiście wstałam dopiero dwadzieścia minut później, ponieważ niechcący
zasnęłam.
Zaczęłam się krzątać po
łazience i pokoju. Cieszyłam się w duchu, że poprzedniego dnia wszystko sobie
przygotowałam i spakowałam.
Pięć po siódmej zeszłam na
dół z torebką, z rzeczami, które ewentualnie będą mi potrzebne w samochodzie. Walizkę
zostawiłam w pokoju, gdyż nie dałam rady jej nawet przestawić. Nie
zdążyłam nawet dokończyć śniadania, ponieważ państwo Moniuszko wraz z synami i
Justyną właśnie przyjechali. Wcześniej zostało ustalone, że ja z Michałem
pojedziemy z młodzieżą a rodzice z rodzicami. Tak wiem, śmiesznie to brzmi.
Michał wspaniałomyślnie
zniósł moją walizkę razem ze swoją co dla mnie było wielkim wyczynem. Po
schowaniu wszystkich naszych bagaży wsiedliśmy do samochodów .
Podróż minęła w miarę
szybko. Ciągłe żarty i rozmowy pomogły nam przetrwać te kilka godzin.
W chwili, gdy wjechaliśmy do
Zakopanego zakochałam się w tych widokach. Wpatrywałam się w nie nic nie mówiąc
dopóki nie dojechaliśmy do domu, w którym mieliśmy się zatrzymać.
W środku na parterze znajdował
się duży salon, kuchnia z jadalnią, w
której stał stół na mniej więcej dziesięć osób. Zaś na piętrze były sypialnie i
łazienki. Fakt, że tylko dwie, ale myślę, że to tylko urozmaici nasze „wakacje”
. Nikomu nie chciało się rozpakowywać, dlatego postanowiliśmy coś zjeść i
pozwiedzać .
Gdy wychodziliśmy z domku,
śnieg zaczął lekko prószyć. Naciągnęłam bardziej czapkę na uszy i złapałam
Przemka za rękę. On objął mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie.
- Ładnie tu .- powiedziałam,
gdy zostaliśmy trochę w tyle za innymi.
- Tak, mnie też się tu
podoba. I to powietrze .. – przerwał by nabrać w płuca więcej tlenu.
- Wrócimy tu kiedyś ? –
zapytałam z nadzieją.
- Kiedy tylko zapragniesz.
Wigilię spędziliśmy w miłej
i świątecznej atmosferze. Strasznie się denerwowałam przed dzieleniem się
opłatkiem, ponieważ nigdy nie potrafiłam wymyśleć życzeń, a ciągłe powtarzanie
„wesołych świąt” i „wszystkiego najlepszego”
nie było zbyt oryginalne. Jednak mój strach okazał się niepotrzebny. Jak
nigdy, najróżniejsze życzenia wymyślałam od tak, na poczekaniu. Następnie
wszyscy zasiedliśmy do stołu. Najadłam się samym patrzeniem na te wszystkie potrawy,
które dzień wcześniej przygotowały moja i Przemka mama . Oczywiście spróbowałam
kilku potraw, żeby nie było im przykro. Mężczyznom tak bardzo smakowało, że
zachwalali swoje żony po każdym zjedzonym kęsie.
Śpiewanie kolęd zawsze
najbardziej podobało mi się w tych świętach.
Uśmiechy na twarzach
pozostałych wprawiały mnie w wyśmienity humor. Tak samo jak to, że miałam przy
sobie bliskie mi osoby .
Wyobrażałam już sobie
kolejną gwiazdkę w takim samym składzie.
Po kolacji zaproponowałyśmy,
że to ja z Justyną posprzątamy ze stołu. Gdy zaczęłyśmy zbierać talerze i
sztućce Justynie nie spodobał się komentarz chłopaków, którego nie usłyszałam.
Podparła się rękoma po bokach i spojrzała wymownie na Piotrka z iskierką w oku.
Znałam to jej spojrzenie. Nie wróżyło to nic dobrego, dla Piotrka oczywiście.
- Wiesz, mógłbyś nam pomóc. –
oświadczyła.
Piotrek nie wiedząc czy może
sobie jeszcze pożartować przy rodzicach, spojrzał na Przemka i Michała.
- Wy też możecie. – dodałam,
co rozśmieszyło nasze mamy. Przyjęłam pozycję „atakującego” by wesprzeć trochę
Justynę. I jak się okazało bardzo skutecznie. Chłopacy wstali, wzięli talerze i
szklanki i zanieśli to wszystko do kuchni. Troszeczkę zdziwione i rozbawione
zarazem, poszłyśmy w ślady chłopaków, i zaniosłyśmy pozostałości po
nieskończonych potrawach.
- Mamy jeszcze coś zrobić ? –
zapytał potulnie Piotrek . Ja nie mogąc wytrzymać z tego widoku zaczęłam się
śmiać.
- Możesz pozmywać naczynia. –
odpowiedziała kuzynka.
- Na serio ? – zapytał jej
chłopak.
- Nie. – odpowiedziała wybuchając
śmiechem. Piotrek pokiwał tylko głową i uśmiechnął się do niej. Podszedł i pocałował
policzek.
- Co ja z tobą mam, kobieto.
– zapytał retorycznie, jeszcze raz pocałował ją w policzek i wyszedł z kuchni. Michał trochę znudzony patrzeniem na
zakochane pary także poszedł do salonu. Zastanawiałam się czy kiedyś pozna
dziewczynę, która będzie dla niego odpowiednia.
- Też możesz z nimi iść. My
tu z Weroniką wszystko ogarniemy. – powiedział niespodziewanie Przemek.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale szybko zmieniłam wyraz twarzy, gdy
zobaczyłam Justynę. Stała z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami. Przemek
zaśmiał się cicho pod nosem.
Po chwili Justyna opanowała
swoje emocje i powiedziała do mnie żartobliwym tonem :
- Ty to masz szczęście,
wiesz ?
- Wiem. – powiedziałam i
spojrzałam czule na Przemka.
Następnie zabrałam się za
mycie naczyń. Bez słów podzieliliśmy się obowiązkami. Ja myłam. On podawał i
wycierał.
- Nie wiedziałam, że jesteś
tak pomocny przy pracy w kuchni. - powiedziałam
uśmiechając się pod nosem.
- Jestem człowiekiem
niespodzianką. – stwierdził.
- Podoba mi się to. –
powiedziałam.
- I bardzo dobrze.
Objął mnie w talii i pocałował
w szyję. Tak, mogłabym spędzać tak każde święta.
hmm, powiem jedno, szkoła to jedno wielkie zło.
a już szczególnie liceum.
przepraszam też, że tak długo mnie tu nie było..
mam nadzieję, że się podobało ;) do następnego ^^