Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

piątek, 25 września 2015

Rozdział 38

Od dawna nie czułam się tak lekka, tak szczęśliwa, nie zmartwiona życiem. W końcu los uśmiechnął się do mnie, przywracając mi garstkę wspomnień. Moje dzieciństwo i znajomość z Danielem dalej były dla mnie jedną wielką niewiadomą.
- Nie mogę się doczekać, aż im o tym opowiemy.
Damian uśmiechnął się tak samo szeroko jak ja od ponad dwudziestu minut i przepuścił mnie, w dopiero co otworzonych drzwiach. Ta pozornie krótka droga jaką zrobiliśmy od czasu mojego olśnienia, dłużyła mi się w nieskończoność. Kolejnym pozytywem był fakt, że zapomniałam o jutrzejszym, a właściwie dzisiejszym spotkaniu z Kajetanem. W stanie błogiego spokoju i radości miałam ochotę w ogóle się tam nie pojawiać.
- I jak udał się spacer?
Przy dużym stole w kuchni siedziała Lena z Kingą i Nikiem. Trójka przyjaciół uśmiechała się pogodnie. Odwzajemniłam uśmiech, tyle że mój był szerszy i trudniejszy do opanowania.
- Aż tak dobrze? – zażartował Nik.
- Fantastycznie. – odpowiedziałam, nagle tracąc zdolność elokwentnego wysławiania się. Otworzyłam buzie, żeby opowiedzieć im co się wydarzyło, ale nie wiedziałam jak. Spojrzałam błagalnie na Damiana, ale ten pokręcił tylko głową, zostawiając mnie z tym problemem.
- No mów! Zaczynam się już niepokoić.
Lena z wrażenia aż wstała z krzesła i skrzyżowała ręce na piersiach. Kinga z Nikiem spojrzeli na nas niepewnie. Uśmiechnęłam się, znów czując tą bezradność. Dlaczego nie potrafiłam wykrztusić z siebie tych kilku słów?
- Pamiętam. – wykrztusiłam ledwo dosłyszalnie, ale to wystarczyło, by kompletnie zadziwić Lenę, Kingę i Nika. –Pamiętam was.
Dodałam głośniej i pewniej, z wcześniejszym szerokim uśmiechem.
Okrzyków radości i uścisków nie było końca. Bariera bezradności zniknęła, a ja zaczęłam świętować z przyjaciółmi mój lekki powrót do świata pamiętających.
Dopiero nad ranem, gdy położyłam się w swoim pokoju, dotarł do mnie sens owej bezradności. Bałam się, że jak powiem te magiczne słowa, wszystko znów ze mnie wyleci. Bałam się ponownej niepewności i niewiedzy. Nadal się jej boję, tyle że teraz mam moje wspomnienia. Inne też wrócą. Muszą.


Nie wierzyłem własnym oczom ani uszom. Nie wierzyłem w to co robię. Tyle wysiłku włożyłem w to, żeby w końcu zacząć nowe bezpieczne życie, a teraz znów tu wróciłem.
Podniosłem walizkę i ruszyłem ku wyjściu. Im mniej będę o tym myśleć, tym lepiej. Skoro zdecydowałem się na powrót nie mogę się teraz wycofać. Przeszedłem przez drzwi, rozglądając się za kioskiem. W głowie pojawił mi się plan działania, w którym potrzebny byłby mi nowy numer. Po chwili znalazłem małą budkę z napisem KIOSK RUCHU .
Po kilku minutach stałem na krańcu chodnika, machając ręką na nadjeżdżającą taksówkę.
Gdzie miałbym teraz pojechać? Do starego domu?
Ostatnim miejscem w jakim chciałbym się znaleźć jest mieszkanie Daniela. Jego najbardziej będę musiał unikać, tak jak i jego przydupasów.
Chwila.. a może? Jest ktoś kto mógłby być inny, podobny do mnie. Nie wiem czy mogę na niego liczyć. Będę musiał spróbować, inaczej się nie dowiem.

Obudziłam się, gdy tylko zegar, wiszący w korytarzu, wybił godzinę trzynastą. Z dołu dobiegały radosne rozmowy i śmiechy. Przeciągnęłam się w łóżku, ziewając lekko. Przypominałam sobie raz po raz to cudowne uczucie, wskakujących na miejsce wspomnień. Uśmiechałam się do siebie szeroko, całkowicie zapominając o bólu, który je poprzedził. Wstałam i ruszyłam do łazienki pod prysznic.
Nie wiedziałam co zrobić w związku ze spotkaniem z Kajetanem. Chciałam się z nim spotkać, żeby dowiedzieć się czegokolwiek , ale teraz kiedy wspomnienia zaczęły wracać nie czuje aż takiej ochoty na ryzykowne spotkania. Kto wie co zawierają moje wspomnienia, których jeszcze nie pamiętam?
Długo ociągałam się po prysznicu, cały czas zastanawiając się co zrobić. Gdy minęła godzina, postanowiłam pozostawić wszystko swojemu rytmowi. Co ma być to będzie.
Zeszłam na dół nasłuchując o czym rozmawiają moi przyjaciele. W połowie usłyszałam głos Leny.
- Może powinniśmy ją obudzić? W końcu za chwilę musimy wyjeżdżać.
Zaśmiałam się cicho i weszłam do kuchni.
- Już wstałam. Możemy jechać.
- Długo kazałaś na siebie czekać.
Nik spojrzał na mnie wymownie, poruszając brwiami.
- Na kobiety podobno zawsze trzeba czekać. – dodał Damian.
- No nie.. A faceci są niby tacy punktualni?
Lena rzuciła karcące spojrzenie chłopakom i wrzuciła brudne naczynia do zlewu.
- Chcesz coś zjeść Jagoda?
- Nie, zjem coś po drodze albo na miejscu.
Bez kolejnych zbędnych pytań reszta zaczęła się przygotowywać do wyjazdu. Ja sama weszłam jeszcze do pokoju po telefon . Niecałe dziesięć minut później wsiadaliśmy już do samochodu. Niestety zostałam wepchnięta na środkowe tylne siedzenie, więc byłam skazana na trochę ściśniętą jazdę.
- Wszystko w porządku?
Damian zapytał szeptem, gdy Nik włączył radio, a Kinga z Leną zaczęły śpiewać jakąś piosenkę.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Wyglądasz na taką niezdecydowaną. Jest coś czego nie chcesz mi powiedzieć?
I co ja mam teraz zrobić? Jeśli powiem mu o tym na pewno nie pozwoli mi iść na to spotkanie samej.. A nie chcę, żeby tam szedł z jednego powodu. Nie chcę, żeby coś mu się stało, gdyby to jednak miała być zasadzka.
- Nawet gdyby było i tak bym ci nie powiedziała.
Wykorzystałam stary fortel obracania wszystkiego w żart, i wytknęłam mu język, lekko się uśmiechając. Na początku Damian odwzajemnił uśmiech, a później:
- I tak się dowiem. - zagroził. Miałam wrażenie, że żartem zakrywa fakt, że mówi poważnie. Przejrzał mnie. Będę musiała się bardzo postarać, żeby zostać w wesołym miasteczku choć na chwilę sama, żeby się wymknąć.
Śpiewanie ucichło. Odwróciłam się od Damiana, żeby nie wzbudzać podejrzeń u reszty. Nie chciałam być pod ostrzałem pytań, szczególnie dzisiaj. Po wszystkim opowiem im o spotkaniu, ale nie teraz.
- Tak właściwie mamy dla ciebie niespodziankę Jagoda.
Nik uśmiechnął się do lusterka.
- Mam się bać? – zażartowałam.
- Się okaże. – odpowiedział . Reszta zaśmiała się, co znaczyło, że wiedzą o co chodzi.
W głowie pojawił mi się chytry plan, który mogłam wprowadzić w życie, gdy zatrzymaliśmy się na stacji. Zakręciłam się w przy pułkach z jedzeniem, i gdy Lena, Kinga i Nik zniknęli w łazienkach, podeszłam do Damiana.
- Masz ochotę na żelki?
Nie wiem dlaczego nie zapytałam od razu o to o co chciałam.
- Wiesz, miałbym ochotę na coś zupełnie innego, ale nie będę się rozdrabniał.
- Na przykład na co?
Damian spojrzał na mnie figlarnie zanim odpowiedział cokolwiek. Być może zastanawiał się na jaką odpowiedz może sobie pozwolić.
- Nie wiem czy mogę ci to wyjawić..
- O właśnie. – wtrąciłam. Damian zrobił zdezorientowaną minę.
- Jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć?
- O to ci chodzi.. Oczywiście, że ci nie powiem jaka niespodzianka na ciebie czeka.
Damian ruszył do wyjścia. Nie potrafiłam nie iść za nim.
- Dlaczego?
- Dlatego, że ty nie powiedziałaś mi co ukrywasz.
- A skąd wiesz, że w ogóle coś ukrywam?
- Po prostu to wiem.
Wzruszył ramionami i oparł się o samochód.
- Tak? To co jeszcze wiesz?
- Dużo rzeczy.. że dziś pewnie będzie padać, że za chwilę przyjdzie reszta i ta rozmowa się skończy, że zapomniałem jednak kupić tych żelków, że cię kocham, że coś się niedługo wydarzy, że ty też zjadłabyś te żelki i że chyba się po nie wrócę..
Na chwilę mój mózg zajął się tym, że Damian też przeczuwa, że stanie się coś ważnego. Dopiero gdy poszedł po żelki uświadomiłam sobie co tak naprawdę chciał mi przekazać. 





Co ja tu mogę powiedzieć..
Miłego czytania Wam życzę ^^

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 37



Kto by pomyślał, że o prawie wpół do dwunastej w nocy, będzie aż taka ładna pogoda. Zero słońca, jak to w nocy, lekki ciepły wiaterek. Miałam ochotę usiąść na nagrzanym jeszcze chodniku i wpatrywać się w niebo do wschodu słońca.
- O czym myślisz?
Idąc tak z Damianem przy boku, myślałam o wszystkim byle nie o jutrzejszym dniu. Wsłuchiwałam się w ciszę, w jego ciche słowa, we wszystko co odwracało moją uwagę. Dałam się ponieść wyobraźni, myśląc o spędzeniu nocy na ulicy. Jakby nie patrzeć, noc na ulicy można spędzić w bardzo niewinny sposób. Nie w taki, który przychodzi od razu na myśl.
Z drugiej strony, gdybym rzeczywiście czekała na wschód słońca, mogłabym nie przetrwać do wieczora. Nie wydaje mi się, żeby moje spotkanie z Kajetanem odbyło się sprawnie, gdybym zasypiała na stojąco.
- O wszystkim. – wzruszyłam ramionami, po czym schowałam je w kieszeniach spodenek. – Dobrze mi się wydaje, że miałeś mi coś opowiedzieć?
Damian zaśmiał się nawet dość głośno i spojrzał na mnie, nie wiedząc od czego zacząć.
- No cóż.. Wracaliśmy wtedy od Kingi. Pusta ulica, zupełnie tak jak teraz, raz na kilkanaście minut przejeżdżał jakiś samochód.. Oczywiście coś tam sobie wcześniej wypiliśmy.
- Były jakieś sytuacje kiedy nie byliśmy pod wpływem alkoholu?
- Rzadko, ale nie myśl o nas źle. Po prostu cieszyliśmy się młodością.
- Ach już się zestarzałam? Naprawdę szybko ten czas leci. – skomentowałam sarkastycznie z delikatnym uśmiechem.
- Nie wiem czy nie zauważyłaś, że każde z nas dojrzało w pewien sposób. Imprezy to już przeszłość. – spojrzałam na niego, z niedowierzaniem. – No dobra, może jeszcze nie całkowicie, ale myślę, że powoli się do tego zbliżamy.
- Niech ci będzie. Co dalej?
- W pewnym momencie, z którejś bramy wyszło kilku typków, o dziwo nie pijanych. Na oko mogli mieć najwyżej po trzydzieści lat. Jeden z nich zastąpił ci drogę i zaczął bajerę typu „Nigdy nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Zrób mi tę przyjemność i umów się ze mną, a zobaczysz, że nieba ci uchylę.”
- Nawet ładnie.
- Podoba ci się taka gadka? Boże, - zaczął, patrząc w rozgwieżdżone niebo – czy to jest ta wskazówka, o którą prosiłem?
- Nie wygłupiaj się. Nie mówię, że powaliło mnie to z nóg, ale że nawet ładnie to ujął.
Damian spojrzał na mnie sceptycznie i pokręcił głową.
- Nie poznaję cię. Dziewczyna, która to wtedy usłyszała, jak mi później wytłumaczyła, wywnioskowała, że ów facet chce od niej jakichś przyjemności i co więcej, niezły z niego oszust.
Nie powiem, trochę się zdziwiłam. Chyba wypiłam wtedy więcej niż „coś tam” .
- Może rzeczywiście takie były jego zamiary, a ja to po prostu wyczułam. Mówi się na to kobieca intuicja.
- Raczej alkoholowa intuicja. Ręki sobie nie dam uciąć, że to był porządny koleś, ale ..
- No co?
Zaśmiałam się na widok niepewnej miny przyjaciela.
- Nie ważne. – machnął ręką, jakby odganiając natrętną muchę. – Tak czy siak. Koleś, gdy zobaczył twoją pełną wściekłości minę, odwrócił się z lekka przestraszony. Widocznie chciał sobie pójść, no ale coś go zatrzymało. Ściślej rzecz ujmując, ty go zatrzymałaś. Wskoczyłaś mu na barana, ścisnęłaś go nogami w pasie i zaczęłaś go okładać pięściami. Biedny facet nie miał się jak bronić. Jego koledzy tak jak ja zamiast mu pomóc zaczęli się śmiać. Jednak po jakimś czasie, trzeba było cię z niego ściągnąć, bo mogłaś mu zrobić coś poważniejszego niż tylko kilka siniaków. Trudno cię było uspokoić, ale udało mi się. – dodał z satysfakcją.
- Chyba dobrze, że tego nie pamiętam. Byłoby mi trochę żal tego faceta.
- Prawdopodobnie byłaś pierwszą dziewczyną, która tak zareagowała na jego podryw.
Zaśmiałam się po czym, spełniłam swoje najnowsze marzenie. Usiadłam na chodniku i oparłam się o stojącą obok ławkę. Damian usiadł obok mnie, nic nie mówiąc.
Wspominałam już o moich marzeniach? Nie trudno je odgadnąć.
·                            - Zakończyć całą tą chorą sytuację z  Danielem.
·                            -  Odnaleźć matkę.
·                            -   Dowiedzieć się, dlaczego wychowywałam się z obcymi ludźmi.
·                               Przyjąć z godnością nawet najstraszniejszą prawdę.
Większość brzmi bardziej jak lista rzeczy do zrobienia. Jednakże, gdy będę mogła z pełną uczciwością, wykreślić każde zdanie z osobna, osiągnę wewnętrzny spokój i będę mogła zacząć życie od nowa.
Chyba zapomniałam o najważniejszym punkcie:
§                          -  Odzyskać pamięć.
Na to z kolei nie mam wpływu. Zamknęłam oczy, wzdychając. Poczułam dziwne mrowienie w głowie, poprzedzające okropny ból głowy. Złapałam się za nią, w nadziei, że pomoże mi to jakimś stopniu. Czułam się jak zamknięta w szczelnej bańce mydlanej. Ledwie docierały do mnie słowa Damiana. Wszystko wokół wydawało się takie przytłumione, jakby oddalone o setki kilometrów. Ciemność przed oczami zastąpił mi obraz grupki przyjaciół na domówce. Później kolejne obrazy zaczęły mi migać pod powiekami. Zmieniały się bardzo szybko, krążyły mi po całej głowie przez kilka minut, a może godzin? Sama już nie wiem. Jedyne co dobrze pamiętam to ból. W momencie, w którym zaczął stopniowo słabnąć, każdy obraz układał się na swoim miejscu w mojej pamięci jak brakujący puzzel. Gdy ból całkowicie zniknął, usłyszałam mój głośny oddech.
- Jagoda? Słyszysz mnie?
Otworzyłam oczy. Przede mną klęczał Damian. Zmartwiony, wystraszony. Wpatrywałam się w niego, nie potrafiąc wykrztusić choćby słowa.
- Co się stało?
Nawet lekkie poszturchiwania nie były w stanie wyrwać mnie z otępienia. Co się tak naprawdę wydarzyło? Czułam niewyobrażalną ulgę. Za nic w świecie nie chciałabym odczuwać aż tak potwornego bólu. Naprawdę nie ma nic, za co mogłabyś go przeżywać nawet dwa razy dziennie?
Oczywiście, że jest. Moje wspomnienia. Dopiero teraz zaczęło to do mnie docierać. One wracają. W niezbyt przyjazny sposób, ale jednak.. Ponownie złapałam się za głowę, tyle że tym razem nie z bólu. Zamknęłam oczy i skupiłam się z całych sił na przywołaniu tego, co zostało mi oddane.
- Jagoda, możesz mi powiedzieć, do jasnej cholery, co się dzieje?
Jedyne co zdołałam wykrztusić to „cii”. Byłam już blisko. Tak bardzo blisko, aż..
- Przypomniałam sobie.
Damian opuścił ręce i klapnął na chodnik. Jego wyraz twarzy musiał być podobny do mojego jeszcze sprzed kilku sekund.
- Ale.. Co?
Kurczę, wykrztusił z siebie więcej niż ja. Uśmiechnęłam się najpierw delikatnie, później coraz szerzej i szerzej, aż w końcu śmiałam się jak idiotka.
- Pamiętam! – krzyczałam w niebo z wdzięcznością i radością.
Gdy Damian otrząsnął się z tego otępienia, zareagował prawie tak samo jak ja. W pewnym momencie wstał, pociągnął mnie za sobą, uniósł i zaczął się ze mną kręcić. Pomimo zbliżającej się fali nudności, śmiałam się dalej. Nie potrafiłam przestać i nie chciałam.
Damian odstawił mnie na ziemię razem z nudnościami i zapytał :
- Przypomniałaś sobie wszystko?
Pokręciłam głową.
- Tylko te fragmenty z wami. Te imprezy, wspólne wyjścia, domówki, nawet szkołę.. O kurde.
- Co?
- Ten facet naprawdę się mnie bał.
Wybuchnęłam radosnym śmiechem. 







Jeśli się podobało, zostawcie po sobie choćby cień obecności :)
Dla mnie to ogromna motywacja do napisania kolejnego rozdziału, a dla was zaledwie chwila ^^
Do następnego ;> 

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 36




- Mam nadzieję, że nie ściągnąłeś mnie tutaj na darmo.
Usiadłem w jedynym czystym fotelu, lustrując nowe otoczenie. Zapyziała nora mieszcząca łóżko, stolik i jeden fotel. Na podłodze walały się stare opakowania po papierosach, narkotykach czy kondomach. Na stoliku stało kilka butelek wódki.
- Nie pożałujesz.
- Ta.. Mógłbyś tu czasem posprzątać.
Alan usiadł na łóżku i zapalił papierosa. Zaciągnął się głęboko po czym wypuścił szary dym.
- Mam inne zajęcia. – uśmiechnął się chytrze i w odpowiedzi z jeszcze mniejszej łazienki niż ten pokój, wyszła długonoga blondynka. Ubrana w jedwabne pończochy i prześwitującą halkę.
- Właśnie widzę.
- Mam zrobić coś jeszcze misiaczku?
Oparła się plecami o framugę drzwi, prężąc się jak spragniona kotka. Przygryzała dolną wargę w niemym oczekiwaniu. Ku mojemu i jej zdziwieniu Alan rzucił jej pod nogi banknot dwustu złotowy i odparł z pogardą.
- Spieprzaj stąd dziwko. Mam interes do załatwienia.
Moje rozmyślania na temat dumy i godności takich lasek podkreśliło zachowanie dziewczyny. Ta, spojrzała tylko na Alana wrogo, podniosła pieniądze po czym nałożywszy płaszcz wyszła z mieszkania. Całkowicie bezproblemowa znajomość.
- Zamieniam się w słuch. - zaszydziłem. Alan wypił kolejny kieliszek wódki.
- Zawsze twierdziłem, że ten twój cynizm do niczego cię nie zaprowadzi.
- Jeśli wezwałeś mnie tylko po to, żeby sobie pofilozofować..
- Spokojnie.. Mam dla ciebie coś co na pewno choć trochę poprawi twój humor.
Alan podszedł do maleńkiej szafki przy łóżku.
- Do rzeczy.
Chłopak rzucił na stolik kilka zdjęć na oko niespecjalnie ciekawych.
- Co to ma być?
- Odpowiedzi na twoje pytania.
Rzuciłem niechętne spojrzenie na pierwsze z brzegu zdjęcie. Kilka tańczących osób, kilka siedzących. Rzecz się działa w barze, ale co z tego?
- Możesz się nie zgrywać?
- A ty się możesz w końcu przyjrzeć?
Skapitulowałem. Alan potrafi się uprzeć bardziej niż niejedna kobieta. Wziąłem do ręki wszystkie zdjęcia i zacząłem je analizować. Zaskoczony coraz szybciej przekładałem jedno zdjęcie za drugim.
- Skąd to masz?
Alan zaśmiał się cicho i wysypał zawartość bezbarwnej torebki na zagracony stolik. Obserwowałem chłopaka do chwili w której wciągnął całe to cholernie dobre gówno.
- Moi ludzie natknęli się na nich na ulicy i szybko skojarzyli piękne twarzyczki ze zdjęć, które nam wysłałeś.
Uśmiechnąłem się zadowolony z takiego przebiegu naszej rozmowy i poklepałem Alana po ramieniu.
- Czasami się jednak na coś przydajesz.
Wstałem z miejsca i ruszyłem do wyjścia. Przy drzwiach usłyszałem głos chłopaka.
- Co z zapłatą?
- Dostaniesz, gdy przyjdzie na to czas.


Siedziałam na ławce po turecku, obserwując przechodzących ulicą ludzi. Wyszłam z domu jakieś pół godziny temu. Nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, a nie chciałam wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń w przyjaciołach. Zaczynałam się powoli denerwować jutrzejszym spotkaniem z Kajetanem, a do głowy przychodziły mi co raz to nowe czarne scenariusze.
W jednej chwili pozwalałam im pochłaniać mnie od środka a w drugiej odganiałam je od siebie jak natrętne muchy. Walczyłam tak sama ze sobą i nawet nie zauważyłam, że Damian nie stoi przede mną sam.
- Boże.
- Takiego przywitania się nie spodziewałam.
Dziewczyna o filigranowej sylwetce uśmiechnęła się do mnie szeroko i otworzyła równie szeroko ręce. Bez zastanowienia przytuliłam ją na przywitanie.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, że brakuje mi moich przyjaciół - których i tak przecież nie pamiętam – po tym jak wyjechali ze mną w jakieś odludzie. Niesamowicie się z nimi zżyłam, ale życie nie pozwala mi na słabości. Nie dopuszczałam do siebie tęsknoty za nimi.
- Co tutaj robisz?
- Przyjechałam cię odwiedzić.
Usiadłyśmy, nie zwracając uwagi na Damiana, który przyglądał nam się z lekkim rozbawieniem.
- Zostawię was. – powiedział, mrugając porozumiewawczo i wolnym krokiem skierował się ku domowi.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę, Lena.
- Miło mi to słyszeć.  
Lena zaśmiała się cicho, po czym odwróciła ode mnie wzrok.
- No mów. Widzę, że coś się stało.
Przez dłuższą chwilę żadna z nas niczego nie powiedziała. Lena nerwowo pociągała za pasek torebki i nie spuszczała wzroku z płytki chodnika. Miałam wielką ochotę ponaglić ją, spróbować powiedzieć coś, dzięki czemu zacznie mówić, ale podświadomie powstrzymałam się przed tym. Chciałabym, żeby ktoś na mnie naciskał, gdybym miała problem?
Nim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie Lena westchnęła cicho, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Byłam naiwna i głupia, wiesz?  
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam jak lekki wiatr rozwiewa jej włosy, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Przebaczyłam mu.
- Naprawdę?
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie zdziwiłam. I to bardzo.
Lena pokiwała głową i pierwszy raz od dłuższej chwili spojrzała mi w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ostatkiem sił powstrzymuje się przed płaczem.
- Chciałam zapomnieć o tym co było. Chciałam, żeby znów było tak jak dawniej. Tak wspaniale.. Naprawdę było nam razem dobrze. Jeszcze przy nikim nie czułam się tak szczęśliwa jak przy nim. Przynajmniej do czasu.
- Ale skoro do siebie wróciliście, to dlaczego jesteś taka smutna?
W tej chwili wykazałam się niedomyślnością godną statystycznego faceta, dla którego prawdziwym problemem jest utrata sygnału w dekoderze podczas ważnego meczu. Lena jednak nie przejęła się tym i kontynuowała swój wywód.
- Wydawał się taki szczęśliwy, kiedy mu o tym mówiłam. Był gotów nieba mi przychylić.. Tak mówił. – uśmiechnęła się lekko po czym zapatrzyła się w ludzi niedaleko nas. Tak było lepiej. Mówienie o problemach zwykle sprawia wiele nieprzyjemnych uczuć. Łatwiej nie patrzeć na reakcje rozmówcy. – Przez pewien czas czułam się jak w niebie. I gdy już już miałam zapomnieć..
- On..
- Zostawił mnie.
W jej ustach te słowa brzmiały tak sztucznie. Jakby wymawiała je inna osoba.
Nie rozumiałam tego. Chciał do niej wrócić, żałował tego co zrobił.. Kolejna męska gierka? Czułam w sobie falę nienawiści skierowaną do tego kolesia. Wiedziałam, że gdybym spotkała go teraz na ulicy, nie potrafiłabym przejść obok niego obojętnie. Obawiałabym się o to, czy ktokolwiek potrafiłby oderwać mnie od niego po tym jak rzuciłabym się na niego z pięściami.
-  Pewnego wieczoru zabrał mnie na spacer tylko po ty by powiedzieć mi, że już mnie nie kocha i że niepotrzebnie zabrał mi tyle czasu.
- Że co proszę?
- Dasz wiarę? Tak po prostu stwierdził, że niepotrzebnie zabierał mi czas. Łudził mnie tymi romantycznymi gadkami , a ja głupia w to uwierzyłam. Kochanie, kotku, różyczko zrobię dla ciebie wszystko. Kocham cię nad życie. Jesteś dla mnie wszystkim.
 Że też się nie zorientowałam, że to zwykły naciągacz.. Zdobywca. – dodała sarkastycznie.
- Nie potrafię sobie tego wyobrazić..
Oparłam się o ławkę w totalnym zdumieniu. Dotarło do mnie jak łatwo mną zmanipulować. Może i nie broniłam go rękami i nogami, ale nie zauważyłam jaki jest naprawdę.
- Nie wyrzucaj sobie, że się nie domyśliłaś. Nikt nawet nie pomyślał jaki z niego dupek. Lekko mówiąc.
- Nikomu o tym nie powiedziałaś?
- Tylko tobie. Boję się reakcji Nika. 
- Myślisz, że pojechałby do niego, żeby… No wiesz.
- Właśnie tego się obawiam.
- Zasłużył sobie.
- Nie mówię, że nie, ale nie chcę, żeby Nikowi coś się stało.
- I tak będziesz musiała im powiedzieć… Chyba, że nikt nie wie, że do niego wróciłaś..
Spojrzałam na Lenę, a ta pokręciła tylko głową.
- Jeżeli nie wiedzą..
- Powiedziałam.  – przerwała mi w pół zdania. – Cieszyłam się jak głupia i powiedziałam o tym Malwinie i Konradowi. Prędzej czy później będą o to pytać.
- W takim razie musisz zmierzyć się z bojowym duchem Nika.


Siedząc na ganku, ponownie samotnie, zbierałam siły na konfrontację z Kajetanem i czego obawiałam się najbardziej.. Z Danielem. Przede wszystkim bałam się tego, czego mogę się jutro dowiedzieć. Czułam, że jutro wydarzy się coś ważnego. Coś co zmieni moje życie.
- Tu się ukryłaś.
Damian usiadł obok mnie na schodach. Owionęła mnie pomieszana woń jego perfum z kolacją przygotowaną przez Kingę. Latarnie zaczęły się powoli rozgrzewać, rzucając trochę światła na ciemną ulicę.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś przed nami ukrywasz?
- Może tak jest?
Uśmiechnęłam się zadziornie, mając nadzieję, że dowcipem ukryję prawdę. Damian zaśmiał się po czym spojrzał na mnie poważnie.
- Nie pozbędziesz się mnie. – powiedział groźnie.
- A kto powiedział, że chcę?
Szturchnęłam go lekko w żarcie z cichym śmiechem. Może jednak uda mi się odwrócić jego uwagę.
- Jak Nik to przyjął?
- A jak miał przyjąć? Wściekł się. Jak my wszyscy.
Pokręciłam głową, dalej nie wierząc w przebiegłość Maksa.
- Chętnie bym mu przyłożył.
- Pomogłabym ci.
Odpowiedziałam z powagą co wywołało śmiech Damiana.
- Z czego się śmiejesz?
- Wyobraziłem sobie jak próbujesz go pobić.
- Takie to śmieszne?
- Gdybyś pamiętała jak się kiedyś rzuciłaś na jednego faceta na ulicy, też byś się śmiała.