Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 18

Cichy szum drzew i świergot ptaków towarzyszył nam od chwili, w której dołączyłam do Damiana. Dlaczego to zrobiłam? Szczerze.. nie wiem.
W dalszym ciągu nie rozumiałam swoich uczuć do niego, a co dopiero własnego zachowania. Przyszła mi do głowy myśl, że może powinnam ograniczyć trochę naszą znajomość... Nie wiedziałam też jak mam to zrobić teraz, gdy jego obecność jest nieunikniona? Tak czy owak nie jestem pewna czy chciałabym się od niego oddalić.
Jak dotąd jest mi najbliższą osobą, oczywiście pomijając Kingę. Okazał się być wspaniałym przyjacielem, na którego mogę liczyć. Naprawdę go lubię i uwielbiam przebywać w jego towarzystwie. Po za tym nie mogę odgrodzić się od niego bez jego zgody i wiedzy.. To byłoby nie fair, decydować za niego. I nie myślę o tym w ten sposób, tylko dlatego, że sama nie chcę tego robić. Chyba.. .
- Jak się czujesz?
Zapytał po dość długiej i przyjemnej ciszy.
- Chyba ja cię powinnam o to zapytać.
- Mną się nie przejmuj. Zresztą podbite oko to nie koniec świata.
Uśmiechnął się w ten mój ulubiony sposób, a promienie słońca jeszcze bardziej rozświetliły tajemnicze iskierki w jego oczach.
- Zachowałeś się bardzo odważnie.
- Zrobiłem to co uważałem za słuszne.
- Nie doceniasz się, wiesz?
- Cieszy mnie, że ty to robisz.
- Nie wygłupiaj się, mówię poważnie. - szturchnęłam go lekko w ramię. - Nie zdajesz sobie sprawy jaki jesteś, prawda?
- A jaki jestem twoim zdaniem?
- Pomińmy fakt, że praktycznie znam cię od niedawna, ale z tego co zaobserwowałam wynika, że jesteś naprawdę świetnym facetem, nie wspominając już o tym jakim jesteś przyjacielem.
Damian spojrzał na mnie zaskoczony i ucieszony jednocześnie. Nie wiedziałam co spowodowało taką reakcję, albo nie chciałam tego przed sobą przyznać.
- No co?
- Nic.
Odpowiedział z jeszcze szerszym uśmiechem. Przez chwilę przyglądałam się jak idzie, patrząc przed siebie, nie potrafiąc przestać się uśmiechać.
- Co cię tak ucieszyło?
- Twoja opinia. To, że uważasz mnie za świetnego faceta.
Zdradził, nieświadomy tego, że mogę to interpretować tylko w jeden sposób.
- Dlaczego jest taka ważna?
- Bo ty jesteś dla mnie kimś ważnym.
Speszyła mnie jego odpowiedź. Nie wiedziałam gdzie mam się spojrzeć. Przecież nie możemy..
- Znowu się tak zachowujesz. - stwierdził, zrezygnowany.
- Jak?
- Milkniesz, odgradzasz się ode mnie. A ja nie wiem dlaczego.
Naprawdę to robię? Choćby podświadomie wypełniam swój plan, którego zdecydowałam się nie wypełniać?
- Naprawdę nie wiem co ci powiedzieć.
- Prawdę. Tylko ona się liczy.
- Ehh.. - nie potrafiłam zebrać myśli, a co dopiero podjąć decyzję, czy opowiedzieć mu o swoich uczuciach. - to trochę dziwne.
- Pamiętasz jak powiedziałem ci podczas spaceru, że możesz powiedzieć mi wszystko? Nie ważne jak dziwne czy niewiarygodne by to nie było? Wydaje mi się, że nadszedł ten moment.
Miał rację. Obiecał mi wtedy, że zawsze postara mi się pomóc. A ja jestem mu winna wyjaśnienia.
- Chodzi o to, jak na ciebie reaguję, gdy jesteś... blisko.
Spojrzałam na niego niepewnie, nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. Patrzył na mnie tylko ze skupieniem i ciekawością. Zdecydowałam się mówić dalej.
- Po prostu cały czas mam wrażenie jakbyśmy nie byli tylko przyjaciółmi. - skróciłam, nie wiedząc w jakie słowa ubrać moje uczucia, przypuszczalne uczucia.
Nie doczekałam się żadnej reakcji. Ani takiej, której mogłabym się obawiać ani tej drugiej.. chociaż paradoksalnie obawiałam się obu.
- Damian! Jagoda!
Spojrzałam zaskoczona w stronę dochodzącego głosu.
- Już myślałem, że nie dojedziecie. Chociaż, wnioskując po waszej dwójce nie do końca dojechaliście. - dodał żartobliwie zielonooki blondyn.
- Dzwoniłem do was kilka razy. - powiedział Damian z wyrzutem.
- Przecież wiesz, że tutaj trudno o zasięg.
Przywitał się z Damianem wzajemnym klepnięciem w ramię i zwrócił uwagę na mnie.
- Super, że tu z nami jesteś.
Nie sposób było nie odwzajemnić uśmiechu jakim mnie obdarzył.
- Też się cieszę.. chyba.
- Nie martw się z nami nie zginiesz.
W dalszym ciągu nie wiedziałam kim tak dokładnie jest koleś, stojący przede mną. Jednakże nie to teraz wzbudzało najbardziej moją uwagę.
Za blondynem niedaleko nas stała trójka znajomych, podejrzewam, że to o nich wspominał mi Damian. Dwie dziewczyny i chłopak wpatrywali się we mnie z nieskrywanymi uśmiechami. Czułam się dość niezręcznie.
- Och. Zapomniałem.. Jestem Nik.
Powiedział i wyciągnął do mnie prawą dłoń. Uścisnęłam ją, nie do końca pewna jak powinnam się zachować. - Dziewczyna o cudnych kasztanowych włosach to Malwina, moja dziewczyna. Obok niej stoi Lena, a ten tam to Maks.
Odpowiedziałam na ciche przywitania reszty, zastanawiając się dlaczego Nik przedstawił mi, Maksa - chłopaka stojącego obok niskiej blondynki, z niechęcią, której chyba nie potrafił opanować. Ten drugi także nie był chyba zadowolony z obecności Nika.
- Skoro prezentacja została już wykonana, możesz pojechać po Kingę i Konrada? Mieliśmy małą awarię.
Damian, nie wdając się w szczegóły, tej "małej awarii" streścił Nikowi co się wydarzyło i gdzie powinien szukać naszych przyjaciół.
Rozejrzałam się po lesie, w którym nadal widniała tylko jedna droga.
- Gdzie tak właściwie jedziemy? - zapytałam, gdy auto Nika zniknęło nam z oczu.
- Do..
- Zobaczysz.
Damian przerwał Malwinie, co rozśmieszyło, Lenę i Maksa.
- Odpłacasz się za te wszystkie docinki i psikusy? - zapytał ironicznie chłopak.
- Chwila, co?
Zapytałam zaintrygowana, trzymając się pod boki.
- Czuję, że nie będziemy się tu nudzić. - stwierdziła Lena.
- Jak zwykle nie? - dodała Malwina, wymieniając się z koleżanką porozumiewawczymi uśmiechami.
- Czy ktoś mi tu powie o co chodzi?
- Sama się przekonasz, gdy tylko poczujesz się bardziej swobodnie .
Spojrzałam na Maksa, z jeszcze większym zdezorientowaniem. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Dlatego postanowiłam nie dawać im tej satysfakcji i o nic się już nie dopytywać w tej kwestii.
Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Damiana wymownie.
- Hej, nie patrz tak na mnie. Tak po za tym nie dokończyliśmy jeszcze naszej rozmowy.
Od razu opuścił mnie wojowniczy duch walki. W sensie czysto metaforycznym oczywiście. W głowie miałam jeszcze większy mętlik, i nie chciałam nawet myśleć o tym co mu powiem.
Przed jakąkolwiek wypowiedzią wybawiły mnie wibracje telefonu. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz, co staje się chyba moim nawykiem.
- Tak, słucham?
Zapytałam odchodząc na drugą stronę drogi.
- Chcesz ode mnie uciec, kochanie?

- Daj mi w końcu święty spokój! 



straaasznie długo mnie tu nie było,
 ale miałam zbyt wiele na głowie, by napisać coś sensownego ;c
zbyt krótki, wiem, ale znów na nowo się w to wkręcam,
więc wypatrujcie nowej notki ;)