Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 22


W pierwszej chwili przyszło mi do głowy, by pójść na pomost, ale był on zbyt blisko namiotu i Damiana.. Chciałam zostać zupełnie sama, dlatego pomaszerowałam wąską ścieżką prowadząca wzdłuż lasu i jeziora. Powoli zaczęłam żałować swojej decyzji, gdy na ziemi pojawiły się małe kamyki, a ja nie miałam na stopach żadnych butów.
Pomimo tego szłam uparcie przed siebie, omijając małe przeszkody.
Wkrótce zmęczona marszem przysiadłam na wystającym z brzegu jeziora kamieniu. Zamoczyłam nogi i odetchnęłam nocnym powietrzem.
Woda połyskiwała w świetle księżyca, tworząc tajemniczy nastrój, który w żadnym stopniu nie przypominał mojego. 
- Nie powinnaś się sama oddalać.
Boże, dlaczego nie dasz mi choć odrobiny samotności?
- Nie ma tu chyba agresywnych zwierząt. Nie musisz się martwić, dam sobie radę.
Nie potrafiłam zapanować nad swoim zimnym tonem, choć nie chciałam go urazić.
- Nie mów tak.
- A jak mam mówić?! Jak powinnam się zachowywać? Bo, Bóg mi świadkiem, nie mam pojęcia.
Po raz pierwszy na niego spojrzałam. Odetchnęłam w duchu, gdy nie zobaczyłam urażonego spojrzenia. Damian patrzył na mnie spokojnie, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Mów i rób to co czujesz. Bądź sobą.
- A jaka jestem, gdy jestem sobą?
Damian nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się lekko, z niewiadomego powodu rozdrażniając mnie tym jeszcze bardziej.
- Jesteś ..
- Jak to z nami było? - zapytałam dobitnie, coraz bardziej zła.
- Co masz na myśli?
Stanął obok, opierając się o kamień, celowo na mnie nie patrząc.
- Błagam nie udawaj, że nie wiesz. Nie sprawialiśmy wrażenia przyjaciół.
- Ależ tak.
Dobra, Nik mnie wkręcał, czy to ja opatrznie coś zrozumiałam?
- Czyżby?
- I tak i nie. Nigdy nie użyliśmy w naszych relacjach innego określenia. Nigdy też żadne z nas nie zaproponowało czegoś więcej.
- Czyli pasował nam taki stan rzeczy?
- Ważne było to, że byliśmy blisko siebie.
- Więc co się teraz dzieje? Przestało ci to odpowiadać?
- Zawsze będę szczęśliwy jeśli będziesz obok, ale..
- Ale co?
- Myślę, że się tego domyślasz. Nie wiem tylko czy nadal chcę ci to powiedzieć.
- Nie mów. Niech zostanie tak jak jest.
- Może tak będzie lepiej.
Zapadła między nami ta dziwna krępująca cisza.. Nie wiedziałam, gdzie mam podziać wzrok ani jak się zachować.
- Lepiej wróćmy już do namiotu.
Nie chciałam jeszcze wracać. Nie chciałam tak zakończyć tej rozmowy, dlatego postanowiłam zacząć inny trapiący mnie temat i wyrzucić go w końcu z siebie.
- Zostałam adoptowana.
Jak zwykle moje słowa wywołały szok i zdziwienie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej?
- Nie chciałam psuć ci nastroju.  

- I tak nie był najlepszy.
Aluzja do mojego poprzedniego zachowania? Jak miło odczuwać wyrzuty sumienia.
Sarkazm? Tak nisko upadłaś?
- Mama, powiedziała mi o tym przed wyjazdem. 
- Przykro mi. - ciepły ton Damiana, sprawił, że zrobiło mi się niewyobrażalnie źle.
- Mnie też.
Damian objął mnie niepewnie, bojąc się mojej reakcji, ale w tej chwili czułam, że potrzebuję czyjejś... jego obecności. 
Nie potrafiłam zapanować nad ukrywanymi do tej pory łzami, które zaczęły spływać mi z coraz większą siłą, po policzkach.
- Wiesz co jest najgorsze? - zapytałam pomiędzy kolejnymi spazmami. - Że mogłam być wpadką, kulą u nogi kobiety, która mnie nie kochała.. nie chciała mnie! Rozumiesz? - poczułam wściekłość i jednocześnie niewyobrażalną bezsilność. Bo i co mogłam teraz z tym zrobić? - Jestem beznadziejna skoro nawet ona mnie porzuciła.
Chciałam wyrwać się z objęć Damiana, ale ten przytrzymał mnie przy sobie i nie pozwolił odejść. Nie pozwolił mi zrobić czegoś głupiego.
- Puść mnie! Daj sobie ze mną spokój! - krzyknęłam raz jeszcze, próbując wyswobodzić się z jego mocnego uścisku. - Damian.. proszę cię. - dodałam niemal łkając. Ostatecznie wtuliłam się w niego do granic możliwości. Wylewałam z siebie morze łez, podczas gdy on nie mówił nic. Był jedynie blisko mnie i .. nie chciał mnie opuścić.
- Jesteś warta każdej minuty mojego życia. Kiedyś ci już powiedziałem, że zawsze będę przy tobie. Nigdy w to nie wątp. - powiedział unosząc mój podbródek. Spojrzałam na niego przez załzawione oczy i po raz setny chyba podziękowałam Bogu za takiego przyjaciela.
- A co do twojej matki.. Nie osądzaj jej i siebie tak pochopnie. Los pisze nam najprzeróżniejsze scenariusze, których nikt nie potrafi przewidzieć.
Nie możesz winić się za jej decyzję. To nie jest twoja wina. Proszę cię, nie zadręczaj się tym.
Przejechał delikatnie opuszkiem palców po moim prawym policzku, sprawiając, że przeszedł mnie lekki dreszcz.
- Chcę ją poznać. Dowiedzieć się dlaczego to zrobiła.
- Pomogę ci. 
Pokiwałam głową, w danej chwili, zapominając o moich uczuciach i o tym, że postanowiliśmy ich nie wyjawiać. Teraz liczyło się tylko odnalezienie mojej matki.
- Wracajmy.
Tym razem zgodziłam się z jego propozycją. Chwilę, dosłownie chwilę później wchodziliśmy z powrotem do namiotu. Droga, którą przebyłam okazała się w rzeczywistości o połowę krótsza.
 Odrzuciłam na bok sprzeczne uczucia i wtulając się ponownie w Damiana, wsłuchałam się w miarowe bicie jego serca, które wprawiło mnie w powolny rytm zasypania.



przepraszam, że was okłamałam-nie specjalnie, przecież,
ale postaram się w przyszłości nie składać wam obietnic bez pokrycia
i nie używać zdradzieckiego słowa "niebawem"
notka krótka tylko dlatego, że jak zwykle zabrakło mi na wszystko czasu. 
liczę na miłe opinie ^^