Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

piątek, 28 grudnia 2012

Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takiego momentu, gdy będę zmuszona pisać posta z taką treścią. Ale niestety ten czas nastąpił. Nie chcę pisać kolejnego rozdziału, na którego owszem mam miliony pomysłów, ale w którego nie jestem w stanie włożyć .. siebie. Dlatego postanowiłam zawiesić tego bloga na jakiś czas.
Nie mam do tego głowy. I w dodatku zbliża się koniec semestru co jest bardzo absorbujące, zważywszy na to, że mam dużo do poprawienia. Mam nadzieję, że pomimo tego, nie opuścicie tego bloga, i gdy tylko tu wrócę będę miała nadal dla kogo pisać. Przepraszam .. Do napisania.
Mirela.

niedziela, 16 grudnia 2012

Nieustraszone uczucia

Prolog

Ciemność. Ciemność mnie ogarnęła. Kiedy ? Gdzie ? W jaki sposób ? Nie
pamiętam. Dlaczego nie potrafię otworzyć oczu ? Dlaczego jest to takie trudne ?
Z całych sił starałam się unieść powieki chociażby na milimetr. Bezskutecznie.
Po chwili znów witała mnie moja nowa przyjaciółka. I choć znajdowałam się w jej objęciach czułam spokój, wolność. Nie wiedziałam co to zmartwienia, kłótnie. Przed oczami, w mojej wyobraźni, przewijały się kolorowe zdjęcia albo filmy na których oglądałam ludzi. Bliskich mi ludzi. Ale kto to był ? Tego nie potrafiłam stwierdzić. Skąd wiedziałam, że są mi bliscy ? Czułam to.
Później znów próbowałam skontaktować się ze światem po drugiej stronie. Miliony razy zadawałam sobie pytanie, dlaczego? Skoro tutaj jest mi dobrze. I za każdym razem moją odpowiedzią było jedno słowo. Muszę. Coś niewidzialnego i nieznanego wzywało mnie w ten inny pełen kłopotów świat. Jakby był tam ktoś do kogo powinnam wrócić. Tylko kim była ta osoba ?
Aż w końcu po miliardach prób udało mi się przebić przez grubą zasłonę,
która mnie otaczała. I choć nadal nie mogłam otworzyć oczu, po raz pierwszy usłyszałam coś na kształt rozmowy. Bardzo niewyraźnej rozmowy. Kobiety i mężczyzny. Tylko to udało mi się rozpoznać. Próbowałam zrozumieć o czym rozmawiają, ale nie dałam rady.  Znów pochłonęła mnie ciemność ze swymi wesołymi ubarwieniami.
Pomimo tego, że tutaj było tak spokojnie, zaczęło mnie to irytować.
Brakowało mi czegoś, co znajdowało się w tamtym świecie. Chciałam się tam przedostać. Zwiększałam swoje wysiłki, aby znów usłyszeć choć odrobinę rozmowy tych dwojga, ale i to nie dawało żadnych rezultatów.
Powoli traciłam już nadzieję. Myślałam, że na zawsze zostanę w tym denerwująco spokojnym świecie. Zaczęłam się nawet tego bać. Bo przecież nie mogę przez cały spędzony tu czas oglądać  „krótkometrażowych filmików” z ludźmi, których znikąd nie znałam. I wtedy poczułam lekkie muśnięcie czyjejś skóry na mojej dłoni. Dzięki temu przypomniałam sobie, że mogę nią poruszyć. Że chcę nią poruszyć… I udało się. Ledwie dostrzegalnie poruszyłam palcem wskazującym. Później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zasłona pękła. Dźwięki dochodziły do mnie znacznie głośniej niż za pierwszym razem. Głos. Kobiecy głos wołał do mnie.
- Słyszysz mnie skarbie ? Doktorze ! – udało mi się rozróżnić pojedyncze słowa, które połączyłam w jedną całość.
Jeden ruch palcem przestał mi wystarczać. Zmusiłam swoją odrętwiałą dłoń do wysiłku. Opłaciło się.  Ścisnęłam trochę mocniej rękę kobiety. Odwzajemniła mój uścisk, głaszcząc kciukiem mój przegub. Po chwili nie czułam już miłego dotyku. Zastąpił go inny bardziej szorstki. Prześcieradło, pomyślałam. I drugi głos. Tym razem męski. 
- Możesz otworzyć oczy ? 
Uświadomiłam sobie pewną rzecz. Skoro to ta gruba zasłona, która mnie otaczała nie pozwalała mi niczego usłyszeć, to może przez nią także nie potrafiłam unieść powiek. Postanowiłam spróbować raz jeszcze. Całym swoim umysłem skupiłam się na tej jednej czynności. A po chwili oślepiło mnie jasne, rażące w oczy światło. 


otóż, wróciłam.^^ 
wiem, ze miało to nastąpić wcześniej, ale przez jakiś czas 
miałam problemy z internetem, no i zbliża się koniec semestru, więc tym 
bardziej nie mam na nic czasu. 
mam nadzieję, że się wam spodobało i zostawicie po sobie jakiś komentarz. ;p
a co do kolejnej notki .. myślę, że już niedługo coś się tu pojawi ;)

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 63


Dzień przed sylwestrem Piotrek zaprosił nas na kolację do restauracji. A mówiąc nas mam na myśli – Justynę, rodziców Piotrka i moich, Przemka, Michała i mnie.
Zdziwił nas trochę ten gest, ale nikt się nie sprzeciwiał, włącznie z Justyną. Zdaje się, że ona też nie wiedziała co się święci.
W restauracji kobiety wyszykowane w eleganckie sukienki, mężczyźni w garnitury – czułam się jak na jakimś pokazie mody.
Zajęliśmy zarezerwowany przez Piotrka stolik i nawet nie zdążyłam się obejrzeć kiedy podeszła do nas kelnerka. Na początek zaproponowała nam czerwone wino. Piotrek, jako że to on pełnił rolę osoby, która zamawia – zamówił jeszcze szampana. Odwróciłam się do Przemka by podzielić się z nim moimi myślami na temat jego brata. Tylko, że on właśnie wpatrywał się w nogi kelnerki. Obudziła się we mnie zazdrość. No, bo co się będzie patrzył na taką pierwszą lepszą kelnereczkę, prawda ? Szturchnęłam go lekko – nie chciałam zwracać na nas uwagi – w brzuch z miną zazdrosnej jak i poirytowanej dziewczyny.
- Ałć. – skrzywił się. – Co zrobiłem ? – zapytał z miną niewinnego chłopca, którego mama każe za złe zachowanie.
- Jakbyś nie wiedział. – szepnęłam, by nikt nie usłyszał o czym rozmawiamy. Tym bardziej, że obok nas siedzieli nasi rodzice.
- Ale .. – urwał, jakby sobie coś uświadomił. – Jesteś zazdrosna . – stwierdził. Zmienił minę na łobuzerską i przysunął swoje krzesło bliżej mojego.
- A ty byś nie był na moim miejscu ? – zapytałam, w dalszym ciągu szepcząc .
- Ja nie był bym zazdrosny o kelnerkę.
- Przepraszam, żartowałem. – dodał widząc moje srogie spojrzenie. Ucieszyłam się w duchu, że udało mi się w taki sposób na niego spojrzeć. Choć z drugiej strony nie podobało się, że żartował na taki temat.
- Przecież wiesz, że tylko ty się liczysz . – wyszeptał mi do ucha.
- Może i wiem, ale to niczego nie zmienia.
- Zamyśliłem się. W żadnym wypadku nie patrzyłem na nią świadomie. – usprawiedliwił się.
- Tak ? A o czym takim myślałeś ? – zapytałam krzyżując ręce.
- O nas. O tym ile musieliśmy doświadczyć, by być razem. W końcu szczęśliwi. – powiedział. Nie ukrywam, że łezka zakręciła mi się w oku.
Przemek zauważył to i objął mnie na tyle, na ile to było możliwe, siedząc na krzesłach. Pocałował mnie w czoło i mocniej zacisnął swoją rękę na moim biodrze.
Po chwili przyniesiono nam wino i szampana. Właśnie wtedy Piotrek wstał i poprosił o uwagę.
- Pewnie wszyscy jesteście zdziwieni moim zachowaniem, ale to co chciałbym dzisiaj zrobić wymaga naprawdę odpowiedniego miejsca i bliskich mi osób. – przerwał patrząc na nas, na dłużej zatrzymując się na Justynie. – Dlatego chciałbym cię o coś poprosić.
Ukląkł na jedno kolano i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko.
Nie mieliśmy wątpliwości co do tego, co się w nim znajduje. Uśmiechnęłam się na widok zszokowanej kuzynki.
- Czy zgodzisz się znosić mnie przez resztę swojego życia i zostać moją żoną ? – zapytał lekko śmiejąc się z wypowiedzianego przez siebie zdania. A przynajmniej tylko z pierwszej jego części. Justyna oczywiście także się zaśmiała, ale też uroniła kilka łez. Nie zdołała niczego powiedzieć, dlatego kiwnęła głową ze łzami w oczach. Piotrek całkowicie podekscytowany i szczęśliwy złapał prawą rękę swojej dziewczyny i włożył na jej serdeczny palec pierścionek, z małym, błyszczącym kamieniem w środku.
Gdy Justyna przytuliła się do swojego narzeczonego, zaczęliśmy klaskać razem z resztą osób, które się nam przyglądały.
Pocałowali się krótko z uwagi na otaczających ich ludzi i oderwali się od siebie, siadając na swoich miejscach.
Wszystko wróciło do normy. Inni goście restauracji zajęli się swoim towarzystwem. My potrawami, które nam przyniesiono. Tak właściwie to tylko narzeczeni nie mogli powstrzymać się od ciągłego zerkania na siebie i szerokich uśmiechów. Z Przemkiem także wymieniliśmy kilka porozumiewawczych i czułych spojrzeń.

Sylwester. Przez niektórych znienawidzony, innych ulubiony a jeszcze innych obojętny dzień w roku. Ja należę do tej drugiej grupy ludzi.
Uwielbiam świętować kolejny nowy rok, w którym wszystko może się wydarzyć. U mnie to się sprawdza. Dosłownie wszystko, ale może w tym roku będzie inaczej ? Może teraz wszystko zmieni się na lepsze ..
Zastanawiałam się tak, patrząc na obcych mi ludzi, na zupełnie spontanicznej imprezie, na którą postanowiliśmy się wkręcić. Siedziałam z Przemkiem przy barze popijając drinki. Justyna z Piotrkiem przepadli gdzieś na parkiecie a Michał .. rozmawiał ze swoją nowo poznaną znajomą. Chwilę temu z nią rozmawiałam. Okazała się miłą osobą. Zresztą jej imię - Marysia, kojarzy mi się z samymi dobrymi rzeczami, choć z innego punktu widzenia to imię do niej nie pasuje. Tak czy siak, polubiłam ją.    
- Idziemy na zewnątrz ? – zapytał Przemek. Kiwnęłam głową z uśmiechem i dałam się pociągnąć ku wyjściu. Tam, stało już kilka par i grupek. Domyśliłam się, że dochodzi północ.
Stanęliśmy z Przemkiem pomiędzy ludźmi tak, by mieć dobry widok na bezchmurne niebo. Dołączyli do nas Michał z Marysią i Piotrek z Justyną.
Roześmiani i szczęśliwi. Chciałabym, żeby było tak już zawsze. Żeby ludzie, których kocham byli po prostu szczęśliwi. Pocałowałam Przemka w kącik ust na co ten uśmiechnął się i odwrócił mnie tak, bym mogła oprzeć się o niego plecami a on mógł mnie objąć.
Ludzie wokół nas zaczęli odliczać.
10,9,8 ….
Z podekscytowaniem czekałam na fajerwerki, które wystrzelą równo z wybiciem dwunastej w nocy. I na pocałunek, który obiecał mi Przemek, który miał rozpocząć kolejny wspólny rok.  


Epilog


Pół roku później. Lipiec.

Tuż po zakończeniu ceremonii nowożeńcy stanęli przed kościołem by z pokorą przyjąć na siebie pełne garście ryżu. Mimo tego stali pośrodku okręgu, który stworzyliśmy razem z resztą gości, uśmiechnięci do obiektywów kamery i aparatu.
Oczywiście nie obyło się bez tradycyjnego „gorzko!” . Po krótkim pocałunku zaczęliśmy klaskać, choć nie obyło się też bez jęków zawodu kilku kuzynów Przemka i Piotrka, którzy liczyli na to, że potrwa to trochę dłużej. Państwo młodzi i goście skwitowali to śmiechem .
- No dobrze. Teraz czas na rzut bukietem. – powiedziała Justyna, gdy śmiechy ucichły. Wszystkie panny ustawiły się w równym rządku, gdyż nie było nas zbyt wiele. Kuzynka odwróciła się do nas plecami i po głośnym odliczeniu do trzech rzuciła bukiet . Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy to trzymałam go w swoich rękach.
Przeznaczenie ? Czy może zwykły przypadek ?
Spojrzałam na Przemka, który podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Znów rozbrzmiały oklaski.
- Chyba nie mamy innego wyjścia jak kontynuować tę tradycję. – szepnął mi do ucha.
W odpowiedzi pocałowałam go w usta bez zbędnych okrzyków , zachęcających nas do pocałunku. Chwilę później oderwałam się od Przemka ze śmiechem, uświadamiając sobie, że to nie my jesteśmy tu nowożeńcami.
Michał przyniósł w tym czasie skrzynkę ozdobioną białą kokardą. Piotrek  wyciągnął z niej białego gołębia, którego podał Justynie. Ta delikatnie złapała ptaka w ręce. Następnie wyjął drugiego, zakładam, że samiczkę, ponieważ przyczepiono jej różową kokardkę na szyjce. Stanął obok swojej żony, by po kilku sekundach zgodnie wypuścić gołębie .
Wpatrzyłam się w odlatujące ptaki, czując Przemka, który obejmował mnie w talii.
Wiedziałam, że kiedyś i my doczekamy się takiej chwili.


KONIEC

niesamowitym uczuciem jest kończyć swoje opowiadanie.
critical error - bez obaw, nie zamierzam uwzględniać w swoim kolejnym  "dziele" znanych postaci ;) 
A ono pojawi się TUTAJ gdzieś za dwa bądź trzy tygodnie.
Chciałabym podziękować wszystkim czytelniczkom. 
Tym, które dotrwały ze mną do końca jak i tym, które dołączyły do mnie trochę później.  Dzięki wam mi się udało. ;D
do następnego, wkrótce. ^^
~Mirela.

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 62


O świcie Piotrek obudził wszystkich, by jak najprędzej otworzyć prezenty.
Przyznam że, ja także byłam ciekawa co dostałam. Ubrałam ciepły szlafrok i zeszłam na dół. Wszyscy zebrali się w salonie wokół choinki. Usiadłam między Przemkiem i Justyną, podkuliłam nogi pod brodę.
- To kto czyni honory ? – zapytał podekscytowany .
- A temu co się stało ? – szepnęłam do kuzynki.
- Wczoraj powiedziałam mu coś o jego prezencie i nie może się doczekać. – wyjaśniła.
- Aha . Ale powiedziałaś mu prawdę ?
- No co ty. – żachnęła się . W odpowiedzi zaśmiałam się tylko i odwróciłam wzrok z powrotem na Piotrka.
- Dobra ja się tym zajmę. – powiedział. Chwilę później trzymał w rękach prezent niewielkiej wielkości, ozdobiony kolorowym papierem dekoracyjnym .
- Ten jest dla … Michała. – przeczytał z małej karteczki, która była przyczepiona do kokardki i wręczył pakunek mojemu bratu.
Wszystkie oczy były zwrócone w jego stronę. Michał trochę skrępowany naszymi spojrzeniami zaczął rozpakowywać prezent. Wyjął z niego brązowy, skórzany notatnik. Spojrzał na nas ze wzrokiem mówiącym „what the fuck?” i zapytał :
- Kto mi to kupił ? – odpowiedziały mu śmiechy rodziców i nasze.
- Ja. – przyznał się Przemek.
- Co tobą kierowało, że się tak wyrażę ? – zapytał Michał.
- Otwórz. – poinstruował go Przemek.
Ten posłusznie wykonał polecenie mojego chłopaka. Na twarzy pojawił mu się szeroki uśmiech.
- Teraz to rozumiem. – powiedział i odwrócił ‘notatnik’ w naszą stronę. W środku znajdował się otwór, w którym leżała mała buteleczka wódki, jak sądzę. Przemek trafił w gusta mojego brata, z czego bardzo się cieszył.
Pocałowałam go w policzek.
- Za co to ? – zapytał mile zaskoczony.
- Za całokształt.
-Okej, następny. Oo ten jest dla mnie. Ciekawe od kogo. – zastanawiał się Piotrek.
Otworzył go i poczerwieniał na twarzy. Zdziwiło mnie to. Jeszcze nigdy nie widziałam u Piotrka rumieńców. Ale sytuacja najwidoczniej tego wymagała.
- No pokaż co tam masz . – powiedział Michał.
Chłopak włożył rękę w pudełko i wyjął kajdanki z czerwonym futerkiem.
- Na serio ? – zapytał .


Następnego dnia postanowiliśmy aktywnie odpoczywać podczas pobytu w tak świetnym miejscu jak Zakopane. Dlatego ubraliśmy się ciepło i wyszliśmy z domku w poszukiwaniu atrakcji turystycznych.
Naszym pierwszym przystankiem była kręgielnia. Wynajęliśmy tor dla naszej piątki i po chwili zaczęliśmy grać . Śmiech i wygłupy nas nie opuszczały, przez co ‘nasi sąsiedzi’ dziwnie na nas patrzyli. Oczywiście znalazło się też kilka osób, które się z nas śmiały, ale nie dbaliśmy o to. Liczyło się tylko „tu i teraz” 
Wszystkim szło bardzo dobrze, ale to Justyna została naszą mistrzynią kręgli.
Kolejnym przystankiem był Park Linowy „Złota Grań”.
- Na który park idziemy ? – zapytał Piotrek.
- Ty to pewnie na mini . – zażartowałam.
- Ciebie tam wyślę bratowo . – odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Gdyby nie nazwał mnie bratową pewnie dalej kłóciłabym się z nim o ten park, ale jakoś tak to określenie zmiękczyło mi serce, że tylko się zaśmiałam. Przemek przygarnął mnie do siebie i czule pocałował w skroń.
- Chodźmy na duży. – zadecydował Michał.
Tak więc, dłuższą chwilę później chodziliśmy po wąskich deskach i siatkach przypięci zabezpieczeniami, pokonując rozmaite przeszkody. Nie zwracaliśmy uwagi na śnieg, który zaczął prószyć. Osobiście bardzo mi się to podobało. Oczywiście nie dlatego, że chłopakom szło gorzej .. no dobra, to też był powód do radości, ale fajnie było tak chodzić ileś metrów nad ziemią. Widząc ludzi, którzy wielkością przypominały mrówki. Zjeżdżać po tyrolce , czując wiatr we włosach. Niesamowite przeżycia.
Lecz to nie był koniec naszego zwiedzania. Przechodząc przez zatłoczone ulice zauważyliśmy mężczyznę, który zachęcał turystów do uczestnictwa w wyprawie skuterem śnieżnym . Spojrzeliśmy na siebie, bez słowa stwierdziliśmy, że to coś dla nas i podeszliśmy do mężczyzny, który okazał się przewodnikiem w tej właśnie wyprawie. Zgłosiliśmy się na ochotników, więc pan Daniel zaprowadził nas do 5 osobowej grupy. Okazało się, że do wyprawy potrzebna było jeszcze kilka osób. Wypożyczyliśmy trzy skutery. Jedna dziewczyna z tamtej grupy przyłączyła się do Michała. Oboje stwierdzili, że cieplej będzie im na jednym skuterze.
Widoki były bardzo ciekawe. Instruktor opowiadał nam śmieszne historie turystów, którzy przyjeżdżali tu z zagranicy . Godzina jazdy minęła o wiele za szybko. Niestety z żalem musieliśmy wrócić do bazy .
Stwierdziliśmy, że starczy nam atrakcji, więc postanowiliśmy iść na gorącą czekoladę. Michał jednak bardzo zaprzyjaźnił się z nowo poznaną dziewczyną.
- Idźcie, znajdę was. – powiedział, gdy wchodziliśmy do małej kafejki urządzonej w bardzo ‘miejski’ sposób. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy wspominany wcześniej napój.
- Mam nadzieję, że to nie jest kolejna psychopatka. – powiedziałam, nie mogąc w sobie tłumić tych myśli. Martwiłam się o brata. Bałam się, że znów jakaś dziewczyna go zrani.
- Nie wyglądała na taką . – stwierdził Piotrek.
- No tak, ale Anita też na taką nie wyglądała. – zaoponowała Justyna.
- Pozory mylą.  – zgodził się Przemek.
- Nie możesz się tak zamartwiać. – powiedziała Justyna, łapiąc mnie za rękę. – Wiem, że nie mogę ci niczego zapewnić, ale obiecuję ci, że jeżeli ta typiara wykorzysta twojego brata to osobiście przerobimy jej ładną twarzyczkę.
- Dziękuję. – powiedziałam śmiejąc się. Przemek pocałował mnie w policzek i przytulił. 
- Masz ładne perfumy . - powiedział . 
- Podobają ci się ? Ciekawe .. Cóż za skromność . - zażartowałam. Dziś rano popsikałam się perfumami, które dostałam od Przemka, jednak w paczce znajdował się też komplet biżuterii, który bardzo mi się spodobał. 
- Wiesz, twój zegarek też jest bardzo ładny . - pochwaliłam mój prezent dla niego, śmiejąc się z naszego przekomarzania. 
- Kocham Cię. - szepnął mi do ucha. 
 Czułam, że właśnie przy tych ludziach jest moje miejsce. Nigdzie indziej.



Dla tych, którzy dalej czytają to opowiadanie
mam pewną informację. 
Otóż koniec historii Weroniki i Przemka zbliża się wielkimi krokami. 
Przeczytaliście właśnie przedostatni rozdział.
Mam nadzieję, że się podobał ;) 
Co do następnego opowiadania..
Przyznam, że mam kilka pomysłów. 
Ale tutaj pojawia się ważne pytanie - 
Chcecie przeczytać kolejną opowieść mojego autorstwa ? ;>
~Mirela.

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 61


Traumatyczne przeżycia pozostają w naszych umysłach na zawsze. Po jakimś czasie chowają się w głąb świadomości by co jakiś czas o sobie przypominać. I chociaż chcielibyśmy wyrzucić je z pamięci, one uparte przyczepiają się, nie dając szansy się oderwać.
Tak też było ze mną. Starałam się nie myśleć o tym feralnym dniu. Odmówiłam też składania zeznań. Policjanci widząc w jakim jestem stanie, pozwolili Patrycji odprowadzić mnie do domu. Na szczęście znalazł się jeszcze jeden świadek całego zajścia. Rodzicami wstrząsnęło to, co ja musiałam oglądać. Wysłali mnie nawet do psychologa.
Tam, długa i pełna wyznań rozmowa, pomogła mi. A Przemek .. no cóż. Wspierał mnie jak tylko mógł.
Gdy wróciłam wtedy do domu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam był telefon do niego. Nic mu nie wyjaśniając poprosiłam by przyszedł jak najprędzej. Patrycja poszła do siebie, po tym jak utwierdziłam ją w przekonaniu, że już ze mną lepiej.  
Wyszłam na schody i usiadłam, nie mogąc doczekać się aż będę mogła schować się w jego ramionach. Okazały się dla mnie zbawieniem. Jego głos powtarzający „Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Kocham cię słońce” . Dodawał mi otuchy. Był nadzieją na lepsze jutro.
Podczas długiej nieprzespanej nocy, w której śniłam koszmary był ze mną.
Trzymał mnie przy swoim sercu, uspokajał miarowym oddechem.
Postanowiłam nie iść do szkoły następnego dnia. Razem z Przemkiem poszliśmy na spacer starannie omijając park. Długo rozmawialiśmy na temat wszystkich tych niemiłych wydarzeń. Oboje tego potrzebowaliśmy.
Obiecaliśmy sobie, że już nigdy nie będziemy do tego wracać. Zostawimy to za sobą, zaczynając nowe życie. Razem.


Rodzice moi i Przemka zrobili nam bardzo miłą niespodziankę na święta. Dwa dni przed Wigilią oznajmili, że wynajęli domek w Zakopanem i właśnie tam spędzimy te kilka dni . Nie spodziewaliśmy się tego, ale przyznam, że to bardzo dobry pomysł.
Przemek jednak miał jeden problem. Nigdy nie wychodziło mu pakowanie, dlatego zaproponowałam, że mu pomogę. Miałam w tym swój cel. Podczas, gdy Przemek szukał walizki, ja wyjęłam mój prezent dla niego z ukrycia i schowałam do swojej torebki. Wracając niczego nie zauważył, więc wzięłam od niego walizkę i kazałam wyjąc wszystkie rzeczy, które chciałby ze sobą zabrać. Następnie pomogłam mu poskładać je w kostkę i ułożyć w walizce. Nie obyło się bez kilku żartów na jego nieporadność.
Niestety albo i stety Przemek postanowił mnie ukarać. Gdyby do jego pokoju nie wpadł Piotrek zacałował by mnie na śmierć. Nie powiem, byłaby miła, ale chciałam jeszcze trochę pożyć, dlatego ucieszyłam się na widok chłopaka.
- Widziałeś gdzieś moją torbę ? – zapytał, ignorując sytuację w jakiej nas zastał.
- Nie przypominam sobie.
Wyszedł z pokoju tak szybko jak się pojawił. A ja zostałam „zmuszona” do ponownego przyjęcia mojej kary .

Cały wyjazd odbył się w normalny sposób. Mama obudziła mnie o 6.30, abym na spokojnie przygotowała się do odjazdu. Oczywiście wstałam dopiero dwadzieścia minut później, ponieważ niechcący zasnęłam.
Zaczęłam się krzątać po łazience i pokoju. Cieszyłam się w duchu, że poprzedniego dnia wszystko sobie przygotowałam i spakowałam.
Pięć po siódmej zeszłam na dół z torebką, z rzeczami, które ewentualnie będą mi potrzebne w samochodzie. Walizkę zostawiłam w pokoju, gdyż nie dałam rady jej nawet przestawić. Nie zdążyłam nawet dokończyć śniadania, ponieważ państwo Moniuszko wraz z synami i Justyną właśnie przyjechali. Wcześniej zostało ustalone, że ja z Michałem pojedziemy z młodzieżą a rodzice z rodzicami. Tak wiem, śmiesznie to brzmi.
Michał wspaniałomyślnie zniósł moją walizkę razem ze swoją co dla mnie było wielkim wyczynem. Po schowaniu wszystkich naszych bagaży wsiedliśmy do samochodów .
Podróż minęła w miarę szybko. Ciągłe żarty i rozmowy pomogły nam przetrwać te kilka godzin.
W chwili, gdy wjechaliśmy do Zakopanego zakochałam się w tych widokach. Wpatrywałam się w nie nic nie mówiąc dopóki nie dojechaliśmy do domu, w którym mieliśmy się zatrzymać.
W środku na parterze znajdował się duży salon, kuchnia  z jadalnią, w której stał stół na mniej więcej dziesięć osób. Zaś na piętrze były sypialnie i łazienki. Fakt, że tylko dwie, ale myślę, że to tylko urozmaici nasze „wakacje” . Nikomu nie chciało się rozpakowywać, dlatego postanowiliśmy coś zjeść i pozwiedzać .
Gdy wychodziliśmy z domku, śnieg zaczął lekko prószyć. Naciągnęłam bardziej czapkę na uszy i złapałam Przemka za rękę. On objął mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie.
- Ładnie tu .- powiedziałam, gdy zostaliśmy trochę w tyle za innymi.
- Tak, mnie też się tu podoba. I to powietrze .. – przerwał by nabrać w płuca więcej tlenu.
- Wrócimy tu kiedyś ? – zapytałam z nadzieją.
- Kiedy tylko zapragniesz.


Wigilię spędziliśmy w miłej i świątecznej atmosferze. Strasznie się denerwowałam przed dzieleniem się opłatkiem, ponieważ nigdy nie potrafiłam wymyśleć życzeń, a ciągłe powtarzanie „wesołych świąt” i „wszystkiego najlepszego”  nie było zbyt oryginalne. Jednak mój strach okazał się niepotrzebny. Jak nigdy, najróżniejsze życzenia wymyślałam od tak, na poczekaniu. Następnie wszyscy zasiedliśmy do stołu. Najadłam się samym patrzeniem na te wszystkie potrawy, które dzień wcześniej przygotowały moja i Przemka mama . Oczywiście spróbowałam kilku potraw, żeby nie było im przykro. Mężczyznom tak bardzo smakowało, że zachwalali swoje żony po każdym zjedzonym kęsie.
Śpiewanie kolęd zawsze najbardziej podobało mi się w tych świętach.
Uśmiechy na twarzach pozostałych wprawiały mnie w wyśmienity humor. Tak samo jak to, że miałam przy sobie bliskie mi osoby .
Wyobrażałam już sobie kolejną gwiazdkę w takim samym składzie.
Po kolacji zaproponowałyśmy, że to ja z Justyną posprzątamy ze stołu. Gdy zaczęłyśmy zbierać talerze i sztućce Justynie nie spodobał się komentarz chłopaków, którego nie usłyszałam. Podparła się rękoma po bokach i spojrzała wymownie na Piotrka z iskierką w oku. Znałam to jej spojrzenie. Nie wróżyło to nic dobrego, dla Piotrka oczywiście.
- Wiesz, mógłbyś nam pomóc. – oświadczyła.
Piotrek nie wiedząc czy może sobie jeszcze pożartować przy rodzicach, spojrzał na Przemka i Michała.
- Wy też możecie. – dodałam, co rozśmieszyło nasze mamy. Przyjęłam pozycję „atakującego” by wesprzeć trochę Justynę. I jak się okazało bardzo skutecznie. Chłopacy wstali, wzięli talerze i szklanki i zanieśli to wszystko do kuchni. Troszeczkę zdziwione i rozbawione zarazem, poszłyśmy w ślady chłopaków, i zaniosłyśmy pozostałości po nieskończonych potrawach.
- Mamy jeszcze coś zrobić ? – zapytał potulnie Piotrek . Ja nie mogąc wytrzymać z tego widoku zaczęłam się śmiać.
- Możesz pozmywać naczynia. – odpowiedziała kuzynka.
- Na serio ? – zapytał jej chłopak.
- Nie. – odpowiedziała wybuchając śmiechem. Piotrek pokiwał tylko głową i uśmiechnął się do niej. Podszedł i pocałował policzek.
- Co ja z tobą mam, kobieto. – zapytał retorycznie, jeszcze raz pocałował ją w policzek i wyszedł z kuchni. Michał trochę znudzony patrzeniem na zakochane pary także poszedł do salonu. Zastanawiałam się czy kiedyś pozna dziewczynę, która będzie dla niego odpowiednia.
- Też możesz z nimi iść. My tu z Weroniką wszystko ogarniemy. – powiedział niespodziewanie Przemek. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale szybko zmieniłam wyraz twarzy, gdy zobaczyłam Justynę. Stała z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami. Przemek zaśmiał się cicho pod nosem.
Po chwili Justyna opanowała swoje emocje i powiedziała do mnie żartobliwym tonem :
- Ty to masz szczęście, wiesz ?
- Wiem. – powiedziałam i spojrzałam czule na Przemka.
Następnie zabrałam się za mycie naczyń. Bez słów podzieliliśmy się obowiązkami. Ja myłam. On podawał i wycierał.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak pomocny przy pracy w kuchni. - powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
- Jestem człowiekiem niespodzianką. – stwierdził.
- Podoba mi się to. – powiedziałam.
- I bardzo dobrze.
Objął mnie w talii i pocałował w szyję. Tak, mogłabym spędzać tak każde święta. 



hmm, powiem jedno, szkoła to jedno wielkie zło.
a już szczególnie liceum. 
przepraszam też, że tak długo mnie tu nie było..
mam nadzieję, że się podobało ;) do następnego ^^

sobota, 15 września 2012

Rozdział 60


Było mi trochę nie swojo, gdy obudziłam się rano we własnym łóżku, bez Przemka. Przyzwyczaiłam się do niego i tak jak wspominałam, trudno będzie mi się przyzwyczaić do nowej, choć z innego punktu widzenia, starej sytuacji.
W szkole wszystkich ogarnęła świąteczna atmosfera. Na oknach gdzieniegdzie, wisiały już odpowiednie dekoracje . Nawet nauczyciele, gdy była akurat wolna chwila, rozmawiali o zbliżającej się wigilii klasowej i przystrojeniu klasy choinką i ozdobami.
Na jednej z lekcji z moją wychowawczynią losowaliśmy osoby, którym zrobimy prezenty pod choinkę. Wszyscy byli bardzo tajemniczy, więc nie zdołałam się dowiedzieć kto mnie wylosował. Ja także niczym się nie zdradzałam, że trafiłam na Aurelię. W głowie układały mi się już różne kombinacje możliwych prezentów.
Wieczór minął mi bardzo szybko na rozmowie z Przemkiem przez telefon.
Oczywiście przyszedł by do mnie, ale miałam masę rzeczy do zrobienia , których musiałam koniecznie dokonać. Nie sposób było by mi je zrobić, gdyby obok mnie kręcił się Przemek. W zamian jednak zaproponowałam mu wypad do sklepów, ponieważ musiałam kiedyś kupić prezent dla Aureli.

Następnego dnia, w szkole nie działo się nic ciekawego. Do czasu …
Arka i Anity nie widywałam już za często na korytarzach, dlatego przestałam się nimi interesować. Być może Patryk w końcu ‘oddał’ resztę zdjęć policji i ich zamknęli. I kto by pomyślał, że zgadałam ? 
Potwierdzenie moich domysłów przyszło do szkoły, na dużej przerwie, w postaci dwóch policjantów.
Gdy siedziałam z Szymonem, Karoliną i Aurelią, na stołówce, usłyszeliśmy, że ów goście poszli do pani dyrektor. Spojrzałam na Anitę i Arka, którzy siedzieli na drugim końcu pomieszczenia. Dziewczyna wyglądała na podenerwowaną a chłopak nałożył swoją maskę „obojętności”.
Pod koniec przerwy policjanci z panią dyrektor, depczącą im po piętach, weszli do stołówki. Wszyscy umilkli, wpatrując się w umundurowanych mężczyzn. Stanęli przed wspomnianą wcześniej dwójką.
- Anita Mieczyk i Arkadiusz Wojnicki ? – zapytał jeden.
Anita przełknęła ślinę i kiwnęła głową, natomiast Arek nie odpowiedział w żaden sposób.
- Jesteście aresztowani pod zarzutem handlu narkotykami. Wszystko co teraz powiecie może być użyte przeciwko wam. Jeżeli nie macie pieniędzy na adwokata, zostanie wam przydzielony z urzędu. – wyjaśnił drugi policjant.
- Proszę wstać i wyciągnąć ręce przed siebie. – zarządził pierwszy i wyciągnął kajdanki z kieszeni.
Anita spojrzała na Arka, szukając wsparcia . Ten jednak patrzył przed siebie, nie zdradzając żadnych emocji. W końcu poddała się . Rozejrzała się, czując na sobie wzrok wszystkich uczniów. Wstała i wyciągnęła przed siebie ręce. Policjant sprawnym ruchem zakuł ją w kajdanki.
Następnie spojrzał wyczekująco na Arka. Myślałam już, że nie wstanie dopóki policjanci mu nie „pomogą”. Jednak przeliczyłam się.
Powoli, niemal się ociągając, zaczął się podnosić. Gdy policjant wyciągnął rękę z kajdankami by zakuć Arka, ten zaczął uciekać. Wszyscy wokół wstrzymali oddechy. Funkcjonariusz natychmiast zaczął biec za nim . Arek przewrócił kilka krzeseł, by utrudnić pościg . Policjant przeskakiwał pojedyncze krzesła . Plan Arka się nie powiódł . Gdy znajdował się już blisko wyjścia, policjant rzucił się na niego. Obaj wpadli na stół, roztrzaskując go. Huk i jęk Arka wypełniły ciszę. Wszystko działo się tak szybko, że połowa z nas nie nadążała za biegiem wydarzeń.
Policjant zakuł Arka w kajdanki, po czym pomógł mu wstać. Drugi z funkcjonariuszy pociągnął Anitę za sobą i w czwórkę opuścili stołówkę.
Automatycznie w pomieszczeniu zapanował gwar rozmów. Ja jednak, usiadłam na krześle i próbowałam zrozumieć co się stało.
Arka i Anitę zatrzymano, więc Patryk zrobił to o co go poprosiłam. Zastanawia mnie co teraz zrobi. Dalej będzie się ukrywał ?
Kolejna zagadka do rozgryzienia.

Popołudniu razem z Przemkiem przeszliśmy całe centrum handlowe, w poszukiwaniu prezentu dla Aureli. Na początku Przemek trochę marudził, ale przekonałam go krótkimi pocałunkami, że nie będzie nudno.
W rezultacie Przemek sam wybrał upominek. A mianowicie, średniej wielkości puchatego misia, który przypominał mi mojego, z dzieciństwa.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do kawiarenki na gorącą czekoladę.
Tam, spotkaliśmy Patrycję i Dawida. Opowiedziałam im o zajściu w szkole. Trzema słowami – szczęki im opadły. Potem zasypali mnie masą pytań, na które musiałam szczegółowo odpowiedzieć. Przemkowi i Dawidowi, spodobała się cześć ze stołem. Minęły chyba dwie godziny zanim zdołałam zaspokoić ich ciekawość. Potem postanowiliśmy z Przemkiem, że pójdziemy już do domów.
Po tym jak Przemek mnie odprowadził, trudno było nam się ze sobą rozstać, ale w końcu wyszedł Michał i prawie siłą zaciągnął mnie do domu.
Pół nocy nie spałam, pisząc z Przemkiem. Stał się nieodłączną częścią mnie, której nie dało się już odczepić.

- Weronika, obudź się.
Jak na pobudkę, to nawet bardzo miła. – stwierdziłam w myślach, wybudzając się ze snu. Otworzyłam oczy . Nad sobą zobaczyłam Michała.
- Spóźnisz się. – zaczął mnie ponaglać.
- Co ? Która godzina ? – zapytałam, tracąc ochotę na sen.
- Wczesna jak dla ciebie, ale autobus chyba na ciebie nie zaczeka.
Całkowicie zdezorientowana wyciągnęłam telefon z pod poduszki  i spojrzałam na wyświetlacz.
Niestety zostało mi dziesięć minut do przyjazdu autobusu. W tym momencie stanęło przede mną pytanie. Pośpieszyć się czy jechać następnym na drugą lekcję ? Postanowiłam, spróbować zdążyć.
Zerwałam się z łóżka. Przebrałam się w minutę, w ciuchy przygotowane wczoraj. Za co jestem sobie wdzięczna. Pobiegłam do łazienki, przeczesałam włosy i pociągnęłam rzęsy tuszem.  Wybiegłam z łazienki, łapiąc torbę i zbiegłam na dół. Podobnie szybko ubrałam płaszcz i buty.
Na przystanek dobiegłam . Zdyszana schowałam się przed płatkami śniegu. Na szczęście pobiłam swój rekord i byłam minutę przed czasem.
Autobus jednak nie nadjeżdżał.
Minęło pięć, dziesięć, piętnaście minut a autobus nadal nie przyjeżdżał.
Przestało mi się to podobać, tak więc postanowiłam nie iść dzisiaj do szkoły. Wracając do domu spotkałam Patrycję. Jej autobus też nie przyjechał. A, że wczoraj nie miałyśmy jak pogadać o naszych „babskich” sprawach zdecydowałyśmy, że pójdziemy do parku.
Śnieg zaczął prószyć a wiatr przestał wiać, więc przyjemnie się nam szło.
Gdy doszłyśmy już w wybrane wcześniej miejsce, zauważyłam znajomą postać w kapturze. Chłopak stał pod drzewem odwrócony tyłem .
Przeprosiłam na chwilę Patrycję i podeszłam wolnym krokiem do drzewa.
Stanęłam obok Patryka.
- Co tu robisz ? Nie ukrywasz się już ?
- Miałem nadzieję, że cię spotkam. – odpowiedział tajemniczo.
- Dziękuje. Mimo wszystko, jestem ci wdzięczna za to co zrobiłeś i co przestałeś robić. Chociaż przyznam, że nie postąpiłam najlepiej.
- Ale wyszło ci to na dobre. Kiedy ich zabrali ?
- Wczoraj, podczas długiej przerwy. – wyjaśniłam z szerokim uśmiechem.
- Musiało być ciekawie. – stwierdził.
- O tak.
- Teraz, kiedy nie mam już nic do zrobienia .. chciałem się z tobą pożegnać. – powiedział.
- Wyjeżdżasz ? – zapytałam ciekawa tego, co chce zrobić.
- Powiedzmy. – odpowiedział, przekrzywiając głowę w prawą stronę.
- Co to znaczy ? Patryk, co chcesz zrobić ? – zapytałam zaniepokojona.
Dziwne, ale martwiłam się o niego. W pewnym sensie zaczęłam zauważać w nim tego Patryka, którego kiedyś kochałam. Osobę, z którą chciałam spędzić najpiękniejsze chwile w swoim życiu.
- Chciałbym cie prosić o wybaczenie . – powiedział, w ogóle nie zwracając uwagi na moje pytania. W jego wzroku widać było udrękę, cierpienie. Jakby to co mi zrobił nie dawało mu żyć. I właśnie w tej chwili poczułam, że muszę mu darować, że właśnie tego chcę.
- Wybaczam ci.
Uśmiechnął się w podziękowaniu.
- To dla mnie wiele znaczy. A teraz .. żegnaj. Nigdy nie przestałem cię kochać. I pamiętaj zwal wszystko na mnie. – powiedział i odszedł. Tak jak, za pierwszym razem.
Ale nie darzyłam go już miłością damsko-męską . Teraz po prostu go polubiłam.
Niespodziewanie z drugiej strony parku, wyłoniło się pięciu funkcjonariuszy. Patryk odwrócił się w moją stronę, po raz ostatni na mnie patrząc. A potem wyjął zza bluzy pistolet. Przyłożył do skroni i zanim policjanci zdążyli do niego dobiec , pociągnął za spust.
- Niee ! – chciałam krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust.
Huk rozprzestrzenił się w całym parku powodując, że wokół zrobiło się niewiarygodnie cicho. Zasłoniłam oczy by nie patrzeć na kałużę krwi wokół bezwładnego ciała Patryka. Po chwili poczułam ciepłe dłonie przyjaciółki, przygarniające mnie do siebie. Przytuliłam się do niej prosząc by mnie stamtąd zabrała.



Na początek, przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziałów.
W szkole nie dają nam normalnie żyć, zadawając co dzień coraz więcej.
Jak myślicie ? Nie za ostro ?
Mam nadzieję, że nie olaliście tego bloga ;)
A jak u was z nauką ?
Jest już pierwsza ocena ?
Muszę się wam przyznać, że ja już dostałam. I nie należy ona do najlepszych.
A  w dodatku byłam pierwszą osobą, którą zapytano ..
Co za pech xD
Do następnego ^^

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 59


#Weronika#

Przed południem następnego dnia zaczęłam żałować, że tak szybko przystałam na prośbę mamy. W końcu przyzwyczaiłam się już do towarzystwa Przemka i jego rodziny. Trudno będzie mi się teraz od tego odzwyczaić. Ale to nie jest powód do rozpaczy. Ze swoją rodziną także powinnam spędzać jak najwięcej czasu. Możliwe, że za kilka lat znów się wyprowadzę tylko, że na zawsze. Chwile spędzone w domu Przemka na zawsze zostaną mi w pamięci. Będziemy je wspólnie wspominać jako przygodę, którą razem przeżyliśmy. Postanowiliśmy, że wszystko co złe puścimy w niepamięć i będziemy żyć dniem dzisiejszym.
Nadal możemy się spotykać. Może to i dobrze, że każde z nas trochę odetchnie . Słyszałam też kiedyś, że im częściej partnerzy się nie widują, w związku nie wieje nudą. Jakiś czas temu ogarnęła mnie taka obawa, że między nas może wkraść się monotonia życia codziennego. Przeprowadzka z jego domu do mojego to jakaś odmiana. Z resztą nie muszę się chyba obawiać nudy, cały czas coś się dzieje.
- Ehh, nie lubię tego widoku. – powiedział Przemek wyrywając mnie z zadumy . Przystanął w progu i oparł się o futrynę, zakładając ręce na piersi.
- Jakiego ? – zapytałam, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.
- Twojego. – wyjaśnił. – Gdy pakujesz swoje rzeczy, żeby się ode mnie wyprowadzić. 
Istotnie siedziałam na podłodze przed szafą i przekładałam jej zawartość do walizki.
- Mogę ci obiecać, że nie zobaczysz już takiego widoku. – przyrzekłam, zamykając walizkę.
- Trzymam cię za słowo. – na jego twarzy zagościł w końcu uwielbiany przeze mnie uśmiech. Zamknęłam szafę i wstałam, podnosząc walizkę. Odstawiłam ją na bok i podeszłam do Przemka. Ten automatycznie objął mnie w pasie i czule do siebie przygarnął.
- Dziwnie będzie budzić się tak bez ciebie . – powiedział.
- Wiem, mnie też.
- No już moje gołąbeczki, chodźcie na dwór. Muszę wam coś pokazać.
Zawsze w nieodpowiednim momencie Piotrek wpada i psuje nam taką piękną chwilę. Chociaż kocham go jak brata nie mogę powiedzieć, że mnie nie denerwuje.
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni, ale nic nie mówiąc, zeszliśmy na dół za Piotrkiem. W korytarzu założyłam tylko kozaki i płaszcz. Przemek postąpił podobnie, wkładając kurtkę i buty.
Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, dostałam śnieżką w twarz.
Nie powiem, żebym się tego nie spodziewała, ale że od pana Rafała ?
Całkowicie mnie tym zaskoczył, ale to nie znaczy, że nie odpłacę się tym samym – pomyślałam, wycierając twarz od śniegu. Po chwili zaatakowano również Przemka. Nie czekając ani chwili dłużej zbiegłam ze schodków i schyliłam się po śnieżkę. Chwilę gniotłam ją w rękach, by za chwilę rzucić nią w pana Rafała. Zaśmiałam się głośno, gdy trafiłam w to samo miejsce, w które ja dostałam wcześniej. Zanim się obejrzałam, zaczęliśmy rzucać w siebie nawzajem.
Później cali mokrzy wróciliśmy do domu. Jednak z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy .


#Krzysiek#

- Kojarzysz to zdjęcie ? – zapytał policjant, kładąc na stole przede mną, fotkę przez, którą tu trafiłem. Swoją drogą mam ochotę przywalić temu, który wsadził mnie do poprawczaka.
To miejsce jest ohydne. Coraz częściej zastanawiam się dlaczego całą winę wziąłem na siebie. Nie muszę sam pokutować za to co się stało.
- Ta, a bo co ? – odpowiedziałem jak na mnie przystało i spojrzałem w drugą stronę. Tak, by nie widzieć twarzy gliniarza.
- Dostaliśmy kolejne. – wyjaśnił z uśmiechem. Rzucił przede mnie dwa zdjęcia.  Po chwili odwróciłem głowę i spojrzałem na nie. Na jednym widać było, że to Arek sprzedaje mi prochy, a na drugiej, że Anita też była w to wmieszana.
- I co ja mam z tym wspólnego ?
- Potrzebne nam twoje zeznanie. Pomoże ich przymknąć . To jak, piszesz się ? – zapytał policjant, który oparł się o stół.
- A co będę z tego miał ? – zapytałem, kładąc oba łokcie na stole.
- Posłuchaj, nie powiedziałem, że twoje zeznanie jest absolutnie potrzebne. I bez niego byśmy sobie poradzili.
- To po co mnie tu zaciągnęliście i pytacie czy wam pomogę, jak nie jest to konieczne ? – zapytałem z sarkazmem.
- Chciałem ci dać możliwość na to, żeby nam pomóc ich wsadzić. W końcu powinni tu siedzieć z tobą. – powiedział olewając mój ton głosu.
Taka opcja wydała mi się kusząca. W jakiś sposób wynagrodziłoby mi to, chwilę, które już tu spędziłem.
- To jak ?
- Zgoda . Pogrążę ich . 


coś za krótki wyszedł mi ten rozdział ;p
postaram się, żeby następny był dłuższy.
co się wam w tym podobało, a co nie ? 
co chcielibyście, żeby się wydarzyło ? 
czekam na wasze komentarze, zainspirujcie mnie ;D
do następnego ^^

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 58


Niechętnie lecz z przymusu próbowałam otworzyłam oczy, by sprawdzić kto kopie mnie lekko w nogę. Z półprzymkniętych powiek wywnioskowałam, że to moja własna kuzynka nie pozwala mi dalej spać.
Przetarłam oczy dłonią po czym jeszcze raz, choć teraz bardziej przytomnie – spojrzałam na kuzynkę.
- Co się stało ? – wymamrotałam, marząc o jeszcze kilku minutach snu.
- Nudzi mi się. – oznajmiła Justyna.
- Żartujesz sobie ? – zapytałam niedowierzając.
- No bo chłopacy obudzili mnie o świcie i nie mogłam zasnąć. – usiadła na dolnej części mojego śpiworu, dzielnie się broniąc.
- O świcie ? To, która to jest godzina ?
- Wpół do ósmej . – spojrzała na zegar wiszący na ścianie.
- O nie . Nie mam zamiaru teraz wstawać. – powiedziałam odrobinę głośniej i od razu rozejrzałam się po pokoju czy nie obudziłam reszty dziewczyn. Rzeczywiście chłopaków już tu nie było, włącznie z Przemkiem.
Justyna spojrzała na mnie jakbym ją wyrzuciła z domu i zaczęła wstawać.
- Co robisz ? Kładź się obok mnie. Idziemy spać. – powiedziałam, robiąc jej miejsce. Kuzynka spojrzała na mnie z wdzięcznością i zrobiła posłusznie to, co jej kazałam.
Dopiero teraz dobiegły mnie przytłumione odgłosy wydawane przez chłopaków.
- Zamknęli się ? – zapytałam zdezorientowana.
- Tak, w kuchni . Próbowałam cos podsłuchać, ale nie dałam rady.
- Dziwne . – skomentowałam i przewróciłam się na lewy bok.
Po chwili moje marzenie – dotyczące snu – się spełniło.

Tak jakby z bardzo daleka usłyszałam męski głos.
- Patrz śpią jak zabite. – powiedział.
- Chyba nic nie słyszały . – dodał kolejny bardziej niski głos.
- Ktoś ci zajął miejsce . – zmienił temat pierwszy chłopak.
Teraz z kolei rozmowa wydała mi się głośniejsza i bardziej wyraźna.
- Chyba musimy spać razem. – zażartował Piotrek. Zaczęłam już rozróżniać poszczególnych chłopaków. Otworzyłam lekko oczy, po czym od razu zasłoniłam je dłonią. Słońce prześwitujące przez firanki najwyraźniej chciało mnie w ten sposób rozbudzić.
- Chcecie się jeszcze kłaść spać ? – zapytałam, przyzwyczajając się do słonecznego światła.
- Obudziła się śpiąca królewna ? – powiedział Szymon siadając obok śpiącej jeszcze Miśki.
- Jak ładnie na mnie mówisz. Królewna .. Od kiedy to ? – oparłam się na łokciu. Poprawiłam włosy, które sterczały mi na rożne strony.
- A mnie tak ładnie nie nazywa. – wymamrotała Michalina z zamkniętymi oczami. Szymon spojrzał na swoją dziewczynę z oburzeniem.
- Twoim zdaniem ‘rybka’ to nieładnie ? – zaczął gestykulować, by bardziej wyrazić swoje zbulwersowanie, choć ta nawet na niego nie patrzyła. Cały czas „przytulała” się do poduszki.
- Jak ty tak ją nazywasz to ja się nie dziwię, że się dziewczyna złości. – skomentowałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ciekawe jak ciebie nazywa twój Romeo .
- Dobra,  koniec tej dyskusji. – wtrącił się Przemek, na co zaczęliśmy się śmiać.
Nasz wybuch śmiechu obudził Justynę i Patrycję.
- No dobra zwijamy żagle panowie. – oznajmił Piotrek.
- Gdzie się wybieracie ? – zapytała niedbale Justyna, chociaż zauważyłam, że w środku aż ją ściska z ciekawości.
Piotrek zaśmiał się też to zauważając. Podszedł do niej i pocałował lekko w kącik ust.
- Po prostu musimy wyjść. – odpowiedział i ruszył do wyjścia.
Przemek w tym czasie pożegnał się ze mną czułym całusem w usta. Zanim wyszedł spojrzałam na niego wzrokiem, mówiącym „i tak mi wszystko wyśpiewasz” .
- Ruchy Przemek  . – ponaglił go brat.
- Już idę. Jeszcze trochę czasu zanim zamkną .. – skończył gwałtownie i uśmiechnął się, nie mówiąc już nic więcej.
- Na pewno chodziło mu o sklepy . – stwierdziła Patrycja, gdy za chłopakami zamknęły się drzwi.
- Weźmy z nich przykład. – powiedziała Misia.
- Dobry pomysł. Zróbmy świąteczne zakupy. W końcu trzeba kiedyś kupić prezenty pod choinkę. – zgodziła się Justyna.
- Ale najpierw proponuję śniadanie.


#Przemek#

- No dobra, gdzie teraz ? – zapytał Szymon.
Już od dobrych dwóch godzin chodzimy po galerii w poszukiwaniu prezentów świątecznych dla dziewczyn. Tak, to jest ta nasza ‘Wielka Tajemnica’ . Szczęściarzem okazał się Piotrek. Znalazł już idealny – według niego – prezent na Justyny.
- Nie wiem, chodźcie tu . – powiedział Dawid i wskazał sklep z dużym napisem – RESERVED – nad wejściem.
Chwilę później krążyliśmy między wypełnionymi półkami i wieszakami.
Nagle moją uwagę przykuła pewna część sklepu. Poczekałem, aż chłopacy oddalą się ode mnie. Może to głupie, ale nie chciałem by dowiedzieli się co kupiłem Weronice. A właściwie co chcę kupić.
Ze wszystkich kolorów jakie tam znalazłem najbardziej spodobał mi się niebieski komplet. Nie znam się na tych wszystkich nazwach, więc nie jestem pewien czy tak się mówi. Rozejrzałem się w poszukiwaniu chłopaków. Stali po drugiej stronie, oglądając okulary. Chwilę później znudzili się nimi i poszli dalej. Gdy straciłem ich z oczu wybrałem odpowiedni rozmiar i poszedłem zapłacić.
Schowałem reklamówkę pod kurtkę i poszedłem do chłopaków.
Znalazłem ich przy biżuterii.
- Gdzie cię wcięło ? – zapytał Piotrek.
- A myślałem, że nie zauważyliście, że mnie nie ma . – odciąłem się nieco zdenerwowany . Piotrek spojrzał na mnie jak na debila, ale nic nie powiedział. Potem uśmiechnął się i odwrócił głowę w drugą stronę. Teraz ja nie wiedziałem o co chodzi.
- Może to ? – zapytał Dawid, pokazując na naszyjnik średniej długości. Składał się z jasno turkusowych kamieni przypominających diamenty. Ów kamienie były w kształcie czterech prostokątów i trzech trójkątów przyczepionych do siebie na zmianę.
- Myślę, że mogło by się jej spodobać. – stwierdził Szymon.
- Raz kozie śmierć . – zażartował Piotrek .
- Okej . Ale w razie czego będzie na was . – powiedział, wziąwszy naszyjnik .
- Jasne. – powiedziałem i poklepałem go po ramieniu w przyjaznym geście.
Dawid zapłacił, po czym wyszliśmy ze sklepu.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam dość. – stwierdził Szymon.
- Nam też, uwierz. Jak na jeden dzień wystarczy . – powiedział Piotrek, wkładając ręce do kieszeni.
- Jak na jeden dzień to stanowczo za dużo . – poprawił go Dawid.
Wyszliśmy z galerii śmiejąc się w najlepsze.

#Weronika#

Wracając do domu, śnieg lekko prószył . Wyciągnęłam rękę, na którą spadło kilka świeżych płatków prosto z nieba. Minęło zaledwie kilka sekund nim zdążyłam się im nadziwić i śnieg się rozpuścił.
Natomiast w lewej ręce niosłam kilka papierowych toreb z prezentami. 
Najbardziej zadowolona byłam z drobnego upominku dla Przemka. Kupiłam mu zegarek ze skórzanym, brązowym paskiem i motylkowym zapięciem. Mam nadzieję, że się mu spodoba .
Wchodząc do domu, poczułam jak zmarzły mi ręce. Pomimo tego, że miałam ubrane rękawiczki ręce były lekko zaczerwienione. Zdjęłam płaszcz, buty i szalik. Wzięłam nowo nabyte rzeczy i weszłam do góry po schodach. Zastałam Przemka na łóżku.
- Już po tajnym wyjściu ? – zapytałam, całując go w policzek .
- Nie mogłem długo bez ciebie wytrzymać.
Schowałam prezenty do szafy, postanawiając, że schowam ten dla Przemka w innym miejscu, gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność.
- Jak miło . – powiedziałam z uśmiechem. Położyłam się na łóżku obok chłopaka i wtuliłam się w jego pierś. Przemek pocałował mnie w czubek głowy i przycisnął do siebie .
Leżeliśmy tak napawając się tym, że możemy być razem. Niedawno zabrano nam tę możliwość. Nie chciałabym przeżywać tego ponownie .
- Co tam kupiłaś ? – przerwał ciszę tym przewidywalnym pytaniem. Czekałam, aż je zada. Zaśmiałam się z tego cicho i odsunęłam by zobaczyć ciekawość w jego oczach.
- Prezenty . – odpowiedziałam z niewinnym uśmiechem.
- Dla mnie też ? – zapytał z jeszcze większym zaciekawieniem.
- Nie bądź taki ciekawy . – zagroziłam mu palcem przed nosem .
- A ja ci coś kupiłem . – powiedział, ujmując moją dłoń. Pocałował ją w wewnętrzną jej część i uśmiechnął się tym anielskim uśmiechem .
- Czyli poszliście do jakiegoś sklepu ? – zapytałam rozumiejąc tę ich tajemnicę.
- Wiedziałaś, że mam taką mądrą dziewczynę ? – zażartował.
- Coś tam słyszałam. Muszę o tym powiedzieć dziewczynom, wpadły na to dziś rano .
- Nic im nie powiesz . – powiedział. W chwili, gdy chciałam zaprzeczyć pocałował mnie co spowodowało, że odechciało mi się z nim teraz „sprzeczać” .
- Kto to może być ? – zapytał Przemek, gdy oderwał się ode mnie, słysząc dzwonek do drzwi.
- Sprawdźmy .
Wstaliśmy z łóżka. Przemek pierwszy wyszedł z pokoju. A ja zaczekałam aż zejdzie kilka stopni, następnie wyjęłam prezent dla niego i schowałam go za łóżkiem. Wyszłam z pokoju i zaczęłam zeskakiwać ze schodów po dwa schodki . Gdy dotarłam na dół zobaczyłam jak Przemek wita się z Michałem .
- Cześć . – przywitałam się i przytuliłam do brata . Ten, przygarnął mnie do siebie na chwilę i rzucił krótkie – hej .
- Co cię do nas sprowadza ? – zapytałam, cofając się w stronę Przemka. Chłopak objął mnie ręką w talii .
- Dzisiaj mama postanowiła, że do ciebie zadzwoni z taką małą prośbą. A ja zaproponowałem, że ci ją przekażę, bo się trochę za tobą stęskniłem . – wyjaśnił z takim trochę wstydliwym uśmiechem. Jakby tęsknota za siostrą była czymś czego można się wstydzić.
- I co to za prośba ? – zapytałam ciekawa czego mama ode mnie chciała.
- Chciała poprosić cię o to, byś wróciła do domu . Wiesz, zbliżają się święta i mama chcę mieć całą rodzinę przy sobie . W końcu nie możesz mieszkać u Przemka cały czas.
- Mnie to nie przeszkadza. Rodzicom też nie . – zaprzeczył mój ukochany .
- To już wiemy . – odpowiedział z uśmiechem. – Chodzi o zasady .
Jeśli chodzi o mamę zasady się bardzo liczą. Nie pozwoli, żeby ktoś z naszej rodziny nadużywał czyjejś gościnności. Zgodziła się, gdy ją poprosiłam o jeszcze trochę czasu z Przemkiem ze względu na okoliczności. Ale teraz wszystko wróciło do normy .
- Dobrze. Jutro wrócę. – zgodziłam się.



Jeśli znów jest nudny, przepraszam. 
Postaram się by w następnym działo się coś ciekawszego .
Przepraszam też, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. 
Już niedługo koniec wakacji, jak się z tym czujecie ? ;x
Mnie przydałby się jeszcze jakiś miesiąc ;>
do następnego . ^^ 


niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 57


- To był świetny pomysł, żeby zrobić coś takiego. – powiedziała Misia.
Już od pół godziny zachwyca się tym, że razem z Przemkiem zorganizowaliśmy takie spotkanie. Razem z Michaliną przygotowałyśmy różne przekąski podczas, gdy Szymon i Przemek przestawiali meble. Chciałam by ten wieczór odbył się inaczej, dlatego poprosiłam chłopaków, żeby zrobili dużo wolnego miejsca w salonie.
Reszta naszych gości miała się zjawić już lada chwila.
- Chodźmy sprawdzić czy poradzili sobie z zadaniem. – zażartowałam . Nie musiałam mówić o kogo chodzi. Już kilka razy dało się usłyszeć ciche przekleństwa. Nie sądziłam, że przestawianie mebli to takie trudne zadanie.
Przeszłyśmy korytarzem do salonu i naszym oczom ukazało się zupełnie inne pomieszczenie. Kanapa i fotele zostały przesunięte do ściany po jednej stronie a stolik po drugiej.
Chłopacy stali na środku pokoju wpatrując się we mnie z wyczekującymi minami.
- Nie sądzisz, że trochę tu za pusto ? – zapytał zdezorientowany Szymon.
- O to chodzi. – wyjaśniłam. A bynajmniej chciałam im wyjaśnić, ale oboje zrobili takie miny iż zrozumiałam, że marnie mi to wyszło.
- Teraz potrzebne mi jakieś osiem poduszek . – powiedziałam w zamyśleniu. Przemek rozejrzał się po pokoju i wskazał cztery, które leżały na kanapie, nic przy tym nie mówiąc. Zaś Szymon zrobił jeszcze bardziej zdezorientowaną minę niż dotychczas.
- Zaraz zobaczysz . – rzuciłam podchodząc do miejsca wskazanego przez Przemka. Wzięłam poduszki i rozłożyłam je na podłodze w półokręgu.
Spojrzałam na Szymona. Jego poprzedni wyraz twarzy został zastąpiony przez inny – mniej zdezorientowany.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć o co ci chodzi, prawda ? – zapytał zakładając ręce na piersi.
- Lubię patrzeć jak się tak męczysz. – zażartowałam . Przemek zaśmiał się cicho kręcąc głową. Poszłam na górę w poszukiwaniu pozostałych czterech poduszek. Dwie znalazłam w pokoju Piotrka a resztę wzięłam z naszego pokoju.
Zeszłam na dół z poduszkami w rękach. Przemek opierał się wygodnie o futrynę. Pocałowałam go w policzek i weszłam do pokoju. Misia usiadła na kanapie a Szymon rozłożył się na poduszkach.
- Nie za wygodnie ? – zapytałam śmiejąc się z niego. Nie czekając na odpowiedz położyłam poduszki na podłodze, dokańczając okrąg.
- Kochanie, możesz przesunąć ten stolik bliżej wejścia ? – zapytałam, odwracając się do Przemka. Posłał mi ciepłe spojrzenie i podszedł do stolika.
A ja poszłam do kuchni po jedzenie. Usłyszałam za sobą ciche kroki Michaliny. Wzięłyśmy przekąski, picie i szklanki na tacach i zaniosłyśmy je do pokoju. Następnie położyłyśmy wszystko na stoliku. Stanęłam ‘podziwiając’ swoje dzieło. Na twarz wypłynął mi mały uśmiech.
Przemek objął mnie od tyłu w talii i pocałował w szyję. Szymon na widok tych ‘pyszności’ – jak to wcześniej określił – podniósł się z podłogi i podszedł skosztować jedno z nich. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.


- Oszukujesz ! – krzyknęła Patrycja do Piotrka, podczas gdy została zmuszona wziąć kolejne dwanaście kart. Już od ponad godziny graliśmy w karty. Począwszy od dziewiątki serce po makao, w którym Pati była już wielokrotnie ‘osaczona’ przez dwójki i trójki.
- To nie moja wina, że ty nigdy nie masz się czym bronić. – odciął się Piotrek z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
- Jestem pewna, że jeszcze się na nim odegrasz . – dodałam otuchy przyjaciółce, jednocześnie uśmiechając się do Piotrka, który w tej chwili spojrzał na mnie z wyrzutem.
- No wiesz ty co .. – wymamrotał pod nosem.
Justyna pocałowała go w policzek cicho kwitując pod nosem – głupek – kończąc tę konwersację. Jeżeli można to tak nazwać.
Patrycja wzięła posłusznie wyznaczoną jej ilość kart z cierpiętniczą miną a Dawid położył swoją przedostatnią kartę.
- Makao . – oznajmił, ukazując wszystkim swoje białe zęby. Na jego nieszczęście, tą kartą była dziesiątka pik . Położyłam na to króla tego samego koloru i uśmiechnęłam się do niego, mówiąc :
- No chyba nie.
Dawid odwzajemnił uśmiech i położył króla serce.
- Jednak tak. Makao . – powtórzył.
Musiałam się bronić dlatego użyłam jokera. Przepraszam – bąknęłam do Przemka widząc jego minę. Po chwili uśmiechnął się i położył kolejnego jokera.
- Nie ma za co, kochanie.
- Nosz kurde. – podsumował Szymon.


- To co teraz ? – zapytała Misia.
Skończyliśmy już grać w karty. Każdy zastanawiał się co moglibyśmy tu jeszcze zrobić. Dochodziła godzina dwudziesta i nikt nie chciał kończyć tego spotkania.
- Wiem ! – powiedział Piotrek. Jednak zanim ktokolwiek spróbował otworzyć buzię, by zapytać o co mu chodzi, zniknął na schodach .
Spoglądaliśmy na siebie, próbując odgadnąć jaką to grę wymyślił Piotrek.
- Wiecie na co mam ochotę ? – zapytał Szymon, kierując to pytanie do chłopaków. Na ich twarzach pojawiły się porozumiewawcze uśmiechy.
- Zaraz wracam . – oznajmił. Spojrzałam na Misię, ale ona też nie wiedziała co jej chłopak wymyślił. O dziwno wrócił szybciej niż Piotrek, trzymając dwa czteropaki piw w rękach. Pokręciłam głową ze śmiechem, niedowierzając własnym oczom. Jak mogłam nie pomyśleć o tym, że mogą przynieść alkohol ? Sama nie wiem. Po nich można się wszystkiego spodziewać. Szymon zaczął rozdawać po jednym piwie. Przemek podziękował. Ucieszyłam się z tego. Dopiero co wyszedł ze szpitala i nie powinien pić takich trunków.
W końcu Piotrek zszedł na dół. W ręku trzymał dość duże pudełko.
- Znalazłem. – wydyszał zadowolony.
Po chwili wyjął kolorową planszę do gry w twistera. Odsunęliśmy poduszki na bok, robiąc miejsce Piotrkowi. Ten rozłożył grę i wyjął dwie kostki. Na jednej widniały kolory a na drugiej obrazki rąk i nóg.
- To może jedna osoba będzie rzucać kostki, żeby reszta mogła swobodnie się wyginać ? – zapytał Przemek . Zgodziliśmy się kiwając głowami.
Na ochotnika zgłosiła się Justyna, twierdząc, że chce się z nas pośmiać.
- Kto pierwszy ? – zapytałam patrząc na resztę. Staliśmy wokół tarczy, popijając procentowy trunek. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, dlatego zdecydowałam, że to ja będę pierwsza. Justyna rzuciła obiema kostkami naraz.
- Prawa ręka … na … czerwone. – powiedziała. Posłusznie położyłam prawą rękę na czerwonym polu. Kucnęłam, ponieważ stwierdziłam, że schylając się przez dość dłuższy czas będzie niewygodną pozycją. Następny był Przemek.
- Lewa noga .. na żółty. – oznajmiła Justyna. Najbliższe pole żółtego, od Przemka, było dalej niż by chciał. Stanął w lekkim rozkroku przodem do mnie i obejrzał się na Misię, która zadeklarowała, że chce być następna.
Ona musiała położyć lewą rękę na czerwony, Szymon – prawa noga na zielony, Piotrek – prawa noga na pomarańczowy, Patrycja – prawa ręka na żółty i Dawid – lewa noga na niebieski.
Pół godziny później każdy był już w niewygodnej pozycji. Przemek musiał praktycznie zrobić mostek, ja z kolei musiałam trzymać pod nim prawą nogę. Szymon i Piotrek mieli skrzyżowane nogi, Patrycja można powiedzieć, że leżała na Dawidzie. Jej było nawet wygodnie, ale nie można tego powiedzieć o Dawidzie. Misia miała nawet wygodną pozycję. Kucała z nogami obok siebie i rękami wyciągniętymi lekko do przodu.
- No dobra. Weronika .. prawa ręką na niebieski . – oznajmiła Justyna śmiejąc się.
- A gdzie on jest ? – zapytałam, poszukując wokół siebie niebieskiego pola.
- Za tobą. – powiedział Piotrek szczerząc się jak głupi do sera. Odwróciłam się i dopiero jakieś sześć pół ode mnie zobaczyłam, przeznaczony dla mnie kolor. Wyciągnęłam rękę do tyłu. Z trudem udało mi się położyć na nim palce.
- I jak, wygodnie ? – zażartował Szymon.
- Na twoim miejscu bym się tak nie śmiała. – ostrzegłam kolegę.
- Grozisz mi ? Wiesz, przy tej twojej pozycji nie był bym taki niemiły . – odpowiedział.
- Twoja pozycja może się szybko zmienić. – powiedziałam śmiejąc się. Miałam nadzieję, że nie tylko ja będę musiała praktycznie leżeć na tej planszy.
Po chwili, ku mojej wielkiej radości, Szymon próbował zrobić szpagat. Krzywiąc się nie wytrzymał i upadł na planszę pociągając za sobą Piotrka i Dawida. Wszyscy trzej odpadli. Patrycja jakimś cudem utrzymała się na planszy. Zostałyśmy tylko ja, Pati, Misia i Przemek, który nadal robił mostek. Chłopacy oparli się o kanapę i wzięli swoje piwa.
Wkrótce Patrycja także odpadła. A za nią Misia. Zostałam tylko ja i Przemek.
- Ciekawe kto wygra ? – zapytała retorycznie Michalina.
Uśmiechnęłam się do Przemka. Cała zdrętwiałam i nie wiedziałam czy dam radę zrobić jakiś ruch.
- Okej, Przemek, lewa ręka na czerwony.
Piotrek zaśmiał się i usiadł po turecku, żeby lepiej widzieć co jego brat wymyśli.
- Czerwony jest za Weroniką. – powiedziała Patrycja. Zaczęłam się śmiać. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Przemek podniósł lewą rękę, nachylił się nade mną i położył ją na wyznaczonym polu. Musiał się trochę powykręcać, żeby to zrobić. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie.
Gdy Justyna rzucała kostki, mamrotałam po cichu ‘proszę, prawa ręka’ , na co reszta zaczęła się śmiać.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – powiedziała Justyna. – Prawa ręka na żółty.
Wszystko było by pięknie, gdyby nie to, że najbliższy żółty znajdował się za mną. Podniosłam rękę nad głową i położyłam na żółtym polu.
- Brawo . – usłyszałam komentarz Justyny.
- No ba, jak się tańczy to się jest wygimnastykowanym . – zaśmiałam się.
- Nie swędzi cię coś czasami ? – zapytał Szymon.
- Spadaj . – odcięłam się z uśmiechem na ustach . Po chwili poczułam, że swędzi mnie lewę ramie.
- Kurde, a niech cię. – powiedziałam, na co Szymon wybuchł śmiechem.
- Lewa noga na zielony . – powiedziała do Przemka Justyna.
Nie miał dzisiaj szczęścia. Żeby to zrobić, musiałby przełożyć lewą nogę przez prawą i i jeszcze bardziej się nade mną nachylić. Ale jego zbolałe mięśnie nie wytrzymały. Spadł na mnie a ja z kolei na planszę. Leżeliśmy tak przez chwilę, zwijając się ze śmiechu.
– Dobra, koniec tego dobrego. – powiedziałam do Przemka, próbując wyswobodzić się z pod jego ciężaru. Ten wstał i podał mi rękę.
- Przegrałaś . – wymruczał, składając na moich ustach krótkie pocałunki.
- Wcale nie. To ty nie wytrzymałeś . – odpowiedziałam, odsuwając się lekko od jego ust.
- Ale ty pierwsza dotknęłaś planszy. – oznajmił zadowolony z siebie.
- Przez ciebie. Nie ma tak. Wygrałam i koniec. – powiedziałam naburmuszona.
- Już dobrze, księżniczko. – zgodził się całując mnie w usta.
- Ekhem. – odchrząknął Szymon.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Jest wpół do dziesiątej. Robimy coś jeszcze czy spadamy ?- zapytała Patrycja.
- Możecie zostać na noc. – zaproponował Piotrek.
- A macie tyle śpiworów ? – zapytała Misia.
- Coś się znajdzie . – odpowiedział i znów zniknął na schodach.
- A ja wam pożyczę jakieś piżamki . – oznajmiłam dziewczynom i także zniknęłam na schodach.
Poszłam do pokoju i wyjęłam cztery koszulki różnych kolorów i dużych rozmiarów oraz cztery spodenki. Poszłam do łazienki i przebrałam się w moje ulubione spodenki i koszulkę. Następnie zeszłam na dół. Na podłodze leżały już śpiwory a dziewczyny dzwoniły do swoich rodziców. Nie było żadnych problemów, dlatego wzięły ode mnie ciuchy i poszły do łazienki. Chłopcy poszli do Przemka i Piotrka, którzy też mieli pożyczyć ciuchy gościom. Zostałam sama w salonie. Wybrałam śpiwór przy oknie dla mnie i Przemka. Położyłam się w nim i zakryłam po sam nos. Chwilę później chłopacy wrócili przebrani w szorty i koszulki. Przemek położył się obok mnie i przytulił, zakrywając nas przed spojrzeniami brata i kolegów.
Zaczął mnie całować na co cicho się roześmiałam. Nagle ktoś ściągnął z nas śpiwór. Tym kimś był Piotrek.
- Nie ładnie się tak migdalić. – powiedział drocząc się z nami.
- Zazdrościsz ? – zapytał Przemek. Brat nie zdążył mu odpowiedzieć, ponieważ do pokoju weszły dziewczyny. Wszyscy położyli się pod śpiwory i w pokoju nastała cisza.
Zaczęłam się śmiać. Przemek patrzył na mnie, nie wiedząc o co mi chodzi. Zauważyłam, że reszta tez podnosi głowy by lepiej mnie widzieć.
- Co jest ? – nie wytrzymała Patrycja.
- Pomyślcie sobie – zaczęłam, gdy udało mi się powstrzymać śmiech – zrobiliśmy sobie taką małą imprezę i kładziemy się spać o dziesiątej. I w dodatku nikt nie zgasił światła.
Znów zaczęłam się śmiać. Teraz jednak dołączyła do mnie reszta, uświadamiając sobie sens moich słów.


proszę, jest kolejny ;D
mam nadzieję, że się spodobał, 
moim zdaniem nie jest aż taki dobry jaki chciałam, żeby był.
no, ale chociaż jest długi ^^
przepraszam za błędy i do następnego ;)