Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 33



Byłam tak wściekła, że nie miałam najmniejszej ochoty stać tam przed Damianem. Jednak gdy próbowałam wyjść chłopak bezceremonialnie złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany.
- Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie cię okłamać?
- Miałeś dobre warunki, prawda? Mogłeś mi powiedzieć wszystko, bo i tak niczego nie pamiętałam.
Wiedziałam, że przesadzam, ale nie potrafiłam zatrzymać własnego języka. Czułam, że eksploduję jeśli nie wykrzyczę mu w twarz wszystkich myśli, które krążyły mi po głowie.
- Skąd ci to wszystko przyszło do głowy?
- Z wyobraźni. I z faktów – dodałam, widząc jego sceptyczne spojrzenie. Zastąpił je pytający wzrok, ale nie poluźniony uścisk.
- Już nie pamiętasz ? Tyle dla ciebie znaczyła ta zabawa z Mają? I możesz mnie do jasnej cholery puścić ?!
- Z Mają?
Kolejne zdziwione spojrzenie. Zastygł w bezruchu zastanawiając się widocznie nad tym co powiedziałam, zapominając o mojej grzecznej prośbie. Znów wezbrała we mnie wściekłość, przez co próbowałam wyszarpnąć ręce z jego uścisku, z marnym skutkiem. Po chwili spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Jesteś zazdrosna?
Miałam wrażenie, że moje oczy ciskają gromy. Damian najwidoczniej tego nie zauważał . Zamiast spoważnieć, zaczął chichotać, co z jednej strony okazało się pożyteczne, bo puścił moje zdrętwiałe ręce i odsunął się kawałek.
- Co cię tak cieszy?
- A myślałem… Jaki ja byłem głupi …
Domyśliłam się, że mówił to bardziej do siebie, ale jednak dalej nie wiedziałam o co chodzi.
- Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? – pokazałam mu dłońmi całą przestrzeń, dając do zrozumienia, że chodzi mi o jego zachowanie i tą sytuację z nad jeziora.
Damian usiadł na łóżku nadal się uśmiechając.
- A mogło być zupełnie inaczej …
- Damian!
- Co? – znów na mnie spojrzał, jednak tym razem, w sposób jakby dopiero teraz mnie zauważył. – Tak tak, jasne. Mogłabyś się najpierw uspokoić?
Skrzyżowałam ręce na piersi, pukając lekko stopą o podłogę, czując , że wszelkie pokłady cierpliwości jakie w sobie miałam powoli się ulatniają. Damian dał za wygraną z przekonywaniem mnie do uspokojenia się i zaczął mówić.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś zazdrosna. A wiesz dlaczego? Bo ci zależy.
Okej. Nie tego chciałam się dowiedzieć, ale zawsze to jakieś wyjaśnienie.
- I co w związku z tym wszystkim? – znów machnęłam ręką, wlepiając spojrzenie w twarz przyjaciela.
- Nie rozumiesz? Pozwoliłem jej się do siebie zbliżyć, żeby wzbudzić w tobie zazdrość, wykorzystując fakt, że jej się podobam.
Zignorował moje wściekłe spojrzenie i kontynuował.
- Dobrze wiesz jak się zachowywałaś, gdy próbowałem ci powiedzieć co do ciebie czuję, a wiedziałem, że nie mogę tego w sobie trzymać. Tylko, że źle zinterpretowałem twoje zachowanie. Tą złość. Fakt, że już się do mnie nie odzywałaś. Byłem przekonany, że .. Sam nie wiem.
Powoli zaczynałam go rozumieć. Chciał, żebym była zazdrosna. Dość radykalny sposób. Musiał być bardzo zdesperowany.. Spojrzałam na Damiana, w sposób w jaki patrzy się na osobę, którą widzi się pierwszy raz w życiu.
- Gdybym wyjaśnił ci to wcześniej.. Gdybym od razu zaczął działać, moglibyśmy..
Przerwał uśmiechając się do mnie z uśmiechem. Nie za bardzo wiedziałam, o co chodziło mu ze stwierdzeniem „zacząć działać”, ale postanowiłam nie drążyć tematu.
Chwila, co moglibyśmy?
Zanim dotarł do mnie sens ostatniego słowa Damiana, przyjaciel wstał i przybliżył się do mnie na odległość kilku milimetrów. Miałam wrażenie, że bicie mojego serca słychać nawet na końcu ulicy. Znowu dał o sobie znać niesamowity magnetyzm jego oczu i ten między nami. Część mnie, taka mała, doradzała mi, bym nie pozwoliła Damianowi na to co chciał zrobić, ale nie potrafiłam. Puściłam w niepamięć całą złość i nieporozumienia. Podniosłam rękę na wysokość naszych piersi i otworzyłam ją ukazując małą kotwicę.
Damian oderwał ode mnie wzrok i skierował go ku zawieszce. Uśmiechnął się jeszcze bardziej. Chciałam zapytać dlaczego aż tak bardzo go to ucieszyło. Otworzyłam nawet usta, ale Damian zamknął mi je swoimi z niewiarygodną pasją, której nie potrafiłam się oprzeć.


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ


Minąłem sklep z butami i małą kawiarenkę, po czym zatrzymałem się na przejściu. Widząc czerwone światło, zacząłem truchtać w miejscu. Tylko bieganie pomagało mi zebrać myśli, a nie miałem ku tego jakiejkolwiek okazji. Zawsze szybko się męczyłem, ze względu na dwie paczki fajek, które dziennie spalam, ale nigdy nie powstrzymywało mnie to przed powrotem do domu. Nie było w nim nic, co sprawiałoby, że z chęcią spędzam tam czas.
Słysząc ciche pikanie, towarzyszące zmianie światła, zacząłem biec. Odliczałem w myślach miarowe oddechy. Wdech wydech, wdech wydech. Cząstką umysłu wracałem do dni, w których niczego nie udało mi się dowiedzieć. Przekląłem na myśl o Bonim, który ulotnił się po tym jak zmusiłem go do wizyty rodziców Jagody. Rodziców. Prychnąłem zbyt głośno, gdyż para staruszków spojrzała na mnie, mierząc mnie wzrokiem. Dobrze wiedziałem jakie pogłoski krążą o mnie w tej mieścinie, ale zawsze ignorowałem je, wierząc, że w końcu przestaną o tym gadać. Od dłuższego czasu starałem się nie rzucać w oczy. Oczywiście do chwili, w której dałem się ponieść i zacząłem grozić Adrianowi i Lilianie . Ci jednak nie wyjawili mi niczego na temat miejsca pobytu Jagody. Co więcej, nawet odwdzięczyli się groźbą o wezwaniu policji. Nie przestraszyłbym się, gdyby nie stado gapiów, tych wścibskich sąsiadów, którzy na pewno poświadczyliby o moim niestosownym przecież zachowaniu.
Obejrzałem się za dwoma laskami w opiętych sukienkach, zapominając chwilowo o świecie.
Z uśmiechem dobiegłem do małej knajpki, prowadzonej przez kumpla i jednocześnie wspólnika w interesach. Dosiadłem się do bruneta z kręconym włosami, krzycząc do barmana - dwa piwa! i spojrzałem z uśmiechem na mojego kompana.
- A więc? Dowiedziałeś się czegoś?
- Dopiero wróciłem. Miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia.
Powstrzymałem się przed odpowiedzią, zawieszając oko na kelnerce, która przyniosła zamówienie. Klepnąłem ją w pośladek, wywołując rozbawiony pisk.
- Podobno napadłeś na rodziców Jagody..
- Nie napadłem. Próbowałem tylko przekonać, bezskutecznie. Zresztą.. zdążyłem się odwdzięczyć zanim zadzwonili po policję. – upiłem łyk piwa i odstawiłem kufel na stolik. – Teraz wszyscy już wiedzą, że adoptowali Jagodę.A tak próbowali to ukryć.. – dodałem z sarkazmem i satysfakcją.
Kajetan pokiwał lekko głową, zastanawiając się nad czymś.
- Wracając. Musisz mi ją znaleźć. Ten tchórz Boni, uciekł, ale na ciebie chyba mogę liczyć.
- Myślałem, że boi się, że wybijesz jego rodzinę..
- Wyjechali za granicę, ale i tak tego pożałuje.
- Wszystko okej, tylko nie rozumiem po co ci Jagoda. Dobrze się bawiliście, ale żeby od razu ją szukać?
- Masz rację, niczego nie rozumiesz. Próbowała mnie wykorzystać. A to ja jestem tym, który wykorzystuje. Nie daruje jej tego, że próbowała zrobić ze mnie idiotę. I kilku innych rzeczy też. 



do następnego ^^ 
dajcie o sobie znać ;)
bajo !

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 32



- Z miłą chęcią . – odpowiedziałam.
Damian spojrzał na mnie zdziwiony, tak jak i Kinga.
- To super. – na jego twarz wpełzł delikatny, nieśmiały uśmiech.
- Mówiłam do Kingi.
Wstałam omijając zawiedziony wyraz twarzy Damiana i smutny Kingi. Kiwnęłam Nikowi, stojącemu przy lodówce, i przechodząc przez korytarz, wyszłam na zewnątrz. Chwilę później dołączyła do mnie Kinga, trzymając w ręku kluczyki. Wsiadłyśmy w milczeniu do auta. Gdy odwróciłam się do niej, nie spojrzała na mnie zajęta własnymi myślami.
Odetchnęłam i zsunęłam się lekko na siedzeniu.
Zaczęłam się zastanawiać czy nie przesadzam z wrogością wobec Damiana, ale cały czas nie dawały mi spokoju jego słowa, że zrobił to specjalnie.. Może naprawdę nie jest taki jaki mi się wydawał, może wyobraziłam sobie, że jest taki idealny? Może to Daniel jest tym, którego powinnam poprosić o pomoc? W końcu miałam jakieś głębsze powody, żeby zacząć się z nim zadawać.. Tylko jakie?
- Chciałabym wam jakoś pomóc.
Głos Kingi wyrwał mnie z zamyślenia. 
- Uważasz, że potrzebujemy pomocy?
- Nie widzisz tego?
Patrzyłam na nią w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć.
- Byliście.. Jesteście, najlepszymi przyjaciółmi, może was łączyć coś więcej, a zachowujecie się jakbyście o tym wszystkim zapomnieli. Jeszcze nigdy tak długo się na siebie nie gniewaliście. A gdy Damian chciał to odkręcić, ty go spławiłaś.. – otworzyła usta, chcąc coś jeszcze dodać, ale zamknęła je z powrotem.
- Jakbyś się czuła na moim miejscu? Najpierw daje się podrywać tamtej lasce, a potem mówi, że zrobił to specjalnie..
- Powiedział ci to?
- Nie mnie – machnęłam lekceważąco ręką. – Nikowi. Pewnie powiedziałby mi, gdybym zgodziła się z nim porozmawiać.
- Tego nie wiesz.- powiedziała niepewnie.
Nie odezwałam się już nie chcąc wykłócać się też z przyjaciółką.
- Jesteśmy.
Kinga uśmiechnęła się lekko, a mnie wydawało się, że starała się odwieźć mnie od złości na Damiana. Zatrzymałyśmy się na niewielkim budynku, znajdującym się vis-a-vis z parkiem, wypełnionym po brzegi dziećmi, młodzieżą i starszymi ludźmi. Słońce delikatnie przypiekało, a lekki wietrzyk chłodził nagrzaną skórę. Rozweselone dzieci biegały przy fontannie, pryskającej  we wszystkie strony, obserwowane przez zmartwionych rodziców. Przeszłyśmy obok nich kierując się najwidoczniej do niewielkiego sklepiku bez nazwy.
Wchodząc tam poczułam silną woń pozapalanych kadzidełek. Wszędzie gdzie tylko było można, rozwieszono przeróżnych rodzajów biżuterię. Od pierścionków srebrnych, złotych do obrączek nastroju poprzez łańcuszki i bransoletki – z rzemyków, z łańcuszków.. Kinga uśmiechnęła się do mnie, zachęcając do obejrzenia tych cudeniek. Przeszłam obok jednej ściany, delikatnie dotykając wisiorków. W chwili, w której zatrzymałam się przy jednej przedstawiającej małą kotwicę, miałam dziwne wrażenie, że miałam już coś takiego.
- Znajome?
Kinga stanęła obok mnie uśmiechając się delikatnie.
- Tak mi się wydaje .
- Miałaś taki. Damian też.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Oboje mieliśmy takie same wisiorki?
- Co się z nimi stało?
-  Z tego co mi wiadomo twój się zerwał i zagubił. Nie dam sobie uciąć ręki, ale wydawało mi się, że Damian swój nosi.
W porywie uczuć, zapominając o złości i sprzeczkach, podeszłam do kasy z łańcuszkiem w ręku. Gdy wracałyśmy jakąś godzinę później, zmęczone długim spacerem, Kinga podjęła temat łańcuszków.
- Wiesz dlaczego wybraliście akurat kotwicę? – zapytała, i zaczęła kontynuować, nie słysząc odpowiedzi. – Twierdziliście, że wasza przyjaźń jest jak kotwica, która trzyma was przy sobie . 
Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie radosnego Damiana, trzymającego wymieniony wisiorek z zawieszką.
Piętnaście minut później wchodziłyśmy do domu, ożywione rozmową. Zastałyśmy chłopaków w ogrodzie.
- Co tam ?
Kinga usiadła na hamaku, a ja poszłam do swojego pokoju.  Usiadłam na łóżku przyglądając się małej srebrnej kotwicy. Sama nie wiedziałam już co mam o tym wszystkim myśleć.
- Możemy w końcu pogadać?
W drzwiach pojawił się Damian. Ścisnęłam łańcuszek w dłoni, nie chcąc by chłopak odkrył co kupiłam.
- Nie wydaje mi się.
Wstałam, by wyjść z pokoju, ale Damian się nie przesunął.
- Możesz przestać udawać, że masz mnie gdzieś?
- Ty nie musisz udawać.
- Co masz na myśli?
- Przecież to widać. Okłamywałeś mnie od samego początku! Udawałeś takiego pomocnego, ale wyszło na jaw jaki jesteś naprawdę. Odsuń się ! 



nie ma to jak wakacje ;)
do następnego ^^ 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 31



 Modląc się w duchu, by nikt nie przyłapał mnie na podsłuchiwaniu, wstrzymałam oddech.
- Co masz na myśli?
- Ty się jeszcze głupio pytasz?
- Odczep się okej?
Damian zrobił kilka kroków przez co podskoczyłam ze strachu, jednak na szczęście Nik zatrzymał chłopaka.
- Jeśli myślisz,że jako wasz przyjaciel zostawię to wszystko w takim stanie, to się grubo mylisz.
Chwila milczenia… Myślałam już, że Damian w ogóle nie odpowie.
- Nie rozumiesz..
- Masz rację nie rozumiem. Nikt normalny by was nie zrozumiał. Zachowujecie się jak dwójka dzieci.
- Być może.
- Co ty chciałeś przez to osiągnąć? Zakładam, że nie przez przypadek pozwoliłeś zalecać się tej całej Mai.
- Oczywiście, że zrobiłem to specjalnie .. – zaszokowało mnie to co powiedział. Nie chciałam słuchać dalszych wyjaśnień, dlatego nie zważając na hałas weszłam szybko po schodach. Na górze znajdowało się kilka półprzymkniętych drzwi. Z pierwszych po prawej wyszła Kinga.
- Ten jest zaklepany . – zakomunikowała z uśmiechem stając przed drzwiami, w obronie zdobytego pokoju.
- Nie musisz się martwić. – nakleiłam na usta uśmiech, który choć nie był prawdziwy, nie wywołał zdziwionego wzroku. – Chłopacy.. zajęli już któreś?
- Nie . Byłam pierwsza. Ten na końcu jest bajeczny . – dodała, dalej się uśmiechając. – I ma oddzielną łazienkę, jak mój . – mrugnęła i omijając mnie zeszła na dół, krzycząc : - Chodź po bagaże!
Nawet nie zaglądając do pokoju zeszłam na dół, w nadziei, że nie spotkam chłopaków. Wściekłość na Damiana znów się podwoiła. Zrobił mi to specjalnie? Chciał mnie wkurzyć? Zdołować? No to proszę bardzo, udało mu się.
Wychodząc na zewnątrz odetchnęłam, próbując się uspokoić . Złapałam moje torby i rzucając Kindze blady uśmiech weszłam z powrotem do domu. Szybko wbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi mojego tymczasowego pokoju i zatrzasnęłam je z hukiem. Położyłam bagaż przy drzwiach, przyglądając się wnętrzu . Na środku pokoju stało olbrzymie łóżko z baldachimem i różową firanką. Po prawej stronie stała komoda, a nad nią wisiało lustro. Naprzeciwko znajdowały się drzwi do łazienki z wanną . Widok z okna rozpościerał się na ulicę przed domem, gdzie zauważyłam Damiana, zabierającego swój bagaż. Spojrzał w moje okno, po czym wszedł do domu. 
Położyłam się na łóżku marząc, by ten dzień już się skończył. Słońce zaczęło powoli zachodzić. Otworzyłam okno by wpuścić, choć odrobinę świeżego powietrza i poszłam się wykąpać. Gdy skończyłam owinęłam się w ręcznik i podeszłam do torby. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam, wyciągając koszulkę i spodenki, które służyły mi jako piżama.
Do pokoju wejrzała głowa Nika.
- Przyszedłem sprawdzić co u ciebie . – otworzył szerzej drzwi, dzięki czemu zauważyłam, że przebrał się w luźniejszy t-shirt i spodenki.
- Wszystko w porządku. – skłamałam. – Właśnie miałam zamiar się położyć. Oczywiście najpierw muszę się ubrać. – Nik zaśmiał się, najwidoczniej dopiero teraz zauważając mnie negliżu.
- Chciałem cie wyciągnąć do nas na dół, ale widzę, że nie mam szans  .
Pokiwałam tylko głową z ledwie zauważalnym uśmiechem.
- Jak zgłodniejesz śmiało zejdź na dół.
- Jasne, dzięki .
Nik zamknął drzwi za sobą po czym zszedł na dół. Towarzyszył temu dźwięk skrzypiącej deski.
Gdy założyłam na siebie ciuchy i powiesiłam ręcznik w łazience, usiadłam przy łóżku po turecku, starając się zrelaksować. Miałam ogromną nadzieję, że wtedy uda mi się znów coś sobie przypomnieć. Jedyna myśl jaka krążyła mi po głowie dotyczyła Damiana. Jako, że nie potrafiłam jej wyrzucić, poddałam się jej, przez co od razu stanął mi przed oczami dzień, w którym Damian odwiedził mnie w szpitalu. Jego słowa, że już zawsze ze mną będzie, że tego chce. Opiekował się mną, odwiedzał, chciał pomóc.. Nawet próbował powiedzieć mi, że to wszystko z miłości. Chciał mi powiedzieć, że mnie … kocha. Teraz kiedy jestem w stanie to zaakceptować, nie ma to już znaczenia. Gruby mur wyrósł między nami i nie wiem co mogłoby go zburzyć.

Gdy się obudziłam, miałam dziwne wrażenie, że minęła tylko chwila, jednak jarzące się promienie słoneczne muskały lekko moją twarz, dając mi do zrozumienia, że przespałam już wystarczająco tej nocy. Na szczęście nic mi się nie śniło, albo po prostu tego nie pamiętałam, nie tylko tego zresztą.
Przebrałam się i zeszłam po cichu na dół ze świadomością wczesnej godziny. W kuchni znalazłam olbrzymi zegar ścienny, którego nie sposób przegapić. Krótsza wskazówka wskazywała szóstą rano. Wyjęłam niemal całą zawartość lodówki na blat kuchenny po czym przygotowałam sobie kilka kanapek z dżemem i gorące kakao. Postanowiłam zjeść na zewnątrz, dlatego zabrałam śniadanie do ogrodu gdzie usiadłam przy drewnianym stole.
Nie wiedziałam, że jestem aż tak bardzo głodna, dopóki nie wzięłam pierwszego kęsa kanapki. Nie zauważyłam też kiedy je wszystkie zjadłam. Oparłam się wygodnie na krześle, pijąc resztę kakaa. Myśląc o rozmowie z Kajetanem, przypomniałam sobie o małej karteczce z numerem, pod który miałam dzwonić, gdy będę potrzebować jego pomocy. Nie za bardzo wiem, czy jego zamiary względem mnie są prawdziwe.. Bałabym się, że gdy do niego zadzwonię, Daniel mnie namierzy. Z drugiej strony, po co miałabym do niego dzwonić?
Na chyba jego nieszczęście nie wpadłam w żadne tarapaty.
Niespodziewanie z kuchni wyszła Kinga i stanęła naprzeciwko mnie.
- Masz ochotę na małe zwiedzanie? – zapytała z figlarnym uśmiechem. Męski głos odpowiedział zanim zdążyłam otworzyć usta.
- Albo na rozmowę ze mną. 




Damian vs Daniel?
Kogo wolicie ? ^^
Bye bye ;) 

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 30



Wstałam chyba jako ostatnia, dlatego zdziwiłam się, gdy przy stole siedziała tylko Kinga z Nikiem i Damianem, którego udało mi się ponownie zignorować.
- Gdzie wszyscy?
- Konrad, Maks i Malwina musieli wracać, a Lena po prostu się z nimi zabrała, ale wszyscy przesyłają ci pełno uścisków, i kazali przekazać, że możesz na nich liczyć.
- Tak. I zarzekli się, że jak tylko wrócisz urządzą gigantyczną imprezę.
Kinga i Nik uśmiechali się do mnie przyjaźnie. Natomiast Damian patrzył w kubek, który trzymał na stole.
- Przynajmniej ominęło mnie pożegnanie. 
Usiadłam obok Damiana, nie widząc sensu we wpychaniu się między Kingę i Nika. Zjadłam śniadanie, wypiłam dwie szklanki soku, próbując zapomnieć, o dręczącym mnie śnie.
- O której wyruszamy?
- Gdy tylko się zapakujemy i posprzątamy po sobie.
Damian z Kingą zaczęli składać namioty i chować wszystkie rzeczy do auta. Nik wpatrywał się we mnie z  uporem, przez co musiałam się odezwać.
- Jestem brudna czy coś?
- Nie, ani trochę.
- To dlaczego się tak na mnie patrzysz?
- Jak?
- No tak. W ten sposób.
Próbowałam pokazać mu jak to wyglądało z mojej perspektywy, ale widocznie marnie mi to wyszło, bo Nikodem zaczął się śmiać.
- Nie chcę się wtrącać, ale..
- To się nie wtrącaj.
Wstałam od stołu i zabrałam się za zbieranie swoich rzeczy z miejsc, o których zapomniałam.
Tak jakby dzięki współpracy ogarnęliśmy bałagan i po godzinie byliśmy gotowi do drogi.
Usiadłam na tylnym siedzeniu. Ku mojej radości Damian usiadł na miejscu pasażera tyle, że z przodu.
Przez całą drogę, która nie trwała zbyt długo zatraciłam się w nabytych wspomnieniach. Przyłapałam się nawet na tym, że porównuję Daniela ze wspomnień z Damianem, który odwiedzał mnie w szpitalu. Damian, który siedział przede mną, nie przypominał mi tamtego przyjaciela. Sytuacja z tą dziewczyną zmieniła nasze relacje. Nie odzywałam się do niego bo byłam wściekła, ale on oprócz tego jednego razu nie próbował mi się wytłumaczyć. Gdy złość przestała przyćmiewać moją zdolność racjonalnego myślenia, zaczęłam zastanawiać się nad jego zachowaniem. Co nie oznaczało, że odezwę się do niego jak gdyby nigdy nic.
- Powinniśmy być na miejscu za półgodziny.
Nik i Kinga dzielnie starali się podtrzymać rozmowę, ale w końcu i oni przestali się odzywać, zmęczeni naszym zachowaniem. Gdyby tego było mało, utknęliśmy w korku kilka kilometrów od domu dziadka Nika.
- Musiało się coś stać. Tutaj rzadko kiedy są takie tłumy samochodów.
Oparłam się wygodniej na siedzeniu, z ręką opartą o krawędź okna z nogą podkuloną pod tułów. Kilka osób za nami zatrąbiło, jeszcze inni wyszli z auta, by lepiej widzieć. Mężczyzna, który na luzie przeszedł się obok naszego auta, wracając oznajmiał wszystkim, że osobówka zderzyła się z tirem, którego chyba nie mają jak przestawić. Podobno kierowca tira próbował hamować i wykręcać, przez co zatrzymał się w poprzek drogi.
Nik westchnął i tak jak ja oparł się wygodniej na miejscu kierowcy.
- Skoro mamy chwilę na rozmowę – zaczął ironicznie Nik. – To może nam powiesz co konkretnie przekazał ci Kajetan?
Przez chwilę nie odpowiadałam wpatrując się w widoki za oknem. Spojrzałam na Nika, który odwzajemnił moje spojrzenie. Kinga także nie spuszczała ze mnie wzroku. Damian nawet się nie obejrzał, ale mogłabym dać sobie rękę uciąć, że słucha.
- Nie powiedział mi niczego konkretnego. Wiem tylko, że zna Daniela, i że kiedyś dla niego pracował. Nie patrz tak na mnie.. Nie wiem co robił.
- To trochę podejrzane, że nic ci nie powiedział.
- Napomknął coś o tym, że Daniel zadzwonił do niego i kazał mu mnie znaleźć.
- Chwila. Przecież mówiłaś, że pracował dla niego kiedyś.. – Kinga skonsternowana poprawiła się na siedzeniu.
- Widocznie sobie o nim przypomniał.
- Została jeszcze jedna kwestia. Dlaczego cię nie wydał?
- Nie wiem. – odpowiedziałam . Nie dawało mi to spokoju. Nie widziałam, żadnego powodu, dla którego Kajetan miałby nie zdradzić Danielowi gdzie przebywam.
- A co jeśli to jakaś pułapka? Wywabić nas stamtąd a potem śledzić?
Nie dziwiłam się Kindze, że o tym pomyślała. Mnie też to przyszło do głowy.
- Nie zostało nam nic innego, jak się o tym przekonać.
Po tych słowach Nika zaczęliśmy powoli ruszać. Nie minęło kolejne pół godziny, kiedy mknęliśmy już pomiędzy cudnymi domkami, ogrodzonymi przeróżnymi płotami. Każdy miał swój starodawny urok, a rośliny dodawały im niesamowity efekt.
Zatrzymaliśmy się przy jednym z takich domków, tyle, że ten znajdował się z lekka na uboczu i posiadał niewiarygodnie duży ogród, którego tylko małą część dało się zobaczyć sprzed furtki. Nawet nie czekając na resztę ruszyłam w tamtą stronę. Wąski chodniczek doprowadził mnie na miejsce. Widok zaparł mi dech w piersiach. Oczko wodne było pierwszym co rzucało mi się w oczy. W wodzie pływało kilka rybek, zauważyłam nawet kilka żab w zaroślach. Odsunęłam się ze śmiechem z myślą, że nie chciałabym aby któraś na mnie wskoczyła. Usiadłam na hamaku chłonąc powietrze i zapach lasu, rozpościerającego jakieś pięćdziesiąt metrów za ogrodzeniem.
- Tutaj się schowałaś.
Nik otworzył drzwi wychodzące na zewnątrz. Chodź do nas, wybierzesz sobie pokój . – mówiąc to mrugnął i zniknął w środku.
Wstałam z westchnieniem, obiecując sobie, że wrócę tu w pierwszym lepszym wolnym momencie. Wewnątrz było równie pięknie. Byłam pod wrażeniem wystroju wnętrza w dawnym stylu. Starodawne meble, dobrana kolorystyk, jednak pomimo tego dało się wyczuć tu taką rodzinną atmosferę. Skierowałam się do schodów, pewna, że u góry znajdę owe pokoje. Gdy stanęłam na pierwszym stopniu, usłyszałam przyciszony głos Nika.
- Co wy robicie do cholery?




And done ;)
Buziaczki :* ^^