Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

środa, 31 sierpnia 2011

Rozdział 15


Jak ktoś, kto jeszcze półtorej roku temu był zdrowy na umyśle, teraz może być tak nieobliczalny ? Mogłabym sobie rękę uciąć , że Patryk po wyjeździe był szczęśliwy z tą swoją „lepszą” i nową dziewczyną. Jak widać straciłabym tę rękę.
Do głowy nasuwała mi się masa pytań na które prawdo podobnie nie dostane odpowiedzi. Był wieczór, Rudy – ten facet, który wczoraj mnie porwał – przyniósł  mi kolację. Nie mam zamiaru jej tknąć z dwóch powodów : po pierwsze nie mam ochoty, a po drugie, gdy na przykład zasłabnę to może wtedy Patryk zawiezie mnie do szpitala. Albo wezwie kogoś kto być może pomoże mi, gdy wyjaśnię mu tę sytuację.
Mama pewnie odchodzi od zmysłów, tak samo Michał. Chciałabym się do nich przytulić, powygłupiać się. Najbardziej brakuje mi Przemka .. , jego czułych pocałunków, tych silnych ramion w które mogłabym się teraz wtulić.
Zasnęłam z myślą o nim.

Obudziłam się na drugi dzień po południu. Ktoś zabrał tacę z nietkniętą kolacją i postawił nową ze śniadaniem. Na ten widok zaczęło burczeć mi w brzuchu lecz napiłam się tylko soku pomarańczowego, który jest moim ulubionym.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Z perspektywy Przemka :

- I co wiecie już coś więcej ? – zapytałem patrząc na twarz pana komisarza.
- Na razie wiemy tylko tyle, że ten cały Patryk nie był od kilku dni w mieście. A to wskazuje na to, że przetrzymuje ją na jakimś odludziu. Byliśmy w jego domu. Jego matka twierdzi, że wyjechał, ale dokąd i z kim, nie wiadomo. Więc wszystko ..
- Wskazuje na niego. – dokończył za pana komisarza pan Mariusz. Ten tylko mu przytaknął.
- Państwo wybaczą, ale obowiązki wzywają. Do widzenia .
- Do widzenia.
Jak to możliwe, że jeszcze go nie złapali ? Nie daruję mu. Jak tylko go zobaczę połamię mu wszystkie kości . Pani Ania widząc moja minę poklepała mnie po ramieniu i powiedziała :
- Ja też chętnie sprałabym tego Patryka, a był taki miły, gdy go ostatnim razem widziałam.
To niesamowite jak ta drobna kobieta potrafi wyczuć w jakim jesteś stanie i słusznie go zinterpretować. Coś niesamowitego, zupełnie jak Weronika.
Och, nie mogę już o niej myśleć. Za każdym razem, gdy pomyślę, że nie ma jej obok mnie i niewiadomo kiedy będzie .. . Kiedy będę mógł znów ją pocałować ? Wpleść rękę w jej ciemne blond włosy .. .

Z perspektywy Weroniki :

- Długo zamierzasz mnie tu jeszcze trzymać ? – zapytałam Patryka opanowując mój głos. Bałam się, że zaraz wybuchnę. Zacznę krzyczeć a wtedy on zrobi coś żebym zasnęła, albo coś gorszego. Stałam oparta o komodę stojącą naprzeciw mojego łóżka.
- Tak długo dopóki nie uświadomisz sobie, ze to mnie kochasz.. – uśmiechnął się i usiadł na łóżku.
- Och, czyli nigdy. – powiedziałam z sarkazmem, który nijak nie zdołał popsuć mu humoru.
- Proszę, przebierz się w to i zejdź na dół. Mam dla Ciebie niespodziankę. – powiedział pokazując na białe pudło, które trzymał w ręku. Którego jakoś dotąd nie zauważyłam.
- Co to jest ? – zapytałam.
- Otwórz a się przekonasz .
- A co jeśli się nie przebiorę i nie zejdę na dół ? - ciekawe czy coś go w końcu wytrąci z równowagi . Patryk wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie za podbródek tym samym każąc patrzeć sobie w oczy. Pierwszy raz od kilku dni zobaczyłam w jego oczach gniew. Taki, którego jeszcze nie widziałam u niego. Nigdy .
- Jeśli się nie przebierzesz i nie zejdziesz za dziesięć minut. Przyjdę tu, wcisnę na Ciebie to co jest w tym pudle i zaciągnę Cię na dół czy tego chcesz czy nie. – wycedził przez zaciśnięte zęby próbując byś kulturalnym co spowodowało, że jego słowa stały się bardziej przerażające. Potem wyszedł trzaskając drzwiami. Zdecydowałam, że nie będę go bardziej denerwować. Podeszłam do łóżka i otworzyłam pudło. Moim oczom ukazała się śliczna, kusa czarna sukienka bez ramiączek. Ściągnęłam wynoszone już szorty i koszulkę. Założyłam sukienkę i nie patrząc w lustro wyszłam pokoju.  Miałam bose nogi jednak, gdy schodziłam po schodach Patryk usłyszał mnie i wyszedł z salonu. Na mój widok wciągnął głośno powietrze. Zdałam sobie sprawę, że wyglądam w niej lepiej niż chciałabym teraz wyglądać. Podał mi rękę, którą chcąc nie chcąc złapałam. Poprowadził mnie do salonu z kąt czułam bardzo smakowite zapachy. Ujrzałam pięknie nakryty stół, dwie palące się już świece, wiele pysznych na oko dań i butelkę czerwonego wina jak sądzę. Patryk puścił moją rękę i odsunął dla mnie krzesło. Usiadłam na nim i obserwowałam jego zachowanie . Zachowywał się jakby w ogóle mnie nie więził. Tak, jakby to była nasza randka na którą oboje nie mogliśmy się doczekać. W rzeczywistości tylko jedna osoba chciała tej kolacji i to nie byłam ja .
- Wina ? – zapytał z uśmiechem.
- Poproszę .- powiedziałam. Nic innego nie przyszło mnie do głowy. Starałam zachowywać się tak jak on by tego chciał.  Nalał mnie i sobie . Upiłam łyk i odłożyłam kieliszek. Patryk nałożył nam obojgu pieczonego kurczaka po czym powiedział „Smacznego” i spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym – Lepiej to zjedź albo czeka Cie kara . Posłusznie wzięłam do reki sztućce i zaczęłam jeść.
Kolacja minęła nam w ciszy. Za każdym razem, gdy opróżniłam kieliszek Patryk dolewał mi jeszcze więcej wina. Czułam się już tak pełna. Całe wino, które wypiłam aż chlubotało przy każdym moim ruchu. Po kolejnej dolewce Patryk wstał i stanął przy oknie plecami do mnie.
- Stań koło mnie. – rozkazał. Wstałam posłusznie, jednak widząc prawie pustą butelkę wina złapałam ją najciszej jak tylko potrafiłam cały czas patrząc czy aby czasami Patryk nie zamierza się odwrócić. Podeszłam i z całej siły uderzyłam go w tył głowy. Wydał z siebie cichy jęk bólu i osunął się na ziemię. Sprawdziłam mu puls. Nie chciałam go zabić. Chciałam się tylko stąd wydostać. Wyczuwając lekki puls wyciągnęłam mu z kieszeni klucze. Wstałam i podbiegłam do drzwi. Włożyłam klucz do zamka modląc się w duchu by były to dobre klucze. Przekręciłam i pociągnęłam za klamkę. Drzwi otworzyły się a ja cała w euforii wybiegłam zostawiając za sobą  otwarte drzwi.
Biegłam po drodze, która prowadziła przez las. Miałam nadzieję, że uda mi się jakoś dobiec do miasta. Na dworze było już całkiem ciemno i jak na połowę lipca strasznie zimno. Odsunęłam od siebie tę myśl. Nie mogłam teraz się zatrzymywać. Nie teraz, kiedy udało mi się wyjść z tego przeklętego domu. Minęła godzina zanim dobiegłam do jakiegoś zabudowanego terenu. Zaczęłam skakać z radości widząc znak z napisem – Reda . Zaczęłam biec jeszcze szybciej znając już drogę. Mijały mnie tylko samochody. Na chodniku nie było już żadnej żywej duszy. Na czwartym skrzyżowaniu skręciłam w prawo w znaną mi od dziecka drogę prowadzącą do szkoły. – Jeszcze tylko trochę. Dam radę. – powtarzałam sobie w duchu. Czułam, że za moment moje nogi odmówią mi posłuszności i nie dam rady już dalej biec.
Cały czas powtarzając sobie to zdanie minęłam szkołę i rzuciłam się pędem w kierunku domu. Mojego domu. Po pięciu minutach wbiegłam na ulicę na której mieszkam. Zwolniłam trochę napawając się tymi widokami . Zaczęłam się trząść. Miałam na sobie tylko tę kusą sukienkę i bieliznę. Niestety nie zdążyłam wciągnąć jakichś butów. Na moje szczęście chodniki tutaj były w miarę czyste .
Nareszcie stanęłam przy swojej furtce. Bez wahania pchnęłam ją patrząc w palące się światło w salonie. Stanęłam przy drzwiach zastanawiając się czy wejść. Po chwili namysłu nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi . 

I  jak się podoba ? ;p
Od paru dni nurtuje mnie pytanie, czy ktoś jeszcze czyta tego bloga ? 
No nic, mam nadzieję, że ktoś tam go jeszcze czyta ;) Życzę miłego czytania ;D
Z góry przepraszam za błędy .

piątek, 26 sierpnia 2011

Rozdział 14


Przeraziło mnie to tak bardzo, bo wcale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Chłopakiem, który wszedł do tego pokoju, był Patryk. Tak, ten sam Patryk z którym kiedyś chodziłam, ten samy którego spotkałam na plaży. I przez którego niegdyś płakałam całymi nocami.
- To ty ? – zapytałam nie wierząc, że to naprawdę on.
- A co nie poznajesz mnie ? – odpowiedział i podszedł do mnie. Wcisnęłam się jeszcze bardziej w parapet, żeby nie mógł mnie dotknąć. Choć to idiotyczne, ponieważ mógł podejść bliżej w każdej chwili.
- Poznaję Cię, aż za dobrze. – powiedziałam wkładając w te słowa tyle nienawiści ile zostawił we mnie po swoim odejściu. Ten całkowicie nie zrażony moją postawą usiadł się na łóżku. Przyglądał mi się z zaciekawieniem i pożądaniem w oczach oblizując wargi.
- Jesteś obleśny. – powiedziałam odwracając głowę w bok, żeby nie musieć na niego patrzeć. Zaczął się śmiać. Czyżby moje słowa go rozbawiły, czy moje zachowanie ? W tym samym momencie zauważyłam, że Patryk zostawił otwarte drzwi. Zerknęłam na niego, na drzwi i pędem zerwałam się do ucieczki. Zbiegłam po schodach szukając wzrokiem frontowych drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu. Zobaczyłam na prawo wejście do salonu, na lewo do kuchni. Usłyszałam wolne kroki Patryka i zdałam sobie sprawę, że muszę się pospieszyć. Wbiegłam w wąski korytarz mając nadzieję, że prowadzi do drzwi frontowych. Tak ! – szepnęłam do siebie widząc drzwi. Rzuciłam się na klamkę, ale jak na złość drzwi były zamknięte.
- Myślisz, że jestem taki głupi ? – zapytał chłopak stojący tuż za mną.
- Miałam taką nadzieję. – powiedziałam odwracając się z rezygnacją. Patryk podszedł bliżej, tym samym opierając mnie plecami do drzwi. Staliśmy teraz tak blisko, że stykaliśmy się całymi ciałami. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Bałam się, że wykorzysta tę sytuację. Moje obawy się sprawdziły. Patryk zaczął mnie całować. Brutalnie, tak jakby nie całował mnie od roku. W istocie tak właśnie było, ale to z jego winy. Im bardziej zaczęłam się mu wyrywać, tym bardziej do mnie przywierał . Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Widocznie Patryk tez poczuł tę wilgoć, bo odsunął się ode mnie. Wtedy odepchnęłam go i zsunęłam się po drzwiach siadając na podłodze. Wybuchnęłam spazmatycznym płaczem. Objęłam ramionami kolana i zaczęłam poruszać się to w przód to w tył. W tej chwili czułam się jak jakieś niedorozwinięte dziecko, które niczego nie rozumie.
- Nie płacz, słońce. – powiedział Patryk tym swoim czułym głosem, którego kiedyś używał by mnie pocieszyć, wycierając ręką łzę z policzka.
- To mnie wypuść ! – krzyknęłam zachrypniętym głosem. Patryk cofnął rękę, zmieniając wyraz twarzy z czułego na zacięty.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego ?
- Bo jesteś moja i tylko moja. – po tych słowach zdałam sobie sprawę, że on jest chory psychicznie. Jemu potrzebna jest pomoc psychiatryczna i to jak najszybciej.
Wziął mnie na ręce i pomimo moich głośnych protestów zaniósł mnie na górę. Położył na łóżku i usiadł koło mnie.
- Nie sądzisz, że już za późno ? Teraz nie jestem już twoja. Straciłeś to prawo półtorej roku temu. – powiedziałam odsuwając się od niego.
- Och, wcale nie. Zawsze byłaś i będziesz moja. – odparł przysuwając się bliżej. Wyciągnął rękę, żeby pogłaskać mnie po policzku. I gdy jego palce dotknęły mojej skóry odchyliłam głowę by uniknąć nawet takiego kontaktu, który Patryk próbuje między nami stworzyć.
- Ranisz mnie. – powiedział z bólem w oczach, którego nie rozumiałam.
- Ranisz ? ? – szepnęłam. Szok odmalował mi się na twory. – Czym ?
- Nie udawaj idiotki. Nie wmówisz mi, że nie wiesz – powiedział z gniewem w glosie. Spojrzałam na niego pytająco całkowicie ignorując jego nagły wybuch.
- Swoim zachowaniem. – wyjaśnił już trochę łagodniej. – Sprawiasz mi ból odpychając mnie, maleńka.
- Ja Ci sprawiam ból, tal ?! – tym razem to ja wybuchnęłam gniewem. – Nie pomyślałeś, że ty też go sprawiasz przetrzymując mnie tu wbrew mojej woli ? Och prawie zapomniałam. Sprawiłeś mi go już dużo wcześniej zostawiając mnie z głupim, szczeniackim argumentem. Wręcz chamskim. Nie sądzisz, że ty sprawiasz mi go więcej ? – przestałam krzyczeć gdy zorientowałam się, że mój wybuch dobiegł końca.
- Jestem pewien, że kiedyś mi za to podziękujesz.. – powiedział z uśmiechem, który dawniej uwielbiałam. Dawniej .. tak to właściwe słowo. To już przeszłość.
- Uwierz mi, kiedyś będziemy szczęśliwi jak dawniej.
- Jesteś chory. – powiedziałam nie ukrywając odrazy jaką we mnie wzbudzał. Nie zraził się bynajmniej tymi słowami. Uśmiechnął się i po kolejnej nieudanej próbie pogłaskania mnie po policzku wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Z perspektywy Przemka :

Przechadzałem się właśnie w tą i z powrotem po pokoju, gdy weszła mama mojej ukochanej.
- Możemy porozmawiać ? – zapytała słabym głosem. Była osłabiona, tak jak ja od porwania Weroniki nie jadła i pewnie też nie spała.
- Jasne . – odpowiedziałem i usiadłem na brzegu łóżka.
- Chodzi o to, że .. Bardzo cieszę się, że Cię poznałam, nowego chłopaka Weroniki. – przerwała blado się uśmiechając. – Tylko wolałabym Cię poznać w innych okolicznościach.
- Doskonale panią rozumiem. Ja też wolałbym poznać rodziców mojej dziewczyny w bardziej przyjemnych warunkach.
- wiesz, pomimo tego, że znam Cię dopiero od kilkunastu godzin, pokochałam Cię jak syna. Dobrze Ci z oczu patrzy. I wiem, że bardzo kochasz moją córeczkę. – po jej policzku popłynęły pierwsze łzy.
- Nawet nie wie pani ile t dla mnie znaczy. – ledwo wydusiłem z siebie te słowa przywołując obraz Weroniki. Wstałem i powróciłem do czynności, którą mi przerwano. Zacząłem zastanawiać Się kto mógł porwać mój skarb, kto jej nienawidził ? Nie wiem, nie znam jej wrogów. Oprócz .. Patryka. Zacząłem trząść się z gniewu na myśl, że to on mógł ją porwać.
- Co się dzieję ? – zapytała. Najwidoczniej cały czas przyglądała się moją szybką zmianą nastroju.
- Nic. To znaczy wiem kto mógł ją porwać.
Mama Weroniki zbiegła po schodach pociągając mnie za sobą. Zostawiła mnie w salonie a sama  wyszła z domu . wydaje mi się, że poszła do funkcjonariuszy.
- Co jest ? – zapytał mnie Michał. Ojciec Michała wstał z kanapy i podszedł do mnie dając znać, że on też chciałby się dowiedzieć .
- Pomyśl. – zwróciłem się do Michała ignorując wchodzącą panią Anię, bo tak nazywała się matka mojej dziewczyny. – Kto niedawno wrócił. O kim nie sądziliśmy, że wróci. Ktoś kogo Weronika nienawidzi.
- Nie, to niemożliwe. On by nie mógł tego zrobić, chyba. – powiedział Michał wychodząc już trochę z szoku. Trudno  byłoby się nie domyśleć skoro on wiedział o tym , że Patryk zostawił ją rok temu.
- O kogo chodzi ? – oboje rodziców domagało się wyjaśnienia.
- To Patryk Bartecki porwał Weronikę.  – Michał odpowiedział, ponieważ ja nie znałem jego nazwiska.
- Ten chłopiec z którym kiedyś chodziła ? – pani Ania była zaskoczona co mnie zdziwiło. Widocznie wiąże z nim wyłącznie miłe wspomnienia.
- Jesteście pewni ? – zapytał pan Mariusz.
- Całkowicie. – odpowiedział Michał, ja tylko pokiwałem głową. Chciał jeszcze chyba coś powiedzieć, ale do domu wszedł pan komisarz.


przepraszam, że tak długo trzymałam was w niepewności, ale sama nie wiedziałam jeszcze co i jak  będzie ;p Dziękuję za miłe komentarze ;*  I życzę miłego czytania ;DD

wtorek, 23 sierpnia 2011

Rozdział 13


Z perspektywy Przemka :

Porwali ją – tylko takie myśli krążyły teraz po mojej głowie. Nie mogłem racjonalnie myśleć. Muszę ją odnaleźć . Od tej chwili to teraz najważniejsza rzecz, którą muszę zrobić, dla Niej ..
- Boże, nic Ci nie jest ? – zapytała Patrycja Dawida. Zdałem sobie sprawę, że powinienem się choć trochę o niego pomartwić, zapytać czy wszystko gra ze względu na Weronikę to w końcu jej kolega. Ale w tej chwili liczyła się tylko Weronika. Moja Weronika ..
W tym samym momencie zobaczyłem Michała idącego w naszą stronę. Zobaczył Dawida leżącego na ziemi, otworzył buzię ze zdziwienia.
- Co się stało ? – zapytał gdy doszedł już do siebie. Nikt nie miał głowy mu tego tłumaczyć .
- Gdzie Weronika ? – zapytał, zdając sobie sprawę, że nie ma jej z nami.
- Porwali ją .. – wyszeptała Patrycja na tyle głośno, żeby mógł ją usłyszeć . Była w szoku. Nie tylko ona zresztą .
- Kto ? Jak ? Gdzie ? Kiedy ? – zasypał ją milionami pytań. Tym razem nie odpowiedziała mu. Rozpłakała się, do mnie to chyba jeszcze nie dotarło. Chciałbym też się tak rozpłakać. Może jakimś cudem cały ból, który rozrywa mnie od środka, zelżałby choć trochę .
Dawid pomimo tego, że trudno było mu mówić wytłumaczył mu wszystko od początku do końca. Michał wyjął telefon z kieszeni i po chwili domyśliłem się, …że zadzwonił po policję.  Potem wszystko działo się jak na przyśpieszonym filmie. Przyjechali rodzice Weroniki, policja i karetka. Zabrali Dawida, a Patrycja pojechała razem z nim rzucając mi tylko krótkie : „Informujcie mnie na bieżąco. Będzie dobrze.”
Potem zaczęło się śledztwo. Przesłuchali mnie i Michała. I pojechali. Michał przedstawił mnie swoim rodzicom. Normalnie cieszyłbym się z tego, ale gdyby była tu z nami Weronika. Najważniejsza osoba w moim życiu.
Nocowałem dziś u Michała. Tylko, że „nocowałem” to za dużo powiedziane. Całą noc nie zmrużyłem oka. Dopiero nad ranem zasnąłem.
Rano obudził mnie Michał.
- Chodź na dół. Policjant właśnie przyjechał.
Bez słowa zerwałem się z łóżka i pobiegłem po schodach na dół. Przywitałem się i od razu głos zabrał pan komisarz.
- Nie znamy żadnych szczegółów. Wiemy tylko, że mężczyzną który porwał Weronikę, był niejaki Andrzej Rudziński zwany – Rudym.
Był skazany za gwałt i różne pobicia. – matka mojej ukochanej aż zachłysnęła się powietrzem, mi też się to nie spodobało.  – Został zwolniony jakieś pół roku temu, za dobre sprawowanie. – kontynuował. – Jak na razie wiemy tylko tyle. Miejmy nadzieję, że porywacz się odezwie.
- Ale, jaki mógł mieć powód ? – zapytał ojciec Weroniki, z maską skrywającą niewyobrażalny ból. Rozumiałem go, sam czułem się podobnie. Kto wie, może nawet gorzej.
- Być może, dla okupu, albo z nudów. Tak jak już mówiłem miejmy nadzieję, że porywacz skontaktuje się z państwem. Zostawię przed pańskim domem paru funkcjonariuszy. Gdyby coś się działo proszę im powiedzieć . Wtedy jak najszybciej skontaktują się ze mną. Do widzenia.
Po tym wyszedł a ja usiadłem obok Michała na sofie.  Poczułem łzę na policzku, po raz pierwszy  przy kimś płakałem ..


Z perspektywy Weroniki :

Obudziłam się w wygodnym łóżku. Zaczęłam rozglądać się po pokoju próbując przypomnieć sobie co się tak właściwie wczoraj wydarzyło i gdzie jestem.
Po chwili wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru powróciły.
Przemek, odprowadzający mnie do domu, jego pocałunek. Pogawędka z Patrycją i Dawidem. I tego kolesia, którego twarzy za żadne chiny ludowe nie mogłam sobie przypomnieć. Wstałam z łóżka czując zawroty głowy, ale zlekceważyłam je. Podeszłam do okna. Moim oczom ukazała się jakaś łąka i las. Gdzie kolwiek teraz byłam na pewni nie było to blisko miasta. Ogarnęłam mnie panika. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przerażona odwróciłam się łapiąc się kurczowo parapetu.
- Widzę, że już się obudziłaś . – powiedział chłopak, z uśmiechem a ja przeraziłam się jeszcze bardziej, ponieważ chłopak, który właśnie wszedł do pokoju nie był tym facetem, który mnie wczoraj porwał. 

Rozdział 13


Z perspektywy Przemka :

Porwali ją – tylko takie myśli krążyły teraz po mojej głowie. Nie mogłem racjonalnie myśleć. Muszę ją odnaleźć . Od tej chwili to teraz najważniejsza rzecz, którą muszę zrobić, dla Niej ..
- Boże, nic Ci nie jest ? – zapytała Patrycja Dawida. Zdałem sobie sprawę, że powinienem się choć trochę o niego pomartwić, zapytać czy wszystko gra ze względu na Weronikę to w końcu jej kolega. Ale w tej chwili liczyła się tylko Weronika. Moja Weronika ..
W tym samym momencie zobaczyłem Michała idącego w naszą stronę. Zobaczył Dawida leżącego na ziemi, otworzył buzię ze zdziwienia.
- Co się stało ? – zapytał gdy doszedł już do siebie. Nikt nie miał głowy mu tego tłumaczyć .
- Gdzie Weronika ? – zapytał, zdając sobie sprawę, że nie ma jej z nami.
- Porwali ją .. – wyszeptała Patrycja na tyle głośno, żeby mógł ją usłyszeć . Była w szoku. Nie tylko ona zresztą .
- Kto ? Jak ? Gdzie ? Kiedy ? – zasypał ją milionami pytań. Tym razem nie odpowiedziała mu. Rozpłakała się, do mnie to chyba jeszcze nie dotarło. Chciałbym też się tak rozpłakać. Może jakimś cudem cały ból, który rozrywa mnie od środka, zelżałby choć trochę .
Dawid pomimo tego, że trudno było mu mówić wytłumaczył mu wszystko od początku do końca. Michał wyjął telefon z kieszeni i po chwili domyśliłem się, …że zadzwonił po policję.  Potem wszystko działo się jak na przyśpieszonym filmie. Przyjechali rodzice Weroniki, policja i karetka. Zabrali Dawida, a Patrycja pojechała razem z nim rzucając mi tylko krótkie : „Informujcie mnie na bieżąco. Będzie dobrze.”
Potem zaczęło się śledztwo. Przesłuchali mnie i Michała. I pojechali. Michał przedstawił mnie swoim rodzicom. Normalnie cieszyłbym się z tego, ale gdyby była tu z nami Weronika. Najważniejsza osoba w moim życiu.
Nocowałem dziś u Michała. Tylko, że „nocowałem” to za dużo powiedziane. Całą noc nie zmrużyłem oka. Dopiero nad ranem zasnąłem.
Rano obudził mnie Michał.
- Chodź na dół. Policjant właśnie przyjechał.
Bez słowa zerwałem się z łóżka i pobiegłem po schodach na dół. Przywitałem się i od razu głos zabrał pan komisarz.
- Nie znamy żadnych szczegółów. Wiemy tylko, że mężczyzną który porwał Weronikę, był niejaki Andrzej Rudziński zwany – Rudym.
Był skazany za gwałt i różne pobicia. – matka mojej ukochanej aż zachłysnęła się powietrzem, mi też się to nie spodobało.  – Został zwolniony jakieś pół roku temu, za dobre sprawowanie. – kontynuował. – Jak na razie wiemy tylko tyle. Miejmy nadzieję, że porywacz się odezwie.
- Ale, jaki mógł mieć powód ? – zapytał ojciec Weroniki, z maską skrywającą niewyobrażalny ból. Rozumiałem go, sam czułem się podobnie. Kto wie, może nawet gorzej.
- Być może, dla okupu, albo z nudów. Tak jak już mówiłem miejmy nadzieję, że porywacz skontaktuje się z państwem. Zostawię przed pańskim domem paru funkcjonariuszy. Gdyby coś się działo proszę im powiedzieć . Wtedy jak najszybciej skontaktują się ze mną. Do widzenia.
Po tym wyszedł a ja usiadłem obok Michała na sofie.  Poczułem łzę na policzku, po raz pierwszy  przy kimś płakałem ..


Z perspektywy Weroniki :

Obudziłam się w wygodnym łóżku. Zaczęłam rozglądać się po pokoju próbując przypomnieć sobie co się tak właściwie wczoraj wydarzyło i gdzie jestem.
Po chwili wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru powróciły.
Przemek, odprowadzający mnie do domu, jego pocałunek. Pogawędka z Patrycją i Dawidem. I tego kolesia, którego twarzy za żadne chiny ludowe nie mogłam sobie przypomnieć. Wstałam z łóżka czując zawroty głowy, ale zlekceważyłam je. Podeszłam do okna. Moim oczom ukazała się jakaś łąka i las. Gdzie kolwiek teraz byłam na pewni nie było to blisko miasta. Ogarnęłam mnie panika. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przerażona odwróciłam się łapiąc się kurczowo parapetu.
- Widzę, że już się obudziłaś . – powiedział chłopak, z uśmiechem a ja przeraziłam się jeszcze bardziej, ponieważ chłopak, który właśnie wszedł do pokoju nie był tym facetem, który mnie wczoraj porwał. 

czwartek, 18 sierpnia 2011

Rozdział 12


- Kogo widzą moje oczy ! – krzyknął Krystian, pociągając za sobą Michała. Byłam mu za to wdzięczna, bo mina Michała mówiła sama za siebie.
- A co wy tu robicie ? – spytała Justyna. Sama zadałabym im to pytanie, ale mnie wyprzedziła.
- Jak to co ? Szukamy was. – powiedział Krystian siadając na piasku. Razem z Przemkiem wyszliśmy z wody. Wycieraliśmy się jednym ręcznikiem jednocześnie. Co musiało nawet śmiesznie wyglądać. Justyna z Piotrkiem poszli za naszym przykładem, jeśli chodzi o wyjście z wody. Chłopacy zaczęli się wygłupiać a ja zaczęłam się ubierać. Zauważyłam, że Patryk nie spuszcza ze mnie wzroku co bardzo denerwowało Michała. Przy czym słowo denerwowało to za mało powiedziane. Po raz pierwszy od jego przyjścia tutaj spojrzałam mu w oczy. Dopiero teraz zobaczyłam w jakim jest stanie, można by nawet powiedzieć, że gotował się od środka. Szybko odwrócił wzrok udając, że jego uwagę przyciągnęło coś za drzewami. Zawołałam chłopaków i już po chwili zniknęliśmy za zakrętem.
Droga powrotna zajęła nam może z dwadzieścia minut. Cały czas zastanawiałam się co robił tu Patryk. Z tego co wiem wyjechał zaraz po tym jak mnie zostawił. Miał już nie wracać, a bynajmniej tak zakładałam, że nie wróci. Ale wszystkiego od życia dostać nie można. Wzięłam swoją torbę. Pożegnałam się ze wszystkimi, no prawie. Przemek siedział na schodach przed domem. Wyszłam i usiadłam obok niego. Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Naprawdę musisz już iść ? – zapytał z nadzieją w głosie. Tak jak jemu trudno było mi się rozstawać, ale no cóż nie mogłam siedzieć u Justyny nie wiadomo ile czasu.
- Tak, ale zawsze możesz mnie odprowadzić . – powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem .
- Skoro sobie tego życzysz . – już chciałam mu powiedzieć, że skoro nie chce może nie iść, ale miałam usta zajęte czymś innym. Czymś o wiele przyjemniejszym od gadania. Oderwaliśmy się od siebie i powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Przez całą drogę miałam wrażenie, że Przemek nad czymś się zastanawia. Głowiłam się nad tym nie mogąc znaleźć żadnego rozwiązania tej małej zagadki.
Jednak nie mogłam sobie odpuścić nurtującego mnie pytania :
- O czym tak myślisz ? – staliśmy właśnie pod moim domem. Miałam nadzieję, ze coś wyciągnę od Przemka. Od dziecka jestem taka ciekawska. Jedni mówią, że to zaleta inni, że wada. Ja osobiście uważałam, że to drugie.
- Zastanawiam się co to był za chłopak .. – przerwał na chwilę i kontynuował dalej swoje wyjaśnienia. – Ten na którego tak Michał patrzył, jakby go znał. Co więcej jakby go nienawidził. On mu coś zrobił ? – a już miałam nadzieję, że tego nie zauważył. No cóż chyba będę musiała mu to wyjaśnić.
- To był .. – przerwałam w połowie nie mogąc wypowiedzieć na głos tego imienia.
- No kto ? – spytał zaintrygowany.
- To był Patryk. – ponowiłam moja wypowiedź . Teraz poszło mi o wiele lepiej. Ale to i tak nie zmieniło faktu jak wyglądała moja twarz. Czułam, że odmalowały się na niej cały ból, który za wszelką cenę chciałam wyrzucić z mojego umysłu, z mojej podświadomości.  
- Ale .. dlaczego mi nie powiedziałaś ? – zapytał. Jak to dlaczego ? czy to nie jest oczywiste ? Chociaż, może wcale nie jest.
- A po co miałam Ci to powiedzieć ?
- Jak to po co ? – przerwał, spojrzał na mnie z czułością i pogłaskał po policzku . – Gdybym wiedział, że to on obiłbym mu gębę. Własna matka by go nie poznała. – zaśmiałam się, o tak chciałabym to kiedyś zobaczyć .
- On .. to już przeszłość. Nie zawracajmy sobie nim głowy, chociaż ta perspektywa obicia mu gęby jest bardzo kusząca . – na mojej twarzy pojawił się złowrogi uśmieszek.  Zaczęliśmy się śmiać .
- I wiesz co ? – spytałam po chwili.
- No co ?
- Sama chętnie bym mu tę twarzyczkę obiła . – zaczęłam sobie wyobrażać tę chwilę.
Podeszłabym do niego i bez żadnego owijania w bawełnę przywaliłabym mu prosto w ten jego bezkształtny nos . Z zamyślenia wyrwał mnie mój ukochany.
- Chciałbym to zobaczyć . Ale masz rację nie zawracajmy sobie nim głowy . – och jak ja kocham ten jego uśmiech. Nie ma na świecie niczego piękniejszego od tego uśmiechu pełnego radości. Od tego uśmiechu przeznaczonego tylko dla mnie. Tym razem to ja go pocałowałam . Delikatnie, ale jak najbardziej na serio . Powoli zaczęłam zatracać się w tym pocałunku, ale usłyszałam za plecami chrząknięcie i cichy śmiech. Z trudem oderwałam się od Przemka i się odwróciłam. Moim oczom ukazał się Dawid z Patrycją.
- Siema . – przywitałam ich.
- No siema . Chyba nie przeszkadzamy ? – spytała Patrycja.
- I tak już nam przerwaliście. – odpowiedziałam opierając się o Przemka plecami. On skorzystał z okazji i objął mnie w talii całując w lewy policzek.
- Wpadliśmy na taki pomysł, żeby zrobić mały seans filmowy. – powiedziała Patrycja z miną niewiniątka .
- Może być. – tylko jaki my film obejrzymy ? ee, coś się wymyśli .
- O, no i poznasz moich rodziców – powiedziałam mojemu brunetowi omal nie wybuchając śmiechem widząc jego przerażoną minę. – Tak przy okazji. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek, tak żeby dodać mu otuchy. Ale czy tylko dlatego ? Przemek nie zdążył się nawet odezwać, bo naszą uwagę przykuło czarne bmw z przyciemnianymi szybami. Stanął centralnie obok nas. Kierowca kimkolwiek był zgasił silnik . Wyszedł jakiś napakowany koleś i podszedł do nas .
- Która z was to Weronika ? – spytał mierząc mnie i Patrycję . Miałam złe przeczucia. Czego oni ode mnie chcieli ? Jednak ja od dziecka byłam odważna, ale w tym przypadku byłam głupio odważna.
- To ja . –powiedziałam odpłacając się facetowi tym samym. Ubrany był w czarne spodnie i skórzaną kurtkę.
- Jedziesz z nami. – powiedział łapiąc mnie za lewą rękę.
- Ej. Wyhamuj trochę koleś. Ona nigdzie z wami nie pójdzie. – powiedział Przemek zastawiają mnie własnym ciałem . Reakcja mojego ukochanego bynajmniej nie przestraszyła go. Co więcej rozbawiła go ta próba obrony. Czemu nazwałam to próbą ? Bo za nic w świecie nie uwierzyłabym, że Przemek da radę temu kolesiowi. Co prawda był jeszcze Dawid, ale nawet ja powalałam go kiedyś na ziemię, gdy mnie wkurzał. A o Patrycji to już nie wspomnę.
- Chcesz się przekonać ? – spytał rozbawiony. Mój ukochany nie odpowiedział  tylko uderzył go z całej siły w twarz. Koleś cofnął się o krok opierając się o samochód. A może jednak … . Nie, on mu nie da rady. Co robić ?!
Zaskoczyła mnie reakcja Dawida. Gdy ten chciał już oddać Przemkowi, mój najlepszy kolega uderzył go pięścią w brzuch. Tym razem to na niego nie podziałało. Facet tak się zamachnął, że omal mu żeber nie połamał. Potem odwrócił się do Przemka i uderzył go tak, ze osunął się na ziemię. Kucnęłam przy nim. Umarłbym gdyby coś mu się stało. Koleś odciągnął mnie od ukochanego i wrzucił do samochodu. Przy czym słowo „wrzucił” nie było użyte przypadkowo. Facet wsiadł do samochodu, zamknął drzwi i krzyknął coś do kierowcy, żeby ruszył . Zaczęłam krzyczeć. Widziałam przez szybę, że Przemek biegnie za nami, ale niestety nie miał już tyle siły.
- Wypuście mnie ! O co wam chodzi ?! – zaczęłam wrzeszczeć. Po moim policzku popłynęła pierwsza łza.
- Zamknij się, bo pożałujesz że się urodziłaś .
- Mam to gdzieś! Wypuście mnie ! . – po tych słowach facet przyłożył mi jakąś chusteczkę do ust. Poczułam, że odpływam w nicość. Czułam jakby stamtąd nie było już powrotu. 


znalazłam trochę czasu i coś napisałam. miałam inne plany co do tego rozdziału, ale jakoś tak mnie poniosło ;)) mam nadzieję, że się spodoba ;p  liczę na miłe komentarze xd 
 ; DD

czwartek, 11 sierpnia 2011

Rozdział 11

Moim oczom ukazał się Patryk. Ten dupek przez, którego wylałam hektolitry łez. Przez którego nie mogłam spać nocami. Przez, którego moje serce pękło na milion drobnych kawałków. Zerwał ze mną wypowiadając tylko jedno zdanie, które tak doszczętnie mnie zniszczyło.
To było półtorej roku temu. Napisał do mnie sms-a , żebym przyszła do parku. On tam miał na mnie czekać. Gdy już tam doszłam on siedział na ławce, był zamyślony. Podeszłam do niego objęłam i pocałowałam. Jednak nie spodziewałam się jego reakcji na moje przywitanie. Odsunął mnie od siebie nawet na mnie nie spoglądając. Po chwili oznajmił mi, że musi mi coś powiedzieć.
- O co chodzi ? – spytałam zaciekawiona, pełna obaw.
- Ja .. Nie możemy już być razem .- powiedział patrząc mi w oczy w których nie dopatrzyłam się niczego. Do głowy nasunęło mi się tylko jedno pytanie.
- Dlaczego ? – ledwo wykrztusiłam to jedno słowo, próbowałam przełknąć gulę która pojawiła się w moim gardle. Wstał, spojrzał się na mnie i powiedział  :
- Mam kogoś innego. Już Cię nie kocham . – po tym zdaniu odwrócił się i poszedł. Nawet się nie odwrócił . A ja zalałam się łzami . Pobiegłam do domu przewracając przy tym kilku przechodniów, rzucając im tylko krótkie „przepraszam” . Zamknęłam się w pokoju. Nie chciałam jeść ani pić . I gdyby nie Michał pewnie nadal bym tam siedziała. Otworzył mi oczy i uświadomił mi jaki to świat jest okrutny. I że by być szczęśliwym trzeba walczyć o swoje szczęście. Nagle na jego widok przeleciały mi przed oczami wszystkie spędzone razem chwile. Najpierw te dobre : pierwsza randka, pierwszy pocałunek, wieczorne wieczory spędzone na schodach przed moim domem, liczne spacery a potem te wszystkie nieprzespane noce, łzy na poduszce .. mogłabym tak wymieniać bez końca. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Justyny.
- Co jest ? – spytała. Odwróciłam się w jej stronę i podpłynęłam trochę do brzegu. Podeszłam do niej i szepnęłam na ucho, że Patryk idzie tu z jakimiś ludźmi, których nie kojarzę.
- Chcesz już iść ? – spojrzałam w jej oczy, w których widziałam zatroskanie .
- No co ty, nie po to tu przyszłam, żeby po paru godzinach wracać do domu. Mam zamiar siedzieć tu do wieczora. Wiesz woda wieczorem jest cieplejsza. – puściłam do niej oczko i uśmiechnęłam się.
- No dobra . No to wskakujemy ? – zapytała, kiwnęłam twierdząco głową, zobaczyłam że Patryk i ta jego nowa ekipa rozkładają się niedaleko nas. Postanowiłam przestać o nim myśleć, nawet na niego nie patrzeć. Zapomnieć, że w ogóle istniał . Złapał za rękę Justynę i cofnęłyśmy się parę kroków. Wtedy puściłam jej rękę przyszedł mi do głowy głupi żart.
- No to na trzy, raz .. dwa .. trzy .- krzyknęłam a Justyna skoczyła do wody. Piotrek zaczął się śmiać .
- Nie ładnie tak żartować z kuzynki. – pogroził mi palcem .
- Bo co ? – spytałam z moim jakże pięknym łobuzerskim uśmiechem .
- Tego jeszcze nie wiem, ale jak coś wymyślę to pożałujesz . – powiedział a ja doszłam do wniosku, że jednak nie żartuje. Przemek wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie w talii.
- Nie bój się ja Cię obronię . – wymruczał mi do ucha, a po mnie przeszły dreszcze . Odchylił się lekko by zobaczyć jaki mam wyraz twarzy.
- Obiecanki cacanki a głupiemu radość . – powiedziałam i pocałowałam go w kącik ust.
- Nadzieja matką głupich – powiedział Piotrek, a ja zorientowałam się, że mówimy tak głośno, że nawet Patryk nas słyszy. I dobrze, niech widzi jaka jestem teraz bez niego szczęśliwa.
- Ale matka kocha wszystkie swoje dzieci .- mrugnęłam do Piotrka . I zaczęłam się śmiać widząc minę Przemka. Był zazdrosny nawet o swojego brata, który ma już dziewczynę i to w dodatku moją kuzynkę.
- Ładnie tak się śmiać ze swojego chłopaka ? – spytał z łobuzerskim uśmiechem. Zerknęłam kątem oka na Patryka i zobaczyłam, że jest zdziwiony. Widocznie nie przypuszczał, że sobie kogoś znajdę. No to grubo się mylił .
- Nie jestem taką grzeczną dziewczynką na jaką wyglądam . – szepnęłam mu do ucha . Zaśmiał się i bezceremonialne wpił się w moje wargi przy wszystkich tu obecnych. Szczerze miałam to głęboko gdzieś . Nawet bardzo cieszyło mnie to, że prawdopodobnie Patryk się temu przygląda. Podświadomie uśmiechnęłam się na tę myśl . Przemkowi nie uszło to na uwadze . Odwzajemnił mój uśmiech, widocznie myślał, .że to do niego się uśmiecham.  W tym samym czasie wyszło słońce postanowiłam, że się poopalam. Wyswobodziłam się z mocnego uścisku mojego ukochanego i położyłam się na ręczniku. Justyna cały czas siedziała w wodzie, tak jakby bała się, że gdy wyjdzie zrobi jej się zimno. O czym byłam święcie przekonana. Gdy ja wyszłam z wody wiatr zawiał a po mnie przeleciała gęsia skórka. Piotrek wbiegł do wody pociągając za sobą Przemka. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się jak Przemek niezdarnie próbuje podtopić brata. Miał nikłe szanse, ponieważ Justyna pomagała Piotrkowi . Zamknęłam oczy, postanowiłam się zrelaksować i nie zwracać uwagi na głośne rozmowy tych obok. Nie zwracałam zbytnio uwagi o czym rozmawiają. Słońce tak miło przygrzewało, że mogłabym tak leżeć i leżeć. Nie wiem ile dokładnie minęło czasu, ale słońce powoli zaczęło zachodzić i zrobiło się zimno . Usiadłam po turecku przyglądając się jak chłopcy z Justyną grają w siatkę jakąś piłką. Tylko skąd oni ją wzięli ? Nie przypominam sobie, żebyśmy jakąś ze sobą brali . Postanowiłam, że nie będę teraz nad tym myśleć . Tak czy siak kiedyś się dowiem.
- Kochanie choć do nas . – z zadumy wyrwał mnie czuły głos Przemka.
Nie myśląc nad tym wstałam i weszłam powoli do wody. Bałam się trochę, że woda będzie tak zimna jak jeszcze godzinę temu .Ku mojemu zaskoczeniu woda była ciepła . Zanurzyłam się do pasa i już stałam pomiędzy Przemkiem a Piotrkiem . Zaczęliśmy grać . Nawet dobrze mi szło jak na mnie. Może po dziesięciu minutach gry usłyszeliśmy głośną rozmowę dwóch mężczyzn. Po chwili rozpoznałam te głosy, był to Krystian z Michałem . Wchodząc na plażę Michał spojrzał wrogo na Patryka. Powoli dochodziło do mnie, że oni mogą się pobić. Bałam się tego jak cholera. 


_________________________________________________________________________
ten rozdział zamierzałam dodać dopiero za jakieś parę dni, ale nie mogłam się doczekać komentarzy, no i nie mogłabym tego wam zrobić ;) nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział ponieważ mam małe problemy z internetem ;( .. życzę miłego czytania ;DD

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Rozdział 10

Obudziły mnie krzyki Justyny .
- Uważaj, bo zaraz Ci coś zrobię ! – ale na kogo ona krzyczała ? na Piotrka ? Niee, nie sądzę. Więc skoro ja jestem tutaj, to na pewno jej „ofiarą” jest Przemek. A może to Justyna jest „ofiarą” Przemka ? Kto wie co oni tam wyprawiają .. Spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 14.38 . Widocznie musiałam odespać wczorajsze ognisko.
Gdy przypomniałam sobie ile wypiłam zaczęło mnie suszyć. Wstałam i skierowałam się do łazienki. Ogarnęłam twarz, włosy i umyłam zęby. Po tych czynnościach stwierdziłam, że mogę zejść do nich na dół. Wychodząc z łazienki zobaczyłam Piotrka, który właśnie zamykał drzwi od pokoju Justyny. Widocznie też dopiero wstał.
- Siemka . – przywitałam się z nim.
- Siema. Co to za krzyki z dołu ? – zapytał.
- Wydaje mi się, że to Justyna . – zaczęłam się śmiać, po prostu nie mogłam wytrzymać, gdy Piotrek zrobił minę w stylu : „Niee ona tak nie wrzeszczy”
- Taak, to ona . – powiedziałam po chwili.
- Pewnie twój chłopak coś jej robi .
- Oj tam zaraz wszystko na niego zrzucasz . – chciałam się trochę z nim podroczyć. Oczywiście byłam święcie przekonana, że powodem krzyków Justyny jest właśnie nie kto inny jak mój Przemek. – on pewnie jeszcze śpi, a Justyna przyprowadziła sobie jakiegoś kolesia .. – kontynuowałam prawie nie wyrabiając z beki .
- Kolesia mówisz .. Dobra zobaczymy. Chodź . – powiedział i wziął mnie pod łokieć pociągając mnie za sobą . Gdy doszliśmy do kuchni zobaczyłam jeden wielki chlew . Jedzenie było porozrzucane po całej kuchni a na podłodze były jakieś plamy. Nie wiem do końca z czego to były za plamy, ale wyglądały ohydnie .
Oboje nas zatkało . Stałam przez chwilę z otwartą buzią, ale gdy Justyna z Przemkiem zorientowali się, że stoimy w progu postanowiłam coś powiedzieć.
- Niezła bitwa nas ominęła, nie Piotrek ? – zapytałam go po czym wybuchnęłam śmiechem. Po chwili dołączył do mnie brat mojego chłopaka . Gdy się uspokoiliśmy powiedziałam :
- Chyba straciłam apetyt na jakiekolwiek jedzenie .
Tym razem to Justyna z Przemkiem zaczęli się śmiać . A ja wyrwałam się z uścisku Piotrka i usiadłam na najbliższym krześle, które jako jedyne nie było ubrudzone .
- Nie no trzeba to ogarnąć . – powiedziała Justyna i podała Przemkowi mopa i wiadro z wodą . Przemek z westchnieniem zaczął sprzątać  podłogę . Justyna zaczęła czyścić szafki a Piotrek usiadł przy stole . Po niecałych dziesięciu minutach kuchnia lśniła czystością . Lecz Przemek cały czas trzymał w ręce mop .
- Skończyłeś już czy może masz ochotę jeszcze posprzątać ? – zapytałam podchodząc do niego .
- Niee, mam dość . – powiedział i przyciągnął mnie do siebie . – Mam coś lepszego do roboty. – powiedział i pocałował mnie . Niemal się rozpłynęłam po tych czułościach .  Gdy oderwaliśmy się od siebie zaczęłam się rozglądać za czymś do picia. Po krótkich poszukiwaniach ujrzałam litrową butelkę wody , strasznie ucieszyłam się na jej widok . Odkręciłam butelkę i zaczęłam pić .
- A może tak najpierw do szklanki ? – zapytał Piotrek . Nie odpowiedziałam mu byłam zajęta czymś ważniejszym w tej chwili.
- Chyba za dużo wypiłaś . – stwierdziła Justyna i zaczęła się śmiać . Po wypiciu całej butelki oderwałam się od niej z trudem i spojrzałam na Piotrka .
- Szklanki są blee . – powiedziałam i moja twarz przypominała teraz twarz małej rozkapryszonej dziewczynki . Przemek parsknął śmiechem . A ja spojrzałam na niego jak na debila i zaczęłam się śmiać .
- To jakie plany na dzisiaj ? – zapytała Justyna. Spojrzałam na chłopaków a oni na mnie .  A potem na siebie, po chwili wzruszyli tylko ramionami .
- Super jak zawsze wszystko musimy  wymyślać same . – powiedziała zakładając ręce na piersi .
- A ja mam pomysł . – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej .
- No jaki ? – zapytał Piotrek zaciekawiony .
- A co Cię to obchodzi ? – zapytałam i wystawiłam mu język .- To pomysł tylko dla nas. – pokazałam palcem na siebie i Justynę.
- No ej. Nie bądź taka. – powiedział i niemal złożył ręce w błagalnym geście .
Zaczęłam się śmiać i pokiwałam przecząco głową .
- Nie ma mowy . No chyba, że … - do głowy przyszła mi głupia myśl, którą oczywiście musiałam wypowiedzieć na głos.
- Chyba, że co ?  - zapytał Przemek najwidoczniej zainteresowany moim pomysłem.
- Na kolana i błagać . – powiedziałam i zaśmiałam się razem z Justyną, która stanęła obok mnie . Chłopacy spojrzeli na siebie potem na nas i potem znowu na siebie. Z naszej perspektywy wyglądało to bardzo komicznie, ale zdusiłyśmy w sobie śmiech  .
- Nie ma mowy . – powiedział Piotrek i założył ręce na piersi .
- Tak , zgadzam się . – powiedział mój ukochany robiąc dokładnie to samo co jego brat .
- Nie to nie. W takim razie idziemy same . – powiedziałam . – No to Justyna trzeba się w coś ubrać i idziemy .
- No spoko, ale powiesz mi w co mam się ubrać ? – zapytała i uśmiechnęła się . Podeszłam do niej i szepnęłam jej na ucho.
- Włóż strój kąpielowy i pożycz mi jakiś . – pokiwała twierdząco głową, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do jej pokoju . Zamknęła drzwi na klucz i skierowała się do szafy . Wyciągnęła dwa stroje. Jeden błękitny a drugi fioletowy.
- Weź ten – powiedziała pokazując na ten drugi. Wyciągnęła jeszcze sukienkę dla siebie, spodenki i koszulkę dla mnie. Od zawsze pożyczałyśmy sobie ciuchy, mamy takie same rozmiary i taki sam gust . Zupełnie jak siostry. Weszłam do łazienki i się przebrałam . Po mnie weszła Justyna i po dziesięciu minutach byłyśmy już gotowe.
Wyszłyśmy z pokoju. Justyna spakowała do torby dwa ręczniki i zeszłyśmy na dół . Zdecydowałyśmy, ze jednak powiemy chłopcom gdzie idziemy. Weszliśmy do pokoju, gdzie Przemek i Piotrek oglądali jakiś film .
- Idziecie z nami czy oglądacie to coś ? – spytała Justyna pokazując na telewizor.
- A musimy was błagać ? – zapytał Piotrek z nieco urażoną miną .
- Niee, jestem dziś łaskawa. – powiedziałam i zaśmiałam się tak bardziej do siebie. Tak naprawdę to mam do nich słabość, ale im tego nie powiem. Na pewno nie, nigdy .Spojrzeli na siebie.
- To idziemy. – odpowiedzieli razem i wstali z kanapy .
- A gdzie idziemy ? – spytał Przemek łapiąc mnie w talii .
- Nad jezioro . – powiedziałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha .  Chłopacy poszli się przebrać, a my zaczekałyśmy na nich na schodach przed domem.
Wyszli po pięciu minutach i ruszyliśmy w drogę . Przez całą drogę Przemek wygłupiał się z Piotrkiem cały czas trzymając moją rękę . Po dwudziestu minutach doszliśmy do jedynego jeziora w Redzie z plażą. Nie była ona duża, ale nam to nie przeszkadzało . Rozłożyłam się z Justyną na ręcznikach i zaczęłyśmy się opalać. Chłopacy oczywiście weszli od razu do wody . Zaczęli się wygłupiać i skakać z jakiegoś kamienia, który był tak duży że wystawał ze środka jeziora. Po chwili znudziło mi się obserwowanie ich zachowania. Położyłam się na brzuchu i zamknęłam oczy. Justyna włączyła muzykę z telefonu i pod głosiła na maxa. Akurat nie było tu nikogo, więc mogłyśmy sobie na to pozwolić . Po niecałej godzinie chłopacy wyszli z wody chlapiąc  nas przy tym jak małe dzieci. Justyna zaczęła krzyczeć na Piotrka a ja nawet nie zareagowałam. Te trochę kropel nie przeszkadzały mi wręcz przeciwnie. Sprawiały mi, ze tak się wyrażę pewnego rodzaju ochłodzenie. Słońce piekło niemiłosiernie. Przemek położył się na boku obok mnie obejmując mnie lewą ręką  i szepnął mi do ucha :
- Seksownie wyglądasz w tym bikini .
- Dzięki . – powiedziałam i zaczerwieniłam się nieco. Odwróciłam się w jego stronę i złożyłam na jego mokrych jeszcze ustach namiętny pocałunek.
- Mm jak słodko. – powiedział a ja zaśmiałam się.
- Wiesz, jak będziemy tak leżeć to nijak się nie opalę. – powiedziałam lustrując go z góry na dół .
- Trudno, nie zamierzam się teraz od ciebie odrywać . – powiedział i uśmiechnął się uśmiechem uwielbianym przeze mnie.
- Dobra ale jak będę miała białe ślady od twojej ręki to Ci się dostanie. – zagroziłam i wtuliłam się w niego. Mogłabym tak leżeć całą wieczność. Przemek zaczął głaskać mnie po plecach. A ja do reszty zatraciłam się w moich fantazjach .  Po godzinie z moich fantazji wyrwał mnie głos Justyny.
- Ja się tu chyba zaraz usmażę.
- Taak ja też. Wchodzimy do wody ? – zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Jasne, o niczym tak nie marzę od pół godziny jak o tym, żeby w końcu się ochłodzić .Wstałam równo z Justyną i ruszyłyśmy w stronę jeziora. Zanim się odwróciłam zobaczyłam, że chłopacy podparli się na łokciach i zaczęli się nam przyglądać .
- Dobra zobacz jaka jest woda. – powiedziała Justyna. Weszłam do wody zanurzając jedynie stopy. Woda była lodowata, aż przeszły po mnie dreszcze.
- I co, ciepła ? – odwróciłam się w jej stronę.
- Sama oceń. – powiedziałam i ochlapałam ja wodą . Justyna krzyknęła a Piotrek się zaśmiał.
- Jest lodowata . – powiedziała Justyna. – Jak wy wytrzymaliście w takiej wodzie godzinę ? – to pytanie skierowała do chłopaków.
- Jak my wchodziliśmy to była ciepła. – powiedział mój brunet .
- Czyli trzeba się zanurzyć od razu.
- Co sugerujesz ? – zapytała .
- Trzeba skoczyć do wody .
- Tylko uważajcie, na początku jest dość płytko a potem od razu głęboko . – powiedział brunet z zatroskaną miną. Uśmiechnęłam się do niego, cofnęłam się o parę kroków i z rozbiegu wskoczyłam do wody na bombę. Po kilku sekundach wynurzyłam się spojrzałam na drzewa oddzielające jezioro od chodnika, którym tu przyszliśmy. Nie spodziewałam się, że go tu zobaczę. Myślałam, że wyjechał i nie wróci. Od razu przypomniały mi się te wszystkie spędzone razem chwile. Te dobre i te złe które zdecydowanie przeważały. Moim oczom ukazał się …

 __________________________________________________________________________
Oto i nowy rozdział ;P Przepraszam, że tak długo zwlekałam z napisaniem go, ale jakoś tak brakowało mi weny. Mam nadzieję, że się spodoba ;)) Życzę miłego czytania i dziękuję za komentarze ;DD