Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 35



Popołudniowe słońce zaczęło rozgrzewać moją zimną skórę, gdy położyłam się na hamaku za domem. Kinga i Damian usiedli na ławce a Nik stanął obok nas i niewielkiej grządki kwiatów, rosnących przy drewnianym płocie.
- Nie wiem jak wy, ale ja zaczynam się tu nudzić. Byliśmy już chyba wszędzie, gdzie coś się działo w tym mieście.
Kinga oparła głowę na ręce z zachmurzoną mina.
- Właśnie myślałem gdzie jeszcze można pojechać, ale jak na razie nic nie przychodzi mi do głowy.
- Może powinniśmy się gdzieś przeprowadzić?
Kinga ożywiła się nieco, w nadziei na jakąkolwiek aprobatę, a chwilę później oklapła, widząc nasze nieco rozbawione spojrzenia.
- Gdzie na przykład? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź, stwierdziłam. – I tak nie mamy gdzie, a poza tym nie chce już dłużej się przed nim ukrywać.
- Co masz na myśli?
- A to, że on wie o mnie coś, czego ja bardzo chciałam się dowiedzieć. Chociażby dlatego będę musiała dać się złapać. Nudzi mnie już to bezczynne siedzenie.
- Przecież wiesz, że Daniel jest niebezpieczny..
Nie odpowiedziałam. Nie miało to dla mnie znaczenia. Było mi już wszystko jedno czy zostanę pobita, okaleczona czy zabita. Chciałam się w końcu dowiedzieć co mnie do niego przygnało.
- Wiem!
Okrzyk Nika wyrwał mnie z rozmyślań, a Kingę i Damiana oderwał od dalszej rozmowy na temat Daniela.
- Co wiesz?
- Wiem, gdzie możemy iść.
Podparł się pod boki i szeroko uśmiechnął.
- No gdzie? – Kinga obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem.
- Do wesołego miasteczka.
- Żartujesz? – zapytałam. Nie słyszałam o żadnym wesołym miasteczku, nie pamiętałam też czy kiedyś w takim byłam. Miałam też lekkie wątpliwości czy Nik sobie po prostu nie żartuje.
- Nie, no co ty. Widziałem ostatnio na dużym plakacie reklamę jednej takiej rozrywki. Jakieś pięć kilometrów stąd, ale myślę, że warto.
Nik spojrzał najpierw na moją poważną minę, potem zachwyconą Kingi i na końcu zamyśloną Damiana.
- Mnie nie musicie pytać. Wchodzę w to . – oznajmiła Kinga.
- A wy?
- Nie mam nic przeciwko.
Zostałam tylko ja. A może mam lęk wysokości? I co z Danielem? Nie chce dłużej czekać, aż sam mnie znajdzie. Jak do tej pory niezbyt dobrze mu to idzie. Z drugiej strony nie chcę ich do tego wtrącać.
- Dobrze. Zgadzam się.
Kinga klasnęła w dłonie. Nik uśmiechnął się szeroko.
- No to super. Jedziemy w piątek.
Kolejne trzy dni czekania. Może sama powinnam coś z tym zrobić?
- Co powiecie na coś do jedzenia? Przygotuję coś.
- Pomogę ci.
Kinga z Nikiem zniknęli za przeszklonymi drzwiami, prowadzącymi do ogrodu.
- Co zamierzasz zrobić?
- Jeszcze nie wiem.
Spojrzałam na Damiana, uświadamiając sobie, że zgodziłam się by pomógł mi odnaleźć matkę, ale nie mogę go wciągać do znajomości z Danielem. Muszę to zrobić sama, ale jak?
- Przypomniałaś coś sobie?
- Tylko tyle, że zbliżyłam się do Daniela, bo wiedział o mnie coś czego chciałam się dowiedzieć. Mówiłam wam. I czuję, że to coś ważnego.
- Mam dla ciebie propozycję.
Uśmiechnęłam się, patrząc na zbliżające się białe chmury.
- Jaką?
- Poczekaj jeszcze trochę zanim wpakujesz się w jakieś tarapaty, okej?
- W jakie tarapaty? Uda mi się, rozumiesz?
- W to nie wątpię.
Damian zaśmiał się cicho i usiadł na hamaku omal nie zrzucając nas oboje na ziemię. Ostatecznie musiał oprzeć się na moich nogach , żeby utrzymać równowagę.
- Nie rozmawiajmy już o tym.
- A o czym chcesz rozmawiać?
Może rzeczywiście to dobry pomysł. Powinnam nacieszyć się szczęśliwymi chwilami, które mogą mnie w przyszłości szeroko omijać.
- Jak myślisz, co mógł o tobie wiedzieć?
- Przecież nie mieliśmy już o nim rozmawiać..
- Wiem, ale nie daje mi to spokoju.
- Nie tylko tobie.
Westchnęłam cicho lekko rozżalona powrotem tego tematu.
- I jak niby dowiedziałaś się, że on coś o tobie wie?
- Może przez przypadek..
- Nie wierzę w przypadki.
Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi. W tym temacie było za dużo pytań bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Myślenie nad tym przyprawiało mnie tylko o ból głowy.
- Zobaczę czy nie potrzebują pomocy .
Damian wstał z niemałym trudem i skierował się do przeszklonych drzwi. Zamknęłam oczy , ciesząc się promieniami słońca, gdy w kieszeni zaczęło mi coś wibrować. Myśląc coś, chodziło mi o telefon. Na ekranie pojawił się numer z kartki, pod który próbowałam dzwonić. Zawahałam się zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę. Obudził się we mnie strach przed Danielem, wywołany słowami Damiana „Dziewczyna leżała bezwładnie na ziemi.  Z każdym kolejnym krokiem uświadamiałem sobie, że to ty. Potem zobaczyłem, że się w coś uderzyłaś i straciłaś dużo krwi.” Kto jak nie Daniel mógł zostawić mnie w takim stanie?
- Słucham?
- Dzwoniłaś. Coś się stało?
Usłyszałam głos Kajetana i ledwo zauważalnie odetchnęłam.
- Nie. Tak.. Nie wiem?
Chłopak zaśmiał się lekko .
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Chyba tak. Mówiłeś mi ostatnio, że pracowałeś dla Daniela.
- No tak.
- Wiec wiesz gdzie jest teraz?
- Do czego zmierzasz?
- Dalej dla niego pracujesz?
- Nie rozumiem po co te wszystkie pytania. Gdyby nie ja Daniel znalazłby cię już nad jeziorem.
- Po prostu nie wiem czy mogę ci ufać.
- A nie dowiodłem tego?
Fakt, ostrzegł mnie przed Danielem, ale to nie oznacza, że jest do końca w porządku. Myśli, że jeden dobry uczynek sprawi, że będę mu ślepo ufać?
- Dobrze wiesz, że to nie takie proste.
- W takim razie spotkajmy się.
- Teraz?
- W piątek w wesołym miasteczku, adres wyślę ci smsem.
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedział, że zamierzamy tam jechać? Może chodzi o inne wesołe miasteczko? Tylko na ile możliwe jest to, że myślimy o tych samych miejscach?
- A co jeśli nie przyjdę?
- Będę czekać przy trzecim wejściu o 18.
Kajetan rozłączył się bez słowa pożegnania. Siedziałam chwilę wpatrzona w wygasający ekran komórki, szukając odpowiedzi. Jeszcze chwilę temu zastanawiałam się jak mam skontaktować się z Danielem, żeby nie narażać przyjaciół. Kajetan pomógł mi znaleźć rozwiązanie. Czas zrobić coś z tym wszystkim. 
- Jagoda, chodź na kolację!
- Już idę!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 34

Miliony kropel spływały po szybie, poruszane wiatrem. Wcisnąłem gaz, nabierając tempa. Nie zwracałem uwagi na licznik, przekroczywszy 100km/h.
Ostatnio nie miałem chwili, w której mógłbym odetchnąć. W głowie wciąż krążyły mi słowa matki Jagody. Z biegiem czasu pożałowałem mojej wizyty z Bonim u tych ludzi.
Zbyt wiele osób zaczęło na mnie podejrzanie spoglądać. Bardziej niż zwykle. Nie miałem innego wyjścia jak wyjechać. Delikatny hałas dochodzący z małej skrytki wyrwał mnie z rozmyślań. Na ekranie komórki ukazało się imię, na które z niecierpliwością wyczekiwałem.
- Mam dla ciebie dobre wieści.

***

Słońce przenikało przez chmury napływające ze wszystkich stron. Lekki wiatr poruszał gałęziami drzew . Stałam oparta o ławkę stojącą w małym parku, w którym byłam tu z Damianem. Poprosił mnie bym poczekała na niego chwilę i zostawił samą.
Postanowiłam nie wgłębiać się w temat i zrobić to o co mnie poprosił.
 Obserwowałam małą, rudą wiewiórkę, która skakała z gałęzi na gałąź. Fascynowała mnie jej zwinność i radość z życia, emanującą z niej w nierealny sposób.
Cieszyłam się tak spokojną chwilą bez zmartwień i kłótni. Czułam w sobie jeszcze jedno uczucie, które unosiło mnie nad chmury. Czułam się spełniona i kochana. Czułam obejmujące mnie ręce Damiana, chociaż byłam tu sama od ponad dziesięciu minut.
Nie sądziłam, że może być tak pięknie.
Damian stanął przede mną z bukietem róż, uśmiechając się nieśmiało.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiasz Jagoda. Chciałbym już zawsze być z tobą.
Przyjęłam kwiaty z uśmiechem i z zamkniętymi oczami zaciągnęłam się słodkim zapachem.
- Potrzebuję cię.
Podniosłam zszokowana głowę z nadzieją, że się przesłyszałam. Przerażenie na twarzy Damiana pozbawiło mnie tej iskierki. Odwróciłam się, po czym ujrzałam Daniela stojącego kilka metrów za mną.
- Nie, nie nie nie nie ..
Daniel uśmiechnął się z triumfem, mówiącym „mam cię!”, a ja obudziłam się z krzykiem w pokoju.
Przewróciłam oczy, zastanawiając się nad idiotycznym snem, który nawiedzał mnie już od kilku dni. Za pierwszym razem zamiast Daniela zobaczyłam za sobą wiewiórkę, która krzyczała na mnie i kazała wrócić do domu.
Może to nie taki zły pomysł.. Wrócić i dowiedzieć się dlaczego musiałam zbliżyć się do Daniela. Z kolei z drugiej strony nie chciałam narażać przyjaciół. Daniel może i nie jest taki groźny jak sobie wyobrażałam, ale nie do końca wiem co mógłby nam zrobić, gdybym teraz wróciła. Nie będę ukrywać, że boję się naszej konfrontacji, która tak czy siak, będzie miała miejsce. W bliższej bądź dalszej przyszłości.
Zrzuciłam z siebie kołdrę, słysząc ciężkie kroki, dochodzące z korytarza, a później łomotanie w drzwi.
- Wstajemy! Nie ma spania!
- Nik, możesz nie być aż tak brutalny?
Chłopak przerwał pukać w drzwi, by następnie zacząć się śmiać. Drzwi otworzyły się lekko i ujrzałam uśmiechniętego Nikodema.
- Trzeba było spać w nocy.
Mrugnął porozumiewawczo i ruszył korytarzem.
- Za pięć minut na dole! – krzyknął na odchodnym.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie nocnych rozmów z Kingą i Damianem. Już dawno nie czułam się tak zrelaksowana i szczęśliwa. Przyjaciele opowiadali mi o innych naszych przygodach i wpadkach. Śmiechu nie było końca.
Czując niewiarygodny upał postanowiłam wziąć szybki prysznic. Poczułam lekki ból głowy. O jedną lampkę wina za dużo, pomyślałam i zaśmiałam się cicho.
Po raz kolejny zaczęłam zastanawiać się nad moją relacją z Damianem, wzbogaconą teraz o jeden pocałunek. Podobał mi się? Jasne, że tak. Aczkolwiek nie przyznałam się do tego. Stchórzyłam. Na szczęście Damian niczego mi nie utrudniał. Na moje zmieszane spojrzenie odpowiedział rozpromienionym i powiedział, że nic nie muszę mu mówić, bo to co między nami zaszło mówi samo za siebie.
Nie zaprzeczyłam. Wiedziałam, że czuję to samo co on. Od tej pory zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Wbrew pozorom było tak jak dawniej. Nie zostaliśmy parą. Po prostu spędzaliśmy czas jak przyjaciele, którzy może kiedyś będą dla siebie bliżsi.
W tym momencie miałam na głowie nieco ważniejszą sprawę. Odnalezienie biologicznej matki było nieco ważniejsze, prawda?
Gdy chciałam iść już na dół do głowy przyszedł mi szalony pomysł. Wyjęłam nowo kupiony telefon i kartkę papieru, po czym wybrałam numer i przyłożyłam komórkę do ucha.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. Serce biło mi jak oszalałe. A co jak Daniel z nim będzie?
Rozłączyłam się w pośpiechu z postanowieniem przemyślenia ponownej próby.

- To gdzie jedziemy?
Razem z Kingą siedziałyśmy na tylnych siedzeniach samochodu. Chłopacy wpadli na pomysł wyjścia z domu, ale nie zdradzili nam dokąd chcą nas zabrać.
- Do baru. Chcemy się trochę zabawić i wyluzować.
- Jeszcze bardziej? – zapytałam ze śmiechem.
- A co zły pomysł?
- W sumie, czemu nie..
Od kiedy wyszłam ze szpitala, co jakiś czas słyszałam opowieści z różnych imprez. Teraz będę miała okazję skonfrontować to z rzeczywistością.
W chwili, w której siedzieliśmy przy małym stoliku, zaopatrzeni w alkohol, poczułam, że jestem na swoim miejscu. Może to dziwne, że czułam tak akurat w barze, ale z drugiej strony.. Jak ma się czuć w barze osoba, która dużo imprezuje?
Muzyka wprawiła mnie w imprezowy nastrój. Po dwóch szklankach piwa, poczułam niewiarygodną ochotę na taniec. Poprosiłam barmana o podgłośnienie muzyki i zaczęłam tańczyć. Sama nie dowierzałam, że nie martwiłam się opinią innych ludzi.
Jeszcze bardziej nie wierzyłam w fakt, że zdołałam namówić Damiana do tańca. Wiedziałam, że na imprezach zawsze tańczył, ale do tej pory nie byłam świadoma jak dobrze.
Chyba nie widziałam jeszcze osoby czującej się tak swobodnie w tańcu jak on. Dzięki temu i ja poczułam się lepiej, choć muszę przyznać, że po kilku przetańczonych piosenkach byłam wykończona. Ze śmiechem usiadłam przy stoliku i poprosiłam Damiana by zamówił mi szklankę wody.
- Źle się czujesz?
- Zrobiło mi się trochę niedobrze.
Prawdopodobnie zaszkodziła mi duża ilość alkoholu. Musiałam się od niego odzwyczaić. Jednak czułam, że robi się coraz gorzej. Nawet szklanka wody nie pomogła.
Kilka minut później znalazłam się w małej toalecie, wymiotując wszystko co zdążyłam dzisiaj zjeść i wypić.
Oparłam głowę o zimną muszlę klozetową. Miałam ochotę śmiać się i płakać. Czułam się fatalnie, ale delikatne pukanie o drzwi wydało mi się zabawne. Do toalety wszedł nie kto inny jak Damian.
- Jagoda? Żyjesz?
- Ledwo.
- Pomóc ci wstać czy tu zostajesz?
- Mam wybór?
- Tak właściwie to przed łazienką zrobiła się spora kolejka, wiec..
- W głowie mi się kręci. – powiedziałam śmiejąc się lekko, czego od razu pożałowałam. Znów zebrało mi się na wymioty i wyrzuciłam z siebie resztki tequili . Zdziwiło mnie trochę, że Damiana to nie odrzuciło, i został tam ze mną.
Gdy poczułam się już odrobinę lepiej Damian pomógł mi wstać i bezceremonialnie oblał mi twarz zimną wodą.
- Co ty robisz? Chcesz mnie utopić?
- Ależ skąd. Lepiej?
- Co lepiej? Jestem mokra !
- I pijana.
Drzwi ponownie się otworzyły tyle, że tym razem do łazienki zajrzała niska brunetka.
- Możecie się pospieszyć?
- Nie widzisz, że rozmawiamy? Proszę stąd wyjść.
- Tak, tu się ważne rzeczy dzieją. – Damian kiwnął na nią głową, dając znać, żeby zamknęła drzwi.
- Jakie ważne rzeczy?
Zapytałam ze śmiechem, czując delikatny szum w głowie.
- Zapomniałaś, że chcę cię utopić?
- Możecie iść się topić gdzie indziej?
Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni wtargnięciem do toalety przez olbrzymiego, łysego faceta, któremu nie chcieliśmy się narażać.
Wychodząc klepnęłam go lekko w ramię.
- Już się robi szefie.

Śmiejąc się dołączyliśmy do reszty . 




lepiej późno niż 
za późno ^^