Popołudniowe
słońce zaczęło rozgrzewać moją zimną skórę, gdy położyłam się na hamaku za
domem. Kinga i Damian usiedli na ławce a Nik stanął obok nas i niewielkiej
grządki kwiatów, rosnących przy drewnianym płocie.
- Nie
wiem jak wy, ale ja zaczynam się tu nudzić. Byliśmy już chyba wszędzie, gdzie
coś się działo w tym mieście.
Kinga
oparła głowę na ręce z zachmurzoną mina.
-
Właśnie myślałem gdzie jeszcze można pojechać, ale jak na razie nic nie
przychodzi mi do głowy.
- Może
powinniśmy się gdzieś przeprowadzić?
Kinga
ożywiła się nieco, w nadziei na jakąkolwiek aprobatę, a chwilę później oklapła,
widząc nasze nieco rozbawione spojrzenia.
- Gdzie
na przykład? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź, stwierdziłam. – I tak nie
mamy gdzie, a poza tym nie chce już dłużej się przed nim ukrywać.
- Co
masz na myśli?
- A to,
że on wie o mnie coś, czego ja bardzo chciałam się dowiedzieć. Chociażby
dlatego będę musiała dać się złapać. Nudzi mnie już to bezczynne siedzenie.
-
Przecież wiesz, że Daniel jest niebezpieczny..
Nie
odpowiedziałam. Nie miało to dla mnie znaczenia. Było mi już wszystko jedno czy
zostanę pobita, okaleczona czy zabita. Chciałam się w końcu dowiedzieć co mnie
do niego przygnało.
- Wiem!
Okrzyk
Nika wyrwał mnie z rozmyślań, a Kingę i Damiana oderwał od dalszej rozmowy na
temat Daniela.
- Co
wiesz?
- Wiem,
gdzie możemy iść.
Podparł
się pod boki i szeroko uśmiechnął.
- No
gdzie? – Kinga obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem.
- Do
wesołego miasteczka.
-
Żartujesz? – zapytałam. Nie słyszałam o żadnym wesołym miasteczku, nie
pamiętałam też czy kiedyś w takim byłam. Miałam też lekkie wątpliwości czy Nik
sobie po prostu nie żartuje.
- Nie,
no co ty. Widziałem ostatnio na dużym plakacie reklamę jednej takiej rozrywki.
Jakieś pięć kilometrów stąd, ale myślę, że warto.
Nik
spojrzał najpierw na moją poważną minę, potem zachwyconą Kingi i na końcu
zamyśloną Damiana.
- Mnie
nie musicie pytać. Wchodzę w to . – oznajmiła Kinga.
- A wy?
- Nie
mam nic przeciwko.
Zostałam
tylko ja. A może mam lęk wysokości? I co z Danielem? Nie chce dłużej czekać, aż
sam mnie znajdzie. Jak do tej pory niezbyt dobrze mu to idzie. Z drugiej strony
nie chcę ich do tego wtrącać.
-
Dobrze. Zgadzam się.
Kinga
klasnęła w dłonie. Nik uśmiechnął się szeroko.
- No to
super. Jedziemy w piątek.
Kolejne
trzy dni czekania. Może sama powinnam coś z tym zrobić?
- Co
powiecie na coś do jedzenia? Przygotuję coś.
- Pomogę
ci.
Kinga z
Nikiem zniknęli za przeszklonymi drzwiami, prowadzącymi do ogrodu.
- Co
zamierzasz zrobić?
-
Jeszcze nie wiem.
Spojrzałam
na Damiana, uświadamiając sobie, że zgodziłam się by pomógł mi odnaleźć matkę,
ale nie mogę go wciągać do znajomości z Danielem. Muszę to zrobić sama, ale
jak?
-
Przypomniałaś coś sobie?
- Tylko
tyle, że zbliżyłam się do Daniela, bo wiedział o mnie coś czego chciałam się
dowiedzieć. Mówiłam wam. I czuję, że to coś ważnego.
- Mam
dla ciebie propozycję.
Uśmiechnęłam
się, patrząc na zbliżające się białe chmury.
- Jaką?
-
Poczekaj jeszcze trochę zanim wpakujesz się w jakieś tarapaty, okej?
- W
jakie tarapaty? Uda mi się, rozumiesz?
- W to
nie wątpię.
Damian
zaśmiał się cicho i usiadł na hamaku omal nie zrzucając nas oboje na ziemię.
Ostatecznie musiał oprzeć się na moich nogach , żeby utrzymać równowagę.
- Nie
rozmawiajmy już o tym.
- A o
czym chcesz rozmawiać?
Może
rzeczywiście to dobry pomysł. Powinnam nacieszyć się szczęśliwymi chwilami,
które mogą mnie w przyszłości szeroko omijać.
- Jak
myślisz, co mógł o tobie wiedzieć?
-
Przecież nie mieliśmy już o nim rozmawiać..
- Wiem,
ale nie daje mi to spokoju.
- Nie
tylko tobie.
Westchnęłam
cicho lekko rozżalona powrotem tego tematu.
- I jak
niby dowiedziałaś się, że on coś o tobie wie?
- Może
przez przypadek..
- Nie
wierzę w przypadki.
Uśmiechnęłam
się lekko w odpowiedzi. W tym temacie było za dużo pytań bez jakiejkolwiek
odpowiedzi. Myślenie nad tym przyprawiało mnie tylko o ból głowy.
-
Zobaczę czy nie potrzebują pomocy .
Damian
wstał z niemałym trudem i skierował się do przeszklonych drzwi. Zamknęłam oczy
, ciesząc się promieniami słońca, gdy w kieszeni zaczęło mi coś wibrować.
Myśląc coś, chodziło mi o telefon. Na ekranie pojawił się numer z kartki, pod
który próbowałam dzwonić. Zawahałam się zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę. Obudził
się we mnie strach przed Danielem, wywołany słowami Damiana „Dziewczyna leżała bezwładnie na ziemi. Z każdym kolejnym krokiem uświadamiałem
sobie, że to ty. Potem zobaczyłem, że się w coś uderzyłaś i straciłaś dużo
krwi.” Kto jak nie Daniel
mógł zostawić mnie w takim stanie?
- Słucham?
- Dzwoniłaś. Coś się stało?
Usłyszałam głos Kajetana i ledwo zauważalnie
odetchnęłam.
- Nie. Tak.. Nie wiem?
Chłopak zaśmiał się lekko .
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Chyba tak. Mówiłeś mi ostatnio, że pracowałeś dla
Daniela.
- No tak.
- Wiec wiesz gdzie jest teraz?
- Do czego zmierzasz?
- Dalej dla niego pracujesz?
- Nie rozumiem po co te wszystkie pytania. Gdyby nie
ja Daniel znalazłby cię już nad jeziorem.
- Po prostu nie wiem czy mogę ci ufać.
- A nie dowiodłem tego?
Fakt, ostrzegł mnie przed Danielem, ale to nie
oznacza, że jest do końca w porządku. Myśli, że jeden dobry uczynek sprawi, że
będę mu ślepo ufać?
- Dobrze wiesz, że to nie takie proste.
- W takim razie spotkajmy się.
- Teraz?
- W piątek w wesołym miasteczku, adres wyślę ci
smsem.
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedział,
że zamierzamy tam jechać? Może chodzi o inne wesołe miasteczko? Tylko na ile
możliwe jest to, że myślimy o tych samych miejscach?
- A co jeśli nie przyjdę?
- Będę czekać przy trzecim wejściu o 18.
Kajetan rozłączył się bez słowa pożegnania.
Siedziałam chwilę wpatrzona w wygasający ekran komórki, szukając odpowiedzi. Jeszcze chwilę temu zastanawiałam się jak mam skontaktować się z Danielem, żeby nie narażać przyjaciół. Kajetan pomógł mi znaleźć rozwiązanie. Czas zrobić coś z tym wszystkim.
- Jagoda, chodź na kolację!
- Już idę!