Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 3


Płacz pomagał mi się opanować. Jakby łzy wynosiły z mojego ciała złość, strach, żal w niewielkich dawkach. Po godzinie „oczyszczania” się ze złych emocji czułam się lepiej. Wiedziałam, ze mój problem nie zniknie, ale miałam też świadomość, że nie jest aż tak straszny jak wydawało mi się na początku.
Utrata pamięci jest niewyobrażalnie szokującym doświadczeniem, dlatego próbowałam wyprzeć to ze swoich myśli i udawać, że to tylko zły sen, a ci wszyscy ludzie okażą się tylko obcymi, którzy tak naprawdę nie mają ze mną nic wspólnego. Rzeczywistość, która powoli do mnie docierała okazywała się zupełnie inna. Poczułam poczucie winy, że w tak okrutny sposób potraktowałam … bliskich. Nadal miałam wrażenie, że mnie okłamują, ale starałam się im wierzyć. Bo co mi pozostało ? Po za tym, chciałam się dowiedzieć kim jestem. Wszystkiego, ze szczegółami.
Drzwi otworzyły się z lekkim wahaniem, po czym do sali weszła pielęgniarka.
Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła sprzątać mój bałagan. Przez cały ten czas nawet na mnie nie spojrzała. Mogłam się spodziewać, że będzie na mnie zła, ale wydawała się też smutna. Musiałam dotknąć ją swoim zachowaniem. Zdziwiło mnie to, bo do tej pory nie okazywała mi żadnych ciepłych uczuć tylko poirytowanie moimi wyborami. Ale czy to nie oznacza, że ją uraziłam ?
Poczułam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Gdy pielęgniarka miała już wyjść zebrałam się na odwagę, by się w końcu odezwać.
- Przepraszam. – powiedziałam.
Kobieta spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Uznałam, że mam już nic nie mówić. A potem pielęgniarka wyszła i znów zostałam sama.  Do głowy przyszła mi jedna myśl – Czasu nie cofniesz. Zamknęłam oczy i podkuliłam kolana pod brodę. Pomimo przeprosin wcale nie czułam się lepiej, czułam się okropnie. Chciałam zapomnieć o całej tej sytuacji. Znów się przebudzić ze śpiączki i zacząć od nowa, ale to niemożliwe. Cóż za ironia, prawda ? Zapomnieć o  jedynych dniach swojego życia, które pamiętam .
- Dzień dobry Jagodo. – powiedział lekarz, gdy tylko przekroczył próg mojego „pokoju” .
- Nie wiem czy taki dobry.
- Słyszałem o twoim wybuchu. – pokiwał głową i przystawił sobie krzesło bliżej łóżka.
- Strasznie mi głupio. – wyznałam chowając twarz w dłoniach.
- Jeśli chcesz załatwię ci spotkanie z psychologiem.
- Nie. – zaprotestowałam.
- Pomoże ci lepiej niż ja. Bynajmniej psychicznie. Musisz zrozumieć, że sytuacja, w której się znajdujesz  nie jest zwyczajna. Psycholog pomoże Ci spojrzeć na to wszystko z innej strony. Bardziej optymistycznie, więc nie przyjmuję odmowy.
- Niech będzie. – odpowiedziałam, czując się jak karcone dziecko.
- Cieszę się, że się zgadzasz. – powiedział nieco lżejszym tonem.  – Jak się teraz czujesz ?
- Bardziej opanowana.
- Widzę. Twoi rodzice chcą cię odwiedzić. Są w szoku spowodowanym twoim zachowaniem , ale są też bardzo zdeterminowani byś poznała ich na nowo.
- Nie, proszę. Nie jestem jeszcze gotowa na tę rozmowę. Dopiero zaczęło to do mnie dochodzić. Proszę im powiedzieć, żeby przyszli jutro, albo pojutrze. – nie wiem jak miałabym im teraz spojrzeć w oczy.
- Dobrze. Zgodziłaś się na wizytę psychologa, więc ja tez mogę iść na jakieś ustępstwa.
- Dziękuję.
 Odetchnęłam z ulgą. Ucieszyłam się też, że pan doktor jest dla mnie tak miły i wyrozumiały. Dodało mi to otuchy.
- Muszę już iść, pacjenci czekają.
Wstał po czym udał się do wyjścia.
- Do zobaczenia. – powiedziałam, gdy wychodził . Mężczyzna w kitlu uśmiechnął się pokrzepiająco i wyszedł .
Bycie samą zaczęło mnie już dołować. Tak jak jeszcze kilka godzin temu wręcz pragnęłam być sama, tak teraz oddałabym wszystko, żeby z kimś porozmawiać.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o poduszkę.  Ze wszelkich sił próbowałam oczyścić umysł z dołujących i przykrych wspomnień. Po chwili odprężyłam się wreszcie i stwierdziłam, że sen dobrze mi zrobi.
Gdy zasypiałam w umyśle ukazał mi się obraz szmacianej lalki z kolorową sukienką i czarnymi włosami zaplecionymi w warkocze a na końcu zawiązane kokardami.
Automatycznie odechciało mi się spać. Usiadłam prosto na łóżku całkowicie zaskoczona tym obrazem w mojej głowie. To moje wspomnienie, czy tylko wyobraźnia płata mi figle ? Przecież nie mogłam sobie wyobrazić lalki, której nigdy bym nie widziała, prawda ? Więc to moja lalka. Jest jeszcze w moim domu ? W moim pokoju ? Muszę tam pojechać. Najlepiej od razu .
Ale jak ? Zresztą kto by mnie stąd wypuścił i to jeszcze w szpitalnej koszuli ?
Muszę porozmawiać z rodzicami. Albo z Kingą.
Spojrzałam na białą kartkę, która cały czas leżała na szafce obok łóżka.
Potrzebuję tylko telefonu. Otworzyłam pierwsze dwie szuflady. Znalazłam tylko jakieś magazyny i zdaje się, że moją kosmetyczkę. W trzeciej leżała komórka. Zdziwiłam się tym znaleziskiem, ale postanowiłam się nad tym teraz nie zastanawiać. Wystukałam numer w telefonie i włączyłam zieloną słuchawkę.
Po piątym sygnale się rozłączyłam. Postanowiłam spróbować raz jeszcze. Jednak i tym razem nie udało mi się z nią skontaktować. Opadłam bezwładnie na łóżko.
- Co za pech. – mój głos w takiej ciszy wydał mi się bardzo dziwny. Wtem drzwi ponownie się otworzyły. Pewna, że to pielęgniarka otworzyłam powoli oczy. Po raz trzeci dzisiaj się zdziwiłam. W drzwiach nie stała kobieta, której się spodziewałam tylko brunet ze zmartwionym spojrzeniem .

przypływ weny zmotywował mnie do napisania tego rozdziału ;)
dziękuję za miłe komentarze, choć nie ma ich wiele  troszeczkę mnie motywują, 
oczywiście gdyby było ich więcej moja wena wzrosła by dwukrotnie ;)
mam nadzieję, że mniej więcej  odpowiedziałam na Twoje pytanie critical error  ;>
do  następnego ^^

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 2


Następnego dnia obudziłam się z nadzieją na odzyskanie pamięci. Jednakże odczułam tylko zawód i rozczarowanie. Zaczęłam poniekąd wątpić w słowa otuchy lekarza. Stwierdziłam, że pewnie najzwyczajniej w świecie przypomnę sobie wszystko w wieku sześćdziesięciu kilku lat albo nawet wcale.
Tak właściwie to ile mam teraz lat ?
Do sali weszła pielęgniarka z tacą z jedzeniem. Nie była to ta sama kobieta co wczoraj. Na oko czterdziestolatka z kasztanowymi włosami spiętymi w kok.
Nie uśmiechała się tak uprzejmie jak pani Beata. Sprawiała wrażenie osoby niezadowolonej ze swojej pracy. A może to były tylko pozory ? Być może dręczyły ją jakieś problemy, kłótnie czy denerwujący szef.
Postawiła ją na stoliku, który po chwili przysunęła do mojego łóżka.
- Pomóc Ci, czy sobie poradzisz ? – zapytała.
- Dziękuję, nie jestem głodna. – odpowiedziałam odwracając głowę od niesmacznie pachnącej zupy.
- Musisz jeść, lekarz Ci to zalecił. Nie każ mi po niego iść. Jest dzisiaj zajęty. – starała się mnie przekonać. Dało się wyczuć narastającą w niej irytację,  kolejnym buntującym się pacjentem.
- Więc proszę go nie martwić.
Kobieta westchnęła teatralnie, rozkładając ręce. Przez chwilę w pokoju było słychać tylko mój miarowy oddech i jej, lekko przyśpieszony.
- Dobrze. Na razie dam Ci spokój, ale jak przyjdę za godzinę masz to zjeść.
Nie usłyszawszy żadnej reakcji z mojej strony wyszła z sali, pozostawiając ją równie cichą jak sprzed pięciu minut.
Ten stan całkowitego spokoju został zakłócony przez kolejną osobę, wchodzącą do sali. Nie miałam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, dlatego w żaden sposób nie dałam po sobie znać, że obchodzi mnie ów nieznajomy.
Usłyszałam ciche postukiwanie obcasów, co świadczyło o tym, że mój nieznajomy gość był jednak kobietą.
- Cześć. – powiedziała nieśmiało, podchodząc do łóżka. – Twój lekarz powiedział mi, że niczego nie pamiętasz. – kontynuowała swój monolog, gdy ja uparcie wpatrywałam się w mgliste widoki zza okna. - A także to, że nie chciałaś widzieć nawet swoich rodziców. Mam nadzieję, że chociaż ze mną porozmawiasz.
- A niby kim dla mnie jesteś, żebym chciała z tobą rozmawiać ? – zapytałam z lekka podenerwowana całą tą sytuacją. Odruchowo spojrzałam na dziewczynę, stojącą przy moim łóżku. Jej gęste kasztanowe loki spływały kaskadą na plecy. Miała piwne oczy i masę piegów na policzkach. Kurczowo trzymała rączkę swojej brązowej torebki.
- Twoją przyjaciółką. Choć nie jestem już tego tak pewna jak jeszcze kilka miesięcy temu. – odpowiedziała zadzierając lekko brodę.
- Och, i mam ci w to uwierzyć ? – zapytałam sarkastycznie, po czym znów odwróciłam się w stronę okna.
- Nie mam powodu, żeby cię oszukiwać.
- Tego nie wiemy na pewno.
- Chyba niczego tutaj nie zdziałam. – westchnęła. Zaczęła mnie irytować. Miałam wielką nadzieję na to, że za chwilę pójdzie stąd sobie i już nie wróci.
- Zostawiam ci na szafce mój numer. Gdybyś chciała się czegoś o sobie dowiedzieć albo po prostu pogadać, zadzwoń.
I znów usłyszałam to lekkie postukiwanie obcasów, a po chwili trzaśnięcie drzwiami, rozpoczynające błogosławiony spokój .
Byłam zbyt ciekawa by odmówić sobie spojrzenia na szafkę, stojącą po lewej stronie łóżka. Rzeczywiście nieznajoma zostawiła obok białego, pustego wazonu niewielką karteczkę . Wzięłam ją w rękę, by po chwili przeczytać jej imię - Kinga.
Nic mi to nie mówiło. Co też nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Po raz trzeci usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Masz gości.
Oznajmiła mniej miła pielęgniarka, nawet nie wchodząc do pomieszczenia.
- Nie chcę nikogo widzieć. Proszę ich wyprosić, kimkolwiek są. – odparłam zakładając ręce na piersi.
- To twoi rodzice.
- No i co z tego ?! Nie chcę nikogo widzieć ! – krzyknęłam, czując ciepłą łzę na policzku.
- Powinnaś się z nimi zobaczyć. – pielęgniarka uparcie przekonywała mnie do spotkania z nieznajomymi mi ludźmi, co doprowadziło mnie do jeszcze większego zdenerwowania, wręcz histerii.
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój ! – krzyknęłam po czym złapałam wazon i rzuciłam nim z całej siły w stronę przeklętych białych drzwi. Kobieta w ostatniej chwili zatrzasnęła je. Wazon upadł w kawałkach na podłogę, a ja zaczęłam wylewać morze łez głośno przy tym szlochając.


Na początek chciałabym życzyć wszystkim singielkom  wszystkiego najlepszego ;)
Ten rozdział wyszedł mi trochę krótki, ale następny będzie już trochę dłuższy ;>
Spodobało się lub nie.. Skomentuj, to dla mnie wiele oznacza. 
To wszystko na dziś .. do następnego ;p

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 1


Zamrugałam kilkanaście razy powiekami, by przyzwyczaić oczy do uporczywego światła. Pomogło. Ale gdzie ja jestem ? Co .. co ja tu robię ? Rozejrzałam się po białym pomieszczeniu. Szafka, kremowa kanapa naprzeciwko mojego łóżka, okno przez, które przedostawały się pojedyncze promyki słońca.  I ludzie . Mężczyzna w białym kitlu stał nade mną i cierpliwie czekał na mój kolejny ruch. Z jego lewej strony stała oparta o kolejnego mężczyznę kobieta. W ręku trzymała pogniecioną chusteczkę. Jej zaczerwienione oczy połyskiwały iskierkami nadziei. Kim ona jest ?
Mężczyzna, o którego się opierała, objął ją ramieniem, dodając otuchy. On także nie wyglądał najlepiej. Kilkudniowy zarost, spojrzenie pełne smutku zmieszane z domieszką strachu. Ale czego się boi ? Albo o kogo ?
- Witamy z powrotem . – powiedział  z lekkim uśmiechem mężczyzna nad moim łóżkiem. – Jak się czujesz ?
- Gdzie jestem ? – zdziwił mnie mój chrypiący głos. Dlaczego mam tak sucho w ustach ?
- W szpitalu. Jestem Twoim lekarzem.  Doznałaś bardzo ciężkich obrażeń, dlatego pewien młodzieniec Cię tu przywiózł.
O kim on mówi ? Dlaczego nic nie pamiętam ? O co tu chodzi ?
- Jagoda, jak się czujesz ? – ponowił pytanie lekarz.
- Jagoda ? Kto to taki ? – zapytałam, słysząc świst wdychanego powietrza. Spojrzałam na kobietę, która kurczowo trzymała mężczyznę za rękę. Po jej policzku poleciały przezroczyste łzy.
- Jagoda to Ty. Spójrz na mnie. – poprosił lekarz. Spełniłam jego życzenie. Zielone oczy wpatrywały się we mnie z troską i zawodową determinacją.
- Pamiętasz cokolwiek ze swojego życia ?
Czy pamiętam ? W głowie miałam jedynie pustkę, całkowitą i nieokiełznaną pustkę. Jagoda .. czy to naprawdę ja ?
Pokręciłam przecząco głową. Wzbierała we mnie panika. Dlaczego niczego nie pamiętam ? Co się ze mną stało ? Dlaczego nie potrafię niczego sobie przypomnieć ? I kim są Ci ludzie ?
- Och, córeczko … - załkała kobieta. Córeczko ? Nie mogę być jej córką. Jak mogłabym zapomnieć własną matkę ?
- Nie nazywaj mnie tak. – wysyczałam przez błagające o wodę usta. Nie wiadomo skąd wezbrał we mnie gniew. Ogromny gniew.
- A jak inaczej ma Cię nazywać ? – zapytał zdezorientowany mężczyzna.
- Ja ich nie znam. Niech stąd wyjdą. – powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę.
- Jagoda, proszę nie odtrącaj nas. Jesteśmy Twoimi rodzicami.
- Wyjdźcie. Ale to już ! – krzyknęłam znajdując w sobie siłę by pokazać im drzwi palcem.
Lekarz powoli podszedł do dwójki nieznajomych, złapał mężczyznę za ramię i ściszonym głosem poinformował ich, że lepiej byłoby gdyby wyszli. Ten pokiwał głową i pociągnął kobietę w stronę drzwi, ale ona wyrwała mu się i podeszła do mojego łóżka.
- Skarbie, proszę nie rób nam tego. – zaczęła. Poczułam jej łzę na swojej ręce. Pomimo tego, że w pewien sposób wzruszyły mnie jej słowa, nie czułam nic innego. Ta kobieta była mi kompletnie obojętną osobą.  Dalej uparcie nie patrzyłam w jej stronę. Usłyszałam jak przesuwa krzesło, stojące obok łóżka, więc zerknęłam kątem oka na jej sylwetkę. Uklękła i złapała moją rękę, przykładając ją sobie do policzka. Podświadomie wyrwałam rękę z jej uścisku. I choć nie chciałam jej ranić, przestraszyłam się. Nieznajoma zaczęła płakać przez co i w moim oku zakręciło się kilka łez. Zamknęłam oczy, pragnąc by już wyszła. W pewnym momencie któryś z panów pomógł jej wstać i wyprowadził z sali. Poczułam ulgę, ale mimowolnie po moim policzku zaczęły płynąć łzy.
- Dobrze, że pani jest. – powiedział lekarz do pielęgniarki, której wejścia nawet nie zauważyłam. Otarłam wierzchem dłoni mokre policzki i przyjrzałam się kobiecie. Na oko wyglądała na trzydzieści lat. Gęste, czarne jak kruk włosy miała związane w kucyk. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, ale mnie nie było stać na szczery uśmiech. Lekarz zaczął mnie badać, na co nie zwracałam najmniejszej uwagi. Próbowałam przypomnieć sobie chociaż małą cząstkę jakiegoś wspomnienia by stwierdzić kim jestem. Czy ta zrozpaczona kobieta naprawdę jest moją matką. Tak bardzo pragnęłam wszystko sobie przypomnieć, ale na nic były moje starania. Osiągnęłam tylko to, iż bardziej zacisnęłam ręce na prześcieradle.
- Jagoda, musisz się uspokoić. – powiedział łagodnie lekarz.
- Jak mam się uspokoić ? – zapytałam szukając w jego oczach pomocy.
- Pani Beata poda Ci coś na uspokojenie.
Na potwierdzenie jego słów, pielęgniarka wstrzyknęła mi do kroplówki jakąś przezroczystą substancję.
- Powiedz mi teraz co pamiętasz .
- Niczego nie pamiętam. – wyznałam płaczliwym głosem.  - Kompletnie niczego. Nawet nie wiem kim jestem.
- Spokojnie jestem pewny, że wszystko sobie przypomnisz. – zapewnił mnie lekarz.
- Ale kiedy ?
- Za tydzień, miesiąc, rok bądź lata, ale może się też zdarzyć, że jutro.
- Jakoś dużo tych możliwości.
Lekarz zaśmiał się lekko, a mnie ogarnęło niewyobrażalne zmęczenie. Powieki same zaczęły mi się zamykać.
- Myślę, że powinniśmy pozwolić Ci teraz odpocząć. – powiedział lekarz .
Ostatnim dźwiękiem, który usłyszałam, był dźwięki zamykanych drzwi. 



a więc jestem. 
kiedy pojawi się nowy rozdział ? 
za tydzień czy dwa  - tego nie wiem. 
mam nadzieję, że nadal tu jesteście , i że się Wam podobało :)
do następnego ^^