- To był świetny pomysł, żeby zrobić coś takiego. –
powiedziała Misia.
Już od pół godziny zachwyca się tym, że razem z
Przemkiem zorganizowaliśmy takie spotkanie. Razem z Michaliną przygotowałyśmy
różne przekąski podczas, gdy Szymon i Przemek przestawiali meble. Chciałam by
ten wieczór odbył się inaczej, dlatego poprosiłam chłopaków, żeby zrobili dużo
wolnego miejsca w salonie.
Reszta naszych gości miała się zjawić już lada chwila.
- Chodźmy sprawdzić czy poradzili sobie z zadaniem. –
zażartowałam . Nie musiałam mówić o kogo chodzi. Już kilka razy dało się
usłyszeć ciche przekleństwa. Nie sądziłam, że przestawianie mebli to takie trudne zadanie.
Przeszłyśmy korytarzem do salonu i naszym oczom ukazało
się zupełnie inne pomieszczenie. Kanapa i fotele zostały przesunięte do ściany
po jednej stronie a stolik po drugiej.
Chłopacy stali na środku pokoju wpatrując się we mnie z
wyczekującymi minami.
- Nie sądzisz, że trochę tu za pusto ? – zapytał
zdezorientowany Szymon.
- O to chodzi. – wyjaśniłam. A bynajmniej chciałam im
wyjaśnić, ale oboje zrobili takie miny iż zrozumiałam, że marnie mi to wyszło.
- Teraz potrzebne mi jakieś osiem poduszek . –
powiedziałam w zamyśleniu. Przemek rozejrzał się po pokoju i wskazał cztery,
które leżały na kanapie, nic przy tym nie mówiąc. Zaś Szymon zrobił jeszcze
bardziej zdezorientowaną minę niż dotychczas.
- Zaraz zobaczysz . – rzuciłam podchodząc do miejsca
wskazanego przez Przemka. Wzięłam poduszki i rozłożyłam je na podłodze w
półokręgu.
Spojrzałam na Szymona. Jego poprzedni wyraz twarzy
został zastąpiony przez inny – mniej zdezorientowany.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć o co ci chodzi, prawda
? – zapytał zakładając ręce na piersi.
- Lubię patrzeć jak się tak męczysz. – zażartowałam .
Przemek zaśmiał się cicho kręcąc głową. Poszłam na górę w poszukiwaniu
pozostałych czterech poduszek. Dwie znalazłam w pokoju Piotrka a resztę wzięłam
z naszego pokoju.
Zeszłam na dół z poduszkami w rękach. Przemek opierał
się wygodnie o futrynę. Pocałowałam go w policzek i weszłam do pokoju. Misia
usiadła na kanapie a Szymon rozłożył się na poduszkach.
- Nie za wygodnie ? – zapytałam śmiejąc się z niego.
Nie czekając na odpowiedz położyłam poduszki na podłodze, dokańczając okrąg.
- Kochanie, możesz przesunąć ten stolik bliżej wejścia
? – zapytałam, odwracając się do Przemka. Posłał mi ciepłe spojrzenie i podszedł
do stolika.
A ja poszłam do kuchni po jedzenie. Usłyszałam za sobą
ciche kroki Michaliny. Wzięłyśmy przekąski, picie i szklanki na tacach i
zaniosłyśmy je do pokoju. Następnie położyłyśmy wszystko na stoliku. Stanęłam
‘podziwiając’ swoje dzieło. Na twarz wypłynął mi mały uśmiech.
Przemek objął mnie od tyłu w talii i pocałował w szyję.
Szymon na widok tych ‘pyszności’ – jak to wcześniej określił – podniósł się z
podłogi i podszedł skosztować jedno z nich. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk
dzwonka.
- Oszukujesz ! – krzyknęła Patrycja do Piotrka, podczas
gdy została zmuszona wziąć kolejne dwanaście kart. Już od ponad godziny graliśmy w karty. Począwszy od dziewiątki serce po makao, w którym Pati
była już wielokrotnie ‘osaczona’ przez dwójki i trójki.
- To nie moja wina, że ty nigdy nie masz się czym
bronić. – odciął się Piotrek z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
- Jestem pewna, że jeszcze się na nim odegrasz . –
dodałam otuchy przyjaciółce, jednocześnie uśmiechając się do Piotrka, który w
tej chwili spojrzał na mnie z wyrzutem.
- No wiesz ty co .. – wymamrotał pod nosem.
Justyna pocałowała go w policzek cicho kwitując pod
nosem – głupek – kończąc tę konwersację. Jeżeli można to tak nazwać.
Patrycja wzięła posłusznie wyznaczoną jej ilość kart z
cierpiętniczą miną a Dawid położył swoją przedostatnią kartę.
- Makao . – oznajmił, ukazując wszystkim swoje białe
zęby. Na jego nieszczęście, tą kartą była dziesiątka pik . Położyłam na to
króla tego samego koloru i uśmiechnęłam się do niego, mówiąc :
- No chyba nie.
Dawid odwzajemnił uśmiech i położył króla serce.
- Jednak tak. Makao . – powtórzył.
Musiałam się bronić dlatego użyłam jokera. Przepraszam
– bąknęłam do Przemka widząc jego minę. Po chwili uśmiechnął się i położył
kolejnego jokera.
- Nie ma za co, kochanie.
- Nosz kurde. – podsumował Szymon.
- To co teraz ? – zapytała Misia.
Skończyliśmy już grać w karty. Każdy zastanawiał się co
moglibyśmy tu jeszcze zrobić. Dochodziła godzina dwudziesta i nikt nie chciał
kończyć tego spotkania.
- Wiem ! – powiedział Piotrek. Jednak zanim ktokolwiek
spróbował otworzyć buzię, by zapytać o co mu chodzi, zniknął na schodach .
Spoglądaliśmy na siebie, próbując odgadnąć jaką to grę
wymyślił Piotrek.
- Wiecie na co mam ochotę ? – zapytał Szymon, kierując
to pytanie do chłopaków. Na ich twarzach pojawiły się porozumiewawcze uśmiechy.
- Zaraz wracam . – oznajmił. Spojrzałam na Misię, ale
ona też nie wiedziała co jej chłopak wymyślił. O dziwno wrócił szybciej niż
Piotrek, trzymając dwa czteropaki piw w rękach. Pokręciłam głową ze śmiechem,
niedowierzając własnym oczom. Jak mogłam nie pomyśleć o tym, że mogą przynieść
alkohol ? Sama nie wiem. Po nich można się wszystkiego spodziewać. Szymon
zaczął rozdawać po jednym piwie. Przemek podziękował. Ucieszyłam się z tego.
Dopiero co wyszedł ze szpitala i nie powinien pić takich trunków.
W końcu Piotrek zszedł na dół. W ręku trzymał dość duże
pudełko.
- Znalazłem. – wydyszał zadowolony.
Po chwili wyjął kolorową planszę do gry w twistera.
Odsunęliśmy poduszki na bok, robiąc miejsce Piotrkowi. Ten rozłożył grę i wyjął
dwie kostki. Na jednej widniały kolory a na drugiej obrazki rąk i nóg.
- To może jedna osoba będzie rzucać kostki, żeby reszta
mogła swobodnie się wyginać ? – zapytał Przemek . Zgodziliśmy się kiwając
głowami.
Na ochotnika zgłosiła się Justyna, twierdząc, że chce
się z nas pośmiać.
- Kto pierwszy ? – zapytałam patrząc na resztę.
Staliśmy wokół tarczy, popijając procentowy trunek. Nie usłyszałam żadnej
odpowiedzi, dlatego zdecydowałam, że to ja będę pierwsza. Justyna rzuciła
obiema kostkami naraz.
- Prawa ręka … na … czerwone. – powiedziała. Posłusznie
położyłam prawą rękę na czerwonym polu. Kucnęłam, ponieważ stwierdziłam, że
schylając się przez dość dłuższy czas będzie niewygodną pozycją. Następny był
Przemek.
- Lewa noga .. na żółty. – oznajmiła Justyna.
Najbliższe pole żółtego, od Przemka, było dalej niż by chciał. Stanął w lekkim
rozkroku przodem do mnie i obejrzał się na Misię, która zadeklarowała, że chce
być następna.
Ona musiała położyć lewą rękę na czerwony, Szymon –
prawa noga na zielony, Piotrek – prawa noga na pomarańczowy, Patrycja – prawa ręka
na żółty i Dawid – lewa noga na niebieski.
Pół godziny później każdy był już w niewygodnej
pozycji. Przemek musiał praktycznie zrobić mostek, ja z kolei musiałam trzymać
pod nim prawą nogę. Szymon i Piotrek mieli skrzyżowane nogi, Patrycja można
powiedzieć, że leżała na Dawidzie. Jej było nawet wygodnie, ale nie można
tego powiedzieć o Dawidzie. Misia miała nawet wygodną pozycję. Kucała z nogami
obok siebie i rękami wyciągniętymi lekko do przodu.
- No dobra. Weronika .. prawa ręką na niebieski . –
oznajmiła Justyna śmiejąc się.
- A gdzie on jest ? – zapytałam, poszukując wokół siebie
niebieskiego pola.
- Za tobą. – powiedział Piotrek szczerząc się jak głupi
do sera. Odwróciłam się i dopiero jakieś sześć pół ode mnie zobaczyłam,
przeznaczony dla mnie kolor. Wyciągnęłam rękę do tyłu. Z trudem udało mi się
położyć na nim palce.
- I jak, wygodnie ? – zażartował Szymon.
- Na twoim miejscu bym się tak nie śmiała. – ostrzegłam
kolegę.
- Grozisz mi ? Wiesz, przy tej twojej pozycji nie był
bym taki niemiły . – odpowiedział.
- Twoja pozycja może się szybko zmienić. – powiedziałam
śmiejąc się. Miałam nadzieję, że nie tylko ja będę musiała praktycznie leżeć na
tej planszy.
Po chwili, ku mojej wielkiej radości, Szymon próbował zrobić
szpagat. Krzywiąc się nie wytrzymał i upadł na planszę pociągając za sobą
Piotrka i Dawida. Wszyscy trzej odpadli. Patrycja jakimś cudem utrzymała się na
planszy. Zostałyśmy tylko ja, Pati, Misia i Przemek, który nadal robił mostek.
Chłopacy oparli się o kanapę i wzięli swoje piwa.
Wkrótce Patrycja także odpadła. A za nią Misia.
Zostałam tylko ja i Przemek.
- Ciekawe kto wygra ? – zapytała retorycznie Michalina.
Uśmiechnęłam się do Przemka. Cała zdrętwiałam i nie
wiedziałam czy dam radę zrobić jakiś ruch.
- Okej, Przemek, lewa ręka na czerwony.
Piotrek zaśmiał się i usiadł po turecku, żeby lepiej
widzieć co jego brat wymyśli.
- Czerwony jest za Weroniką. – powiedziała Patrycja. Zaczęłam
się śmiać. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Przemek podniósł lewą
rękę, nachylił się nade mną i położył ją na wyznaczonym polu. Musiał się trochę
powykręcać, żeby to zrobić. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie.
Gdy Justyna rzucała kostki, mamrotałam po cichu ‘proszę,
prawa ręka’ , na co reszta zaczęła się śmiać.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – powiedziała Justyna.
– Prawa ręka na żółty.
Wszystko było by pięknie, gdyby nie to, że najbliższy
żółty znajdował się za mną. Podniosłam rękę nad głową i położyłam na żółtym
polu.
- Brawo . – usłyszałam komentarz Justyny.
- No ba, jak się tańczy to się jest wygimnastykowanym .
– zaśmiałam się.
- Nie swędzi cię coś czasami ? – zapytał Szymon.
- Spadaj . – odcięłam się z uśmiechem na ustach . Po
chwili poczułam, że swędzi mnie lewę ramie.
- Kurde, a niech cię. – powiedziałam, na co Szymon
wybuchł śmiechem.
- Lewa noga na zielony . – powiedziała do Przemka
Justyna.
Nie miał dzisiaj szczęścia. Żeby to zrobić, musiałby
przełożyć lewą nogę przez prawą i i jeszcze bardziej się nade mną nachylić. Ale
jego zbolałe mięśnie nie wytrzymały. Spadł na mnie a ja z kolei na planszę.
Leżeliśmy tak przez chwilę, zwijając się ze śmiechu.
– Dobra, koniec tego dobrego. – powiedziałam do
Przemka, próbując wyswobodzić się z pod jego ciężaru. Ten wstał i podał mi
rękę.
- Przegrałaś . – wymruczał, składając na moich ustach
krótkie pocałunki.
- Wcale nie. To ty nie wytrzymałeś . – odpowiedziałam,
odsuwając się lekko od jego ust.
- Ale ty pierwsza dotknęłaś planszy. – oznajmił zadowolony
z siebie.
- Przez ciebie. Nie ma tak. Wygrałam i koniec. – powiedziałam
naburmuszona.
- Już dobrze, księżniczko. – zgodził się całując mnie w
usta.
- Ekhem. – odchrząknął Szymon.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Jest wpół do dziesiątej. Robimy coś jeszcze czy spadamy
?- zapytała Patrycja.
- Możecie zostać na noc. – zaproponował Piotrek.
- A macie tyle śpiworów ? – zapytała Misia.
- Coś się znajdzie . – odpowiedział i znów zniknął na
schodach.
- A ja wam pożyczę jakieś piżamki . – oznajmiłam dziewczynom
i także zniknęłam na schodach.
Poszłam do pokoju i wyjęłam cztery koszulki różnych
kolorów i dużych rozmiarów oraz cztery spodenki. Poszłam do łazienki i
przebrałam się w moje ulubione spodenki i koszulkę. Następnie zeszłam na dół. Na
podłodze leżały już śpiwory a dziewczyny dzwoniły do swoich rodziców. Nie było
żadnych problemów, dlatego wzięły ode mnie ciuchy i poszły do łazienki. Chłopcy
poszli do Przemka i Piotrka, którzy też mieli pożyczyć ciuchy gościom. Zostałam
sama w salonie. Wybrałam śpiwór przy oknie dla mnie i Przemka. Położyłam się w
nim i zakryłam po sam nos. Chwilę później chłopacy wrócili przebrani w szorty i
koszulki. Przemek położył się obok mnie i przytulił, zakrywając nas przed spojrzeniami
brata i kolegów.
Zaczął mnie całować na co cicho się roześmiałam. Nagle
ktoś ściągnął z nas śpiwór. Tym kimś był Piotrek.
- Nie ładnie się tak migdalić. – powiedział drocząc się
z nami.
- Zazdrościsz ? – zapytał Przemek. Brat nie zdążył mu
odpowiedzieć, ponieważ do pokoju weszły dziewczyny. Wszyscy położyli się pod
śpiwory i w pokoju nastała cisza.
Zaczęłam się śmiać. Przemek patrzył na mnie, nie
wiedząc o co mi chodzi. Zauważyłam, że reszta tez podnosi głowy by lepiej mnie
widzieć.
- Co jest ? – nie wytrzymała Patrycja.
- Pomyślcie sobie – zaczęłam, gdy udało mi się
powstrzymać śmiech – zrobiliśmy sobie taką małą imprezę i kładziemy się spać o
dziesiątej. I w dodatku nikt nie zgasił światła.
Znów zaczęłam się śmiać. Teraz jednak dołączyła do mnie
reszta, uświadamiając sobie sens moich słów.
proszę, jest kolejny ;D
mam nadzieję, że się spodobał,
moim zdaniem nie jest aż taki dobry jaki chciałam, żeby był.
no, ale chociaż jest długi ^^
przepraszam za błędy i do następnego ;)