Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 5


Następnego ranka obudziłam się w wyśmienitym humorze. Utrata pamięci już mi tak nie doskwierała. W przeciwieństwie do tego nudnego i dołującego pokoju bez wyrazu. Postanowiłam zrobić sobie mały spacer. Usiadłam, spuszczając nogi z łóżka. Gdy już miałam stanąć na nogach, w drzwiach pojawiła się pani Beata.
- Jagoda, co robisz?
- Chcę stąd wyjść.
- Nie uważasz, że najpierw powinnaś zjeść śniadanie? – powiedziała, unosząc brwi. Podejrzewam, że kobieta myślała już, że znów przestanę jeść, ale po tym jak wczoraj grzecznie zjadałam kolację nie powinna mieć takich myśli, prawda?
- No skoro muszę. – westchnęłam i znów weszłam pod ciepłą jeszcze pościel.
Pielęgniarka weszła do sali i zamknęła za sobą drzwi. Przysunęła stolik na kółkach by po chwili położyć na niej tacę z jedzeniem. Tym razem dostałam kanapki z serem i ogórkiem oraz zwykłą herbatę. Od razu zaczęłam jeść, zanim jeszcze zaburczało mi w brzuchu. Pani Beata natomiast wyszła z sali, życząc mi smacznego.
Kanapki zniknęły z talerzyka tak szybko jak się pojawiły. Usatysfakcjonowana posiłkiem postanowiłam wcielić mój plan w życie. Ześlizgnęłam się z łóżka, złapałam za szlafrok, który leżał na kanapie i wyszłam zakładając go.
Na korytarzu było równie biało jak i w moim pokoju, ale czemu się dziwić ? W końcu to szpital. Jedyną różnicą były pozawieszane plakaty z przeróżnymi chorobami jak i metodami leczenia. Zaczęłam powoli przechadzać się po korytarzu, a gdy uznałam, że mam go dość przyśpieszyłam, a w rezultacie skończyłam w windzie. Wcisnęłam guzik z cyferką 1 i grzecznie czekałam aż dojadę na miejsce. Drzwi otworzyły się z głośną melodyjką. Wyszłam naprzeciwko dużego napisu recepcja. Już miałam wracać kiedy to mój wzrok przyciągnął drugi napis KAWIARNIA . Bez namysły ruszyłam w jej stronę. Wnętrze było urządzone w stonowanym kolorze beżu i brązu . Skierowałam się do pustego stolika przy oknie z dala od innych tu siedzących. Usiadłam i oparłam łokcie o stolik. Przyglądałam się widokom zza okna wyłączając się całkowicie. Miasto, nieznane mi miasto, tętniło życiem. Kierowcy śpieszyli się w tylko dla nich wiadome miejsca, kobiety z dziećmi w wózkach przechadzały się, rozmawiając ze swoimi towarzyszkami, grupki młodzieży przechodziły głośno śmiejąc się i przekrzykując.. Upalne lato dawało się we znaki. Co rusz dało się zauważyć ludzi z butelkami zimnej wody czy okularami przeciwsłonecznymi. Promienie słońca ogrzewały moją skórę przez szybę w oknie co dawało zdwojony efekt. Jednak nie zmieniałam pozycji. Czułam się tak błogo i spokojnie, że aż zamknęłam oczy napawając się tym uczuciem.
Zastanawiałam się kiedy znów odwiedzi mnie Damian. Na dźwięk jego imienia w mojej głowie, mimowolnie się uśmiechnęłam. Sprawiał, że miałam dobry humor, niczym się nie przejmowałam, był dla mnie jak to słońce, które uparcie ogrzewało moją skórę. Miałam nadzieję, że nie puszczał słów na wiatr i naprawdę tu wróci, jak to określił.
- Cześć. – usłyszałam nagle głos, wyrywający mnie z mojego cichego świata. Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę szukając źródła wydobytego przed chwilą dźwięku. Przede mną stała dziewczyna, której piwne oczy wpatrywały się we mnie z radością a uśmiech, którym mnie obdarzyła nie trudno było odwzajemnić.
- Cześć. Cieszę się, że przyszłaś. Dzwoniłam wczoraj do ciebie.
- Wiem, dlatego przyszłam. Przepraszam, że nie oddzwoniłam. Miałam coś do załatwienia.  – spojrzała na mnie jakby zrobiła coś bardzo złego. Nie rozumiałam dlaczego czuła się winna.
- W porządku. Ważne, że jesteś.
- Co się stało, że zmieniłaś zdanie ? – zapytała. Nie musiała tłumaczyć o jakie zdanie jej chodzi.
- Był u mnie Damian. – Kinga uśmiechnęła się z błyskiem w oku i choć tego nie zrozumiałam ciągnęłam dalej – wcześniej źle potraktowałam pewną pielęgniarkę co skłoniło mnie do przemyśleń. W konsekwencji zdałam sobie sprawę, że ranię bliskich mi ludzi. Fakt nie pamiętam was, ale to mnie nie usprawiedliwia. Dlatego chcę sobie wszystko przypomnieć i doskonale zdaje sobie sprawę, że sama tego nie dokonam. – uświadomiłam sobie, że nerwowo bawię się brzegiem szlafroka. Natychmiast uspokoiłam swoje ręce.
- Cieszę się, że chcesz sobie wszystko przypomnieć . I oczywiście, że ci pomogę. – dodała z jeszcze większym uśmiechem .
- To od czego zaczniemy ? – zapytałam.
Na początek Kinga zamówiła sobie kawę w między czasie opowiadając mi jak to kiedyś wybraliśmy się we trójkę – ja, Kinga i Damian – do pubu. Tym razem nikogo nie oblałam, ale dla odmiany tak się upiłam, że Damian musiał mnie nieść całą drogę do domu i jeszcze znosić mój głośny śpiew i śmiech z każdym fałszem. Słysząc to nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Tym bardziej wtedy kiedy to Kinga pokazała mi jaką to Damian zrobił zdziwioną i uradowaną minę, gdy zaczęłam śpiewać jedną z przyśpiewek weselnych. Coś w stylu „ona temu winna, pocałować go powinna”.
- Och, żeby to była tylko jedna taka opowieść.. – westchnęła moja przyjaciółka. Postanowiłam tak ją nazywać, bo stwierdziłam, ze im prędzej się do tego przyzwyczaję to będzie mi z tym łatwiej. A no i może kto wie, czy nie odzyskam choć odrobiny swoich wspomnień.
- Z pewnością wszystkie mi je opowiesz. – uśmiechnęła się widząc moje podekscytowanie.
- A może chciałabyś się dowiedzieć czegoś o sobie ? O dzieciństwie ?
Przypomniała mi tym pytaniem, dlaczego jeszcze postanowiłam do niej zadzwonić.
- Wiesz może czy miałam szmacianą lalkę ?
- Miałaś. – przytaknęła z powagą.
- Więc nie przywidziało mi się ? – spytałam bardziej siebie niż jej, ale widocznie zrobiłam to zbyt głośno.
- Przypomniałaś ją sobie ?
- Tak. Ale tylko ją.
- To zawsze coś. Zobaczysz, wkrótce przypomnisz sobie jaka jesteś, kim jesteś. No i oczywiście wszystkie swoje przypały.
- Aż tak dużo ich było ?
- Nie pytaj.
- Chyba wolę na razie nic o nich nie wiedzieć. – zażartowałam. – A jak się poznałyśmy ? – przez twarz Kingi przebiegł nieodgadniony grymas. Szybko jednak zamaskowała go uśmiechem.
- W przedszkolu. Miałyśmy po sześć lat. Pamiętam, że miałaś właśnie tę lalkę i z nikim nie chciałaś się nią dzielić. Właśnie dlatego do ciebie podeszłam.
Uniosłam pytająco brwi, więc zaczęła wyjaśniać mi swoje zachowanie.
- Nie podobało mi się, gdy ktoś wyrywał mi zabawkę z rąk, więc gdy zobaczyłam, że masz swoją i nikomu nie dokuczasz spodobało mi się to i tak jakby od razu cię polubiłam.
- Chyba naprawdę jesteśmy pokręcone. – stwierdziłam ze śmiechem. Kinga po chwili dołączyła do mnie i razem śmiałyśmy się w najlepsze.
Niestety przerwała nam pani Beata.
- Tu jesteś ! Wszędzie cię szukam. – powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam, ale mówiłam, że chcę wyjść z pokoju.
- Tak, pamiętam, ale nie sądziłam, że zmienisz przy okazji piętro.
Uśmiechnęłam się smutno, nie wiedząc co powiedzieć.
- Dobrze, że już cię znalazłam. Czas na obiad. – zakomenderowała. – A potem masz spotkanie z psychologiem.
Spojrzałam na Kingę. Nie chciałam jeszcze iść. Miałam tyle pytań, choć nie wiedziałam o które zapytać. Przyjaciółka domyśliła się co mnie martwi.
- Idź. Przyjdę jutro. Zostanę dłużej i wszystko ci opowiem. Przyrzekam.
Kiwnęłam głową i wstałam z krzesła. Pokiwałam jej na pożegnanie i wyszłam na korytarz za pielęgniarką.
- Czy mogłabym dzisiaj nie jeść u siebie ? – zapytałam, gdy wychodziłyśmy z  windy .
- Oczywiście, że tak. Możesz zjeść w stołówce.
Powiedziała po czym zaprowadziła mnie do, dla odmiany niebieskiego pomieszczenia. W rogu stał telewizor nastawiony na program z wiadomościami, gdzie akurat leciała pogoda. Kilku mężczyzn i kobiet jadło właśnie ciepły posiłek, a reszta oglądała telewizor. Skoro nie było tu dzieci, musiałam mieć osiemnaście albo nawet więcej lat. Usiadłam przy jednym ze stolików. A po chwili, słuchając prezentera pogody zajadałam się zupą.
Wizyta u pani psycholog nie pomogła mi w odzyskaniu pamięci, ale nie liczyłam na taki cud. Za to lepiej zrozumiałam swoich rodziców. I to, że nie tylko mnie jest trudno. W pomieszczeniu, gdzie odbyło się nasze spotkanie panowała miła atmosfera. Być może spowodował to inny kolor ścian niż w reszcie szpitala a może to pani Justyna tak działała na ludzi.
Po wyjściu na korytarz znów weszłam do windy, gdyż pokój, w którym spędziłam ostatnią godzinę znajdował się na trzecim piętrze.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Ilość informacji, które dzisiaj nabyłam, chciałam na spokojnie przemyśleć i wszystko sobie przyswoić.
Ale nie dany mi był spokój, bo gdy otworzyłam drzwi do swojego pokoju powitał mnie miły widok..


jest i następny ;)
dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem . 
dzisiaj proszę o to samo.. bardzo mi to pomaga. 
mam nadzieję, że wam się spodobało ^^
do następnego. 

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 4


Oczy bruneta z każdą chwilą wpatrywały się z coraz większą ciekawością i troską. Nie wiedziałam kim jest, dlatego nie odezwałam się ani słowem. Wpatrywałam się w niego z równą intensywnością. W końcu chłopak wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Spojrzał pytająco na krzesło obok mnie, na co kiwnęłam twierdząco głową. Coś w jego postawie odbierało mi możliwość racjonalnego myślenia a jego spojrzenie wcale nie pomagało mi się z tego otrząsnąć.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. – zaczął. Otworzyłam usta by powiedzieć .. właśnie co chciałam mu powiedzieć ? Chyba cokolwiek, żeby nie myślał, że jestem jakaś niedorozwinięta. Choć w tej chwili miałam takie wrażenie. Ale nieznajomy przerwał mi nim zdążyłam wydobyć z siebie jakiś dźwięk.
- Słyszałem jak krzyczałaś na swoich rodziców i musisz wiedzieć, że żadne twoje słowa mnie nie zniechęcą do rozmowy z tobą.
- Nie zamierzałam cię w żaden sposób zniechęcać. – wyznałam, obserwując jego lekko zdziwioną minę.
- Więc co chciałaś powiedzieć ? – zapytał, z ciekawością wymalowaną na twarzy. Uczucia, które nim targają, są widoczne na jego twarzy jak w otwartej księdze. Ktoś fałszywy nie mógłby mieć takiej cechy prawda ?
- Chciałam zapytać kim jesteś.
Odpowiedziałam, zastanawiając się czy mogę mu zaufać. Szczera osoba jest chyba najlepszą osobą, która mogłaby wprowadzić mnie w moje życie. Oczywiście jeśli posiada takie informacje.
- Nazywam się Damian.
- A ja, jak się nazywam ?
- Jagoda. Nikt ci tego nie powiedział ? – pyta zdezorientowany.
- Powiedział. Tylko chciałam sprawdzić jak bardzo są aktualne twoje informacje o mnie . – odpowiadam lekko podnosząc kąciki ku górze. Ten chłopak sprawia, że chce mi się uśmiechać i żartować. Mile odmienne uczucie.
Damian śmieje się krótko, ale podoba mi się ten dźwięk. Czuję, że potrzebuję chwili relaksu, rozrywki, by oderwać się od całej tej chorej sytuacji.
- Myślę, że na tę chwilę wiem o tobie więcej niż ty sama. – mówi ukazując słodkie dołeczki. Nie wiem skąd, ale mam wrażenie, że już wcześniej mi się to podobało.
- I to mnie właśnie przeraża. – mówię, w połowie żartobliwie a w połowie szczerze.  Damian zauważa to i na jego twarzy znów pojawia się troska. Otwarta księga.
- Mogę ci co nieco opowiedzieć. Chcesz ? – pyta. Kiwam głową i patrzę na niego wyczekująco.
- Hmm, tak właściwie nie wiem od czego zacząć. O. Poznaliśmy się, gdy wylałaś na mnie szklankę soku pomarańczowego.
- Co ? – pytam zdziwiona i rozbawiona.
- Dość nietypowe okoliczności, wiem, ale jak na ciebie to bardzo normalne. – wyjaśnia z łagodnym uśmiechem .
- Mów dalej. – wybucham z entuzjazmem. W chwili gdy zaczął mówić moje zainteresowanie wzrosło trzykrotnie.
- Dobrze. Spokojnie już opowiadam.
- No. – przez przypadek mi się wyrywa co Damian kwituje śmiechem.
- Właśnie, lubisz stawiać na swoim. Jesteś cholernie uparta.
- Denerwuje cię to ? – pytam.
- W żadnym wypadku.
Coś w jego wyrazie twarzy, w jaki sposób się do mnie uśmiecha i jak o mnie opowiada mówi mi, że jest, albo był dla mnie kimś więcej.
- A więc, jak to było ?
- To było dwa lata temu.
- Znamy się tylko dwa lata ? – pytam, przerywając mu.
- W ten sposób nie zdążę ci tego opowiedzieć do jutra. – i znów się śmieje. – Ale tak, znamy się tylko dwa lata. – dodaje i czeka aż znów coś powiem. Gdy to się nie dzieje, znów zaczyna opowiadać.
- Na imprezie u naszego wspólnego znajomego pojawiłaś się ze swoją przyjaciółką, Kingą.
- A więc mówiła prawdę. – stwierdzam pod nosem, po czym przepraszam, widząc jego wzrok, zagniewany i rozbawiony jednocześnie.
- Od razu was zauważyłem, bo ów nasz wspólny znajomy zostawił mnie by się z wami przywitać. Później widziałem jak razem się bawicie i rozkręcacie tę nudną imprezę. Jak tylko zobaczyłaś, że parkiet jest pusty od razu jak sądzę zaczęłaś namawiać Kingę, żebyście zatańczyły. W końcu ta się zgodziła i po chwili wirowałyście na całej wolnej przestrzeni przez wszystkich obserwowane. Reszta towarzystwa także zaczęła tańczyć aż w końcu nie było już osoby, która podpierałaby ściany. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna i poprosiła do tańca, więc stwierdziłem czemu nie i razem dołączyliśmy do wszystkich.
Może po dziesięciu piosenkach się zmęczyłyście i postanowiłyście się napić. Ja zostałem na parkiecie. Nie wiem ile czasu minęło, ale później zauważyłem kolegę, Piotra i podszedłem do niego, mijając ciebie. Nim jednak zdążyłem do niego podejść ty się odwróciłaś i bezceremonialnie wylałaś całą zawartość swojej szklanki na moją koszulę. Po zapachu rozpoznałem, że to sok pomarańczowy. To twój ulubiony tak na marginesie. Wracając, oczywiście byłem tym zaskoczony i zacząłem się bronić.
- I dlaczego to zrobiłam ? – zapytałam, nie mogąc znieść napięcia.
- Jakiś palant klepnął cię w pośladek a ty myślałaś, że to ja.
- Nieźle.
- Z mojej perspektywy niekoniecznie. – odpowiada znów się śmiejąc.
- Ale wszystko się wyjaśniło, tak ?
- Tak, w końcu dałaś mi dojść do głosu i wszystko ci wytłumaczyłem. Przeprosiłaś, a koleś, który był winien całemu zajściu i cały czas się śmiał też oberwał, bo oblałaś go piwem Kingi.
Zaczęłam  się śmiać. To co mówił było niewiarygodne. Miałam wrażenie, że opowiada mi o zupełnie obcej mi osobie.
- A potem zaczęliśmy się przyjaźnić. – dokończył, gdy przestałam się śmiać.
- W życiu bym nie pomyślała.
- Och uwierz, gdyby ktoś mi powiedział o tym przed imprezą nie uwierzyłbym.  
Na chwilę nasze spojrzenie spotykają się na dłuższą chwilę a ja mam wrażenie, że nie jest tylko moim przyjacielem.
Niestety przerywa nam pielęgniarka, która przyniosła nową tacę z jedzeniem, zabierając te starą. Tym razem była to pani Beata. Uśmiechała się przyjaźnie i zażartowała, że może kolega mnie nakarmi na co Damian odpowiedział śmiechem. Mnie jednak zastanawiało dlaczego tamta pielęgniarka nie przyszła. Może skończyła już swoją zmianę ? Miałam nadzieję, że nie zraziłam jej aż tak swoim zachowaniem..
- Może rzeczywiście tak zrobię . – żartuje Damian, gdy pani Beata wychodzi.
- Taki chętny ? – dołączam się do żartów, próbując wyrzucić z głowy dołujące myśli.
- Jasne. – mówi i łapie za łyżkę, którą po chwili napełnia dla odmiany lepiej pachnącą zupą.
- Żartujesz ? – pytam zszokowana.
- A wyglądam ?
- Ani trochę.
- Więc w czym problem ?
- Dziwnie się czuję.. – mówię.
- Krępujesz się ? – pyta znów się śmiejąc i odkłada łyżkę. 
- Co tym razem ?
- Skrępowanej cię jeszcze nie widziałem.
- No cóż kiedyś musiał być ten pierwszy raz, prawda ?
- Nie spodziewałem się ujrzeć takiego zjawiska. To coś jak woda na pustyni.
- Nie przesadzaj. – mówię, rumieniąc się.
- No proszę i jeszcze rumieniec.
- Przestań. – nakazuję.
- Ok. – znów śmiech. Pomimo, że mnie teraz denerwuje, ten dźwięk przypadł mi do gustu. – Wróciłaś do normalności.
- I dobrze.
- Chciałbym to jeszcze raz zobaczyć. – powiedział z uśmiechem.
- W życiu. – żartuję.
- Bardzo miło mi się tu z tobą rozmawia, ale muszę już iść.
Już ? Mimowolnie w myślach odczuwam smutek . Nie chcę, żeby sobie szedł. Jest mi jedyną bliską osobą jak na razie.
Spoglądam w okno i widzę, że robi się już ciemno. Chyba rzeczywiście jest już późno.
- Trudno. – mówię smutno, bo tylko na tyle mnie teraz stać.
- Wrócę jutro.
Całuje mnie w czoło po czym wychodzi bez słowa. 


podoba się ? ;)
jeśli tak lub nie - skomentuj ,  mnie to pomaga a wam z pewnością nie przeszkadza. 
może jakieś pomysły na to co wydarzy się dalej ? ;>
u was też pada śnieg ? ;/ szczerze, myślałam, ze zimę mamy już za sobą.. 
a tymczasem do następnego ^^ i oby już było ciepło ;)