Przez całą
drogę do domu zastanawiałam się jak powiedzieć Przemkowi co stało się tam na
górze. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem.
Na
szczęście w domu Przemka nikogo nie było. Mogliśmy spokojnie bez żadnych,
zbędnych w tej chwili pytań, wejść na górę.
Pociągnęłam
klamkę i weszłam do pokoju . Przemek zamknął za nami drzwi . Usiadłam na łóżku
wpatrzona w punkt przed siebie. Teraz
dotarło do mnie to co mogło się wydarzyć, gdyby nie Michał. Krzysiek mógł
zrobić mi co tylko chciał. A ja nie miałam tyle siły, żeby się obronić.
Przemek
ukląkł przede mną i złapał za ramiona.
- Weronika,
kochanie . – powiedział cicho, lekko mną potrząsając.
W dalszym
ciągu nie odezwałam się ani słowem .
- Co on ci
zrobił ? – zapytał głośniej . Spojrzałam w jego oczy, w których ujrzałam
jednocześnie troskę o mnie i złość na Krzyśka.
- To co
próbował zrobić kiedyś Patryk . – wydusiłam z siebie na wydechu. Nie potrafiłam
mu tego opisać. Przemek wciągnął ze świstem powietrze.
Podniósł
się gwałtownie z podłogi. Wyczułam, że chce iść do Krzysia. Złapałam go za rękę
i mocno ścisnęłam.
- Nie
powiedziałam ci tego u rodziców, bo bałam się, że właśnie tak zareagujesz. –
powiedziałam bezbarwnym głosem. Chciałam by choć na chwilę zapomniał po co się
tak szybko podniósł.
- A jak
twoim zdaniem powinienem zareagować ? – zapytał podniesionym tonem równie
zdenerwowanym jak wtedy, gdy wrócił po tym jak mnie zostawił.
- Nie
chciałam, żeby coć ci zrobił. – odpowiedziałam usprawiedliwiającym głosem.
-Potrafię się
obronić. – powiedział. Jeszcze raz przy mnie ukląkł, westchnął cicho i złapał
za mój podbródek tak, bym patrzyła mu w oczy.
- Kocham
cię. To całkowicie normalne, że pragnę cię chronić przed całym światem. A w
szczególności przed takimi palantami. Nawet jeżeli tylko próbował coś ci zrobić
należy mu się nauczka.
- Nie. Nie
zostawiaj mnie teraz . – powiedziałam błagalnie.
- Nie
zostawię cię . – przyrzekł. – Ale kara go nie ominie. – przytulił mnie do
siebie.
- Tylko, że
on wyjeżdża. Już go nie zastaniesz. – oznajmiłam.
Nie
odpowiedział . Położyliśmy się na łóżku mocno wtuleni . Poczułam się bezpieczna
i kochana. A przede wszystkim szanowana.
- Wiesz,
teraz gdy już go tam nie ma, chyba mogę wrócić do domu. – powiedziałam .
- Na pewno
nie dzisiaj. – odpowiedział całując mnie.
Byłam
zdziwiona, że tak szybko sobie odpuścił.
Obudziłam
się parę godzin później, jak sądzę, ale obok mnie nikt nie leżał.
Przetarłam
wierzchem dłoni oczy i przejechałam ręką po pustym miejscu obok siebie.
Postanowiłam poszukać Przemka na dole.
Zeszłam po
schodach . Chwilę później weszłam do kuchni, gdzie zastałam panią Oliwię i pana
Rafała.
- Dobrze,
że zeszłaś. Właśnie miałam do ciebie iść . – powiedziała mama chłopaków .
- Co się
stało ? – zapytałam lekko zaniepokojona stanem pana Rafała. Siedział
przygarbiony przy stole. I wydawało mi się, że ma mokre policzki.
- Przemek
leży w szpitalu. – powiedziała pani Oliwia łamiącym się głosem.
- Co ?
Dlaczego ? – przestraszyłam się nie na żarty. Gdzie on poszedł ? I co robił ?
- Nie znamy
szczegółów. Piotrek do nas zadzwonił.
- Czy to
coś poważnego ? – zapytałam . Ale wymowne milczenie rodziców Przemka
utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jest najlepiej.
- Jedziemy
do szpitala . Oczywiście, że jedziesz z nami, prawda ? – po raz pierwszy
odezwał się pan Rafał.
- Jasne, że
tak . – powiedziałam i jako pierwsza wyszłam z domu by wsiąść do samochodu .
Droga do szpitala wydawała mi się strasznie długa.
Ogarnął mną
lęk, że nie zdążymy tam dotrzeć zanim .. stanie się coś złego. Nawet zaczęłam
się modlić do Boga by Przemek wyszedł z tego cały i zdrowy.
Chciałam
też, żeby Piotrek opowiedział mi co się stało.
W końcu
samochód się zatrzymał. W pośpiechu otworzyłam drzwi i wbiegłam do szpitala .
Skierowałam się do recepcji. Zapytałam starszej kobiety, gdzie leży Przemek.
Odpowiedziała znudzonym głosem, że jest na sali operacyjnej. Pobiegłam do poczekalni
gdzie znalazłam Piotrka i Justynę. Chwilę później przyszli rodzice chłopaków.
- Co z nim
? – zapytałam Piotrka ze łzami w oczach.
- Operują
go . – odpowiedział równie słabym głosem jak mój.
- Jak do
tego doszło ? –zapytał pan Rafał podtrzymując żonę ramieniem.
- Po tym co
wydarzyło się w domu Weroniki .. – opowiedział swoim rodzicom czego dowiedział
się od Przemka. Słuchałam ze spuszczoną głową. – Powiedział mi, że nie może mu
tego odpuścić.
- I co
zrobił ? – zapytałam .
-
Pojechałem z nim na lotnisko. Rozumiałem jego zachowanie, sam zrobiłbym
podobnie. Ale nie chciałem go puścić samego. Tam znaleźliśmy Krzysia, który siedział
na swojej walizce z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy nas zobaczył zdziwił
się, ale potem wyszczerzył zęby tak, jakby wiedział, że prędzej czy później dojdzie
do tego spotkania. Zaczął drwić z Przemka. Mówił, że gdyby nie Michał w końcu
by ją dorwał. Wtedy Przemek nie wytrzymał rzucił się na niego. Zaczęli się
zażarcie walić pięściami. I gdy już myślałem, że ten palant osłabł i nie ma już
sił jakimś cudem odepchnął Przemka z siłą godną zawodnika judo albo taekwondo . Przemek
przewrócił się i uderzył głową o twardą podłogę. Krzysiek zachował się jakby nie
zauważył, że Przemek jest nieprzytomny. Podbiegł do niego i zaczął okładać go
po twarzy. Wtedy zacząłem go odciągać. Potem
przyjechało pogotowie .
- Dlaczego mu na to pozwoliłeś ? – zapytałam .
- Nie
rozumiesz. To była dla niego sprawa honoru pomścić, że tak powiem, swoją
dziewczynę. Żadna siła by go nie przekonała, że to nie jest potrzebne. –
wytłumaczył.
- Co z nim
teraz będzie ? –zapytałam czując na policzku łzę.
- Dowiemy
się po operacji.
Sekundy
dłużyły mi się niemiłosiernie, a minuty stawały się godzinami.
Nie mogłam
usiedzieć w miejscu, dlatego chodziłam nerwowo w tę i z powrotem wzdłuż poczekalni.
Zdałam sobie sprawę jak musiał się czuć Przemek, gdy porwał mnie Patryk.
Niekończące się godziny martwienia i tęsknoty.
- Co z
Krzysiem ? –zapytałam przerywając ciszę .
-
Prawdopodobnie wsiadł na pokład samolotu. – odpowiedział Piotrek.
-
Przecież nie może tak bezkarnie uciec, prawda ? Przez niego Przemka teraz
operują ! – podniosłam głos .
-
Tak, ale nie zapominaj, że to Przemek go zaatakował. – zaoponował Piotrek .
Pozbawił mnie tym stwierdzeniem wszelkich argumentów. Jednak pan Rafał znalazł
jeden.
-
Mimo wszystko trzeba powiadomić policję. Przemek zrobił tak, ponieważ Krzysztof
chciał zrobić coś Weronice wbrew jej woli.
Tak,
na środku korytarza. Jakie to żałosne. Niezłe sobie miejsce wybrał. Musiała to
być bardzo spontaniczna decyzja, ponieważ Michał był obok a rodzice na dole.
Chociaż może myślał, że Michał mi nie pomoże, ponieważ jest na mnie zły.
-
Też tak uważam . – powiedziała Justyna.
-
Zajmę się tym . – powiedział pan Rafał. – Informuj mnie na bieżąco . –
powiedział do swojej żony i pocałował ją w czoło. Gestem ręki nakazał Piotrkowi
by zajął się matką.
Pół
godziny później z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
-
Doktorze, jak poszła operacja ? – zapytał Piotrek . Lekarz obrzucił nas
przenikliwym spojrzeniem .
-
Rozumiem, że państwo są rodziną pana Przemka ? – zapytał.
-
Tak oczywiście. – odpowiedziała pani Oliwia trochę już spokojniejsza.
-
Operacja się udała. Ale na rezultaty musimy poczekać, aż pacjent się przebudzi.
Stracił dużo krwi i konieczna była operacja. Ale myślę, że jego stan nie należy
do najgorszych.
Kamień
spadł mi z serca. Przemek już niedługo dojdzie do siebie i wszystko będzie
dobrze.
-
Możemy go zobaczyć ? – zapytała mama Przemka.
-
Teraz jest to niemożliwe . – odpowiedział lekarz. – Muszą państwo poczekać, aż
pacjent zostanie przewieziony na salę. Ale uprzedzam, że jest pod silną
narkozą. Może obudzić się dopiero jutro. Śmiałbym nawet stwierdzić, że po
południu. – powiedział.
-
Nic nie szkodzi . – odpowiedziałam.
Dwadzieścia
minut później życzliwa pielęgniarka oznajmiła, że Przemek został przewieziony i
można go zobaczyć. Ale ostrzegła też, że do sali mogą wchodzić góra dwie osoby
na raz. Spojrzałam bezradnie na resztę, zastanawiając się kto pójdzie pierwszy.
Doszłam do wniosku, że rodzice Przemka mają pierwszeństwo. Dlatego cofnęłam się
o kilka kroków i spojrzałam na panią Oliwię. Ta zrozumiała o co mi chodzi.
Uśmiechnęła się i spojrzała na męża, który wrócił już po złożeniu zeznania. On
także się uśmiechnął.
-
Uważamy z żoną, że powinnaś iść pierwsza. – powiedział łagodnie.
-
Ale ..
-
Naprawdę, możesz iść. No już . – dodał widząc moje wahanie.
Ruszyłam
w kierunku sali wskazanej prze pielęgniarkę. Pociągnęłam za klamkę i weszłam do
środka.
i oto kolejny ;p
mam nadzieję, że się spodoba.
myślę, że już niedługo moje opowiadanie dobiegnie końca ;>
prawdopodobnie za parę rozdziałów.
dziękuję za miłe komentarze ;)