Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 27




Damian odetchnął głęboko, zatapiając we mnie swe magnetyczne spojrzenie. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że chciał mi coś powiedzieć, ale dał za wygraną, posyłając w moją stronę blady uśmiech.
- Chcesz ją znaleźć. Ja chcę ci pomóc.
- Wiem, ale raczej będziemy musieli opuścić naszych przyjaciół.
- I tak nie możemy tu przebywać bez końca. Tym bardziej jeśli ten Kajetan okaże się kimś kto nam będzie zagrażał.
- Wobec tego nasz pobyt tutaj dobiega końca.
Po tej krótkiej, choć miłej, bez względu na temat, pogawędce, ruszyliśmy do namiotu. Udało mi się uspokoić myśli, w wyniku czego w głowie krążyła mi tylko lekka mgiełka senności. Położyłam się przy ścianie namiotu i położyłam na boku . Po chwili poczułam jak obok mnie Damian wchodzi pod śpiwór. Przytuliłam głowę do poduszki, zamknęłam oczy, po czym odprężenie odpłynęło ode mnie, przywołując kolejne obrazy.

- Wiesz cieszę się, że do mnie podeszłaś, od dawna mi się podobałaś.
- Nie sądziłam, że jesteś aż tak bezpośredni.
Daniel obdarzył mnie zawadiackim uśmiechem, po czym skręcił w alejkę oświetloną kilkoma latarniami. Nie zwracałam na ton jego wypowiedzi ani na to jakich słów dobiera. Był mi potrzebny, wiec musiałam grać zainteresowaną.
- Po prostu mam taki charakter.
Gdy doszliśmy do mojego domu, Daniel zatrzymał się i obdarzył mnie kolejnym uśmiechem.
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytał.
Kiwnęłam głową, po czym weszłam do domu.

Otworzyłam oczy ze zdumieniem. Starałam się nie poruszyć, by nie przeszkadzać Damianowi. Pewnie był zmęczony, a kolejna nasza rozmowa trwałaby do rana, które i tak było już blisko.
To wspomnienie rozjaśniło mi trochę powody, dla których zbliżyłam się do Daniela. Wiem już, że był mi do czegoś potrzebny. Pytanie tylko do czego?

Kilka godzin snu nie przyniosło mi ukojenia. Obudziłam się z myślą, że mój mózg zaczyna pracować, ale podaje mi tylko jedną czwartą wiadomości, które są mi potrzebne.
Atmosfera od wczoraj zmieniła się diametralnie. Lena i Maks omijali się szerokim łukiem, łypiąc na siebie spode łba. Reszta próbowała normalnej rozmowy, jednak jedno z nich wtrącało wtedy coś obraźliwego, co nie kończyło się dobrze. W gruncie rzeczy rozmowy trwały krótko. Nikomu nie chciało się już wysłuchiwać kłótni ani zgryźliwych docinek.
Wszystko może potoczyło by się łagodniej, gdyby nie fakt, że Nik przestał już wkurzać się na Maksa, i stanął po jego stronie. Twierdził, że Maks był prawdziwym idiotą ( z czym ten się zgodził ), ale w takiej sytuacji nie popiera zachowania Leny.
Dziewczyna poczuła się niezwykle urażona, więc przestała odzywać się do przyjaciela.
Wybawieniem dla mnie stała się mała wycieczka do sklepu po jakieś produkty spożywcze do pobliskiej wioski. Malwina postanowiła zgłosić się na ochotnika, zupełnie tak jak ja . Ku naszemu zdziwieniu Lena także wyraziła ochotę wyrwania się z tego „zdradzieckiego” towarzystwa.
Pół godziny później jechałyśmy autem Nika przez las, po raz pierwszy od rana, odetchnąwszy. Lena przestała mieć tak skwaszoną minę, w wyniku czego dało się usłyszeć jej cichy śmiech, wywołany żartem Malwiny. Jakby nie było, przestałam myśleć o dręczących mnie wspomnieniach. Co jakiś czas przelatywały mi obrazy mnie i Daniela, w całkiem przyjaznych okolicznościach. Nie mogłam uwierzyć, że potrafił tak dobrze grać, a może po prostu nie zwracałam na to uwagi…
Dotarłszy do samoobsługowego sklepu, rozmowa jaką toczyłyśmy przeszła na Maksa. Lena ponownie się nachmurzyła. Razem z Malwiną pomyślałyśmy, że niczego nam nie powie, jednak myliłyśmy się. Przy dziale z pieczywem Lena zaczęła wyrzucać z siebie potok słow.
- Nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło, ale codziennie męczył mnie obraz Maksa z ta.. kobieta, jeśli można tak nazwać to coś, co niszczy cudze związki.. Nie potrafiłam wyrzucić tego z pamięci. Ale nie to było najgorsze. Najtrudniejszą rzeczą było dla mnie zapomnienie o miłości do niego. O chorej, bezsensownej miłości, jaką go darze. Po czymś takim powinnam czuć do niego tylko odrazę, ale pomieszała się z miłością, tworząc szkodzącą mieszankę.
Obie stałyśmy w milczeniu, ignorując ciekawską sprzedawczynie, która łaknęła każdej nowej ploteczki, których pewnie niezbyt dużo udało jej się usłyszeć w tak małej miejscowości.
- Impreza u tych ludzi była idealna do odegrania się na nim. Myślałam, że inny facet wyleczy mnie z tych chorych uczuć. Jaka ja byłam głupia.. – pierwsze łzy poleciały po jej policzkach. – I w dodatku Nik stanął po jego stronie. Wiem, że źle zrobiłam, ale on zdradził mnie, sprzymierzając się z moim wrogiem. Tak wrogiem. – dodała widząc nasze miny. – Pomimo tego, że nadal go kocham nie zamierzam do niego wracać by bać się o nową zdradę. Ale wracając, Nikowi tak łatwo tego nie wybaczę .
- Po prostu musicie o tym porozmawiać.
- Być może, ale nie jestem na to teraz gotowa. Nadal jestem na niego wściekła. 
Lena lżejsza na duchu, zaczęła wrzucać do koszyka potrzebne rzeczy.
Byłam ciekawa, czy i mnie pomogłoby wyrzucenie z siebie wszystkiego co mnie w tej chwili trapiło.. 




Okej, tak dalej być nie może. 
Widzę kilkanaście wyświetleń pod każdym nowym rozdziałem,
wobec czego proszę o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu. 
Chociażby po to bym wiedziała, że moje pomysły idą w dobrym kierunku ;)
Wierzę w was :) 
Rozdział ten jest krótki, ale traktuję go jako lekkie wytchnienie przed czymś zaskakującym
( o ile coś takiego uda mi się wymyślić ).
Powstał on także z myślą o mej jakże złaknionej, nowych "przygód" Jagody i Damiana, przyjaciółki, która wspiera mnie i motywuje. Mam dla ciebie przesłanie - trzymaj tak dalej ! :D

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 26



Wracaliśmy w kompletnej ciszy, skupiając się na niezbyt widocznej ścieżce. Żadne z nas nie odezwało się od chwili, w której Damian zapytał mnie czy wszystko w porządku.
Wokół nas panowały egipskie ciemności. Cykanie owadów działało na mnie uspokajająco, dzięki czemu otrząsnęłam się z całej tej sytuacji. Widząc bijących się chłopaków, bałam się, że zrobią sobie coś złego.. Ale to nie wszystko. Każde wymierzane uderzenie przypominało mi o tym, że mnie też ktoś tak uderzył. Być może robił to wielokrotnie.
Za każdym razem, gdy próbuje stawić czoła moim lękom, dzieje się coś co uświadamia mi, że przed przeszłością nie da się uciec. Nawet wtedy gdy się jej nie pamięta.
Nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do naszego małego obozowiska. Usiadłam na krześle, czując, że nie zasnę z głową pełną myśli. Reszta najwyraźniej czuła podobnie.
- Niezapomniana impreza. – mruknęła Kinga, siedząca przy stole razem z Konradem, Malwiną i Leną. Maks, Damian i Nik stanęli pomiędzy nami.
- Nie zakończyłaby się tak, gdyby nie jakiś samiec alfa.
Lena była zła na Maksa. Nie rozumiałam takiego zachowania. Myślałam, że chciała się tylko na nim zemścić, ale najwidoczniej myliłam się.
- To niby wszystko moja wina?
Maks spojrzał na Lenę z wyrzutem.
- Od początku to była tylko i wyłącznie twoja wina.
Oboje stali teraz wpatrzeni w siebie z wrogością. Maks nie odpowiedział, spuścił tylko głowę, przyznając tym samym rację dziewczynie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że tego żałuje?
- Twoje słowa nic już nie zmienią.
- Za to twoje dzisiejsze zachowanie mówi samo za siebie.
- Że co proszę? Masz mi za złe, że w końcu się po tobie otrząsnęłam i ruszyłam na przód?
- Ty TO nazywasz „ruszeniem na przód”? Obściskiwanie się z jakimś nieznajomym?
- I kto to mówi .. A co może znałeś tą lalunie, do której tak się kleiłeś?
Jakbyś nie pamiętał, byliśmy wtedy ze sobą! – Lena z trudem powstrzymywała łzy, cisnące jej się do oczu . – Nie masz prawa mówić mi co mam robić. Nienawidzę cię! Rozumiesz?! Nie chcę cię widywać, rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę! A teraz zejdź mi z drogi.
Lena ruszyła w stronę namiotów, przed którymi stali chłopacy. Maks odsunął się, zachowując kamienną twarz. Gdy Lena zniknęła w jednym z namiotów, Maks zrobił to samo.
- Pójdę do niej.
Malwina ruszyła za dziewczyną, chcąc ją pocieszyć. 
Lena w jednej chwili zrzuciła pancerz, którym się owinęła, ukazując co tak naprawdę czuje. Miałam ogromną ochotę pobiec za nią, ale czułam, że w tej chwili nie potrzebuje tłumu pocieszycielek.
- Chyba dziś sobie za bardzo nie pośpimy .
Konrad oparł głowę o splecione ręce.
- Możecie iść spać do mojego namiotu. I tak nie zmrużę oka. – zaproponowałam.
- Ja z nią zostanę.
Damian odpowiedział na wypowiedziane pytanie, po czym usiadł na krześle obok mnie.
- No to super.
Kinga razem z Konradem i Nikiem weszli do namiotu, w którym wcześniej zniknął Maks.
Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało. Nie rozmawiałam z nim przez cały dzień.
W natłoku wydarzeń zapomniałam, o naszej wcześniejszej rozmowie – o mojej biologicznej matce, o nie wyjawianiu swoich uczuć…
Nasz relacja wydała mi się tak skomplikowana, że aż trudno w nią uwierzyć. Od początku wiedziałam, że on czuje coś do mnie, i że ja czuje coś do niego .. Ale to nie czas na rozczulanie się nad sobą.
Głos Damian rozproszył ciszę między nami.
- Widziałem jak rozmawiasz z Kajetanem.
- No cóż. Podszedł do mnie, zagadał, a że mi szumiało w głowie..
Przypomniało mi się, że niechcący wspomniałam o tym, że ukrywamy się przed kimś i coś o jakich przestępcach. Przełknęłam głośno ślinę modląc się w duchu, by moja głupota nie przysporzyła nam kłopotów.
- Co jest?
Damian spojrzał na moją minę, odgadując, że coś mnie trapi.
- Chyba coś wypaplałam Kajetanowi.. Ale jestem prawie pewna, że nie wspomniałam imienia Daniela.. Myślisz, że on może coś wiedzieć?
- Nie wiem. Nie znamy go.. Ale z drugiej strony jakie może być prawdopodobieństwo tego, że jest w to zamieszany?
- Pół na pół? – zapytałam.
- Możliwe. Jedyne co nam pozostało to czekać na rozwój wydarzeń.
- Chyba tak.
Znów zagościła między nami cisza. Zapatrzyłam się na połyskujące w blasku księżyca jezioro, gdy niespodziewanie przed moimi oczami pojawiła się wizja Daniela, uśmiechniętego chłopaka, który nie wywoływał we mnie obrzydzenia ani strachu.
Kolejna wizja, przywidzenie, sen? Czy to moje wspomnienie? Jak to możliwe ?
Wytrąciło mnie to z równowagi na tyle, żeby Damian znów zauważył zmianę mojego zachowania. Spojrzał na mnie badawczo, czekając aż coś powiem, ale ja nie chciałam mu tego mówić. Sama nie potrafiłam w to uwierzyć … A co jeśli on nie jest taki zły, a ja bezsensownie przed nim uciekam? Tylko co z jego zachowaniem? Był zaborczy.. chciał, żebym do niego wróciła, ale może to jego sposób okazywania uczuć.
Nadmiar myśli przysporzył mi jedynie bólu głowy.
- Niezbyt dobrze się czuję. – wyznałam nieszczerze.
- Chcesz się położyć?
- Nie. Wolałabym usiąść na pomoście. Odetchnąć.
- Mogę pójść z tobą?
Zapewne tak jak ja, przypomniał sobie chwilę, w której w nocy zawędrował za mną, by powstrzymać mnie przed zrobieniem czegoś głupiego, by mnie chronić .. Wtedy właśnie wyznałam mu, że jestem adoptowana.
Kiwnęłam głową na zgodę, nie chcąc go odrzucać. Może i przypomniałam sobie, że Daniel nie jest do końca zły, co nie mieściło mi się w głowie, ale Damian był ze mną od początku. I nie zapomniał o mnie kiedy ja zapomniałam o przyjaciołach.
Oddaliliśmy się od reszty siadając na pomoście obok siebie. Położyłam głowę na ramieniu przyjaciela, czując się bezsilna i wykończona. Uciekanie przed Danielem wyssało ze mnie resztki energii jakie mi pozostały po wyjściu ze szpitala. Błądząc myślami w przestworzach własnej nadwątlonej pamięci, przed oczami ukazał mi się zamazany obraz Damiana klęczącego obok mnie. Po chwili uświadomiłam sobie, że już to widziałam, ale wtedy słyszałam tylko jego głos : „ Skarbie, czy ty zawsze musisz tak szaleć?”
Otworzyłam oczy, zadziwiona kolejnym wspomnieniem.
- Ile było takich sytuacji, w których upijałam się do takiego stopnia, że zasypiałam?
- Zważywszy na to, że często imprezowaliśmy, niezbyt dużo.
- Czyli były nieliczne? Opowiesz mi o tym?
- Jasne. – uśmiechnął się do mnie po czym spojrzał przed siebie, przywołując wspomnienia. – W pamięci najbardziej utrwaliła mi się sytuacja, w której ja, ty i Kinga poszliśmy do klubu, w którym świętowaliśmy urodziny Kingi. Później pojawił się też Konrad. Reszta znajomych była akurat za granicą. Ojciec Nika zaprosił go do siebie. Jego rodzice rozwiedli się, gdy ten miał dwanaście lat. – wyjaśnił widząc moją zdziwioną minę. – Zabrał ze sobą Malwinę, Lenę i Maksa. To było zanim ze sobą zerwali. Oczywiście przysłali Kindze filmik z życzeniami, który nakręcili razem z ojcem Nika. Ale wracając . Bardzo się wtedy upiłaś, przez co pokłóciliśmy się w drodze do domu. Na szczęście Kinga i Konrad odłączyli się od nas i nie musieli tego słuchać.. Poszło chyba o to, że cię pilnuję. W pewnym momencie wybuchnęłaś i zaczęłaś krzyczeć, że traktuję cię jak siostrę, i że możesz sama wrócić do domu. Widząc w jakim jesteś stanie nie chciałem, żebyś sama wracała, tym bardziej, że chwiałaś się przy każdym kroku. Poleciało kilka niemiłych słów, z mojej jak i twojej strony .. W końcu udało ci się mnie .. przekonać i pomaszerowałaś chwiejnym krokiem sama do domu. Odwróciłem się w przeciwną stronę, ale po chwili zawróciłem, nie mogąc tak tego zostawić. Szedłem za tobą aż do domu, gdzie nawet nie zamknęłaś za sobą drzwi. Zastałem cię leżącą na kanapie w salonie. Uklęknąłem przy tobie, żałując, że wdałem się z dobą w dyskusję i powiedziałem.. – Damian przerwał na chwilę, zastanawiając się czy nie wyjawił zbyt dużo. Nie musiał dopowiadać, doskonale wiedziałam co mi wtedy powiedział. – Później wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
- Pogodziliśmy się?
- Tak właściwie przyszłaś do mnie kolejnego dnia jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałem czy nie pamiętasz co się wydarzyło, czy nie chcesz tego pamiętać, ale nie poruszyłem tego tematu.
- Jak dotąd dowiaduję się, że popełniałam wiele błędów. Dziwię ci się, że ze mną wytrzymywałeś..
- Dobrze wiesz dlaczego .
Czując, że wkraczamy na grząski teren postanowiłam zmienić temat.
- Została jeszcze kwestia mojej matki. Tej biologicznej.

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 25



Ogólny entuzjazm, oklaski, podniecenie na zbliżającą się imprezę.
Tak nie można by określić naszej reakcji. Zdziwione spojrzenia oraz minuta ciszy. Mogę się nawet założyć, że chociaż połowa z nas pomyślała o jednej osobie.
W mojej głowie od razu utworzyłam czarny scenariusz. Daniel, znalazł mnie i przysłał tu ludzi, którzy mieli mnie upić, związać i przywieźć do niego w samochodzie, w którym na domiar złego zawiązaliby mi oczy . Moich przyjaciół kazał pobić albo co gorsza zabić. Przełknęłam rosnącą gulę w moim gardle i lekko przestraszona spojrzałam na Damiana.
- Może zrobimy tak. – chłopak z drugiego brzegu jeziora spojrzał na nas z rozbawieniem. – Zastanówcie się, i jeśli się zdecydujecie, przyjdźcie do nas około 19. Będzie trochę więcej osób.
Dwójka dziwnych nieznajomych oddaliła się na tyle, by nie usłyszeć dialogu jaki się między nami wywiązał.
- Jakby nie było i tak chcieliśmy dzisiaj się trochę „zabawić” – Nik zrobił rękoma cudzysłów, patrząc na nas niepewnie.
- Tak, ale jakby nie było .. – Kinga zaakcentowała użyte przez Nika słowa. – Nie znamy tych ludzi i nie wiemy co się może wydarzyć.
- Poza tym przyjechaliśmy tu, żeby chronić Jagodę, a ci ludzie wydają mi się podejrzani.
Maks skrzyżował ręce na piersi i stanął w rozkroku, dając nam do zrozumienia, że nie toleruje zachowania Piotrka wobec Leny.
- Może po prostu nie powinniśmy tam iść..
- A ja nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby poznać kogoś nowego.
Lena, w przeciwieństwie do Malwiny, sprawiała wrażenie nie zrażonej co do naszej nieznajomości tych ludzi. Podejrzewałam, że ma to związek z małą zemstą skierowaną ku Maksowi.
- Jak myślisz, Jagoda?
Damian spojrzał na mnie, próbując odczytać moje myśli, których sama nie potrafiłam pozbierać .
- Sama nie wiem … Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że tych ludzi ktoś przysłał ..
Może po prostu wpadam w paranoję.
Przykucnęłam, łapiąc się za głowę. Przez głowę przelatywały mi czarne myśli, jakie do tej pory zdołałam wymyślić. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo boję się tego, że spotkam się z Danielem, po tym jak próbowałam się od niego odciąć.. i uciec. Nie potrafię wyjaśnić sobie dlaczego zaczęłam się z nim zadawać skoro wokół krążą o nim same nieprzyjemne opinie. I nawet nie chcę sobie przypominać co działo się ze mną zanim Damian znalazł mnie nieprzytomną w parku.  
Po chwili wstałam, natchnięta nową siłą do walki ze strachem przed nim. Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy , to oddanie moich przyjaciół w trudnych chwilach.
- Nie powinniśmy się tu chować. Może i ci ludzie są jacyś dziwni, ale to, że znają Daniela jest raczej mało prawdopodobne …
Miałam ogromną nadzieję, że tak właśnie jest .
- Dokładnie. Zawsze możemy tutaj wrócić, gdyby coś się stało.
Entuzjazm Leny był niemal zaraźliwy. Wszyscy z wyjątkiem Maksa zgodzili się z Leną, co oznaczało, że dziś wieczorem spędzimy trochę czasu z ludźmi z drugiego brzegu jeziora… Jacy by oni nie byli.


- Jak myślicie, co powinnyśmy ubrać?
Lena jako jedyna zaczęła się przygotowywać na imprezę dwie godziny przed. Podczas gdy połowa z nas odpoczywała na kocach, a druga na leżakach, dziewczyna przetrząsała zawartość swojej torby z waleczną miną.
- Coś w czym będzie ci wygodnie.
- Nik, nie chodzi o to by było mi wygodnie, tylko, żebym wyglądała olśniewająco, rozumiesz?
Lena dobitnie akcentując każdy wyraz nawet na chwilę nie przerwała swoich poszukiwań. Spojrzałam rozbawiona na dziewczyny, które już od piętnastu minut starały się dzielnie doradzać dziewczynie, jednak z marnym skutkiem.
- Mała czarna to chyba przesada, nie?
- Chyba nie zamierzasz ubierać szpilek?
Konrad, lekko podnosząc się na łokciu, spojrzał niepewnie na Lenę. Damian, Nik i Maks zrobili to samo. Lena posłała tylko w stronę chłopaków złowrogie spojrzenie, które skutecznie ich uciszyło.
- A wy co ubieracie, dziewczyny?
- Wydaje mi się, że raczej nie będziemy się już przebierać.
Malwina, Kinga jak i ja, ubrałyśmy się już chwilę temu, zakładając spodenki i koszulki, bądź jak w moim przypadku – jeansowe ogrodniczki.
Kolejne kilkanaście minut upłynęło nam w ciszy, w wyniku czego poczułam się w takim stopniu zmęczona, że postanowiłam uciąć sobie drzemkę.
Nawet nie wiem kiedy zapadłam w głęboki sen. W bardzo dziwny sposób wiedziałam, że to co widzę przed oczami, nie dzieje się naprawdę. Wokół mnie było na tyle mgliście, że nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam, ale czułam, że jestem w jakimś bezpiecznym miejscu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie osoba, która zmaterializowała się przede mną. Daniel, patrzył na mnie z uśmiechem, trzymając w rękach bukiet różnokolorowych kwiatów. Ten obraz nie pasował mi do opinii, jaką sobie o nim wyrobiłam, przez co poczułam się dziwnie.
Obraz chłopaka zniknął, a po ciemności znów pojawiła się jego postać. Czułam, że tym razem szłam gdzieś z nim ramię w ramię, podczas gdy ten opowiadał mi o czymś z ożywieniem. W jego obecności nie czułam się zagrożona, nie czułam ani krztyny strachu.
Unosząca mgła przypominała mi, że to tylko sen… Rozejrzałam się dokoła i nim cokolwiek spostrzegłam, ktoś uderzył mnie czymś twardym w głowę, a ja tracąc przytomność poczułam tylko ściskającą mnie mgłę.
Otworzyłam oczy z poczuciem, że śniło mi się coś dziwnego.
- Dobrze, że już się obudziłaś, właśnie chciałam cię obudzić.
Kinga spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. Musiało zrobić się już późno. Zrobiło się jakoś ciemniej, a przyjaciele stali, patrząc na mnie w milczeniu.
- Powinniśmy już iść, jeśli nie chcemy wyjść na spóźnialskich.
Przetarłam oczy wierzchem dłoni i bez słowa poszłam za Leną, która z podekscytowania nie mogła ustać w miejscu.
Jezioro, na szczęście nie było, aż tak długie, więc okrążenie go nie zajęło nam dużo czasu, tym bardziej, że ktoś już udeptał ścieżkę, dzięki, której nie musieliśmy się przedzierać przez krzaki .
Na miejscu zastaliśmy dwóch chłopaków, z których jeden był Piotrem, chłopakiem, który nas dzisiaj odwiedził. Drugi chłopak był tak samo umięśniony jak kolega, jednak wyróżniały go krótkie, czarne kręcone włosy, które umniejszały jego pozę twardziela.
- Jednak się zdecydowaliście. - Piotr wyszedł nam na spotkanie lekko chwiejnym krokiem. – Bardzo się z tego cieszę.
Chłopak wziął pod ramię Lenę, która nie odrzuciła zaproszenia i poszła za nim na ławkę, stojącą obok ogniska, które dopiero rozpalał drugi chłopak.
Idąc za przykładem Piotra i Leny usiedliśmy na ławkach. Maks zajął miejsce dokładnie naprzeciwko dziewczyny, nie zdając sobie sprawy, że stał się ofiarą okrutnej zemsty. Zachowanie Leny nie podobało się też Nikowi, ale zostawił to bez komentarza prawdopodobnie, zostawiając rozmowę z przyjaciółką na potem. Być może Nik stwierdził,  że należy jej się odrobina wytchnienia, i możliwość wymierzenia sprawiedliwości.  
- Fajnie, że przyszliście, bez was byłoby nas tu trochę zbyt mało. Jestem Kajetan.
Brunet kiwnął głową do każdego z nas, zajmując miejsce obok Nika i Malwiny.
Po krótkim czasie dołączyły do nas dwie dziewczyny – czerwonowłosa piękność oraz jej koleżanka, dla odmiany z pomarańczowymi włosami.
Nie wiem czy to dlatego, że uprzedziłam się do tych dziewczyn jak i do chłopaków, ale cała ta paczka wydawała mi się podejrzana.
Jednakże, z upływem czasu oraz alkoholu, rozmowy stały się głośniejsze i nawet któryś z chłopaków włączył muzykę. Atmosfera się rozluźniła, dzięki czemu nikt nie był skrępowany przybyciem jeszcze kilku osób, które zadbały o kończący się alkohol.
Jako, że nawet Nik i Damian rozmawiali z nowo przybyłymi chłopakami, postanowiłam pójść w ich ślady. Niestety moja głowa chyba odzwyczaiła się od alkoholu w wyniku czego szybko się upiłam.  Gdy siedziałam samotnie na ławce przy ognisku dołączył do mnie Kajetan.
- Jak się bawisz?
- Nawet nieźle. Chociaż może to dlatego, że obraz mi się już rozmywa. – dodałam szeptem, kwitując to śmiechem.
- Chyba nie imprezujesz zbyt często
- Podobno jest wręcz odwrotnie, choć nie ostatnio.
- Podobno?
- Yhmm.
Zaczęłam kiwać się w przód i w tył, zastanawiając się czy jest coś czego nie powinnam mówić.
Nic mi nie przychodziło do głowy więc dałam za wygraną.
- Nie jesteś zbyt rozmowna.
- A ty pijany.
- Nie tak łatwo się upijam, w przeciwieństwie do ciebie.
- Drobny szczegół. Zresztą czy to w czymś przeszkadza?
- Zależy co masz na myśli .
Spojrzałam na chłopaka ze zdziwieniem, co zbiło go lekko z pantałyku.
- Coś źle powiedziałem?
- Mnie pytasz?
- A kogo?
- A kogo to interesuje? – zapytałam ze śmiechem, biorąc kolejny łyk piwa.
- To co, zrobiliście sobie wakacje?
- A no, ściślej rzecz biorąc ukrywamy się.
- Przed kim?
- A tego ci nie mogę powiedzieć, inaczej musiałabym cię zabić. – powiedziałam konspiracyjnym szeptem.
- Dobra, w takim razie zapytam wprost.
- Proszę bardzo, wal. 
Udałam, że szykuję się na bardzo mocny strzał, wypinając pierś.
- Masz kogoś?
- No proszę. Wyszło szydło z worka.
- To znaczy?
- Chciałeś mnie wyrwać?
- Można to tak określić. Ale wolałbym stwierdzenie, że mi się podobasz, a nie chciałem sobie robić problemów z twoim chłopakiem.
- Niestety nie mogę ci odpowiedzieć, bo sama tego nie wiem.
- To trudna sprawa. Umówmy się tak, że jak będziesz wiedziała dasz mi znać, okej?
- Nie tak łatwo mnie złapać. A nie wiem gdzie się znajdę za kilka dni albo tygodni .
- Może mógłbym ci jakoś pomóc?
- Raczej nikt mi nie może pomóc. Chyba, że jesteś jakimś dilerem, albo przestępcą.. Coś tego rodzaju.
Kajetan przestał się uśmiechać, patrząc na mnie z powagą. W ułamku sekundy znów się uśmiechnął, jednak tym razem, uśmiech ten nie sięgał jego oczu.
 - Nic z tych rzeczy.
Wzruszyłam ramionami, skupiając wzrok na Lenie i Piotrku, którzy całowali się, oparci o drzewo. Lekko zdziwiona zaczęłam się rozglądać za Maksem.
Zobaczyłam go, idącego w ich kierunku. Był wściekły. Zaczęłam się bać bójki, która okazała się nieunikniona.
Maks odsunął Piotrka, wymierzając  mu tym samym mocne uderzenie w twarz. Piotr przechylił się zaskoczony i złapał za twarz. Spojrzał na Maksa z taką samą wściekłością i oddał mu z jeszcze większą siłą. W kolejnych sekundach chłopacy zaczęli się tarzać po ziemi bijąc się nawzajem, podczas gdy cała reszta stała jak sparaliżowana, nie wiedząc co robić.
W końcu Nik podbiegł z Damianem do dwójki chłopaków, próbując ich rozdzielić. Po chwili dołączył też Kajetan, dzięki któremu udało się unieruchomić Piotrka.
- Lepiej będzie, gdy wrócimy do siebie.
Damian spojrzał na Kajetana, który kiwnął głową, najwyraźniej też tak uważając.
Pomimo tego, że także się z nimi zgadzałam, nie mogłam ruszyć się z miejsca. Malwina obejmując Lenę ruszyła za Kingą i Konradem. Tuż za nimi Nik przytrzymywał Maksa, którego w dalszym ciągu nie opuszczała wściekłość. Damian i spojrzał na mnie, a ja nadal nie mogłam się ruszyć.
- Jagoda? Wszystko w porządku?
Po chwili otrząsnęłam się i ruszyłam w jego stronę mijając Kajetana z zagadkowym wyrazem twarzy.

***

- Co się stało?
Patrzyłem na siną już twarz Piotrka, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- A skąd ja mam wiedzieć? W jednej chwili udało mi się zbajerować panienkę, a w drugiej jakiś typ okładał mnie pięściami.
- Nie wybadałeś sytuacji? Padło ci na rozum, żeby podrywać zajętą laskę?
- Nawet jeśli jest zajęta , nie było tego po niej widać.
Piotrek uśmiechnął się, biorąc od Nati zimny okład. W dalszym ciągu nie wiedziałem dlaczego przefarbowała się na pomarańczowo, ale kto by zrozumiał kobiety...
- Nieźle ci przyłożył.
Dla Mai cała ta sytuacja była komiczna. Według niej bójki o dziewczynę wyszły już z obiegu.
Jeszcze raz pokręciłem głową, po czym wyjąłem z kieszeni wibrujący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz – Szef – po czym wcisnąłem zielony.
- Kopę lat, stary druhu, co się stało, że sobie o mnie przypomniałeś? – dodałem sarkastycznie.
- Mam dla ciebie małe zadanie. Gdzie jesteś?
- Aktualnie na wakacjach.
- Trudno. Odbębnisz to sobie kiedy indziej. Musisz mi kogoś znaleźć.
- Jakiś klient?
- Nie, dziewczyna. Nazywa się Jagoda…
Spojrzałem na przeciwległy brzeg jeziora, przypominając sobie słowa dziewczyny : „(…) ściślej rzecz biorąc, ukrywamy się.”