Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 37



Kto by pomyślał, że o prawie wpół do dwunastej w nocy, będzie aż taka ładna pogoda. Zero słońca, jak to w nocy, lekki ciepły wiaterek. Miałam ochotę usiąść na nagrzanym jeszcze chodniku i wpatrywać się w niebo do wschodu słońca.
- O czym myślisz?
Idąc tak z Damianem przy boku, myślałam o wszystkim byle nie o jutrzejszym dniu. Wsłuchiwałam się w ciszę, w jego ciche słowa, we wszystko co odwracało moją uwagę. Dałam się ponieść wyobraźni, myśląc o spędzeniu nocy na ulicy. Jakby nie patrzeć, noc na ulicy można spędzić w bardzo niewinny sposób. Nie w taki, który przychodzi od razu na myśl.
Z drugiej strony, gdybym rzeczywiście czekała na wschód słońca, mogłabym nie przetrwać do wieczora. Nie wydaje mi się, żeby moje spotkanie z Kajetanem odbyło się sprawnie, gdybym zasypiała na stojąco.
- O wszystkim. – wzruszyłam ramionami, po czym schowałam je w kieszeniach spodenek. – Dobrze mi się wydaje, że miałeś mi coś opowiedzieć?
Damian zaśmiał się nawet dość głośno i spojrzał na mnie, nie wiedząc od czego zacząć.
- No cóż.. Wracaliśmy wtedy od Kingi. Pusta ulica, zupełnie tak jak teraz, raz na kilkanaście minut przejeżdżał jakiś samochód.. Oczywiście coś tam sobie wcześniej wypiliśmy.
- Były jakieś sytuacje kiedy nie byliśmy pod wpływem alkoholu?
- Rzadko, ale nie myśl o nas źle. Po prostu cieszyliśmy się młodością.
- Ach już się zestarzałam? Naprawdę szybko ten czas leci. – skomentowałam sarkastycznie z delikatnym uśmiechem.
- Nie wiem czy nie zauważyłaś, że każde z nas dojrzało w pewien sposób. Imprezy to już przeszłość. – spojrzałam na niego, z niedowierzaniem. – No dobra, może jeszcze nie całkowicie, ale myślę, że powoli się do tego zbliżamy.
- Niech ci będzie. Co dalej?
- W pewnym momencie, z którejś bramy wyszło kilku typków, o dziwo nie pijanych. Na oko mogli mieć najwyżej po trzydzieści lat. Jeden z nich zastąpił ci drogę i zaczął bajerę typu „Nigdy nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Zrób mi tę przyjemność i umów się ze mną, a zobaczysz, że nieba ci uchylę.”
- Nawet ładnie.
- Podoba ci się taka gadka? Boże, - zaczął, patrząc w rozgwieżdżone niebo – czy to jest ta wskazówka, o którą prosiłem?
- Nie wygłupiaj się. Nie mówię, że powaliło mnie to z nóg, ale że nawet ładnie to ujął.
Damian spojrzał na mnie sceptycznie i pokręcił głową.
- Nie poznaję cię. Dziewczyna, która to wtedy usłyszała, jak mi później wytłumaczyła, wywnioskowała, że ów facet chce od niej jakichś przyjemności i co więcej, niezły z niego oszust.
Nie powiem, trochę się zdziwiłam. Chyba wypiłam wtedy więcej niż „coś tam” .
- Może rzeczywiście takie były jego zamiary, a ja to po prostu wyczułam. Mówi się na to kobieca intuicja.
- Raczej alkoholowa intuicja. Ręki sobie nie dam uciąć, że to był porządny koleś, ale ..
- No co?
Zaśmiałam się na widok niepewnej miny przyjaciela.
- Nie ważne. – machnął ręką, jakby odganiając natrętną muchę. – Tak czy siak. Koleś, gdy zobaczył twoją pełną wściekłości minę, odwrócił się z lekka przestraszony. Widocznie chciał sobie pójść, no ale coś go zatrzymało. Ściślej rzecz ujmując, ty go zatrzymałaś. Wskoczyłaś mu na barana, ścisnęłaś go nogami w pasie i zaczęłaś go okładać pięściami. Biedny facet nie miał się jak bronić. Jego koledzy tak jak ja zamiast mu pomóc zaczęli się śmiać. Jednak po jakimś czasie, trzeba było cię z niego ściągnąć, bo mogłaś mu zrobić coś poważniejszego niż tylko kilka siniaków. Trudno cię było uspokoić, ale udało mi się. – dodał z satysfakcją.
- Chyba dobrze, że tego nie pamiętam. Byłoby mi trochę żal tego faceta.
- Prawdopodobnie byłaś pierwszą dziewczyną, która tak zareagowała na jego podryw.
Zaśmiałam się po czym, spełniłam swoje najnowsze marzenie. Usiadłam na chodniku i oparłam się o stojącą obok ławkę. Damian usiadł obok mnie, nic nie mówiąc.
Wspominałam już o moich marzeniach? Nie trudno je odgadnąć.
·                            - Zakończyć całą tą chorą sytuację z  Danielem.
·                            -  Odnaleźć matkę.
·                            -   Dowiedzieć się, dlaczego wychowywałam się z obcymi ludźmi.
·                               Przyjąć z godnością nawet najstraszniejszą prawdę.
Większość brzmi bardziej jak lista rzeczy do zrobienia. Jednakże, gdy będę mogła z pełną uczciwością, wykreślić każde zdanie z osobna, osiągnę wewnętrzny spokój i będę mogła zacząć życie od nowa.
Chyba zapomniałam o najważniejszym punkcie:
§                          -  Odzyskać pamięć.
Na to z kolei nie mam wpływu. Zamknęłam oczy, wzdychając. Poczułam dziwne mrowienie w głowie, poprzedzające okropny ból głowy. Złapałam się za nią, w nadziei, że pomoże mi to jakimś stopniu. Czułam się jak zamknięta w szczelnej bańce mydlanej. Ledwie docierały do mnie słowa Damiana. Wszystko wokół wydawało się takie przytłumione, jakby oddalone o setki kilometrów. Ciemność przed oczami zastąpił mi obraz grupki przyjaciół na domówce. Później kolejne obrazy zaczęły mi migać pod powiekami. Zmieniały się bardzo szybko, krążyły mi po całej głowie przez kilka minut, a może godzin? Sama już nie wiem. Jedyne co dobrze pamiętam to ból. W momencie, w którym zaczął stopniowo słabnąć, każdy obraz układał się na swoim miejscu w mojej pamięci jak brakujący puzzel. Gdy ból całkowicie zniknął, usłyszałam mój głośny oddech.
- Jagoda? Słyszysz mnie?
Otworzyłam oczy. Przede mną klęczał Damian. Zmartwiony, wystraszony. Wpatrywałam się w niego, nie potrafiąc wykrztusić choćby słowa.
- Co się stało?
Nawet lekkie poszturchiwania nie były w stanie wyrwać mnie z otępienia. Co się tak naprawdę wydarzyło? Czułam niewyobrażalną ulgę. Za nic w świecie nie chciałabym odczuwać aż tak potwornego bólu. Naprawdę nie ma nic, za co mogłabyś go przeżywać nawet dwa razy dziennie?
Oczywiście, że jest. Moje wspomnienia. Dopiero teraz zaczęło to do mnie docierać. One wracają. W niezbyt przyjazny sposób, ale jednak.. Ponownie złapałam się za głowę, tyle że tym razem nie z bólu. Zamknęłam oczy i skupiłam się z całych sił na przywołaniu tego, co zostało mi oddane.
- Jagoda, możesz mi powiedzieć, do jasnej cholery, co się dzieje?
Jedyne co zdołałam wykrztusić to „cii”. Byłam już blisko. Tak bardzo blisko, aż..
- Przypomniałam sobie.
Damian opuścił ręce i klapnął na chodnik. Jego wyraz twarzy musiał być podobny do mojego jeszcze sprzed kilku sekund.
- Ale.. Co?
Kurczę, wykrztusił z siebie więcej niż ja. Uśmiechnęłam się najpierw delikatnie, później coraz szerzej i szerzej, aż w końcu śmiałam się jak idiotka.
- Pamiętam! – krzyczałam w niebo z wdzięcznością i radością.
Gdy Damian otrząsnął się z tego otępienia, zareagował prawie tak samo jak ja. W pewnym momencie wstał, pociągnął mnie za sobą, uniósł i zaczął się ze mną kręcić. Pomimo zbliżającej się fali nudności, śmiałam się dalej. Nie potrafiłam przestać i nie chciałam.
Damian odstawił mnie na ziemię razem z nudnościami i zapytał :
- Przypomniałaś sobie wszystko?
Pokręciłam głową.
- Tylko te fragmenty z wami. Te imprezy, wspólne wyjścia, domówki, nawet szkołę.. O kurde.
- Co?
- Ten facet naprawdę się mnie bał.
Wybuchnęłam radosnym śmiechem. 







Jeśli się podobało, zostawcie po sobie choćby cień obecności :)
Dla mnie to ogromna motywacja do napisania kolejnego rozdziału, a dla was zaledwie chwila ^^
Do następnego ;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz