Następnego
dnia obudziłam się z nadzieją na odzyskanie pamięci. Jednakże odczułam tylko
zawód i rozczarowanie. Zaczęłam poniekąd wątpić w słowa otuchy lekarza.
Stwierdziłam, że pewnie najzwyczajniej w świecie przypomnę sobie wszystko w
wieku sześćdziesięciu kilku lat albo nawet wcale.
Tak
właściwie to ile mam teraz lat ?
Do
sali weszła pielęgniarka z tacą z jedzeniem. Nie była to ta sama kobieta co
wczoraj. Na oko czterdziestolatka z kasztanowymi włosami spiętymi w kok.
Nie
uśmiechała się tak uprzejmie jak pani Beata. Sprawiała wrażenie osoby
niezadowolonej ze swojej pracy. A może to były tylko pozory ? Być może dręczyły
ją jakieś problemy, kłótnie czy denerwujący szef.
Postawiła
ją na stoliku, który po chwili przysunęła do mojego łóżka.
-
Pomóc Ci, czy sobie poradzisz ? – zapytała.
-
Dziękuję, nie jestem głodna. – odpowiedziałam odwracając głowę od niesmacznie
pachnącej zupy.
-
Musisz jeść, lekarz Ci to zalecił. Nie każ mi po niego iść. Jest dzisiaj
zajęty. – starała się mnie przekonać. Dało się wyczuć narastającą w niej irytację, kolejnym buntującym się pacjentem.
-
Więc proszę go nie martwić.
Kobieta
westchnęła teatralnie, rozkładając ręce. Przez chwilę w pokoju było słychać
tylko mój miarowy oddech i jej, lekko przyśpieszony.
-
Dobrze. Na razie dam Ci spokój, ale jak przyjdę za godzinę masz to zjeść.
Nie
usłyszawszy żadnej reakcji z mojej strony wyszła z sali, pozostawiając ją
równie cichą jak sprzed pięciu minut.
Ten
stan całkowitego spokoju został zakłócony przez kolejną osobę, wchodzącą do sali.
Nie miałam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, dlatego w żaden sposób nie
dałam po sobie znać, że obchodzi mnie ów nieznajomy.
Usłyszałam
ciche postukiwanie obcasów, co świadczyło o tym, że mój nieznajomy gość był
jednak kobietą.
-
Cześć. – powiedziała nieśmiało, podchodząc do łóżka. – Twój lekarz powiedział
mi, że niczego nie pamiętasz. – kontynuowała swój monolog, gdy ja uparcie
wpatrywałam się w mgliste widoki zza okna. - A także to, że nie chciałaś
widzieć nawet swoich rodziców. Mam nadzieję, że chociaż ze mną porozmawiasz.
-
A niby kim dla mnie jesteś, żebym chciała z tobą rozmawiać ? – zapytałam z
lekka podenerwowana całą tą sytuacją. Odruchowo spojrzałam na dziewczynę,
stojącą przy moim łóżku. Jej gęste kasztanowe loki spływały kaskadą na plecy. Miała
piwne oczy i masę piegów na policzkach. Kurczowo trzymała rączkę swojej
brązowej torebki.
-
Twoją przyjaciółką. Choć nie jestem już tego tak pewna jak jeszcze kilka
miesięcy temu. – odpowiedziała zadzierając lekko brodę.
-
Och, i mam ci w to uwierzyć ? – zapytałam sarkastycznie, po czym znów
odwróciłam się w stronę okna.
-
Nie mam powodu, żeby cię oszukiwać.
-
Tego nie wiemy na pewno.
-
Chyba niczego tutaj nie zdziałam. – westchnęła. Zaczęła mnie irytować. Miałam
wielką nadzieję na to, że za chwilę pójdzie stąd sobie i już nie wróci.
-
Zostawiam ci na szafce mój numer. Gdybyś chciała się czegoś o sobie dowiedzieć
albo po prostu pogadać, zadzwoń.
I
znów usłyszałam to lekkie postukiwanie obcasów, a po chwili trzaśnięcie
drzwiami, rozpoczynające błogosławiony spokój .
Byłam
zbyt ciekawa by odmówić sobie spojrzenia na szafkę, stojącą po lewej stronie
łóżka. Rzeczywiście nieznajoma zostawiła obok białego, pustego wazonu niewielką
karteczkę . Wzięłam ją w rękę, by po chwili przeczytać jej imię - Kinga.
Nic
mi to nie mówiło. Co też nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Po
raz trzeci usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-
Masz gości.
Oznajmiła
mniej miła pielęgniarka, nawet nie wchodząc do pomieszczenia.
-
Nie chcę nikogo widzieć. Proszę ich wyprosić, kimkolwiek są. – odparłam zakładając
ręce na piersi.
-
To twoi rodzice.
-
No i co z tego ?! Nie chcę nikogo widzieć ! – krzyknęłam, czując ciepłą łzę na
policzku.
-
Powinnaś się z nimi zobaczyć. – pielęgniarka uparcie przekonywała mnie do
spotkania z nieznajomymi mi ludźmi, co doprowadziło mnie do jeszcze większego
zdenerwowania, wręcz histerii.
-
Dajcie wy mi wszyscy święty spokój ! – krzyknęłam po czym złapałam wazon i
rzuciłam nim z całej siły w stronę przeklętych białych drzwi. Kobieta w
ostatniej chwili zatrzasnęła je. Wazon upadł w kawałkach na podłogę, a ja
zaczęłam wylewać morze łez głośno przy tym szlochając.
Na początek chciałabym życzyć wszystkim singielkom wszystkiego najlepszego ;)
Ten rozdział wyszedł mi trochę krótki, ale następny będzie już trochę dłuższy ;>
Spodobało się lub nie.. Skomentuj, to dla mnie wiele oznacza.
To wszystko na dziś .. do następnego ;p
jasne, że się podoba :D co jak co, ale najbardziej czekam na tego miłego chłopca, który przywiózł Jagode do tego szpitala :)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, tylko dlaczego Jagoda jest taka niemiła dla wszystkich.. nie rozumiem jej zachowania..
OdpowiedzUsuńJest niemiła, bo niczego nie pamięta a każdy inaczej na to reaguje. Jedni chcą wytłumaczenia innych, a drudzy wolą być sami. ; )
UsuńŚwietnie, czekam na następne ej! :D