Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 9

Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, rozluźniając zaciśnięte pięści.
- Dlaczego o to pytasz?
Milczałam, kłócąc się ze sobą czy wyjawić mu powody moich wątpliwości. Moja bardziej tchórzliwa strona zaklinała mnie bym pod żadnym pozorem tego nie robiła, bo i po co mącić normalny stan rzeczy? Natomiast ta druga, ciekawska i troszkę buntownicza namawiała do wyrzucenia z siebie wszystkiego, krzycząc co chwila – Carpe diem!
- Przypomniało ci się coś?
To, że w mgnieniu oka można odczytać uczucia, które targają Damianem jest nawet przydatne, ale w takiej sytuacji jak ta, wolałabym by moi przyjaciele byli mniej spostrzegawczy .
- Nie .. Tak.. Nie ważne.
Zaczęłam się jąkać nie wiedząc co ze sobą począć. Jaka ja byłam głupia, myśląc, że niczego się nie domyśli.
- Jagoda, dla mnie jest. – powiedział jak zwykle z troską, akcentując ostatni wyraz.
- Nie może. Nie chcę niczego mieszać. Najlepiej będzie jeśli zmienimy temat.
- I tak już wszystko jest pomieszane. Nie masz nic do stracenia.
No proszę, W dodatku połączył się mentalnie z moją drugą stroną. Przez chwilę wahałam się przed wyznaniem wszystkiego.  W ostatniej chwili stchórzyłam i pokręciłam tylko głową. Damian złapał mnie za rękę wywołując przyjemne ciepło gdzieś w okolicach mojego serca.
- Nie będę cie do niczego zmuszał, ale pamiętaj, że nie ważne jak, to co będziesz chciała mi powiedzieć albo to o co będziesz chciała zapytać, będzie pokręcone albo po prostu niewiarygodne, możesz mi wszystko powierzyć. Uwierz mi, że postaram się ci pomóc.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, przypominając sobie słowa Kingi „Ostatnio w ogóle niczego nam nie mówiłaś” . Jak mogłam się tak zachowywać? Mając takich przyjaciół u boku?
- Naprawdę muszę przyznać, że oglądanie cię takiej zagubionej jest dla mnie totalną nowością. – powiedział w połowie poważnie w połowie żartując.
- Chyba ostatnio zbyt często cię rozpieszczam takimi widokami. – zażartowałam, pozwalając by zmartwienia uleciały gdzieś z dala ode mnie, robiąc miejsce samym dobrym uczuciom.
- Nie narzekam. Możesz nawet robić to częściej. Tylko możesz być pewna, że to udokumentuję.
- W takim razie pożegnaj się z Zagubioną Jagodą. – powiedziałam, wstając z ławki. – Od teraz nie będzie tu miłym gościem. – dodałam z tak poważną miną, że rozśmieszyłam tym Damiana.
- Wracasz do żywych.
Objął mnie w talii i odprowadził do domu, cały czas śmiejąc się pod nosem. Jak przyjaciel.

Noc przespałam zaskakująco spokojnie i mocno. Nie dręczyły mnie żadne koszmary ani niechciane wspomnienia. Czy śniło mi się cokolwiek? Nie sądzę. Zawładnął mną błogi sen, za który byłam naprawdę wdzięczna. I pomimo tego, że ktoś wręcz brutalnie przywrócił mnie do przytłaczającej rzeczywistości, czułam się wypoczęta.
- Jagoda, wstawaj albo wyleję na ciebie kubeł lodowatej wody. – tymi oto słowami Kinga przywitała mnie pięknego, słonecznego poranka.
- Jesteś okrutna. – wymamrotałam, nie potrafiąc podnieść powiek, wołających o jak najszybsze zakrycie okna. Po którejś tam próbie otworzyłam oczy, zasłaniając je ręką.
- Oj nie kochana, potrafię o wiele więcej.
- Eh, masz chłopaka? – zapytałam, uświadamiając sobie, że nie znam tego szczegółu.
- Owszem. A dlaczego pytasz?
- Musi być naprawdę stuknięty skoro z tobą wytrzymuję, jeśli jemu też robisz takie pobudki.
- Chyba pójdę po ten kubeł wody. Przyda ci się.
- Okej okej. Już wstaję.
Podniosłam ręce w obronnym geście i wstałam z łóżka.
- I to mi się podoba. Zejdę na dół. Twoi rodzice czekają na nas ze śniadaniem.
Postukała palcem w zegarek, dając mi do zrozumienia, że nie mam zbyt dużo czasu i poszła do kuchni.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na zegarek, ciekawa czy moja przyjaciółka należy do skowronków.
7:41. No bez żartów.
Przez moment przeszedł mi przez myśl mały bunt, ale później przypomniałam sobie o tej lodowatej wodzie, którą mogłam zostać oblana.. i zmieniłam zdanie.
Podeszłam do dużej szafy, po czym ją otworzyłam i przyjrzałam się wieszakom i półkom pełnych ciuchów. Stwierdziłam, że nie warto teraz ich wszystkich analizować, więc złapałam pierwsze z brzegu jeansowe  spodenki i luźną koszulkę, której jeden rękaw spuściłam na ramieniu i niebieskie botki.
Wchodząc do kuchni poczułam słodki i smakowity zapach.
- Co tak pysznie pachnie?
- Naleśniki.
Tata odpowiedział mi z uśmiechem z nad gazety. Natomiast mama przywitała mnie całusem w policzek.
- Dzień dobry skarbie.
- No w końcu!
Kinga nie kryła swojego niezadowolenia moim ślimaczym tempem, chociaż moim zdaniem poszło mi całkiem nieźle.
Usiadłam obok niej przy stole, podczas gdy mama stawiała już przed nami talerze z naleśnikami i szklanki soku pomarańczowego.
- O, mój ulubiony.
Nic nie mogłam poradzić na mój niewyparzony język, co skutkowało zdziwionymi minami wokół mnie zgromadzonych.
- Tak słyszałam. – dodałam potulnie.
Nie obyło się bez śmiechu, ale o to chyba chodzi, prawda? O radosne wspólne śniadania.

- A więc na czym ma polegać ta zbiórka?
Nie mogłam zapanować nad własną ciekawością. Niestety Kinga była nieugięta.
Prowadziła samochód z tajemniczą miną, niczego mi nie zdradzając. Chciała mi zrobić niespodziankę? Jak na mój gust trochę dziwna.
W końcu zatrzymaliśmy się przed wielkim centrum handlowym. Wysiadłam pełna entuzjazmu, zupełnie jak małe dziecko. Kinga wyciągnęła z torby dwie bokserki z napisem, mającym zachęcić do pomocy chorym i biednym dzieciom oraz dwa identyfikatory.
- Na początek rozdawanie ulotek. – powiedziała z uśmiechem szerokim od ucha do ucha.
- Dlaczego się tak cieszysz? – zapytałam niepewnie, nie widząc jak mam zinterpretować ten uśmiech. Aż tak bardzo lubiła rozdawanie ulotek?
- Bo tego nienawidzisz. A jesteś śmieszna, gdy się złościsz.
Wyjaśniła i poleciła mi iść za sobą do środka. Tam dostałyśmy kilka plików ulotek i krótkie powodzenia od miłej pani zapewne organizatorki całego przedsięwzięcia.
Na początku krępowało mnie zaczepianie obcych, ale widząc Kingę, taką pewną siebie, radosną i uśmiechniętą – powiedziałam sobie, że ja też tak potrafię, i że dam radę.
Niektórzy ignorowali mnie całkowicie, ale byli też tacy, którzy odpowiadali na mój życzliwy uśmiech i brali ulotki. Właśnie dzięki nim się nie poddałam i rozdałam wszystko co było mi przydzielone.
- Ej, skończyłam. – oznajmiłam Kindze z uśmiechem.
- Serio? To fajnie. Odpocznij sobie.. na przykład tam. Zaraz do ciebie dołączę. – pokazała na ławkę, stojącą jakieś kilka metrów od nas i zajęła się swoim zadaniem.
Gdy usiadłam uświadomiłam sobie jak bardzo bolą mnie nogi. Mimo wszystko stanie w jednym miejscu przez kilka godzin nie należy do najwygodniejszych .
Teraz kiedy nie miałam już nic do zrobienia mogłam swobodnie zapuścić się w rejony mojego chaotycznego umysłu. Czy moje życie wyglądało właśnie tak jak teraz? Rozdawanie ulotek, spotykanie się z przyjaciółmi?  Znów przypomniały mi się słowa Kingi, że niczego im nie mówiłam i to, z kim zaczęłam się zadawać.
Więc przebywałam z Danielem, ale na jakich zasadach? Jak wyglądał ten .. związek? W tym wypadku ani Kinga ani Damian nie potrafiliby mi pomóc. Wizyta u Daniela była odpowiedzą na moje pytania. Mogę się dowiedzieć jak wyglądało moje życie, ale czy powstrzyma mnie strach przed nim?

Czy go przezwyciężę ?


Ta dam! ;)
Oto jestem po długiej przerwie i z nowym zapałem.
Jak myślicie, czy wizyta u Daniela to dobry pomysł?
Czekam na wasze opinie ^^ 

3 komentarze:

  1. Zapewne zły :)
    Niech ona tam nie idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie,nie,nie. w żadnym wypadku. jeśli pójdzie to coś czuję, że jej zrobi coś niekoniecznie miłego. więc może lepiej niech zapyta się śmiało o wszystko Kingę i Damiana :)
    cieszę się, że już wróciłaś :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mirelko. :D
    Odpowiadam na pytanie, Niech pani Jagoda pójdzie do pana Daniela, coś czuję, że może być tam ciekawie. xD
    Jak Cię znam to i tak wyślesz, dziewczynę do Daniela. ;p
    Pozdrawiam, ja ;)

    OdpowiedzUsuń