Uśmiechnął
się ledwo zauważalnie, rozluźniając zaciśnięte pięści.
-
Dlaczego o to pytasz?
Milczałam,
kłócąc się ze sobą czy wyjawić mu powody moich wątpliwości. Moja bardziej
tchórzliwa strona zaklinała mnie bym pod żadnym pozorem tego nie robiła, bo i
po co mącić normalny stan rzeczy? Natomiast ta druga, ciekawska i troszkę
buntownicza namawiała do wyrzucenia z siebie wszystkiego, krzycząc co chwila –
Carpe diem!
-
Przypomniało ci się coś?
To,
że w mgnieniu oka można odczytać uczucia, które targają Damianem jest nawet
przydatne, ale w takiej sytuacji jak ta, wolałabym by moi przyjaciele byli mniej
spostrzegawczy .
-
Nie .. Tak.. Nie ważne.
Zaczęłam
się jąkać nie wiedząc co ze sobą począć. Jaka ja byłam głupia, myśląc, że
niczego się nie domyśli.
-
Jagoda, dla mnie jest. – powiedział jak zwykle z troską, akcentując ostatni
wyraz.
-
Nie może. Nie chcę niczego mieszać. Najlepiej będzie jeśli zmienimy temat.
-
I tak już wszystko jest pomieszane. Nie masz nic do stracenia.
No
proszę, W dodatku połączył się mentalnie z moją drugą stroną. Przez chwilę wahałam się przed wyznaniem
wszystkiego. W ostatniej chwili
stchórzyłam i pokręciłam tylko głową. Damian złapał mnie za rękę wywołując
przyjemne ciepło gdzieś w okolicach mojego serca.
-
Nie będę cie do niczego zmuszał, ale pamiętaj, że nie ważne jak, to co będziesz
chciała mi powiedzieć albo to o co będziesz chciała zapytać, będzie pokręcone
albo po prostu niewiarygodne, możesz mi wszystko powierzyć. Uwierz mi, że
postaram się ci pomóc.
Uśmiechnęłam
się z wdzięcznością, przypominając sobie słowa Kingi „Ostatnio w ogóle niczego nam nie mówiłaś” . Jak mogłam się tak
zachowywać? Mając takich przyjaciół u boku?
-
Naprawdę muszę przyznać, że oglądanie cię takiej zagubionej jest dla mnie
totalną nowością. – powiedział w połowie poważnie w połowie żartując.
-
Chyba ostatnio zbyt często cię rozpieszczam takimi widokami. – zażartowałam,
pozwalając by zmartwienia uleciały gdzieś z dala ode mnie, robiąc miejsce samym
dobrym uczuciom.
-
Nie narzekam. Możesz nawet robić to częściej. Tylko możesz być pewna, że to
udokumentuję.
-
W takim razie pożegnaj się z Zagubioną Jagodą. – powiedziałam, wstając z ławki.
– Od teraz nie będzie tu miłym gościem. – dodałam z tak poważną miną, że
rozśmieszyłam tym Damiana.
-
Wracasz do żywych.
Objął
mnie w talii i odprowadził do domu, cały czas śmiejąc się pod nosem. Jak
przyjaciel.
Noc
przespałam zaskakująco spokojnie i mocno. Nie dręczyły mnie żadne koszmary ani
niechciane wspomnienia. Czy śniło mi się cokolwiek? Nie sądzę. Zawładnął mną
błogi sen, za który byłam naprawdę wdzięczna. I pomimo tego, że ktoś wręcz
brutalnie przywrócił mnie do przytłaczającej rzeczywistości, czułam się
wypoczęta.
-
Jagoda, wstawaj albo wyleję na ciebie kubeł lodowatej wody. – tymi oto słowami
Kinga przywitała mnie pięknego, słonecznego poranka.
-
Jesteś okrutna. – wymamrotałam, nie potrafiąc podnieść powiek, wołających o jak
najszybsze zakrycie okna. Po którejś tam próbie otworzyłam oczy, zasłaniając je
ręką.
-
Oj nie kochana, potrafię o wiele więcej.
-
Eh, masz chłopaka? – zapytałam, uświadamiając sobie, że nie znam tego
szczegółu.
-
Owszem. A dlaczego pytasz?
-
Musi być naprawdę stuknięty skoro z tobą wytrzymuję, jeśli jemu też robisz
takie pobudki.
-
Chyba pójdę po ten kubeł wody. Przyda ci się.
-
Okej okej. Już wstaję.
Podniosłam
ręce w obronnym geście i wstałam z łóżka.
-
I to mi się podoba. Zejdę na dół. Twoi rodzice czekają na nas ze śniadaniem.
Postukała
palcem w zegarek, dając mi do zrozumienia, że nie mam zbyt dużo czasu i poszła
do kuchni.
Westchnęłam
cicho i spojrzałam na zegarek, ciekawa czy moja przyjaciółka należy do
skowronków.
7:41.
No bez żartów.
Przez
moment przeszedł mi przez myśl mały bunt, ale później przypomniałam sobie o tej
lodowatej wodzie, którą mogłam zostać oblana.. i zmieniłam zdanie.
Podeszłam
do dużej szafy, po czym ją otworzyłam i przyjrzałam się wieszakom i półkom
pełnych ciuchów. Stwierdziłam, że nie warto teraz ich wszystkich analizować,
więc złapałam pierwsze z brzegu jeansowe spodenki i luźną koszulkę, której jeden rękaw
spuściłam na ramieniu i niebieskie botki.
Wchodząc
do kuchni poczułam słodki i smakowity zapach.
-
Co tak pysznie pachnie?
-
Naleśniki.
Tata
odpowiedział mi z uśmiechem z nad gazety. Natomiast mama przywitała mnie
całusem w policzek.
-
Dzień dobry skarbie.
-
No w końcu!
Kinga
nie kryła swojego niezadowolenia moim ślimaczym tempem, chociaż moim zdaniem
poszło mi całkiem nieźle.
Usiadłam
obok niej przy stole, podczas gdy mama stawiała już przed nami talerze z
naleśnikami i szklanki soku pomarańczowego.
-
O, mój ulubiony.
Nic
nie mogłam poradzić na mój niewyparzony język, co skutkowało zdziwionymi minami
wokół mnie zgromadzonych.
-
Tak słyszałam. – dodałam potulnie.
Nie
obyło się bez śmiechu, ale o to chyba chodzi, prawda? O radosne wspólne
śniadania.
-
A więc na czym ma polegać ta zbiórka?
Nie
mogłam zapanować nad własną ciekawością. Niestety Kinga była nieugięta.
Prowadziła
samochód z tajemniczą miną, niczego mi nie zdradzając. Chciała mi zrobić
niespodziankę? Jak na mój gust trochę dziwna.
W
końcu zatrzymaliśmy się przed wielkim centrum handlowym. Wysiadłam pełna
entuzjazmu, zupełnie jak małe dziecko. Kinga wyciągnęła z torby dwie bokserki z
napisem, mającym zachęcić do pomocy chorym i biednym dzieciom oraz dwa
identyfikatory.
-
Na początek rozdawanie ulotek. – powiedziała z uśmiechem szerokim od ucha do
ucha.
-
Dlaczego się tak cieszysz? – zapytałam niepewnie, nie widząc jak mam
zinterpretować ten uśmiech. Aż tak bardzo lubiła rozdawanie ulotek?
-
Bo tego nienawidzisz. A jesteś śmieszna, gdy się złościsz.
Wyjaśniła
i poleciła mi iść za sobą do środka. Tam dostałyśmy kilka plików ulotek i krótkie
powodzenia od miłej pani zapewne organizatorki
całego przedsięwzięcia.
Na
początku krępowało mnie zaczepianie obcych, ale widząc Kingę, taką pewną
siebie, radosną i uśmiechniętą – powiedziałam sobie, że ja też tak potrafię, i
że dam radę.
Niektórzy
ignorowali mnie całkowicie, ale byli też tacy, którzy odpowiadali na mój
życzliwy uśmiech i brali ulotki. Właśnie dzięki nim się nie poddałam i rozdałam
wszystko co było mi przydzielone.
-
Ej, skończyłam. – oznajmiłam Kindze z uśmiechem.
-
Serio? To fajnie. Odpocznij sobie.. na przykład tam. Zaraz do ciebie dołączę. –
pokazała na ławkę, stojącą jakieś kilka metrów od nas i zajęła się swoim
zadaniem.
Gdy
usiadłam uświadomiłam sobie jak bardzo bolą mnie nogi. Mimo wszystko stanie w
jednym miejscu przez kilka godzin nie należy do najwygodniejszych .
Teraz
kiedy nie miałam już nic do zrobienia mogłam swobodnie zapuścić się w rejony
mojego chaotycznego umysłu. Czy moje życie wyglądało właśnie tak jak teraz?
Rozdawanie ulotek, spotykanie się z przyjaciółmi? Znów przypomniały mi się słowa Kingi, że
niczego im nie mówiłam i to, z kim zaczęłam się zadawać.
Więc
przebywałam z Danielem, ale na jakich zasadach? Jak wyglądał ten .. związek?
W tym wypadku ani Kinga ani Damian nie potrafiliby mi pomóc. Wizyta u Daniela
była odpowiedzą na moje pytania. Mogę się dowiedzieć jak wyglądało moje życie,
ale czy powstrzyma mnie strach przed nim?
Czy
go przezwyciężę ?
Ta dam! ;)
Oto jestem po długiej przerwie i z nowym zapałem.
Jak myślicie, czy wizyta u Daniela to dobry pomysł?
Czekam na wasze opinie ^^
Zapewne zły :)
OdpowiedzUsuńNiech ona tam nie idzie :)
nie,nie,nie. w żadnym wypadku. jeśli pójdzie to coś czuję, że jej zrobi coś niekoniecznie miłego. więc może lepiej niech zapyta się śmiało o wszystko Kingę i Damiana :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że już wróciłaś :))
Mirelko. :D
OdpowiedzUsuńOdpowiadam na pytanie, Niech pani Jagoda pójdzie do pana Daniela, coś czuję, że może być tam ciekawie. xD
Jak Cię znam to i tak wyślesz, dziewczynę do Daniela. ;p
Pozdrawiam, ja ;)