Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 19

Nie chciałam już nigdy więcej słyszeć tego głosu, dlatego też rozłączyłam się zanim znów się odezwał. Kierowana impulsem wyrzuciłam telefon w głąb lasu. Wzięłam kilka uspokajających oddechów, wmawiając sobie, że tu mnie nie znajdzie.
- Kto dzwonił?
Nie usłyszałam nawet, że Damian do mnie podszedł. Drgnęłam na dźwięk jego głosu, przez co od razu domyślił się odpowiedzi.
- Jagoda. Z nami jesteś bezpieczna. - powiedział odwracając mnie do siebie. Spojrzałam w jego zatroskane oczy, czując, że nie chciałabym być teraz nigdzie indziej. Wtuliłam się w ramiona Damiana, zaciskając oczy. Pragnęłam o wszystkim zapomnieć. Zaszyć się gdzieś w środku lasu i nie wychodzić z niego już do końca życia.
Z niechęcią oderwałam się od chłopaka, gdy usłyszałam warkot silnika, oznajmiający, że nasi przyjaciele właśnie do nas dołączyli.

***

Przez kilka dobrych minut patrzyłem w skupieniu jak Daniel, próbuje zapanować nad wściekłością. Chodził od ściany do ściany z zaciśniętymi pięściami i twarzą pełną szaleńczych uczuć. Właśnie w takich momentach próbowałem schodzić mu z drogi. Od kiedy go poznałem miał problemy z kontrolowaniem gniewu. Nie śmiałem nawet wspominać mu o psychologu. Jedynym, który tego spróbował, był Maciek. Wiele razy mówił mi, że żałuje tej decyzji. Nigdy nie zapomnę trzasku łamanej kości, po tym gdy Daniel usłyszał o pomocy psychologicznej. Na szczęście niczego poważnego nie wyrządził jego silny cios. Choć regularnie chodzi na siłownię rezultaty nie są widoczne gołym okiem. Żaden z nas nie chciałby się przekonywać na własnej skórze o jego postępach. Za dobrze go znamy.
- Rozłączyła się. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Nie odzywałem się. Wolałem poczekać i sprawdzić, czy w dalszym ciągu ma ochotę wyładować na kimś swoją złość.
- Rozumiesz to?! Nie chciała ze mną, kurwa, rozmawiać!
Krzyknął patrząc mi prosto w oczy. Nie odwracałem wzroku. Cierpliwie słuchałem, nie robiąc żadnych uwag.
- Jakby w ogóle miała jakiś wybór. - dodał nieco spokojniej. - Nie pozwolę na to by spędzała tyle czasu z tym fagasem, z dala ode mnie. 
- Co chcesz zrobić ? - zapytałem spokojnie, choć wewnątrz mnie głębiły się niepokój i lęk.
Daniel przez chwilę patrzył na mnie całkowicie się rozluźniając. Rozważał moje pytanie z nieobecnym wzrokiem.
- Znajdź ją. Chcę wiedzieć z kim dokładnie wyjechała, dokąd i na ile.
Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Oczywiście, jak sobie życzysz. Nie śmiałbym ci się sprzeciwić. Choć bardzo bym chciał, pomyślałem.

***

Niewielkie jezioro i pomost. I choć nie pamiętam czy potrafię i lubię pływać, lekki wietrzyk o charakterystycznym zapachu wody przyniósł mi ukojenie. Spontanicznie, nie patrząc na innych pomaszerowałam przed siebie. Stare deski skrzypiały pod moim ciężarem. Z jednej strony przyszło mi na myśl, że w każdej chwili, któraś mogłaby się załamać. Jednak mimo to dotarłam na sam koniec. Wpatrywałam się w widoki przede mną, ignorując śmiechy i rozmowy pozostałych, które fantastycznie się roznosiły. Nie uszły mojej uwadze kolejne skrzypienia desek.
- Świetny widok, prawda? - zapytała z uśmiechem niska blondynka, z niebieskimi oczami, Lena.
- Tak. Fantastyczny.
- Za każdym razem podoba mi się tu coraz bardziej.
- Byłaś tu już?
- O tak, wiele razy. Tak jak ty.
Spojrzałam na nią trochę zdziwiona, po czym odetchnęłam głęboko. O tak wielu rzeczach jeszcze nie pamiętam.
- Kto znalazł to miejsce?
Lena odwróciła ode mnie wzrok ze smutnym spojrzeniem. Patrzyła przez chwilę na las rozpościerający się na drugim końcu jeziora, po czym znów na mnie spojrzała.
- Kiedyś wybrałam się z Maksem na wycieczkę motocyklem. Było naprawdę świetnie. Uwielbiałam ten wiatr na twarzy i we włosach.. oraz to, że byłam tam z nim. Nie chcieliśmy jeszcze wracać do domu i przerywać tej magicznej chwili bycia razem, dlatego skręciliśmy w pierwszą ścieżkę, którą zobaczyliśmy i trafiliśmy tutaj - uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie, następnie spojrzała w dół, na pomost - Przez długie godziny, niemal do zachodu słońca, siedzieliśmy tu, rozmawiając i ciesząc się swoją obecnością. Był to chyba najbardziej idealny wieczór jaki dotąd było mi dane z nim spędzić.
Obejrzałam się na pozostałych, zauważając, że Maks patrzy na nas z zainteresowaniem i czymś jeszcze, czego nie udało mi się zidentyfikować z tej odległości.
- A więc otaczają mnie same pary, hm?
- Nie jesteśmy już razem. - wypowiedziała te słowa z ledwo zauważalnym smutkiem, w bardzo szybkim tempie, jakby chciała zamknąć już ten etap w swoim życiu.
Na myśl nasuwało mi się tylko jedno pytanie, ale czułam, że nie powinnam o to pytać. Nie chciałam jej zmuszać do jakichkolwiek wyjaśnień. Na wszystko przyjdzie czas.
- Zepsuł wszystko. - powiedziała. - I choć cząstka mnie chciałaby mu wybaczyć, nadal nie potrafię wyprzeć z myśli obrazu, na którym całuje się z inną.. w rozpiętej koszuli, na środku pokoju, trzymając ją za pośladki.
Zacisnęła oczy, kręcąc głową. Dobrze wiem co robiła.. Chciała wyrzucić to z głowy, ale nie potrafiła.
- Reszta o tym wie ?
- Tak, dlatego Nik, zachowuje się co do niego tak ozięble. Traktuje mnie jak młodszą siostrę, a ja jego jak brata. Do tej pory nie wiem, jak Maks zdołał przekonać Nika, by mógł z nami pojechać.
Teraz rozumiem tę niechęć, jaką wyczułam między nimi. Zresztą wcale nie dziwię się Nikowi. Z całej siły starałam się nie uprzedzać co do Maksa, by nie wprowadzać i tak już trochę napiętej atmosfery. 
- Chodźmy zobaczyć czy rozstawili namioty. - powiedziała z delikatnym uśmiechem, nadal myśląc o swoich wcześniejszych słowach.
W ciszy dotarłyśmy do reszty skupionej wokół dwóch prawie rozstawionych namiotów. Malwina z Kingą siedziały na drewnianej ławce połączonej ze stołem, której wcześniej nie zauważyłam i przyglądały się chłopakom z rozbawieniem.
- Nie radzicie sobie? - zapytałam.
- Wręcz przeciwnie. Wszystko idzie jak po maśle.
Nik, puścił do mnie oczko i uśmiechnął się przyjacielsko, wskazując na Damiana, który stał z jakimś metalowym czymś i z poważną miną patrzył na namiot.
- Coś ci chyba nie wychodzi.
- Poczekaj chwilę.
Posłusznie niczego więcej nie mówiłam, i czekałam aż Damian poradzi sobie z postawieniem namiotu. Po pozie Nika wywnioskowałam, że chciałby pomóc, ale ten mu nie pozwala. Męska duma, czy może coś innego?
Po chwili usłyszeliśmy trzask i odgłos zapadającego się namiotu.
Nie potrafiłam się opanować, widząc zagubioną minę chłopaka, więc chwilę później stałam skręcając się ze śmiechu razem z resztą.  Damian także śmiał się z siebie, ale nie uszło mojej uwadze to, że patrzy na mnie w czysto chochlikowy sposób. Zupełnie jakby coś knuł.
- Trzeba cię chyba ostudzić.
Był to bardzo dobry sposób na przegnanie ataku śmiechu. Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił i teraz stałam naprzeciw niego z miną niewiniątka, przeczuwając jakie są jego plany.
- Przecież ty nawet namiotu nie potrafisz rozstawić. - wiedziałam, że moje docinki nie skończą się najlepiej, ale nie potrafiłam się powstrzymać.
- Sama tego chciałaś. - ostrzegł i tak, że nawet nie zauważyłam wziął mnie na barana. Wydałam z siebie krótki okrzyk zaskoczenia po czym zaczęłam wymierzać w jego plecy kilka kobiecych uderzeń.
- Puść mnie. - chciałam by zabrzmiało to bardziej stanowczo, ale przypomniała mi się opowieść Damiana, gdy wnosił mnie tak po imprezie po schodach, więc znów zebrało mi się na śmiech.
- Nie ma mowy. - odpowiedział świetnie się bawiąc i niemal pobiegł na koniec pomostu, skąd zeskoczył nim zdążyłam cokolwiek wykrzyknąć.
Wynurzyłam się łapiąc powietrze, po czym uświadomiłam sobie, że mam tu grunt i mogę swobodnie stanąć. Damian patrzył już na mnie z zawadiackim uśmiechem. Nie mogłam się powstrzymać, więc ochlapałam go z całej siły i z impetem zaczęłam przedzierać się na brzeg. Faceci oczywiście nie posiadali się ze śmiechu, więc ich też troszkę ochlapałam.
- Hej, my ci nic jeszcze nie zrobiliśmy. Za co to? - Nik podniósł ręce w obronnym geście, nadal się śmiejąc.
- Za całokształt.. I na przyszłość. - dodałam po chwili namysłu.
Podeszłam do dziewczyn, w dalszym ciągu siedzących na ławce.
- Chcesz ręcznik? - zapytała Malwina.
- Chyba nie ma sensu się wycierać przy takiej pogodzie.
Słońce nadal grzało niemiłosiernie, choć teraz odczuwałam tylko przyjemne ciepło. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że za chwilę będę już sucha.
Chwilę później usiedliśmy wszyscy wokół stołu. Na Damiana nie patrzyłam, zastanawiając się czy się na niego obrazić. W ten sposób, może nie będziemy musieli wracać do tamtej rozmowy.
- I co teraz?
- Z czym? - odpowiedział lakonicznie Konrad.
- Nie będziemy raczej spać w jednym namiocie, geniuszu.
- Zawsze możesz spać na pomoście.
Lena zrobiła naburmuszoną minę i wytknęła do niego język.
- Ty też.
- Ja mam namiot. - powiedziałam, przypominając sobie, że rodzice kupili mi go tuż przed wyjazdem. Chwila.. ja przecież nie mam rodziców...
- To świetnie. - Malwina klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko. Natomiast Kinga zaoferowała się, że go przyniesie... i rozłoży na co wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem.
- No to co, trzeba się rozpakować.
Zakomenderowała Malwina. Podczas, gdy reszta poszła po bagaże do samochodów nadal nie ruszyłam się z miejsca. Tak jak i Damian.
- Co ci jest? Martwisz się o Daniela? Chwilami całkowicie się wyłączasz.
- Chodzi o moich rodziców. 



ta dam!
mam nadzieję, że się podobało ;D

3 komentarze:

  1. rozdział, jak zwykle zresztą, fantastyczny ♥ tylko zaczynam się bać Daniela i martwić o ich wyjazd. potrafisz utrzymać ludzia w napięciu ;P tylko szkoda, że tak rzadko publikujesz rozdziały :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mirelko, pisz, pisz ;p Jak już parę razy Ci mówiłam , masz do tego niebywały talent ;D Kocham czarne charaktery ♥
    // buziaczki, ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. przefantastyczny rozdział - jak wszystkie <3 dodawaj częściej ;p

    OdpowiedzUsuń