Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 54


Obudziłam się wcześniej niż zwykle .  Niestety był piątek i musiałam połowę dnia przeznaczyć na słuchaniu nauczycieli. Pomimo tego byłam w dobrym nastroju. Idąc korytarzem szkolnym uśmiechałam się do siebie i wszystkich, których mijałam. Byli tacy którzy patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale znaleźli się też tacy, którzy odwzajemnili uśmiechy.
Na lekcjach byłam aktywna, co jest w moim przypadku cudem. Wieść o tym, że Przemek się obudził w szkole rozprzestrzeniła się w mgnieniu oka.
Na trzeciej przerwie spotkałam panią dyrektor. Jak zawsze miała na szyi apaszkę, która pasowała do jej ubioru. Tym razem założyła beżową spódnicę do kolan, jasnożółtą koszulę i żakiet koloru spódnicy. 
- Doszły mnie słuchy o pani nagłej zmianie. – powiedziała na powitanie. 
- Tak, mam do tego powód. – odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Och, tak wiem. Cała szkoła o tym mówi. Bardzo się cieszę, że stan zdrowia pani chłopaka się polepszył. Mam nadzieję, że teraz poprawi się pani w nauce. – powiedziała. 
- Myślę, że tak . – odpowiedziałam. 
Pani Dyrektor chciała jeszcze coś dodać, ale ktoś przez przypadek, to znaczy chyba przez przypadek, trafił ją piłeczką z papieru. 
Od razu podeszła do winowajców i zaczęła wrzeszczeć na chłopaków. Wykorzystałam to i ulotniłam się jak najszybciej. Rozmowa z dyrektorką nie była czymś ciekawym czy interesującym. 
Pognałam pod salę i ku mojemu zdziwieniu zabrzmiał już dzwonek na lekcje. 
Niedługo później spotkałam Szymona. Podczas, gdy Przemek leżał w śpiączce zaniedbywałam swoich przyjaciół. 
- Cześć. – przywitał się, na co odpowiedziałam mu tym samym. 
- Słuchaj, przepraszam, że traktowałam cię jak powietrze. – zaczęłam z grubej. 
- Nie musisz mnie przepraszać. – powiedział z uśmiechem przyjaciel. – W twojej sytuacji to zrozumiałe. 
- Na pewno ? – upewniłam się. 
- Tak, na pewno. O, właśnie, miałem dzisiaj zamiar z Miśką was odwiedzić. – oznajmił. 
- Aa, świetnie. Długo nie widziałam Michaliny. Co u niej, u was ? – zapytałam. 
- U nas, w jak najlepszym porządku. U niej,  też. 
- No to się cieszę. Teraz mogę to szczerze powiedzieć. 

Po lekcjach pojechałam do domu Przemka. Rodzice nie mówili nic o przeprowadzce do domu, więc na razie o tym nie myślałam. Państwo Moniuszko także nic nie mówili na ten temat. 
Przebrałam się i zjadłam obiad przygotowany przez panią Oliwię.
Dowiedziałam się, że Przemek czuję się coraz lepiej. Jego rodzice byli u niego do południa. Piotrka nie zastałam . Domyśliłam się, że jest u Przemka albo Justyny, albo u Przemka z Justyną. U niego wszystko mogło być możliwe. 
Pół godziny później wchodziłam do sali Przemka. Moja trzecia hipoteza okazała się trafna. Przemek siedział oparty o poduszki a Piotrek i Justyna zajmowali dwa krzesła z lewej strony łóżka. Na twarzach trójki widniały szczere uśmiechy. Udzielił mi się ich nastrój.
Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do łóżka, by przywitać się z chłopakiem. Pocałowałam go czule i delikatnie w usta. Odsunęłam się od niego z uśmiechem. Przywitałam się z resztą. Usiadłam na łóżko i spojrzałam na Piotrka. 
- Świetnie znów widzieć was razem. – powiedział. 
- Nie wątpię. – zażartował Przemek. 
Po sali rozniósł się nasz śmiech. Cudownie było znów śmiać się tak beztrosko i nie martwić tym co będzie jutro. 
- Będziemy się już zbierać. – powiedziała Justyna. 
- Tak, musimy jeszcze gdzieś wstąpić. – dodał tajemniczo Piotrek. 
- Jasne, nie będę was tu trzymał. – odpowiedział Przemek. 
- Do jutra. – pożegnali się i wyszli, zostawiając nas samych. 
- Jak się czujesz ? – zapytałam opiekuńczo głaskając go po policzku. 
- Znacznie lepiej. – odpowiedział. Złapał mnie za rękę i pocałował w wewnętrzną jej część. – Mam nadzieję, że już niedługo wrócę do domu. 
- Na pewno tak będzie. Musisz po prostu uzbroić się w cierpliwość. – zapewniłam Przemka. 
- Piotrek powiedział mi, że nadal u nas mieszkasz . – powiedział z błyskiem w oku. 
- Role się odwróciły. – zażartowałam, przypominając sobie jak to Przemek mieszkał u mnie. Chłopak zaśmiał się czystym, szczerym śmiechem. 
- Moi rodzice nie wspominali, żebym się przeprowadziła. Twoi zresztą też nie. – powiedziałam. – Tak więc nie zawracałam sobie tym głowy. 
- Mam nadzieję, że pomieszkasz jeszcze ze mną .- wymruczał przyciągając mnie do siebie. 
- Jak ładnie poprosisz  . – powiedziałam drocząc się z nim. 
- Tak może być ? – wyszeptał, po czym wpił się w moje usta z miłością i uwielbieniem. Nie dane nam było cieszyć się sobą. Do sali weszli Szymon i Misia. Reakcja Szymona była zabawna. Jedyne co udało mu się wydusić to ‘oj’ . Razem z Przemkiem nie mogliśmy powstrzymać cichego chichotu. 
- Wejdźcie . – powiedziałam. 
- Prze .. – zaczęła Misia. 
- Nie przepraszaj . – przerwałam jej. – Kiedyś my wam przerwiemy. – powiedziałam uśmiechając się. Odsunęłam się trochę od Przemka, by jego goście czuli się bardziej komfortowo. Złapał mnie za rękę i pokazał gestem przybyłej parze by usiedli. Szymon poklepał Przemka w ramię i wymruczał ciche powitanie, nadal czując się winnym . Ja w tym czasie przywitałam się z Michaliną. Czuła się już swobodniej. 
- Dobrze wyglądasz . – powiedziała Misia. 
- Dzięki. – odpowiedział Przemek. 
- Tak, jak na twój stan jest lepiej niż dobrze. – pochwycił Szymon. 
- Niezły komplement. – stwierdziłam śmiejąc się. 
- No wiesz. Jak ty się tak możesz ze mnie śmiać ? – zapytał retorycznie kolega. Prze chwilę śmialiśmy się z udawanego oburzenia kolegi. 
- Pójdę się czegoś napić. – powiedziałam. – Zostawię was samych. Na pewno chcecie pogadać. 
- Nie musisz wychodzić. – oznajmił Przemek, mocniej trzymając moją rękę. 
- Wiem, że nie muszę, ale przyda mi się trochę kofeiny. 
- Pójdę z tobą. – powiedziała Michalina. 
Pokiwałam głową , wstałam i przepuściłam Misię przed siebie. Na korytarzu zrównałyśmy kroku i szłyśmy w ciszy do małej kawiarenki . Na miejscu zamówiłyśmy dwie kawy z mlekiem i cukrem. Usiadłyśmy przy stoliku. 
- Cieszę się, że z Przemkiem jest już lepiej. – powiedziała Misia. 
- Tak, ja też. Nie wiem co by się ze mną stało, gdyby do tego nie doszło. – wyznałam. 
- Musiało być ci z tym ciężko. – powiedziała ze zrozumieniem. 
- Nie życzę takiego uczucia nawet najgorszemu wrogowi. – oznajmiłam z westchnieniem. – I skoro mowa o wrogach . – dodałam, widząc w drzwiach Anitę. Rozejrzała się po pomieszczeniu i po chwili jej wzrok padł na mnie. Była wściekła. Podeszła do nas szybkim krokiem. 
- Wiesz co o tobie myślę ?! – zaczęła. Wstałam . W pozycji siedzącej czułam się bezbronna. Jakby Anita była ode mnie wyższa i silniejsza. Michalina stanęła obok mnie dodając otuchy. 
- Guzik mnie obchodzi co o mnie myślisz. – odpowiedziałam z równą nienawiścią. Na chwilę wytrąciło ją to z równowagi. 
- To twoja sprawka, prawda ? – zapytała. – Przez ciebie Michał ze mną zerwał ? 
- Och, po prostu się na tobie poznał. – powiedziałam. 
- Myślisz, że ci w to uwierzę ? – zapytała, patrząc na mnie jak na obrzydliwe robactwo. 
- Nie musisz. I wiesz jeśli będziesz mnie jeszcze nachodzić to z miłą chęcią wyjawię policji co o tobie wiem. – oznajmiłam z podstępnym uśmieszkiem.
- Nie ośmielisz się . – zbladła na twarzy . Przestała też krzyczeć. 
- Chyba mnie nie znasz jeśli tak uważasz. Już dawno powinnaś być w poprawczaku. 
- Nie masz na mnie dowodów. – powiedziała słabym głosem. 
- A skąd wiesz ? Wiesz kto jest tym anonimem dzięki, któremu Krzysztof teraz siedzi ? – zapytałam. Oczywiście łgałam jak najęta, ale nie mogłam się przed tym powstrzymać. 
- Ściemniasz. – odpowiedziała. – Krzysiek mnie nie wydał. Arka też nie. 
- Teraz mam dowód. Przyznałaś się przy tych wszystkich ludziach. – powiedziałam, pokazując na kilka osób siedzących przy stolikach i kobietę, która stała za barem. Barmanka pokiwała głową zgadzając się ze mną. Anita jeszcze bardziej zbladła, jeśli to w ogóle możliwe przy jej jasnej karnacji i wybiegła z kawiarenki aż się kurzyło. Poczułam uczucie zwycięstwa. Ale zastanawiały mnie jej słowa. Dlaczego Krzysiu nie wydał Arka ? I dlaczego ten anonim nie zrobił też zdjęcia Arkowi ? Za tym musi kryć się coś więcej. 
- To było dziwne. – stwierdziła Misia. 
- Taa, u mnie takie sytuacje to normalka. – odpowiedziałam. 
- Straciłam ochotę na tę kawę. – oznajmiła. 
- Tak ja też. Chodźmy do chłopaków. – powiedziałam . Podziękowałyśmy kobiecie za barem i ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę sali Przemka. 
Wchodząc tam nie miałyśmy szczęśliwych min, więc chłopacy od razu się zmartwili. 
- Co się stało ? – zapytał Szymon. Przemek spojrzał na mnie z czułością i zmartwieniem.
Misia opowiedziała im po krótce co się wydarzyło, gdy ja usiadłam na łóżku, łapiąc Przemka za rękę. 
- Ten dureń jest teraz w poprawczaku ? – zapytał zdezorientowany . 
- Tak, jakiś anonim wysłał policji zdjęcia, na których Krzysztof handluje narkotykami. Tylko, że nie widać komu sprzedawał to świństwo. – wyjaśniłam. 
- Arkowi, prawda ? – zapytała Misia. Pokiwałam głową. 
- Tak myślę. 
Szymon spojrzał na zegarek. 
- Na nas już czas. Zasiedzieliśmy się. – powiedział. 
- Do zobaczenia. – powiedziała Michalina . Po chwili zniknęli za zamykającymi się drzwiami. 
- Ja chyba też już pójdę. – oznajmiłam. 
- Nie, zostań jeszcze chwilkę. – powiedział Przemek ponownie przyciągając mnie do siebie. 
Czułymi pocałunkami przekonał mnie bym została z nim jeszcze dłużej. 
Cieszyłam się smakiem jego ust. Znów czułam się bezpieczna w jego ramionach. 


podoba się ? ;p
mam nadzieję, że tak ;>
trochę się rozpisałam , ale co tam xD
przepraszam za błędy i do następnego ^^

4 komentarze: