Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 15

Już od kilkudziesięciu minut przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego do obejrzenia. Obejmowałam poduszkę lewą ręką, siedząc po turecku na kanapie w salonie. Jak na złość w telewizji nie puszczali niczego czym mogłabym zając myśli, w związku z czym po głowię wciąż chodziły mi skrawki rozmowy z Bonim.
Ciche pukanie do drzwi, wywołało gwałtowny wzrost adrenaliny i strachu, a serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Przez chwilę byłam przekonana, że Daniel wrócił i tym razem nie da mi tak łatwo spokoju. Może po minucie przypomniałam sobie, że miałam mieć dzisiaj bardziej przyjaznego gościa. Uspokoiłam tętno, porzucając poduszkę i na miękkich nogach podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko by sprawdzić kto rzeczywiście za nimi stoi. Z ulgą rozpoznałam Damiana, którego od razu wpuściłam do środka.
- Przestraszyłem cię?
Widocznie nie udało mi się całkowicie się opanować, a strach nadal był widoczny na mojej twarzy.
- Nie no przestań. To nie twoja wina.
- Mam nadzieję, że nie wzięłaś się za pakowanie, mam rację?
Zmienił temat za co byłam mu wdzięczna. Nie wiedziałam jak miałabym mu uświadomić, że nie jest winien moich paranoi.
- Nie, stwierdziłam, że choć raz zrobię to o co mnie poprosisz.
- Czyli nie mogę liczyć na więcej takich przypadków?
- Może kiedyś... jakimś cudem.
Zaśmiałam się cicho i zaczęłam wchodzić na górę. Wcześniej nie wyłączyłam telewizora, więc teraz towarzyszył nam oddalający się głos prezentera wiadomości.
Stanęłam na środku swojego pokoju z lekko zagubioną miną. Podniesione brwi Damiana miały mi chyba zastąpić, krótkie - i pewnie zbędne, sądząc po jego minie - pytanie Co?.
- Wiesz gdzie trzymam torby?
Zaśmiał się cicho i otworzył moją wielką szafę, po czym wyciągnął z niej średnią torbę podróżną. Dziwne, że wcześniej jej nie zauważyłam.
- Radziłbym ci zabrać rzeczy na każdą okoliczność. Nie wiem ile tam będziemy no i gdzie nas poniesie. - uśmiechnął się figlarnie i puścił do mnie oczko.
- Jesteś pewny, że nie chcesz mnie wyręczyć w pakowaniu? - zapytałam żartobliwie, choć tak naprawdę błagałam go na kolanach by zrobił to za mnie, gdyż nie miałam zielonego, żółtego czy pomarańczowego pojęcia co tak naprawdę mam ze sobą wziąć.
Spojrzał na mnie sceptycznie, ale po chwili uśmiechnął się niczym sfinks.
- W takim razie musisz przyrzec, że nie będziesz marudzić bez względu na to co ci tam zapakuję. 
I tak nie pamiętam zawartości swojej szafy, ale raczej wolę wiedzieć co mam zapakowane i sama podjąć ten wybór. Uśmiech Damiana uświadamia mi, że użył podstępu by wymigać się od mojej prośby. Dodałam sobie do listy jego kolejną cechę, spryt.
- Dobra, odsuń się.
Posłusznie przeszedł na moje miejsce na środku pokoju, gdy ja stanęłam przed szafą i zaczęłam starannie przeglądać i analizować jej zawartość.
Wkrótce wybrałam kilka par spodenek, spodni, koszulek i bluz na chłodne wieczory bądź noce, no i oczywiście kilka par butów. Pomyślałam o tym, że nie wiadomo gdzie będziemy chodzić ani co robić, więc spakowałam jeszcze kilka sukienek, które znalazłam na wieszakach.
Gdy przeszłam do bielizny Damian podszedł do mnie i z iskierkami w oczach zachęcił bym wzięła koronkowe figi w malinowym kolorze, bo są wyjątkowo urocze.
Spojrzałam na niego rozbawiona, na co odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Chcesz mi wybrać bieliznę?
- Byłbym zaszczycony.
- Fajna zabawa?
- Jeszcze się pytasz.. Jestem fascynatem damskiej bielizny.
- I pewnie zrobiłeś sobie z niej ołtarzyk nad łóżkiem, co?
- No pewnie, z twojej w dodatku. - zaśmiał się cicho widząc moją zdziwioną minę. Po chwili jednak się opamiętałam i uśmiechnęłam się sprytnie.
- Kradzież jest karana.
- A kto powiedział, że ją ukradłem? - zrobił zbolałą minę i pokręcił głową. - Nie wiem dlaczego ci to przyszło do głowy.
- Nie jestem stu procentowo pewna, zresztą wiesz z jakich przyczyn, ale raczej nie dałabym ci własnej bielizny. Skoro nie zrobiłabym tego teraz to raczej wcześniej też nie.
- A co jeśli byłaś wtedy pijana?
Przestałam się uśmiechać i zastanowiłam się nad tym chwilę. W prawdzie pod wpływem alkoholu można zrobić coś głupiego, a jak już wiem często bywałam pijana, więc w sumie mogło to być prawdą. Jednak myśl, że Damian może mieć ołtarzyk z moją bielizną otoczoną świecami, wydawała mi się dziwna i nie pasująca do mojego przyjaciela.
- Nie nabierzesz mnie na to. - pokazałam mu język, zachowując się jak dwulatka i wybrałam na chybił trafił bieliznę po czym schowałam ją w małej reklamówce i wrzuciłam do torby.
Damian dał sobie spokój, wiedząc, że go przejrzałam i położył się na łóżku.
- No, to teraz możemy odpocząć.
Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką, która jakimś cudem znalazła się blisko szafy.

Nazajutrz wstałam o siódmej by mieć przyzwoicie dużo czasu na śniadanie i poranną toaletę. Nią szczególnie powinnam była się cieszyć, bo nie wiadomo kiedy kolejny raz skorzystam z prysznica. Sprawdziłam czy na pewno wzięłam wszystko co może mi się przydać, przewiesiłam sobie przez ramię torebkę, złapałam torbę i zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie rodzice ze śniadaniem. Swój bagaż położyłam obok namiotu i śpiwora, niedaleko drzwi wyjściowych po czym weszłam do kuchni.
Jadłam w spokoju śniadanie, gdy do głowy przyszła mi wczorajsza wycieczka po domu i przeglądanie albumów.
- Znalazłam wczoraj mnóstwo swoich zdjęć w waszej szafie.
Mama otworzyła szeroko oczy ze zdumienia a tacie upadł widelec. Już chciałam ich zapytać czy nie posunęłam się za daleko, gdy do kuchni weszła Kinga. Wcześniej nie słyszałam warkotu silnika, ani nawet dźwięku otwieranych drzwi.
- Dzień dobry. Jak tam, gotowa?
Jej podekscytowanie w żadnym stopniu nie zmalało, nawet gdy zauważyła zmieszane twarze moich rodziców, które taktownie zignorowała.
- Chyba tak.
Odpowiedziałam trochę zła na siebie, że wczoraj nie zaczęłam tego tematu. A teraz musiałam się pogodzić z tym, że na razie niczego się nie dowiem.
- Wzięłaś telefon? - zapytał tata odzyskując panowanie nad sobą. Byłam zdziwiona, że moje pytanie aż tak wytrąciło ich z równowagi.
Poklepałam się po kieszeniach spodenek i ponownie zdziwiona stwierdziłam, że nie mam go przy sobie.
- Pójdę po niego. - zaoferowała się mama, i nawet nie poczekała na żaden sprzeciw czy aprobatę.
Uznałam, że to dobry moment by się czegoś dowiedzieć. Przeprosiłam Kingę i tatę i wymknęłam się z kuchni za mamą. Znalazłam ją skuloną przy łóżku. Podeszłam do niej i uklęknęłam dotykając jej ramienia.
- Mamo, co się stało?
Z jej ust wydobył się cichy jęk. Zauważyłam też kilka łez, ściekających z jej policzka.
- Ja.. Muszę ci coś powiedzieć. - wyjąkała patrząc mi prosto w oczy. - Nie jesteś naszą córką.





zbyt krótki? wybaczcie, wciągnął mnie wir wydarzeń ;)
co do Boniego.. więcej o tej tajemniczej postaci w następnym rozdziale,
który prawdopodobnie pojawi się najprędzej za TRZY tygodnie. 
w końcu gdzieś wyjeżdżam i nie będę miała czasu na pisanie. 
to tyle, do następnego ^^

4 komentarze:

  1. TRZY TYGODNIE!!!!!! Chcesz mnie zamordować? :P na wyjeździe życzę mnóstwa zabawy i także przypływu weny ;)
    a co do rozdziału to mi się baaardzo spodobał mimo Boniego i niusa mamuśki. Chociaż spodziewałam się tego po wspomnieniach Jagody ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. 3 tygodnie ?! o matulu...
    no to się porobiło teraz.
    udanego wyjazdu ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jak możesz zostawić nas bez kolejnego rozdziału na 3 tygodnie?!
    Nie ma co.. Jak wrócisz oczekuje nowego i DŁUGIEGO rozdziału.
    po za tym asghdhgbkgklsgnlso... DAMIAN ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. super! zapraszam do mnie http://anythingcouldhappen-mystory.blogspot.com/
    wszelkie opinie mile widziane!

    OdpowiedzUsuń