Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 14

Obudziłam się przykryta po uszy puchatą kołdrą. Przetarłam zaspane oczy i odrzuciłam przykrycie na bok. Pomimo tego, że okno było trochę uchylone, w pokoju było niewyobrażalnie duszno.
Dałam sobie spokój z przebieraniem i postanowiłam zejść na dół. Na schodach usłyszałam przyciszone głosy rodziców i Damiana. Zdałam sobie sprawę, że to on zaniósł mnie do mojego pokoju i najwidoczniej czekał na przyjazd moich rodziców. Błyskawicznie przypomniały mi się zdarzenia zeszłej nocy. Teraz czułam tylko ulgę, że Damian jest przy mnie i mogę na niego liczyć.
- Dzień dobry.
Przywitałam się z resztą, wchodząc do kuchni. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu, co przypomniało mi, że ostatnim posiłkiem jaki jadłam, była jajecznica przygotowana przez Kingę.
- O czym tak szepczecie? - zapytałam, nie dając im dojść do głosu.
- O niczym ważnym. Siadaj, zaraz podam ci śniadanie.
Mama wstała od stołu i podeszła do szafki, na której zaczęła przygotowywać kanapki i herbatę, natomiast ja spojrzałam wymownie najpierw na Damiana, potem na tatę - oboje dzielnie nie ugięli się pod moim spojrzeniem - i usiadłam obok niego przy stole. Jeszcze raz spojrzałam na, siedzącego naprzeciwko mnie przyjaciela, ale ten odwrócił wzrok.
Musieli coś knuć.
Smacznie wyglądające śniadanie, skutecznie odwróciło moją uwagę. Gdy skończyłam jeść, zdałam sobie sprawę, że od kiedy tu weszłam żadne z nich nie pisnęło choćby słówka. Wydało mi się to trochę dziwne, więc gdy odstawiłam, w połowie opróżnioną szklankę, postanowiłam coś z tym zrobić.
- Powiecie mi o co chodzi?
Zapytałam ostrzejszym tonem niż zamierzałam, przez co w efekcie mama wzdrygnęła się lekko, jakby przywykła już do ciszy między nami.
- Trzeba jej w końcu powiedzieć. - odezwał się tata, patrząc pytająco na mamę. Ta skinęła głową z westchnieniem, a mnie na myśl przyszło kilka koszmarnych scenariuszy ich dziwnego zachowania.
- Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli wyjedziesz.
Przez chwilę przetrawiałam sens zdania wypowiedzianego przez tatę. Mam się wyprowadzić, bo mają już dość tego, że przypominam sobie marne skrawki mojego życia? Wyjechać na jakiś czas? Czy zniknąć z ich życia i wyprowadzić się do innego miasta? A może Daniel zagroził, że jeśli się od nich nie wyprowadzę puści ten dom z dymem łącznie z mieszkańcami?
Damian widząc moją zdezorientowaną i przestraszoną minę pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Opowiedziałem twoim rodzicom o tym, że był tu w nocy Daniel i oczywiście przeprosiłem ich kilkadziesiąt razy, za to, że nie potrafiłem cię należycie przed nim ochronić. - mama złapała go pokrzepiająco za rękę dodając otuchy i dając do zrozumienia, że nie mają mu tego za złe - Wiedzieli już co nie co o jego życiu, tak jak ja, słyszeli o nim wiele rzeczy, więc razem stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jeśli wyjedziesz i się od niego oddalisz. To znaczy mam zamiar zabrać cię na jakiś biwak z dala od domu, być może z naszą paczką przyjaciół.
Od razu odetchnęłam z ulgą na wieść, że żadne z moich przypuszczeń się nie sprawdziło.
- Już myślałam, że macie mnie dość. - wyszeptałam jedną ze swoich obaw, nie chciałam teraz wspominać o Danielu.
- Co? Oczywiście, że nie. - powiedziała mama i momentalnie znalazłam się w jej uścisku. - Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?
- Chyba mam zbyt wybujałą wyobraźnię. - wymamrotałam, na co wszyscy się zaśmiali, dzięki czemu odgoniłam od siebie te nieprzyjazne podejrzenia.
- To kiedy wyjeżdżamy? - pytam, gdy mama zajmuje krzesło obok Damiana.
- Możemy nawet jutro.
- Im szybciej tym lepiej. - kwituje tata, na co ja tylko kiwam głową.

Kilka godzin później, rodzice zadeklarowali się, że kupią mi namiot i inne potrzebne rzeczy na biwak. Nie zamierzałam ich powstrzymywać. Nie widziałam w tym nawet sensu. Natomiast Damian pojechał do siebie by zadzwonić do naszych przyjaciół i namówić by z nami pojechali. Gdy rodzice zostawili nas na chwilę samych w kuchni, stwierdził, że powinnam na nowo poznać innych znajomych, bo być może dzięki ich obecności coś powróci do mojej nadwerężonej pamięci. Zakomunikował mi też, że przyjedzie wieczorem i pomoże mi się spakować, żebym czasami nie zabierała ze sobą kilku potężnych, i całkiem niepotrzebnych, walizek.
Teraz z braku jakiegokolwiek zajęcia chodziłam bez celu po domu. Nie miałam zamiaru podpadać Damianowi i zabierać mu tej "przyjemności" w pakowaniu, albo nadzorowaniu pakowania moich rzeczy. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
Zwiedziłam już cały salon i kuchnię, swojego pokoju miałam już dość, ale gdy trafiłam na drzwi sypialni rodziców postanowiłam trochę w niej poszperać. Bez wahania weszłam do środka i darowałam sobie zamknięcie drzwi za sobą, poza mną nikogo tu nie było. Pomieszczenie samo w sobie wyglądało normalnie. Duże małżeńskie łóżko. Dwie szafki nocne. Brązowa komoda z telewizorem i ogromna trzydrzwiowa szafa. Ze wszystkich tych rzeczy najbardziej zaciekawiła mnie szafa. Ile tajemnic można w niej ukrywać? A ile wspomnień?
Otworzyłam ją i moim oczom ukazało się kilka półek zapełnionych spodniami i bluzkami, obok wisiało pełno wieszaków z koszulami, sukniami... generalnie, o jakich rzeczach bym nie pomyślała, wszystkie były tutaj.
Zawiedziona perspektywą nie znalezienia niczego ciekawego postanowiłam zamknąć szafę i przestać myszkować gdzieś, gdzie na pewno nie jest to fair w stosunku do rodziców. Jednak moje spojrzenie powędrowało na dno szafy, w którym leżało kilka zamkniętych pudeł średniej wielkości. Nie potrafiłam się oprzeć chęci otworzenia ich, dlatego usiadłam na zmieni po turecku i sięgnęłam po pierwsze, położone po mojej prawej stronie.
Z coraz większym podekscytowaniem, ale i lekką obawą otworzyłam obiekt mojego zainteresowania. Znajdowały się w nim głównie albumy. Przejrzałam kilka z wierzchu, ale znalazłam w nich zdjęcia z wakacji i przeróżnych uroczystości. Odłożyłam je na bok i sięgnęłam po następne. W tych z kolei były nasze fotografie ze ślubów i wesel. Na wielu uśmiecham się stojąc obok pary młodej, babć i dziadków, kuzynów, kuzynek i oczywiście świadków. Nie brakuje też zdjęć rodziców z siostrami, braćmi czy kim tam jeszcze.
Znudzona tym, że żadne nie przywróciło mi pamięci otworzyłam przedostatni album, ukazujący fotografie mnie jako dziecka. Być może miałam wtedy z osiem albo dziewięć lat. Na kilku zdjęciach rozpoznaję Kingę - takie same piwne oczy, piegi i kasztanowe loki. Musiałyśmy już wtedy się przyjaźnić. Przewracam szybko kartkami, szukając młodego chłopca, ale z opóźnieniem przypominam sobie z opowieści Damiana, że poznaliśmy się dopiero na imprezie, gdy nie byliśmy już dziećmi.
Odechciewa mi się oglądania kolejnych, niczego nie mówiących mi zdjęć, ale otwieram to ostatnie, wiedząc, że i tak wróciłabym, żeby zaspokoić swoją ciekawość i upewnić się, że nie ma tu już niczego co mogłoby mi pomóc.
Pierwsze zdjęcie wydaje mi się dziwnie znajome - niemowlę, w którym rozpoznałam siebie. Następne ukazywało mnie jako dwulatkę i kobietę o długich, brązowych i kręconych włosach. Kolejne mnie wśród bawiących się dzieci. Zdziwiło mnie to, że wszyscy byliśmy ubrani w takie same granatowe mundurki.
Oderwałam wzrok od albumu i przycisnęłam ręce do skroni, żeby choć trochę załagodzić niespodziewany, ostry ból głowy, który przeszył mi czaszkę. Z każdym oddechem ból się nasilał, a w umyśle krążyły mi powracające wspomnienia z dzieciństwa. Dzieci, z którymi się bawiłam na placu zabaw. Uderzyła we mnie wiedza, że kazano nam nosić te mundurki, ale nia miałam pojęcia dlaczego. Kobieta, która tak czule mnie obejmowała na zdjęciu kładła mnie spać i czekała aż nie zasnę, śpiewając mi kołysanki. Co rano przychodziła i pomagała mi się ubrać i zaprowadzała mnie na śniadanie, gdzie czekały na nas też inne dzieci, w różnym wieku.
Zupełnie niespodziewanie ból głowy zniknął, na co szczerze się ucieszyłam, bo był wyjątkowo okropny, ale poczułam też ukłucie żalu, bo wspomnienia także przestały do mnie wracać. Jedyne co mogłam teraz wspominać to fakt, że nie mam pojęcia gdzie się znajdowałam jako dwulatka i gdzie w tym czasie byli moi rodzice. Przychodziło mi do głowy jedno wyjaśnienie, ale nie chciałam go do siebie dopuścić. Znów spojrzałam na zdjęcia i przewróciłam kolejną stronę, na której w końcu zobaczyłam siebie z rodzicami. Niestety nie miałam z nimi żadnych zdjęć sprzed moich skończonych dwóch lat.
Zamknęłam album, schowałam go razem z innymi do pudła i odstawiłam go na swoje miejsce. Wstałam powoli, bojąc się, że ból głowy mógłby powrócić, ale nie poczułam niczego poza tym, że zdrętwiały mi nogi. Zostawiłam szafę w pozornie nienaruszonym stanie i zamknęłam za sobą drzwi.
Nie wiedziałam co o tym myśleć, więc postanowiłam na razie się nad tym nie zastanawiać. W swoim pokoju opadłam bezwładnie na łóżko, ponieważ nie byłam wstanie zmusić się do czegokolwiek innego.
Jednak, gdy zadzwonił mój telefon byłam zmuszona, żeby go odebrać. Inaczej, ktoś mógłby źle pomyśleć, że coś mi się stało i nie wiem... wezwać policję? Chciałam tego uniknąć. I tak miałam już sporo na głowie.
- Słucham? - zapytałam nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Zobaczysz będziemy się świetnie bawić. - zaczęła rozentuzjazmowana Kinga. - Wszyscy się odprężymy i zaszalejemy.
- Aż się boję co masz na myśli, mówiąc o tym, że zaszalejemy. - odpowiadam zaczepnie. Radość Kingi na chwilę odciągnęła mnie od rozmyślań.
- I dobrze. A po za tym, poznasz Konrada.. to znaczy, wiesz o co mi chodzi, prawda?
- Tak, jasne. Rozmawiałam już na ten temat z Damianem.
Przypominam sobie słowa przyjaciela, że dobrze by było gdybym na nowo poznała naszych znajomych.
- Okej to do zobaczenia jutro. Lecę się pakować. Narazie.
- Cześć.

Myśl o biwaku i obecności Damiana i Kingi pozwala mi się trochę odprężyć. Oddycham z ulgą, myśląc, że być może zbyt przesadnie podchodzę do mych wspomnień. Skoro przypomniało mi się to, to i reszta także do mnie powróci. A to zawsze jakaś dobra nowina. Uśmiecham się na myśl o mojej głupocie, gdy z telefonu dobiegają kolejne dźwięki przychodzącego połączenia.
Tym razem także nie patrzę kto o mnie dzwoni. Z niewiadomego powodu jestem pewna, że to Damian.
- Tak?
- Cześć Jagoda. Pewnie mnie nie pamiętasz. To ja Boni, przyjaciel Daniela. 




teraz chyba nie jest zbyt krótki, prawda? ;)
mam też nadzieję, że nie jest nudny ^^
do następnego! ;D

5 komentarzy:

  1. poproszę takiego Damiana z dostawą do domu : )

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze gada Effy ;)
    jestem ciekawa tej imprezy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też takiego poproszę :D z kokardką, jeśli można prosić :D no jestem ciekawa biwaku i - kto to jest do cholery Boni!? WTF!?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Świetny. ;D Czekam na dalszy ciąg intrygująco rozpoczynającej się rozmowy z Boni. :p
    Pozderki. ;*

    OdpowiedzUsuń