Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 12


Zaschło mi w ustach a serce biło mi nierównomiernie i głośno. Ciemna sylwetka oświetlana tylko z jednej strony lampą uliczną, przestępowała z nogi na nogę. Odczuwałam przemożne pragnienie zatrzaśnięcia drzwi, ale wiedziałam, że na nic by się to zdało.
- Nie przyszłaś.
Zimny ton Daniela zmroził mnie jeszcze bardziej. Jak to jest, że zjawia się wtedy kiedy tego nie chcę? Jeszcze kilka godzin temu ucieszyłabym się z tego, że mój tak zwany, jedyny możliwy informator mnie odwiedził. Teraz jednak pragnęłam zapaść się pod ziemię i udawać, że nie istnieję.
- Daniel.. - zdołałam wyszeptać tylko jego imię. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Uwielbiam, gdy wymawiasz moje imię, skarbie. - uśmiechnął się i bezczelnie wszedł do środka. - Zamknij drzwi. - dodał surowiej.
I choć moje wszystkie kończyny odmawiały mi posłuszeństwa, jemu się nie sprzeciwiały.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam głośniej, odzyskując wewnętrzną siłę.
- Dlatego, że ty nie raczyłaś się do mnie pofatygować. A przecież wysłałem ci swój adres.
- A co jeśli nie miałam ochoty się do ciebie fatygować? - kłamałam jak z nut, no .. w połowie.
- Skarbie, oboje wiemy, że ta niewiedza zżera cię od środka. Przede mną niczego nie ukryjesz. - dodał ciszej schylając się nade mną.
- Nie mów do mnie skarbie.
Nie podobało mi się w jaki sposób do mnie mówił. Nie czułam nic do tego człowieka. Może z wyjątkiem lekkiej ciekawości i gniewu pomieszanego ze strachem.
- A to dlaczego? Podobało ci się, gdy tak mówiłem. Jesteś sama?
Dodał zaglądając do kuchni i salonu. Przypomniałam sobie o Damianie, który spał smacznie niczego nie podejrzewając. Nie mogą się tu spotkać.
- Tak. Dlatego lepiej będzie jeśli sobie pójdziesz.
Daniel uśmiechnął się uśmiechem sfinksa i podszedł do schodów.
Nie, tylko nie to. - błagałam w myślach, starając się wymazać z twarzy targające mną emocje. Wszedł na stopień i znieruchomiał, a mnie aż zrobiło się gorąco ze strachu.
- Jesteś pewna? Że nie ma tu nikogo oprócz nas?
- Myślałam, że cię nie okłamywałam, więc uważasz, że teraz bym się tego dopuściła? - zapytałam sprytnie.
- Jesteś nieprzewidywalna. U ciebie nigdy nic nie wiadomo... Właśnie to mi się w tobie spodobało.
Wszedł na drugi stopień, obserwując wyraz mojej twarzy.
- Opowiesz mi.. o nas?
Trudno było mi to z siebie wykrztusić , ale za żadne skarby świata nie chciałam zobaczyć tu konfrontacji Damiana i Daniela.
Ten ostatni uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.
- Tak już lepiej.
Spojrzałam na niego wymownie, a on zaśmiał się tylko i pokręcił głową.
- O co ci chodzi? - zapytałam skonsternowana.
- Zawsze, gdy mnie o coś prosiłaś, robiłaś to w bardzo miły sposób..
Przełknęłam narastającą gulę w gardle, przygotowując się na najgorsze.
- To znaczy?
- Och, nic takiego. - odpowiedział, widząc moją minę. - Całowałaś mnie tak długo aż ustąpię.
I spodziewa się, że teraz też tak zrobię? To niedorzeczne. Być może kiedyś... kiedy byłam w nim zakochana tak robiłam, ale teraz nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić.
- Zapomnij. - wykrztusiłam i cofnęłam się mimowolnie, odzyskując władzę nad swoim ciałem.
- Mogę to zrobić.. ,ale tylko dzisiaj.
Co? Mam go teraz uważać za wspaniałomyślnego?
- Przejdziemy się?
Zapytałam, mając nadzieję, że "ustąpi" mi także w tym, a ja zabiorę go daleko od Damiana. Bądź co bądź ich spotkanie mogłoby się źle skończyć. Nie chciałam nawet o tym myśleć, ale przypomniało mi się ich ostatnie spotkanie i wściekłość Damiana na widok mojego gościa w szpitalu..
Daniel kiwnął głową i otworzył mi drzwi, przepuszczając mnie pierwszą. Czułam, że źle robię, ale co innego mi pozostało?
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało, a ja powoli zaczynałam się oswajać z jego towarzystwem, co nie znaczy, że przestałam się go obawiać. Od czasu do czasu mijały nas jakieś samochody, ale to byli jedyni przejezdni, których mogłam poprosić o pomoc w skrajnej sytuacji.. Miałam ochotę uderzyć się za te myśli. Nic już nie mogłam poradzić, a przez nie mogłam wpaść w paranoję i niczego się nie dowiedzieć.
- Jesteś bardzo milcząca.
Stwierdził, bardzo łagodnym głosem, przerywając ciszę między nami. Nie wiedziałam czy to tylko pozory, czy naprawdę chciał, żebym go na nowo polubiła.
- A dziwisz mi się?
- Szczerze mówiąc tak. Zazwyczaj lubisz być w centrum uwagi.
- No cóż, utrata pamięci robi swoje.
- Właśnie dlatego chciałem się dzisiaj z tobą spotkać. Żeby odświeżyć ci pamięć.
- Czy to prawda? - wypaliłam, nie potrafiąc się powstrzymać.
- Czy co jest prawdą?
Odpowiedział mi pytaniem i pociągnął za łokieć, zatrzymując mnie.
- Że jesteś chamem dla kobiet.
Chyba przesadziłam ze szczerością. Spojrzałam z przestrachem w jego zielone oczy, spodziewając się gniewu, ale zastałam tam tylko ciekawość.
- Ciekawie to ujęłaś. - prychnął, absolutnie mnie zadziwiając. Według mnie taki gest do niego nie pasował.
- Czyli to kłamstwo?
Przez dłuższą chwilę mi nie odpowiadał, i nie wiedziałam czy dlatego, że chce abym sama do tego doszła, czy dlatego, że zastanawia się jak albo co mi odpowiedzieć.
Ale nad czym się tu zastanawiać? Odpowiedz na to pytanie jest jasna - tak albo nie, a jego milczenie mówiło samo za siebie.
- Chce wrócić do domu.
Powiedziałam uświadamiając sobie, że stoję obok jakiegoś kryminalisty, w środku nocy na pustej ulicy, a on darzy mnie czymś w rodzaju "ciepłych" uczuć. Oszalałam, wychodząc z nim na zewnątrz. Mogłam zamknąć się w pokoju i zadzwonić po policję.
- Sama? - zapytał czymś rozbawiony.
- Tak.
Miałam nadzieję, że mój głos nie drży i nie zdradza mojego strachu przed nim. Po głowie krążyły mi słowa Damiana "I uważasz, że na tym to się zakończy? To się grubo mylisz." .
- Wobec tego do zobaczenia.
Szczęka opadła mi z wrażenia. Nie wiedziałam czy sobie ze mnie żartuję czy mówi poważnie.
- Nie chcę cię już nigdy widzieć.
- Zobaczymy.. - powiedział zamyślony, po czym odwrócił się i poszedł .
A więc to już koniec? Dał mi spokój? Uszczypnęłam się kilka razy, nie wierząc, że właśnie zostawił mnie tu tak, bez wyrządzonej krzywdy jakiej się spodziewałam.
Odetchnęłam z ulgą, po czym ruszyłam pędem do domu, bojąc się, że Daniel zmieni zdanie.
Gdy już do niego dotarłam, starałam się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi, by nie obudzić Damiana. Wiedziałam, że nie zdołam przed nim tego ukryć, ale nie miałam najmniejszej ochoty teraz rozmawiać na ten temat. Oparłam się o drzwi, nie wiedząc czy pójść na górę i po prostu iść spać czy zostać tutaj i wszystko sobie przemyśleć. Kończyny znów odmówiły mi posłuszeństwa, więc usiadłam na ziemi, podkulając nogi pod brodę.
Choć na zewnątrz byłam skamieniała jak posąg w środku cała drżałam ze strachu i nowo nabytej wiedzy.
To prawda, że Daniel źle traktuje swoje dziewczyny. Ja z pewnością nie byłam wyjątkiem.. Uderzył mnie do jasnej cholery! Teraz nie miałam co do tego wątpliwości. I nie był to pewnie jedyny raz..
 Nie chciałam nawet myśleć o tym, do czego ten facet jest zdolny. Sama jego postawa wzbudzała we mnie tylko same niemiłe odczucia, a co dopiero jego czyny. Po całym tym spotkaniu i wyjaśnieniach Damiana nie chciałam już niczego wiedzieć na temat tego "związku", co więcej, pragnęłam z całych sił sobie tego nie przypominać, już nigdy. Nie mam pojęcia co mną kierowało ani co czułam, gdy zgodziłam się na "bycie z nim". A co jeśli wcale się nie zgodziłam? Pokręciłam głową, wyrzucając niepokojące mnie myśli. Wiedziałam jedno, Daniel nie da mi spokoju. Cokolwiek zrobię, gdziekolwiek pójdę on zawsze gdzieś tam będzie.
Nawet wtedy kiedy stawał po kolei na stopniach uśmiechał się chytrze, jakby wiedział, że na górze jest Damian. Nie zdziwiłabym się jakby wiedział też, że moich rodziców nie ma w domu. Ta myśl była okropna i bałam się, że za chwilę popadnę w paranoję. Nie potrafiłam już kontrolować łez, które spływały mi policzkach. 
Byłam tak rozstrojona, że nie usłyszałam głośnego tupania po schodach.
- Jagoda? Szukałem cię.
Chwilę później Damian ukląkł przede mną, odgarniając mi włosy z twarzy.
- Jagoda, proszę cię mów do mnie.
Naprawdę chciałam mu powiedzieć, że miał rację co do Daniela, o moim strachu przed nim, ale gdy tylko otworzyłam usta wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Damian kierowany troską przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.
Jego ramiona były takie ciepłe i przynosiły mi ukojenie. Można czuć się w nich bezpiecznie, ale na myśl o tym, przyszło mi do głowy jak różni się to od tego w jaki sposób mógł mnie traktować Daniel, narkoman i kryminalista.
Poczułam, że robi mi się słabo i zimno. A potem ogarnęła mnie moja stara przyjaciółka - ciemność.



chyba dodałam szybciej niż zazwyczaj, więc jest to jakiś postęp.
do głowy przyszło mi kilka nowych pomysłów, które mam nadzieję, już niedługo wcielę w życie ;)
bardzo dziękuję, za  te miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem.
naprawdę jestem aż tak okropna? ;c
wracając, dodały mi motywacji i chęci do pisania, tak więc NIE KRĘPUJCIE SIĘ i piszcie co myślicie ;D
do następnego ^^

5 komentarzy:

  1. moje przypuszczenia się sprawdziły ! :D niezmiernie cieszę się, że dodałaś wcześniej i nie musieliśmy tak długo czekać :)
    weny,weny,weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja ciągle czekam na "ostre" sceny! :D wcielaj jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm, trochę się nad nimi zastanawiałam, ale nie do końca wiem co masz na myśli pisząc "ostre". jakieś wskazówki? ;)

      Usuń
  3. A ja bym chciała, żebyś opisywała więcej wspomnień związanych z Damianem. I żebyś ich zeswatała o! :D a ostre sceny no to ej dawaj coś pikantnego między nią a Damianem!!! :D

    OdpowiedzUsuń