Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 36




- Mam nadzieję, że nie ściągnąłeś mnie tutaj na darmo.
Usiadłem w jedynym czystym fotelu, lustrując nowe otoczenie. Zapyziała nora mieszcząca łóżko, stolik i jeden fotel. Na podłodze walały się stare opakowania po papierosach, narkotykach czy kondomach. Na stoliku stało kilka butelek wódki.
- Nie pożałujesz.
- Ta.. Mógłbyś tu czasem posprzątać.
Alan usiadł na łóżku i zapalił papierosa. Zaciągnął się głęboko po czym wypuścił szary dym.
- Mam inne zajęcia. – uśmiechnął się chytrze i w odpowiedzi z jeszcze mniejszej łazienki niż ten pokój, wyszła długonoga blondynka. Ubrana w jedwabne pończochy i prześwitującą halkę.
- Właśnie widzę.
- Mam zrobić coś jeszcze misiaczku?
Oparła się plecami o framugę drzwi, prężąc się jak spragniona kotka. Przygryzała dolną wargę w niemym oczekiwaniu. Ku mojemu i jej zdziwieniu Alan rzucił jej pod nogi banknot dwustu złotowy i odparł z pogardą.
- Spieprzaj stąd dziwko. Mam interes do załatwienia.
Moje rozmyślania na temat dumy i godności takich lasek podkreśliło zachowanie dziewczyny. Ta, spojrzała tylko na Alana wrogo, podniosła pieniądze po czym nałożywszy płaszcz wyszła z mieszkania. Całkowicie bezproblemowa znajomość.
- Zamieniam się w słuch. - zaszydziłem. Alan wypił kolejny kieliszek wódki.
- Zawsze twierdziłem, że ten twój cynizm do niczego cię nie zaprowadzi.
- Jeśli wezwałeś mnie tylko po to, żeby sobie pofilozofować..
- Spokojnie.. Mam dla ciebie coś co na pewno choć trochę poprawi twój humor.
Alan podszedł do maleńkiej szafki przy łóżku.
- Do rzeczy.
Chłopak rzucił na stolik kilka zdjęć na oko niespecjalnie ciekawych.
- Co to ma być?
- Odpowiedzi na twoje pytania.
Rzuciłem niechętne spojrzenie na pierwsze z brzegu zdjęcie. Kilka tańczących osób, kilka siedzących. Rzecz się działa w barze, ale co z tego?
- Możesz się nie zgrywać?
- A ty się możesz w końcu przyjrzeć?
Skapitulowałem. Alan potrafi się uprzeć bardziej niż niejedna kobieta. Wziąłem do ręki wszystkie zdjęcia i zacząłem je analizować. Zaskoczony coraz szybciej przekładałem jedno zdjęcie za drugim.
- Skąd to masz?
Alan zaśmiał się cicho i wysypał zawartość bezbarwnej torebki na zagracony stolik. Obserwowałem chłopaka do chwili w której wciągnął całe to cholernie dobre gówno.
- Moi ludzie natknęli się na nich na ulicy i szybko skojarzyli piękne twarzyczki ze zdjęć, które nam wysłałeś.
Uśmiechnąłem się zadowolony z takiego przebiegu naszej rozmowy i poklepałem Alana po ramieniu.
- Czasami się jednak na coś przydajesz.
Wstałem z miejsca i ruszyłem do wyjścia. Przy drzwiach usłyszałem głos chłopaka.
- Co z zapłatą?
- Dostaniesz, gdy przyjdzie na to czas.


Siedziałam na ławce po turecku, obserwując przechodzących ulicą ludzi. Wyszłam z domu jakieś pół godziny temu. Nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, a nie chciałam wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń w przyjaciołach. Zaczynałam się powoli denerwować jutrzejszym spotkaniem z Kajetanem, a do głowy przychodziły mi co raz to nowe czarne scenariusze.
W jednej chwili pozwalałam im pochłaniać mnie od środka a w drugiej odganiałam je od siebie jak natrętne muchy. Walczyłam tak sama ze sobą i nawet nie zauważyłam, że Damian nie stoi przede mną sam.
- Boże.
- Takiego przywitania się nie spodziewałam.
Dziewczyna o filigranowej sylwetce uśmiechnęła się do mnie szeroko i otworzyła równie szeroko ręce. Bez zastanowienia przytuliłam ją na przywitanie.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, że brakuje mi moich przyjaciół - których i tak przecież nie pamiętam – po tym jak wyjechali ze mną w jakieś odludzie. Niesamowicie się z nimi zżyłam, ale życie nie pozwala mi na słabości. Nie dopuszczałam do siebie tęsknoty za nimi.
- Co tutaj robisz?
- Przyjechałam cię odwiedzić.
Usiadłyśmy, nie zwracając uwagi na Damiana, który przyglądał nam się z lekkim rozbawieniem.
- Zostawię was. – powiedział, mrugając porozumiewawczo i wolnym krokiem skierował się ku domowi.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę, Lena.
- Miło mi to słyszeć.  
Lena zaśmiała się cicho, po czym odwróciła ode mnie wzrok.
- No mów. Widzę, że coś się stało.
Przez dłuższą chwilę żadna z nas niczego nie powiedziała. Lena nerwowo pociągała za pasek torebki i nie spuszczała wzroku z płytki chodnika. Miałam wielką ochotę ponaglić ją, spróbować powiedzieć coś, dzięki czemu zacznie mówić, ale podświadomie powstrzymałam się przed tym. Chciałabym, żeby ktoś na mnie naciskał, gdybym miała problem?
Nim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie Lena westchnęła cicho, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Byłam naiwna i głupia, wiesz?  
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam jak lekki wiatr rozwiewa jej włosy, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Przebaczyłam mu.
- Naprawdę?
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie zdziwiłam. I to bardzo.
Lena pokiwała głową i pierwszy raz od dłuższej chwili spojrzała mi w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ostatkiem sił powstrzymuje się przed płaczem.
- Chciałam zapomnieć o tym co było. Chciałam, żeby znów było tak jak dawniej. Tak wspaniale.. Naprawdę było nam razem dobrze. Jeszcze przy nikim nie czułam się tak szczęśliwa jak przy nim. Przynajmniej do czasu.
- Ale skoro do siebie wróciliście, to dlaczego jesteś taka smutna?
W tej chwili wykazałam się niedomyślnością godną statystycznego faceta, dla którego prawdziwym problemem jest utrata sygnału w dekoderze podczas ważnego meczu. Lena jednak nie przejęła się tym i kontynuowała swój wywód.
- Wydawał się taki szczęśliwy, kiedy mu o tym mówiłam. Był gotów nieba mi przychylić.. Tak mówił. – uśmiechnęła się lekko po czym zapatrzyła się w ludzi niedaleko nas. Tak było lepiej. Mówienie o problemach zwykle sprawia wiele nieprzyjemnych uczuć. Łatwiej nie patrzeć na reakcje rozmówcy. – Przez pewien czas czułam się jak w niebie. I gdy już już miałam zapomnieć..
- On..
- Zostawił mnie.
W jej ustach te słowa brzmiały tak sztucznie. Jakby wymawiała je inna osoba.
Nie rozumiałam tego. Chciał do niej wrócić, żałował tego co zrobił.. Kolejna męska gierka? Czułam w sobie falę nienawiści skierowaną do tego kolesia. Wiedziałam, że gdybym spotkała go teraz na ulicy, nie potrafiłabym przejść obok niego obojętnie. Obawiałabym się o to, czy ktokolwiek potrafiłby oderwać mnie od niego po tym jak rzuciłabym się na niego z pięściami.
-  Pewnego wieczoru zabrał mnie na spacer tylko po ty by powiedzieć mi, że już mnie nie kocha i że niepotrzebnie zabrał mi tyle czasu.
- Że co proszę?
- Dasz wiarę? Tak po prostu stwierdził, że niepotrzebnie zabierał mi czas. Łudził mnie tymi romantycznymi gadkami , a ja głupia w to uwierzyłam. Kochanie, kotku, różyczko zrobię dla ciebie wszystko. Kocham cię nad życie. Jesteś dla mnie wszystkim.
 Że też się nie zorientowałam, że to zwykły naciągacz.. Zdobywca. – dodała sarkastycznie.
- Nie potrafię sobie tego wyobrazić..
Oparłam się o ławkę w totalnym zdumieniu. Dotarło do mnie jak łatwo mną zmanipulować. Może i nie broniłam go rękami i nogami, ale nie zauważyłam jaki jest naprawdę.
- Nie wyrzucaj sobie, że się nie domyśliłaś. Nikt nawet nie pomyślał jaki z niego dupek. Lekko mówiąc.
- Nikomu o tym nie powiedziałaś?
- Tylko tobie. Boję się reakcji Nika. 
- Myślisz, że pojechałby do niego, żeby… No wiesz.
- Właśnie tego się obawiam.
- Zasłużył sobie.
- Nie mówię, że nie, ale nie chcę, żeby Nikowi coś się stało.
- I tak będziesz musiała im powiedzieć… Chyba, że nikt nie wie, że do niego wróciłaś..
Spojrzałam na Lenę, a ta pokręciła tylko głową.
- Jeżeli nie wiedzą..
- Powiedziałam.  – przerwała mi w pół zdania. – Cieszyłam się jak głupia i powiedziałam o tym Malwinie i Konradowi. Prędzej czy później będą o to pytać.
- W takim razie musisz zmierzyć się z bojowym duchem Nika.


Siedząc na ganku, ponownie samotnie, zbierałam siły na konfrontację z Kajetanem i czego obawiałam się najbardziej.. Z Danielem. Przede wszystkim bałam się tego, czego mogę się jutro dowiedzieć. Czułam, że jutro wydarzy się coś ważnego. Coś co zmieni moje życie.
- Tu się ukryłaś.
Damian usiadł obok mnie na schodach. Owionęła mnie pomieszana woń jego perfum z kolacją przygotowaną przez Kingę. Latarnie zaczęły się powoli rozgrzewać, rzucając trochę światła na ciemną ulicę.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś przed nami ukrywasz?
- Może tak jest?
Uśmiechnęłam się zadziornie, mając nadzieję, że dowcipem ukryję prawdę. Damian zaśmiał się po czym spojrzał na mnie poważnie.
- Nie pozbędziesz się mnie. – powiedział groźnie.
- A kto powiedział, że chcę?
Szturchnęłam go lekko w żarcie z cichym śmiechem. Może jednak uda mi się odwrócić jego uwagę.
- Jak Nik to przyjął?
- A jak miał przyjąć? Wściekł się. Jak my wszyscy.
Pokręciłam głową, dalej nie wierząc w przebiegłość Maksa.
- Chętnie bym mu przyłożył.
- Pomogłabym ci.
Odpowiedziałam z powagą co wywołało śmiech Damiana.
- Z czego się śmiejesz?
- Wyobraziłem sobie jak próbujesz go pobić.
- Takie to śmieszne?
- Gdybyś pamiętała jak się kiedyś rzuciłaś na jednego faceta na ulicy, też byś się śmiała. 





1 komentarz:

  1. Co raz lepiej xd :))
    Podoba mi się bardzo :)
    jestem ciekawa tylko dlaczego Maks postąpił tak z Leną hmmm :)))

    OdpowiedzUsuń