Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

piątek, 26 sierpnia 2011

Rozdział 14


Przeraziło mnie to tak bardzo, bo wcale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Chłopakiem, który wszedł do tego pokoju, był Patryk. Tak, ten sam Patryk z którym kiedyś chodziłam, ten samy którego spotkałam na plaży. I przez którego niegdyś płakałam całymi nocami.
- To ty ? – zapytałam nie wierząc, że to naprawdę on.
- A co nie poznajesz mnie ? – odpowiedział i podszedł do mnie. Wcisnęłam się jeszcze bardziej w parapet, żeby nie mógł mnie dotknąć. Choć to idiotyczne, ponieważ mógł podejść bliżej w każdej chwili.
- Poznaję Cię, aż za dobrze. – powiedziałam wkładając w te słowa tyle nienawiści ile zostawił we mnie po swoim odejściu. Ten całkowicie nie zrażony moją postawą usiadł się na łóżku. Przyglądał mi się z zaciekawieniem i pożądaniem w oczach oblizując wargi.
- Jesteś obleśny. – powiedziałam odwracając głowę w bok, żeby nie musieć na niego patrzeć. Zaczął się śmiać. Czyżby moje słowa go rozbawiły, czy moje zachowanie ? W tym samym momencie zauważyłam, że Patryk zostawił otwarte drzwi. Zerknęłam na niego, na drzwi i pędem zerwałam się do ucieczki. Zbiegłam po schodach szukając wzrokiem frontowych drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu. Zobaczyłam na prawo wejście do salonu, na lewo do kuchni. Usłyszałam wolne kroki Patryka i zdałam sobie sprawę, że muszę się pospieszyć. Wbiegłam w wąski korytarz mając nadzieję, że prowadzi do drzwi frontowych. Tak ! – szepnęłam do siebie widząc drzwi. Rzuciłam się na klamkę, ale jak na złość drzwi były zamknięte.
- Myślisz, że jestem taki głupi ? – zapytał chłopak stojący tuż za mną.
- Miałam taką nadzieję. – powiedziałam odwracając się z rezygnacją. Patryk podszedł bliżej, tym samym opierając mnie plecami do drzwi. Staliśmy teraz tak blisko, że stykaliśmy się całymi ciałami. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Bałam się, że wykorzysta tę sytuację. Moje obawy się sprawdziły. Patryk zaczął mnie całować. Brutalnie, tak jakby nie całował mnie od roku. W istocie tak właśnie było, ale to z jego winy. Im bardziej zaczęłam się mu wyrywać, tym bardziej do mnie przywierał . Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Widocznie Patryk tez poczuł tę wilgoć, bo odsunął się ode mnie. Wtedy odepchnęłam go i zsunęłam się po drzwiach siadając na podłodze. Wybuchnęłam spazmatycznym płaczem. Objęłam ramionami kolana i zaczęłam poruszać się to w przód to w tył. W tej chwili czułam się jak jakieś niedorozwinięte dziecko, które niczego nie rozumie.
- Nie płacz, słońce. – powiedział Patryk tym swoim czułym głosem, którego kiedyś używał by mnie pocieszyć, wycierając ręką łzę z policzka.
- To mnie wypuść ! – krzyknęłam zachrypniętym głosem. Patryk cofnął rękę, zmieniając wyraz twarzy z czułego na zacięty.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego ?
- Bo jesteś moja i tylko moja. – po tych słowach zdałam sobie sprawę, że on jest chory psychicznie. Jemu potrzebna jest pomoc psychiatryczna i to jak najszybciej.
Wziął mnie na ręce i pomimo moich głośnych protestów zaniósł mnie na górę. Położył na łóżku i usiadł koło mnie.
- Nie sądzisz, że już za późno ? Teraz nie jestem już twoja. Straciłeś to prawo półtorej roku temu. – powiedziałam odsuwając się od niego.
- Och, wcale nie. Zawsze byłaś i będziesz moja. – odparł przysuwając się bliżej. Wyciągnął rękę, żeby pogłaskać mnie po policzku. I gdy jego palce dotknęły mojej skóry odchyliłam głowę by uniknąć nawet takiego kontaktu, który Patryk próbuje między nami stworzyć.
- Ranisz mnie. – powiedział z bólem w oczach, którego nie rozumiałam.
- Ranisz ? ? – szepnęłam. Szok odmalował mi się na twory. – Czym ?
- Nie udawaj idiotki. Nie wmówisz mi, że nie wiesz – powiedział z gniewem w glosie. Spojrzałam na niego pytająco całkowicie ignorując jego nagły wybuch.
- Swoim zachowaniem. – wyjaśnił już trochę łagodniej. – Sprawiasz mi ból odpychając mnie, maleńka.
- Ja Ci sprawiam ból, tal ?! – tym razem to ja wybuchnęłam gniewem. – Nie pomyślałeś, że ty też go sprawiasz przetrzymując mnie tu wbrew mojej woli ? Och prawie zapomniałam. Sprawiłeś mi go już dużo wcześniej zostawiając mnie z głupim, szczeniackim argumentem. Wręcz chamskim. Nie sądzisz, że ty sprawiasz mi go więcej ? – przestałam krzyczeć gdy zorientowałam się, że mój wybuch dobiegł końca.
- Jestem pewien, że kiedyś mi za to podziękujesz.. – powiedział z uśmiechem, który dawniej uwielbiałam. Dawniej .. tak to właściwe słowo. To już przeszłość.
- Uwierz mi, kiedyś będziemy szczęśliwi jak dawniej.
- Jesteś chory. – powiedziałam nie ukrywając odrazy jaką we mnie wzbudzał. Nie zraził się bynajmniej tymi słowami. Uśmiechnął się i po kolejnej nieudanej próbie pogłaskania mnie po policzku wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Z perspektywy Przemka :

Przechadzałem się właśnie w tą i z powrotem po pokoju, gdy weszła mama mojej ukochanej.
- Możemy porozmawiać ? – zapytała słabym głosem. Była osłabiona, tak jak ja od porwania Weroniki nie jadła i pewnie też nie spała.
- Jasne . – odpowiedziałem i usiadłem na brzegu łóżka.
- Chodzi o to, że .. Bardzo cieszę się, że Cię poznałam, nowego chłopaka Weroniki. – przerwała blado się uśmiechając. – Tylko wolałabym Cię poznać w innych okolicznościach.
- Doskonale panią rozumiem. Ja też wolałbym poznać rodziców mojej dziewczyny w bardziej przyjemnych warunkach.
- wiesz, pomimo tego, że znam Cię dopiero od kilkunastu godzin, pokochałam Cię jak syna. Dobrze Ci z oczu patrzy. I wiem, że bardzo kochasz moją córeczkę. – po jej policzku popłynęły pierwsze łzy.
- Nawet nie wie pani ile t dla mnie znaczy. – ledwo wydusiłem z siebie te słowa przywołując obraz Weroniki. Wstałem i powróciłem do czynności, którą mi przerwano. Zacząłem zastanawiać Się kto mógł porwać mój skarb, kto jej nienawidził ? Nie wiem, nie znam jej wrogów. Oprócz .. Patryka. Zacząłem trząść się z gniewu na myśl, że to on mógł ją porwać.
- Co się dzieję ? – zapytała. Najwidoczniej cały czas przyglądała się moją szybką zmianą nastroju.
- Nic. To znaczy wiem kto mógł ją porwać.
Mama Weroniki zbiegła po schodach pociągając mnie za sobą. Zostawiła mnie w salonie a sama  wyszła z domu . wydaje mi się, że poszła do funkcjonariuszy.
- Co jest ? – zapytał mnie Michał. Ojciec Michała wstał z kanapy i podszedł do mnie dając znać, że on też chciałby się dowiedzieć .
- Pomyśl. – zwróciłem się do Michała ignorując wchodzącą panią Anię, bo tak nazywała się matka mojej dziewczyny. – Kto niedawno wrócił. O kim nie sądziliśmy, że wróci. Ktoś kogo Weronika nienawidzi.
- Nie, to niemożliwe. On by nie mógł tego zrobić, chyba. – powiedział Michał wychodząc już trochę z szoku. Trudno  byłoby się nie domyśleć skoro on wiedział o tym , że Patryk zostawił ją rok temu.
- O kogo chodzi ? – oboje rodziców domagało się wyjaśnienia.
- To Patryk Bartecki porwał Weronikę.  – Michał odpowiedział, ponieważ ja nie znałem jego nazwiska.
- Ten chłopiec z którym kiedyś chodziła ? – pani Ania była zaskoczona co mnie zdziwiło. Widocznie wiąże z nim wyłącznie miłe wspomnienia.
- Jesteście pewni ? – zapytał pan Mariusz.
- Całkowicie. – odpowiedział Michał, ja tylko pokiwałem głową. Chciał jeszcze chyba coś powiedzieć, ale do domu wszedł pan komisarz.


przepraszam, że tak długo trzymałam was w niepewności, ale sama nie wiedziałam jeszcze co i jak  będzie ;p Dziękuję za miłe komentarze ;*  I życzę miłego czytania ;DD

4 komentarze:

  1. Ja chce jeszcze! ;D
    Genialny rozdział ;)
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Mega jest ;) Super akcja, zwala z nóg normalnie :) Cały czas byłam przekonana, że jeszcze może między nią a Patrykiem zaiskrzy, a tu proszę taki niespodziewany, a zarazem wspaniały dla mnie obrót wydarzeń (po prostu uwielbiam Przemka). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i uratowanie Weroniki. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wolałam Patryka, mimo wszystko :p
    I pisz szybko, bo chcę wiedzieć co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie kolejny, serdecznie zapraszam :-)
    A Ty czemu nic nie piszesz? :-(

    OdpowiedzUsuń