Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 30



Wstałam chyba jako ostatnia, dlatego zdziwiłam się, gdy przy stole siedziała tylko Kinga z Nikiem i Damianem, którego udało mi się ponownie zignorować.
- Gdzie wszyscy?
- Konrad, Maks i Malwina musieli wracać, a Lena po prostu się z nimi zabrała, ale wszyscy przesyłają ci pełno uścisków, i kazali przekazać, że możesz na nich liczyć.
- Tak. I zarzekli się, że jak tylko wrócisz urządzą gigantyczną imprezę.
Kinga i Nik uśmiechali się do mnie przyjaźnie. Natomiast Damian patrzył w kubek, który trzymał na stole.
- Przynajmniej ominęło mnie pożegnanie. 
Usiadłam obok Damiana, nie widząc sensu we wpychaniu się między Kingę i Nika. Zjadłam śniadanie, wypiłam dwie szklanki soku, próbując zapomnieć, o dręczącym mnie śnie.
- O której wyruszamy?
- Gdy tylko się zapakujemy i posprzątamy po sobie.
Damian z Kingą zaczęli składać namioty i chować wszystkie rzeczy do auta. Nik wpatrywał się we mnie z  uporem, przez co musiałam się odezwać.
- Jestem brudna czy coś?
- Nie, ani trochę.
- To dlaczego się tak na mnie patrzysz?
- Jak?
- No tak. W ten sposób.
Próbowałam pokazać mu jak to wyglądało z mojej perspektywy, ale widocznie marnie mi to wyszło, bo Nikodem zaczął się śmiać.
- Nie chcę się wtrącać, ale..
- To się nie wtrącaj.
Wstałam od stołu i zabrałam się za zbieranie swoich rzeczy z miejsc, o których zapomniałam.
Tak jakby dzięki współpracy ogarnęliśmy bałagan i po godzinie byliśmy gotowi do drogi.
Usiadłam na tylnym siedzeniu. Ku mojej radości Damian usiadł na miejscu pasażera tyle, że z przodu.
Przez całą drogę, która nie trwała zbyt długo zatraciłam się w nabytych wspomnieniach. Przyłapałam się nawet na tym, że porównuję Daniela ze wspomnień z Damianem, który odwiedzał mnie w szpitalu. Damian, który siedział przede mną, nie przypominał mi tamtego przyjaciela. Sytuacja z tą dziewczyną zmieniła nasze relacje. Nie odzywałam się do niego bo byłam wściekła, ale on oprócz tego jednego razu nie próbował mi się wytłumaczyć. Gdy złość przestała przyćmiewać moją zdolność racjonalnego myślenia, zaczęłam zastanawiać się nad jego zachowaniem. Co nie oznaczało, że odezwę się do niego jak gdyby nigdy nic.
- Powinniśmy być na miejscu za półgodziny.
Nik i Kinga dzielnie starali się podtrzymać rozmowę, ale w końcu i oni przestali się odzywać, zmęczeni naszym zachowaniem. Gdyby tego było mało, utknęliśmy w korku kilka kilometrów od domu dziadka Nika.
- Musiało się coś stać. Tutaj rzadko kiedy są takie tłumy samochodów.
Oparłam się wygodniej na siedzeniu, z ręką opartą o krawędź okna z nogą podkuloną pod tułów. Kilka osób za nami zatrąbiło, jeszcze inni wyszli z auta, by lepiej widzieć. Mężczyzna, który na luzie przeszedł się obok naszego auta, wracając oznajmiał wszystkim, że osobówka zderzyła się z tirem, którego chyba nie mają jak przestawić. Podobno kierowca tira próbował hamować i wykręcać, przez co zatrzymał się w poprzek drogi.
Nik westchnął i tak jak ja oparł się wygodniej na miejscu kierowcy.
- Skoro mamy chwilę na rozmowę – zaczął ironicznie Nik. – To może nam powiesz co konkretnie przekazał ci Kajetan?
Przez chwilę nie odpowiadałam wpatrując się w widoki za oknem. Spojrzałam na Nika, który odwzajemnił moje spojrzenie. Kinga także nie spuszczała ze mnie wzroku. Damian nawet się nie obejrzał, ale mogłabym dać sobie rękę uciąć, że słucha.
- Nie powiedział mi niczego konkretnego. Wiem tylko, że zna Daniela, i że kiedyś dla niego pracował. Nie patrz tak na mnie.. Nie wiem co robił.
- To trochę podejrzane, że nic ci nie powiedział.
- Napomknął coś o tym, że Daniel zadzwonił do niego i kazał mu mnie znaleźć.
- Chwila. Przecież mówiłaś, że pracował dla niego kiedyś.. – Kinga skonsternowana poprawiła się na siedzeniu.
- Widocznie sobie o nim przypomniał.
- Została jeszcze jedna kwestia. Dlaczego cię nie wydał?
- Nie wiem. – odpowiedziałam . Nie dawało mi to spokoju. Nie widziałam, żadnego powodu, dla którego Kajetan miałby nie zdradzić Danielowi gdzie przebywam.
- A co jeśli to jakaś pułapka? Wywabić nas stamtąd a potem śledzić?
Nie dziwiłam się Kindze, że o tym pomyślała. Mnie też to przyszło do głowy.
- Nie zostało nam nic innego, jak się o tym przekonać.
Po tych słowach Nika zaczęliśmy powoli ruszać. Nie minęło kolejne pół godziny, kiedy mknęliśmy już pomiędzy cudnymi domkami, ogrodzonymi przeróżnymi płotami. Każdy miał swój starodawny urok, a rośliny dodawały im niesamowity efekt.
Zatrzymaliśmy się przy jednym z takich domków, tyle, że ten znajdował się z lekka na uboczu i posiadał niewiarygodnie duży ogród, którego tylko małą część dało się zobaczyć sprzed furtki. Nawet nie czekając na resztę ruszyłam w tamtą stronę. Wąski chodniczek doprowadził mnie na miejsce. Widok zaparł mi dech w piersiach. Oczko wodne było pierwszym co rzucało mi się w oczy. W wodzie pływało kilka rybek, zauważyłam nawet kilka żab w zaroślach. Odsunęłam się ze śmiechem z myślą, że nie chciałabym aby któraś na mnie wskoczyła. Usiadłam na hamaku chłonąc powietrze i zapach lasu, rozpościerającego jakieś pięćdziesiąt metrów za ogrodzeniem.
- Tutaj się schowałaś.
Nik otworzył drzwi wychodzące na zewnątrz. Chodź do nas, wybierzesz sobie pokój . – mówiąc to mrugnął i zniknął w środku.
Wstałam z westchnieniem, obiecując sobie, że wrócę tu w pierwszym lepszym wolnym momencie. Wewnątrz było równie pięknie. Byłam pod wrażeniem wystroju wnętrza w dawnym stylu. Starodawne meble, dobrana kolorystyk, jednak pomimo tego dało się wyczuć tu taką rodzinną atmosferę. Skierowałam się do schodów, pewna, że u góry znajdę owe pokoje. Gdy stanęłam na pierwszym stopniu, usłyszałam przyciszony głos Nika.
- Co wy robicie do cholery?




And done ;)
Buziaczki :* ^^

1 komentarz:

  1. Zaczyna się robić ciekawie :) Nie powiem nie i nie zaprzeczę xd
    Oby tak dalej ,a wtedy na pewno wydasz książkę :)
    Super !!! ^^
    Czekam na kolejne zniecierpliwiona :) ♥

    OdpowiedzUsuń