Wstałam
chyba jako ostatnia, dlatego zdziwiłam się, gdy przy stole siedziała tylko
Kinga z Nikiem i Damianem, którego udało mi się ponownie zignorować.
- Gdzie
wszyscy?
- Konrad,
Maks i Malwina musieli wracać, a Lena po prostu się z nimi zabrała, ale wszyscy
przesyłają ci pełno uścisków, i kazali przekazać, że możesz na nich liczyć.
- Tak. I
zarzekli się, że jak tylko wrócisz urządzą gigantyczną imprezę.
Kinga i
Nik uśmiechali się do mnie przyjaźnie. Natomiast Damian patrzył w kubek, który
trzymał na stole.
- Przynajmniej ominęło mnie pożegnanie.
Usiadłam
obok Damiana, nie widząc sensu we wpychaniu się między Kingę i Nika. Zjadłam
śniadanie, wypiłam dwie szklanki soku, próbując zapomnieć, o dręczącym mnie
śnie.
- O
której wyruszamy?
- Gdy
tylko się zapakujemy i posprzątamy po sobie.
Damian z
Kingą zaczęli składać namioty i chować wszystkie rzeczy do auta. Nik
wpatrywał się we mnie z uporem, przez co musiałam się odezwać.
- Jestem brudna czy coś?
- Nie, ani trochę.
- To
dlaczego się tak na mnie patrzysz?
- Jak?
- No
tak. W ten sposób.
Próbowałam
pokazać mu jak to wyglądało z mojej perspektywy, ale widocznie marnie mi to
wyszło, bo Nikodem zaczął się śmiać.
- Nie
chcę się wtrącać, ale..
- To się
nie wtrącaj.
Wstałam
od stołu i zabrałam się za zbieranie swoich rzeczy z miejsc, o których
zapomniałam.
Tak
jakby dzięki współpracy ogarnęliśmy bałagan i po godzinie byliśmy gotowi do
drogi.
Usiadłam
na tylnym siedzeniu. Ku mojej radości Damian usiadł na miejscu pasażera tyle,
że z przodu.
Przez
całą drogę, która nie trwała zbyt długo zatraciłam się w nabytych
wspomnieniach. Przyłapałam się nawet na tym, że porównuję Daniela ze wspomnień
z Damianem, który odwiedzał mnie w szpitalu. Damian, który siedział przede mną,
nie przypominał mi tamtego przyjaciela. Sytuacja z tą dziewczyną zmieniła nasze
relacje. Nie odzywałam się do niego bo byłam wściekła, ale on oprócz tego
jednego razu nie próbował mi się wytłumaczyć. Gdy złość przestała przyćmiewać
moją zdolność racjonalnego myślenia, zaczęłam zastanawiać się nad jego
zachowaniem. Co nie oznaczało, że odezwę się do niego jak gdyby nigdy nic.
-
Powinniśmy być na miejscu za półgodziny.
Nik i
Kinga dzielnie starali się podtrzymać rozmowę, ale w końcu i oni przestali się
odzywać, zmęczeni naszym zachowaniem. Gdyby tego było mało, utknęliśmy w korku
kilka kilometrów od domu dziadka Nika.
-
Musiało się coś stać. Tutaj rzadko kiedy są takie tłumy samochodów.
Oparłam
się wygodniej na siedzeniu, z ręką opartą o krawędź okna z nogą podkuloną pod
tułów. Kilka osób za nami zatrąbiło, jeszcze inni wyszli z auta, by lepiej
widzieć. Mężczyzna, który na luzie przeszedł się obok naszego auta, wracając
oznajmiał wszystkim, że osobówka zderzyła się z tirem, którego chyba nie mają
jak przestawić. Podobno kierowca tira próbował hamować i wykręcać, przez co
zatrzymał się w poprzek drogi.
Nik
westchnął i tak jak ja oparł się wygodniej na miejscu kierowcy.
- Skoro
mamy chwilę na rozmowę – zaczął ironicznie Nik. – To może nam powiesz co
konkretnie przekazał ci Kajetan?
Przez
chwilę nie odpowiadałam wpatrując się w widoki za oknem. Spojrzałam na Nika,
który odwzajemnił moje spojrzenie. Kinga także nie spuszczała ze mnie wzroku. Damian
nawet się nie obejrzał, ale mogłabym dać sobie rękę uciąć, że słucha.
- Nie
powiedział mi niczego konkretnego. Wiem tylko, że zna Daniela, i że kiedyś dla
niego pracował. Nie patrz tak na mnie.. Nie wiem co robił.
- To
trochę podejrzane, że nic ci nie powiedział.
-
Napomknął coś o tym, że Daniel zadzwonił do niego i kazał mu mnie znaleźć.
-
Chwila. Przecież mówiłaś, że pracował dla niego kiedyś.. – Kinga skonsternowana
poprawiła się na siedzeniu.
-
Widocznie sobie o nim przypomniał.
-
Została jeszcze jedna kwestia. Dlaczego cię nie wydał?
- Nie
wiem. – odpowiedziałam . Nie dawało mi to spokoju. Nie widziałam, żadnego
powodu, dla którego Kajetan miałby nie zdradzić Danielowi gdzie przebywam.
- A co
jeśli to jakaś pułapka? Wywabić nas stamtąd a potem śledzić?
Nie
dziwiłam się Kindze, że o tym pomyślała. Mnie też to przyszło do głowy.
- Nie
zostało nam nic innego, jak się o tym przekonać.
Po tych
słowach Nika zaczęliśmy powoli ruszać. Nie minęło kolejne pół godziny, kiedy
mknęliśmy już pomiędzy cudnymi domkami, ogrodzonymi przeróżnymi płotami. Każdy
miał swój starodawny urok, a rośliny dodawały im niesamowity efekt.
Zatrzymaliśmy
się przy jednym z takich domków, tyle, że ten znajdował się z lekka na uboczu i
posiadał niewiarygodnie duży ogród, którego tylko małą część dało się zobaczyć
sprzed furtki. Nawet nie czekając na resztę ruszyłam w tamtą stronę. Wąski
chodniczek doprowadził mnie na miejsce. Widok zaparł mi dech w piersiach. Oczko
wodne było pierwszym co rzucało mi się w oczy. W wodzie pływało kilka rybek,
zauważyłam nawet kilka żab w zaroślach. Odsunęłam się ze śmiechem z myślą, że
nie chciałabym aby któraś na mnie wskoczyła. Usiadłam na hamaku chłonąc
powietrze i zapach lasu, rozpościerającego jakieś pięćdziesiąt metrów za
ogrodzeniem.
- Tutaj
się schowałaś.
Nik
otworzył drzwi wychodzące na zewnątrz. Chodź do nas, wybierzesz sobie pokój . –
mówiąc to mrugnął i zniknął w środku.
Wstałam
z westchnieniem, obiecując sobie, że wrócę tu w pierwszym lepszym wolnym
momencie. Wewnątrz było równie pięknie. Byłam pod wrażeniem wystroju wnętrza w
dawnym stylu. Starodawne meble, dobrana kolorystyk, jednak pomimo tego dało się
wyczuć tu taką rodzinną atmosferę. Skierowałam się do schodów, pewna, że u góry
znajdę owe pokoje. Gdy stanęłam na pierwszym stopniu, usłyszałam przyciszony
głos Nika.
- Co wy
robicie do cholery?
And done ;)
Buziaczki :* ^^
Zaczyna się robić ciekawie :) Nie powiem nie i nie zaprzeczę xd
OdpowiedzUsuńOby tak dalej ,a wtedy na pewno wydasz książkę :)
Super !!! ^^
Czekam na kolejne zniecierpliwiona :) ♥