Bo w życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale żeby przeżywać!

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 28



W drodze powrotnej zanurzyłam się we własnych myślach, planując jednocześnie odnalezienie moich rodziców, a w szczególności matki. Nierozwiązana sprawa z Danielem także nie dawała mi spokoju. Miałam nadzieję, że reszta wspomnień powróci do mnie w najbliższej przyszłości.
Gdy dojechałyśmy na miejsce, od razu skierowałam się na pomost, gdzie aktualnie siedział Nik. Było to jedyne miejsce, które w pewien sposób dawało mi ukojenie.
- Mogę się przysiąść?
Nikodem spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, po czym skinął głową.
- O czym tak rozmyślasz?
- Aż tak to widać?
- No nie da się zaprzeczyć.
- Ok, przyłapałaś mnie. – powiedział z lekkim westchnieniem.
- No to proszę, wygadaj się, potraktuj mnie jak psychologa.
- Chyba nie mam wyboru. – zaśmiał się smutno, po czym zaczął opowiadać. – Czasem, gdy mam chwilę na jakiekolwiek przemyślenia, wracam do dnia, w którym spotkałem Malwinę.
- O, a więc jednak dowiem się jak się poznaliście? – zapytałam z nadzieją. Ostatnim razem Nik zbył mnie krótkim „może kiedyś” .
- O ile nie będziesz mi przerywać. – kolejny uśmiech, tym razem weselszy. – No więc, jak zapewne pamiętasz, Malwina pojawiła się w moim życiu po tym jak nasze randki doprowadziły tylko do przyjaźni.
- Tak, pamiętam. – wtrąciłam triumfalnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Zmiana toku moich rozmyślań poprawiła mi nieco humor.
- Właściwie nie wiem od czego by tu zacząć, w tym dniu wiele się wydarzyło.
- Poproszę od początku.
- Okej. A więc wstałem rano, po porannej toalecie zjadłem śniadanie, a potem..
- Nie od takiego początku. – trzepnęłam go żartobliwie w ramię.
- Dobrze, już dobrze. Tego dnia nabrałem wielkiej ochoty na kawę i ciastko, więc poszedłem do kawiarni w centrum. Jako, że należała do moich ulubionych, zamówiłem szarlotkę i kawę po czym skierowałem się ku stolikowi w rogu pomieszczenia. Jednakże ktoś już tam siedział. Tak, była to Malwina. Najpiękniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem. Naturalnie piękna i niewyobrażalnie zapłakana. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie powinienem po prostu zająć innego stolika, ale postanowiłem podejść. To był impuls, nawet nie zauważyłem, że stoję tuż przed nią z językiem zawiązanym na supełek.
Dziewczyna o kasztanowych włosach spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie powiedziała, co uświadomiło mi, że to ja powinienem to zrobić.
Odezwij się, zachowujesz się jak palant.
- Wiesz, to mój ulubiony stolik. – zbyt błyskotliwe to to nie było.
- O, chciałbyś tu usiąść? Jasne, i tak już miałam iść.
- Nie, zaczekaj. Nie o to mi chodziło. Miałem nadzieję na to, że będę mógł się przysiąść.
- Wydaje mi się, że nie jestem dzisiaj najlepszym kompanem do rozmów.
- Nie musisz nic mówić, wystarczy, że mi potowarzyszysz.
Malwina na początku patrzyła na mnie podejrzliwie, ale z kolejną minutą nabierała do mnie większego zaufania. Godzinę później śmialiśmy się do łez, nie patrząc na krzywe spojrzenia zapracowanych przy laptopach pracowników wielkich korporacji. Właśnie wtedy poczułem, że jest w niej coś niezwykłego. Coś co nie pozwoliłoby mi tak po prostu dać jej odejść.
- Powiedziała ci dlaczego płakała?
- Nie. Nigdy o to nie zapytałem, a i ona prawdopodobnie uznała, że nie jest to ważne.
- Musiało to być coś poważnego, skoro tak bardzo płakała.
- Z pewnością..
- Okej, a co z tą tragiczną częścią?
- Już do niej zmierzam. – wyjaśnił. – Późnym popołudniem rozstaliśmy się, wymieniwszy się przed tym numerami. Oboje opowiedzieliśmy o swoim życiu, dzięki czemu miałem wrażenie, że znamy się od dawna. Co więcej, rozumieliśmy się jakbyśmy byli małżeństwem z co najmniej piętnastoletnim stażem. Trudno było nam się pożegnać…
W samochodzie przypominałem sobie każdy szczegół z naszej rozmowy, każde jej słowo.. Nawet nie zauważyłem, że miałem czerwone światło, i że na pasy weszła kobieta.. Nie zdążyłem zahamować. Pewnie nie potrafisz sobie wyobrazić co wtedy czułem, ale byłem w totalnym szoku. Po chwili otrząsnąłem się i podbiegłem do dziewczyny, która leżała bezwładnie na jezdni. Po raz drugi doznałem wstrząsu, gdy ujrzałem w tej kobiecie twarz Malwiny… Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę. Tłum przechodniów, policja, pogotowie, posterunek, składanie zeznań.. Miałem ogromne szczęście, ze nic jej się nie stało. Głównie z dwóch powodów. Po pierwsze nie zamknęli mnie w więzieniu, ponieważ nie wniosła oskarżenia, a po drugie nie utraciłem miłości mojego życia, czego wtedy jeszcze sobie nie uświadamiałem.
- Sama już nie wiem, która z nas więcej przeżyła. - Nik pokręcił głową.
- Ważne, że wszystko zmierza ku lepszemu.
- Tak, w tym akurat masz rację.
Nasza pogawędka pewnie trwałaby nieco dłużej, gdyby nie łódka, która przy pomocy czerwonowłosej i jej koleżanki , zbliżała się w naszym kierunku. Nie wiedziałam czego się po nich spodziewać, więc razem z Nikiem wróciliśmy do reszty, która także była skonsternowana. Dziewczyny dopłynęły do brzegu, rzucając nam przyjazne spojrzenia.
- Cześć wam.
Każde z nas odpowiedziało w swoim stylu, po czym Konrad zaprosił naszych gości aby usiadły przy stole, gdzie większość z nas znalazła też dla siebie miejsce. Rzuciłam okiem na Damiana, siadającego przy Mai, która wcześniej poklepała miejsce obok siebie.
- Stwierdziłyśmy, że przypłyniemy poznać naszych „sąsiadów”. W końcu wczoraj nie za bardzo nam to wyszło. – Maja zlustrowała Lenę od stóp do głów, po czym poprawiła sobie grzywkę.
Dziewczyny okazały się bardzo towarzyskie, dzięki czemu po chwili wywiązało się kilka rozmów. Dziewczyna o pomarańczowych włosach przedstawiła się jako Nati i złapała z Malwiną i Kingą dobry kontakt. Wkrótce i ja dołączyłam się do ich rozmowy, omijając wzrokiem Maję i jej wyzywający wygląd. Jednak nie dane mi było ignorować czerwonowłosej . Zresztą nie tylko ja zwróciłam na nią uwagę. W ułamku sekundy zdołała przybliżyć się do Damiana i złapać go za kolano. Patrzyła na niego jak na smakowity kąsek a we mnie aż się zagotowało. Jakby tego było mało, Damian nie reagował na jej zaloty. Właściwie miał lekko zmieszaną minę, ale byłam tak wściekła, że postanowiłam, nie przyjmować żadnego usprawiedliwiania, jeśli facet nie potrafi oprzeć się nachalnej lasce. W chwili, gdy Maja zaczęła szeptać mu coś na ucho nie wytrzymałam.
- Przepraszam was bardzo, ale czy my wam przypadkiem nie przeszkadzamy? – powiedziałam lodowatym głosem, zaskoczona, że nie zaczęłam krzyczeć.
Maja spojrzała na mnie jak na natrętną muchę po czym lekceważąco odpowiedziała :
- Nie musisz na to patrzeć.
- I nawet nie chcę. Więc jak macie zamiar się tu migdalić, to przenieście się w jakieś zaciszniejsze miejsce.
Moje słowa podziałały na Damiana jak kubeł zimnej wody. Odsunął się od tej lafiryndy, ale dla mnie było to stanowczo za późno.
- Och kochana, nie każdy może mieć tak wspaniałe życie uczuciowe jak ja, no i oczywiście urodę.
- Akurat tego ci nie zazdroszczę. I powtórzę ci jeszcze raz. Chcesz się migdalić? Znajdź sobie inne miejsce.
Wstałam pokazując palcem las dokoła, gotowa wywlec ją stąd za włosy. Maja wstała poprawiając kusą spódniczkę, po czym rzuciła reszcie krótkie spojrzenia, poszukując wsparcia, a gdy nikt jej go nie udzielił powiedziała:
- Przegrywać też trzeba umieć, kochana.
Po czym odeszła z Natalią, która najwyraźniej także poczuła się wyrzucona. Stałam w miejscu, ściskając dłonie w pięści, czekając aż łódka zniknie mi z oczu.
- Jagoda..
Głos Damiana wzmocnił tylko moją wściekłość, której nie potrafiłam stłumić.
- Wsadź sobie to twoje tłumaczenie, okej? I daj mi spokój. 
Damian otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, ale uprzedził go głos dochodzący ze ścieżki.
- Chyba jestem nie w porę. 



Ok. Zaciekawiłam? Mam nadzieję ;)
Miłego czytania
I do następnego ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz