W drodze
powrotnej zanurzyłam się we własnych myślach, planując jednocześnie
odnalezienie moich rodziców, a w szczególności matki. Nierozwiązana sprawa z
Danielem także nie dawała mi spokoju. Miałam nadzieję, że reszta wspomnień
powróci do mnie w najbliższej przyszłości.
Gdy
dojechałyśmy na miejsce, od razu skierowałam się na pomost, gdzie aktualnie
siedział Nik. Było to jedyne miejsce, które w pewien sposób dawało mi ukojenie.
- Mogę
się przysiąść?
Nikodem
spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, po czym skinął głową.
- O czym
tak rozmyślasz?
- Aż tak
to widać?
- No nie da się zaprzeczyć.
- Ok, przyłapałaś mnie. – powiedział z lekkim westchnieniem.
- No to
proszę, wygadaj się, potraktuj mnie jak psychologa.
- Chyba
nie mam wyboru. – zaśmiał się smutno, po czym zaczął opowiadać. – Czasem, gdy
mam chwilę na jakiekolwiek przemyślenia, wracam do dnia, w którym spotkałem
Malwinę.
- O, a
więc jednak dowiem się jak się poznaliście? – zapytałam z nadzieją. Ostatnim
razem Nik zbył mnie krótkim „może kiedyś” .
- O ile
nie będziesz mi przerywać. – kolejny uśmiech, tym razem weselszy. – No więc,
jak zapewne pamiętasz, Malwina pojawiła się w moim życiu po tym jak nasze
randki doprowadziły tylko do przyjaźni.
- Tak,
pamiętam. – wtrąciłam triumfalnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Zmiana toku
moich rozmyślań poprawiła mi nieco humor.
- Właściwie
nie wiem od czego by tu zacząć, w tym dniu wiele się wydarzyło.
-
Poproszę od początku.
- Okej.
A więc wstałem rano, po porannej toalecie zjadłem śniadanie, a potem..
- Nie od
takiego początku. – trzepnęłam go żartobliwie w ramię.
-
Dobrze, już dobrze. Tego dnia nabrałem wielkiej ochoty na kawę i ciastko, więc poszedłem
do kawiarni w centrum. Jako, że należała do moich ulubionych, zamówiłem
szarlotkę i kawę po czym skierowałem się ku stolikowi w rogu pomieszczenia.
Jednakże ktoś już tam siedział. Tak, była to Malwina. Najpiękniejsza dziewczyna
jaką kiedykolwiek widziałem. Naturalnie piękna i niewyobrażalnie zapłakana.
Przez chwilę zastanawiałem się czy nie powinienem po prostu zająć innego
stolika, ale postanowiłem podejść. To był impuls, nawet nie zauważyłem, że
stoję tuż przed nią z językiem zawiązanym na supełek.
Dziewczyna o kasztanowych włosach spojrzała
na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie powiedziała, co uświadomiło mi, że to
ja powinienem to zrobić.
Odezwij się, zachowujesz się jak palant.
- Wiesz, to mój ulubiony stolik. – zbyt
błyskotliwe to to nie było.
- O, chciałbyś tu usiąść? Jasne, i tak już
miałam iść.
- Nie, zaczekaj. Nie o to mi chodziło.
Miałem nadzieję na to, że będę mógł się przysiąść.
- Wydaje mi się, że nie jestem dzisiaj
najlepszym kompanem do rozmów.
- Nie musisz nic mówić, wystarczy, że mi
potowarzyszysz.
Malwina
na początku patrzyła na mnie podejrzliwie, ale z kolejną minutą nabierała do
mnie większego zaufania. Godzinę później śmialiśmy się do łez, nie patrząc na
krzywe spojrzenia zapracowanych przy laptopach pracowników wielkich korporacji.
Właśnie wtedy poczułem, że jest w niej coś niezwykłego. Coś co nie pozwoliłoby
mi tak po prostu dać jej odejść.
-
Powiedziała ci dlaczego płakała?
- Nie.
Nigdy o to nie zapytałem, a i ona prawdopodobnie uznała, że nie jest to ważne.
-
Musiało to być coś poważnego, skoro tak bardzo płakała.
- Z
pewnością..
- Okej,
a co z tą tragiczną częścią?
- Już do
niej zmierzam. – wyjaśnił. – Późnym popołudniem rozstaliśmy się, wymieniwszy
się przed tym numerami. Oboje opowiedzieliśmy o swoim życiu, dzięki czemu
miałem wrażenie, że znamy się od dawna. Co więcej, rozumieliśmy się jakbyśmy
byli małżeństwem z co najmniej piętnastoletnim stażem. Trudno było nam się
pożegnać…
W
samochodzie przypominałem sobie każdy szczegół z naszej rozmowy, każde jej
słowo.. Nawet nie zauważyłem, że miałem czerwone światło, i że na pasy weszła
kobieta.. Nie zdążyłem zahamować. Pewnie nie potrafisz sobie wyobrazić co wtedy
czułem, ale byłem w totalnym szoku. Po chwili otrząsnąłem się i podbiegłem do
dziewczyny, która leżała bezwładnie na jezdni. Po raz drugi doznałem wstrząsu,
gdy ujrzałem w tej kobiecie twarz Malwiny… Resztę wydarzeń pamiętam jak przez
mgłę. Tłum przechodniów, policja, pogotowie, posterunek, składanie zeznań..
Miałem ogromne szczęście, ze nic jej się nie stało. Głównie z dwóch powodów. Po
pierwsze nie zamknęli mnie w więzieniu, ponieważ nie wniosła oskarżenia, a po drugie nie utraciłem miłości mojego
życia, czego wtedy jeszcze sobie nie uświadamiałem.
- Sama
już nie wiem, która z nas więcej przeżyła. - Nik pokręcił głową.
- Ważne, że wszystko zmierza ku lepszemu.
- Tak, w
tym akurat masz rację.
Nasza
pogawędka pewnie trwałaby nieco dłużej, gdyby nie łódka, która przy pomocy czerwonowłosej
i jej koleżanki , zbliżała się w naszym kierunku. Nie wiedziałam czego się po
nich spodziewać, więc razem z Nikiem wróciliśmy do reszty, która także była
skonsternowana. Dziewczyny dopłynęły do brzegu, rzucając nam przyjazne
spojrzenia.
- Cześć
wam.
Każde z
nas odpowiedziało w swoim stylu, po czym Konrad zaprosił naszych gości aby
usiadły przy stole, gdzie większość z nas znalazła też dla siebie miejsce.
Rzuciłam okiem na Damiana, siadającego przy Mai, która wcześniej poklepała
miejsce obok siebie.
-
Stwierdziłyśmy, że przypłyniemy poznać naszych „sąsiadów”. W końcu wczoraj nie za
bardzo nam to wyszło. – Maja zlustrowała Lenę od stóp do głów, po czym
poprawiła sobie grzywkę.
Dziewczyny
okazały się bardzo towarzyskie, dzięki czemu po chwili wywiązało się kilka
rozmów. Dziewczyna o pomarańczowych włosach przedstawiła się jako Nati i
złapała z Malwiną i Kingą dobry kontakt. Wkrótce i ja dołączyłam się do ich
rozmowy, omijając wzrokiem Maję i jej wyzywający wygląd. Jednak nie dane mi
było ignorować czerwonowłosej . Zresztą nie tylko ja zwróciłam na nią uwagę. W
ułamku sekundy zdołała przybliżyć się do Damiana i złapać go za kolano.
Patrzyła na niego jak na smakowity kąsek a we mnie aż się zagotowało. Jakby
tego było mało, Damian nie reagował na jej zaloty. Właściwie miał lekko
zmieszaną minę, ale byłam tak wściekła, że postanowiłam, nie przyjmować żadnego
usprawiedliwiania, jeśli facet nie potrafi oprzeć się nachalnej lasce. W
chwili, gdy Maja zaczęła szeptać mu coś na ucho nie wytrzymałam.
- Przepraszam
was bardzo, ale czy my wam przypadkiem nie przeszkadzamy? – powiedziałam
lodowatym głosem, zaskoczona, że nie zaczęłam krzyczeć.
Maja
spojrzała na mnie jak na natrętną muchę po czym lekceważąco odpowiedziała :
- Nie
musisz na to patrzeć.
- I
nawet nie chcę. Więc jak macie zamiar się tu migdalić, to przenieście się w
jakieś zaciszniejsze miejsce.
Moje
słowa podziałały na Damiana jak kubeł zimnej wody. Odsunął się od tej
lafiryndy, ale dla mnie było to stanowczo za późno.
- Och
kochana, nie każdy może mieć tak wspaniałe życie uczuciowe jak ja, no i
oczywiście urodę.
- Akurat
tego ci nie zazdroszczę. I powtórzę ci jeszcze raz. Chcesz się migdalić? Znajdź
sobie inne miejsce.
Wstałam
pokazując palcem las dokoła, gotowa wywlec ją stąd za włosy. Maja wstała
poprawiając kusą spódniczkę, po czym rzuciła reszcie krótkie spojrzenia, poszukując wsparcia, a gdy nikt jej go nie udzielił
powiedziała:
-
Przegrywać też trzeba umieć, kochana.
Po czym
odeszła z Natalią, która najwyraźniej także poczuła się wyrzucona. Stałam w
miejscu, ściskając dłonie w pięści, czekając aż łódka zniknie mi z oczu.
-
Jagoda..
Głos
Damiana wzmocnił tylko moją wściekłość, której nie potrafiłam stłumić.
- Wsadź
sobie to twoje tłumaczenie, okej? I daj mi spokój.
Damian
otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, ale uprzedził go głos dochodzący ze
ścieżki.
- Chyba
jestem nie w porę.
Ok. Zaciekawiłam? Mam nadzieję ;)
Miłego czytania
I do następnego ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz